Выбрать главу

– Prowadź…

Ciemności, jak zawsze, pojawiły się nagle. W jednej chwili wszystko schowało się w czerni i przez kilkanaście chwil nie mogli nic zobaczyć. Stali cierpliwie w miejscu i wpatrywali się tam, gdzie powinien być Writ. Pellegris wiedział, że wzrok ludzi jest słabszy od jego, dlatego nie poruszył się, dopóki nie usłyszał głosu łapacza:

– Widzę cię, Writ. Prowadź…

Karzeł wzruszył ramionami, widząc jak Idalgo i Bathy ciągną za sobą ciała przyjaciół. Nie odezwał się jednak. Mimo wpajanej od dzieciństwa nienawiści do ludzi, mimo chęci oczyszczenia świata z życia i zrobienia miejsca dla bogów, Writ nie zatracił zdolności trzeźwego myślenia. Może dlatego nie nadawał się do egzystowania w społeczności pellegrisów. Nie potrafił przestrzegać praw własnego gatunku. Zawsze starał się patrzeć szerzej, oceniać po swojemu i unikać stadnych reakcji. Nie za to go jednak wygonili.

– Trafisz? – zapytał cicho łapacz, obserwując kluczącego pomiędzy drzewami pellegrisa. W każdej chwili mogli natknąć się na oddział straży mutantów. Łapacz do tej pory czuł szczypanie w zranionym ramieniu. Widział już pierwsze ogniska. Paliły się, okalając zamek w pewnym oddaleniu. Wreszcie wjechali pomiędzy kilkanaście masywnych głazów. Gdyby nie małe rozmiary, miejsce przypominałoby wąwóz. Na ziemi zachrzęściły setki drobnych kamieni. Writ zbliżył się do najmniejszego z głazów i skinął ręką. W świetle księżyca widzieli go wyraźnie. Zeskoczyli z siodeł i podeszli bliżej.

– Tam jest taka dziura… – zaczął pellegris, sięgając pod głaz. – Wystarczy nacisnąć mocniej… Zaraz, zaraz… Mech… Była tutaj… O, jest… Wkładam rękę w dziurę i naciskam. Wtedy głaz się trochę odsuwa, panie…

Wielki kamień rzeczywiście drgnął i chrzęszcząc, odchylił się na bok. Bathy ze zdziwieniem przetarła oczy. Pierwszy raz była świadkiem mądrości legendarnych przodków księstwa. Idalgo odwrócił się i przeciął więzy przytrzymujące ciało Glassa. Rzucił na ziemię skórzaną płachtę, na której miał zwyczaj sypiać w chłodne noce i ułożył na niej ślepca. To samo zrobił z ciałem Humana. Olbrzym, kiedy go kładł na skórze, lekko westchnął. Writ natychmiast znalazł się przy nim. Dotknął nieprzytomnego, wykrwawionego ciała, po czym zrezygnowany szepnął:

– Nie da rady. On umiera… Nie dociągniesz go do zamku, panie.

– Ruszaj – rzucił zdecydowanie Idalgo i wszedł za pellegrisem w ciemną czeluść. Bathy, która zabrała z siodeł ich rzeczy, ruszyła za nim. Jednak zanim weszła w ciemny korytarz, klepnęła konie po zadach i pognała je z powrotem do lasu. Tam nie wzbudzą niczyich podejrzeń, pomyślała. Trwała wojna i wszędzie kręciły się osiodłane wierzchowce bez jeźdźców.

Korytarz schodził łagodnie w dół. Bez schodów i nagłych nierówności. Łapacz sapał ciężko, ciągnąc ułożone na skórze ciała przyjaciół. Słyszał, jak zasuwa się za nimi głaz. Pellegris pogrzebał w kieszeniach swojego obszernego płaszcza z kieszeniami, skrzesał ogień i po chwili w korytarzu zapłonęła mała pochodnia. Idalgo z uznaniem zamruczał pod nosem i przyspieszył kroku. Nie chciał, aby jego wysiłek poszedł na marne. Nie znał się na śmierci, nie wiedział, ile czasu potrzebowała, aby całkowicie opuścić ciało.

Korytarz był prosty, a posadzka i ściany wyślizgane, mokre od wilgoci. Jego wysokość z łatwością mieściła nawet kogoś tak wysokiego, jak Idalgo. Im bliżej było do końca, tym szybciej się poruszali. Wreszcie w oddali zobaczyli jaśniejsze światło. Przez otwór na końcu korytarza wpadało do środka światło księżyca. Pellegris powstrzymał łapacza ruchem ręki i ostrożnie wyjrzał przez otwór. Patrzył do góry.

– Studnia – powiedział normalnym głosem. – Wyjście jest w studni. Jeden krok i śmierć. Wykopali ją dawno, dlatego taka głęboka…

– A jak wyjdziemy do góry? – zapytała Bathy, spoglądając w niebo widoczne przez otwór studni.

16

Walka ze śmiercią dopiero się zaczynała, a noc wydawała się do tego najlepszą porą. Światło w komnacie przygasło. Tantra ułożyła dziecko przy boku Jaga i zrobiła krok do tyłu. Obok niej stał Lalola, dowódca książęcych żołnierzy. Był człowiekiem ponurym, zamkniętym w sobie i krystalicznie uczciwym. Po śmierci Syriusa i Jaga objął chwilowo władzę w księstwie. Początkowe przerażenie i chęć poddania się minęły. Mieszkańcy zamku znów uwierzyli w siebie i zaufali swojemu dowódcy. Po nagłym wycofaniu się barbarzyńskich wojsk Abotta zostali sam na sam z mutantami tygrysimi. Odparli kilka ataków i przeprowadzili kilka szybkich wypadów. Wydawało się, że walka wchodziła powoli w fazę schyłkową. Wojska szczurów walczyły od kilkunastu dni w wielkiej bitwie na granicy z Kreporem, a doborowe oddziały cesarza Yca próbowały zdobyć zamek.

Dziecko Tantry usiłowało początkowo ożywić księcia, ale było to przedsięwzięcie ponad siły. Głowa starego Syriusa została nieodwracalnie roztrzaskana. W tym wypadku śmierć wygrała. Nie pomogli cyrulicy, czytacze ani modlitwy. Książę musiał zostać pochowany. Ciało Jaga również zachowywało się dziwnie. Za każdym razem, kiedy Tantra kładła dziecko przy boku czytacza, usta zabitego zaczynały się poruszać i szeptały jakieś tajemnicze wyrazy. Życie wracało i odchodziło z chwilą zabrania dziecka. Tej nocy miała odbyć się kolejna próba. Matka i dowódca zamku z niepokojem obserwowali ciało czytacza i dziecka.

Pot na czole starego był czymś nowym. Wielkie krople zaczęły spływać po skroniach i twarzy. W pomieszczeniu uniósł się kwaśny, mdły zapach starczego ciała. Palce u rąk Jaga drgnęły, po czym rozległo się głośne westchnienie. Czytacz otworzył oczy i powoli uniósł się na łokciach. Stół, na którym leżał, zaskrzypiał głośno i przenikliwie. Tantra szybko zabrała chłopca i odeszła w bok, bliżej kominka. Dopiero teraz dziecko zaczęło cicho płakać i domagać się jedzenia. Wydawało się wyczerpane i apatyczne. Tantra po raz pierwszy widziała je w takim stanie.

– Panie, oddaję wam władzę w księstwie – odezwał się Lalola i pokłonił przed Jagiem.

Czytacz wstał ze stołu i majestatycznie rozprostował kości. Zrobił trzy przysiady i pokręcił szyją. Kości zatrzeszczały nieprzyjemnie. Czytacz obrzucił dowódcę zimnym spojrzeniem i odchrząknął. Sprawiał wrażenie kogoś, kto po długim piciu z trudem dochodzi do siebie. Pochylił się i sięgnął po swoją laskę. Kiedy oparł na niej ciało i zrobił kilka kroków wokół komnaty, spojrzał na Tantrę i pokiwał głową. Kobieta odpowiedziała mu milczącym wyczekiwaniem. Dziecko ssało jej pierś i cicho mlaskało.

– Książę pochowany? – Pytanie Jaga zabrzmiało niemalże jak stwierdzenie.

– Pochowany, panie – odparł Lalola. – Na zamku, w lochach… Kamieniem obłożony, z honorami i bronią.

– Walczymy? – ciągnął chłodno czytacz.

– Abott odszedł, szczury na granicy z królewskimi się rżną, a my zaganiamy się z cesarzem Ycem i jego przybocznymi… – wyjaśnił cierpliwie Lalola.

– Syna księcia trzeba odnaleźć i ludzi powiadomić… – zdecydował pospiesznie Jag. – Czas nas goni, a na takie sprawy pora teraz najlepsza…

– Czy to prawda, że książę miał syna? – zapytał ostrożnie dowódca.

– Prawda – potwierdził czytacz. – Sam widziałem, jak zabarwił szablę…

– Panie… – Lalola poruszył ustami, jakby chciał zżuć własne wargi, i dokończył: – Gadali, że on po matce mutant…

– Mutant on tylko przez domieszkę – odrzekł Jag, poprawiając końcem laski szczapę w kominku. – Ślad to marny i sprzed pokoleń… Koci gen w nim siedzi…

– Ludzie mogą szemrać… – ocenił półgębkiem dowódca.