– Krew księcia w nim płynie! – syknął ze złością czytacz. – Nikt lepszy nie mógł się nam trafić. Chłopak wie, co to bieda, zemsta i złość. Blanko go chował…
– Blanko? – Lalola zareagował z lękiem i szacunkiem. – Ten…
– Blanko – potwierdził Jag. – Mistrz miecza. Chodząca śmierć czy, jak kto woli, opiekun…
– Wiecie, co gadacie, panie – skłonił się dowódca i ruszył ku drzwiom. – Znamy go? Znamy naszego nowego księcia?
Jag uśmiechnął się sztywno i pokiwał głową. Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.
– Mówią na niego Human – powiedział z naciskiem. – Human. Od dziś książę Human.
– Kiedy go ujrzymy? – Lalola nie ustępował. Jak każdy żołnierz potrzebował świata uporządkowanego i pewnego.
– Nie wiem – odpowiedział spokojnie Jag. – Poznacie go po szabli. Jedna chyba taka na świecie… Stara robota z ostrzem barwy słońca. Nowy książę… – Czytacz zawahał się, jakby szukał słów. – Nowy książę jest… olbrzymi. Ja mieszczę mu się pod pachą…
– Znam go… – wyszeptał z przejęciem dowódca. – Był w zamku… Potem odesłał Maquiego zwiadowcę z jeńcem… Panie, to dziwna historia. Ten gad, ten jeniec, ubił księcia i uciekł… Teraz mi oczy przetarło…
Lalola wyszedł z komnaty, zostawiając za sobą zapach rozgrzanej skóry. Chwilę później w drzwiach ukazała się sylwetka czytacza z Migopu. Szeroko otwartymi oczami patrzył się na Jaga i nerwowo skubał palcami brodę. Sprawiał wrażenie człowieka, który wie więcej o przyszłości, niż może wyrazić.
– Żyjesz – stwierdził lakonicznie.
– Żyję – tak samo zdawkowo odparł Jag.
– Czy jesteś pewien, że czas oszczędzi twoje pomysły? – zapytał poważnie czytacz z Migopu.
– Moje pomysły? – odpowiedział Jag, rzucając spojrzenie na Tantrę. Kobieta zajęta była jednak karmieniem dziecka. Wydawało się, że w ogóle nie zwraca uwagi na rozmowę dwóch czytaczy.
– Nałożnica księcia skryła się w bocznym skrzydle i nikogo nie chce widzieć… – ciągnął czytacz z Migopu. – Mówią, że zaciążyła…
– Próba krwi wszystko powie – odrzekł Jag. – Jeśli dziecko będzie księcia, to przepowiednia może się zmienić.
– Obaj wiemy, czy przepowiednia może się zmienić. – Tym razem czytacz z Migopu zbliżył twarz do ucha Jaga. – Wiemy o nie narodzonym więcej, niż niektórzy by chcieli… Boję się o ciebie, bracie. Ściągasz chmury, które dadzą czarny deszcz… Przypominam, że ci, którzy sprawiają czarny deszcz, giną dla czasu na zawsze…
– Zamilcz! – warknął z wściekłością Jag. – Świat może i ułożony, ale i my mamy coś do gadania… Tu mam własny świat… – Jag pokazał na swoją głowę. – Tam mogę robić z czasem, co zechcę… Mogę go nawet oślepić!
– Tfu! – splunął z lękiem na posadzkę czytacz z Migopu. – Bluźnisz i zapominasz… Szkoda, szkoda takich jak ty… Mam odejść, prawda?
– Masz odejść – potwierdził sucho Jag. Pochwycił spłoszone spojrzenie Tantry i spróbował się do niej uśmiechnąć. Pochyliła głowę i udała, że niczego nie zauważyła. Czytacz z Migopu odwrócił się i powoli zaczął oddalać. W światłach pochodni dopalających się na długim korytarzu przypominał pokracznego żółwia.
Jag wyszedł z powrotem na środek komnaty i podniósł z małego stolika butelkę wina. Była omszała, a oplatające ją włókna trawy wilgotne i oślizłe. Jag wyszarpnął korek i drżącą ręką nalał wina do dwóch srebrnych kielichów. Podniósł je i podszedł do Tantry.
– Dziękuję ci, pani – powiedział najszczerzej, jak potrafił. – Dziękuję twojemu dziecku za życie. Nawet my, czytacze, nie umiemy omamić śmierci… Trudno złowić coś, co nigdy nie umiera. Twój syn ma władzę nad czymś wiecznym… Będę twoim i jego sługą do końca moich dni… Napijmy się i wypocznijmy. Jutro znów walka i czekanie, aż przepowiednia się spełni. To wino pamięta jeszcze czasy starych szabli… Jest słodkie, ma klar i zapach dawnej ziemi. Powąchaj, pani, a poczujesz winnice, które dawno już przeminęły… Co dziś dzieje się z rękami, które zbierały te grona? Z palcami, w których płynęła krew i miały czucie ślepca? Wypluła je wszystkie wieczność… Tak jak nas kiedyś spróbuje…
Tantra wypiła wino i oblizała wargi. Poczuła smak, o jakim mówił Jag. Zrozumiała tęsknotę czytacza za nieśmiertelnością. W winie, które wypiła, krył się bezmiar żalu i utraconych nadziei. W barwie krwi mieszkał oddech pól i ludzi skazanych od początku na zapomnienie. Spojrzała na swojego syna i uśmiechnęła się. Czas miewał swoje kaprysy i sprawiał niespodzianki. Tylko ona wiedziała, że moc jej syna dopiero zaczęła nabierać smaku. Wierzyła, że nie tkwiła w tym tylko ślepa siła. Oddała Jagowi kielich i w milczeniu wyszła z komnaty. Szumiało jej w głowie, a po ciele rozchodziło się przyjemne ciepło.
Czytacz odprowadził ją wzrokiem i dopił swoje wino. Później podszedł do drzwi i starannie je zamknął. Kiedy zbliżył się do kominka i kopnął trzykrotnie w jeden z kamieni przy podłodze, ściana drgnęła i rozsunęła się z cichym skrzypieniem. Jag wszedł do tajnego przejścia i po chwili ściana znów znalazła się w poprzednim położeniu.
Korytarz był niski i czytacz musiał się pochylić, aby nie stukać głową w sufit. Dawni budowniczy zadbali jednak o wentylację i równe podłoże. Musieli się bardzo śpieszyć, tworząc siatkę tajemnych przejść pod właściwym zamkiem. Jag wiedział, że wszyscy, którzy cokolwiek wiedzieli o korytarzach i znali ich rozkład, zostali zgładzeni zaraz po skończeniu pracy. Zaledwie kilku czytaczy znało tajemnicę i przekazywało ją sobie z pokolenia na pokolenie. Nawet dziedziczni książęta nie zostali dopuszczeni do wędrówki wszystkimi przejściami. Czytacze strzegli swoich wpływów i starannie pilnowali, aby atmosfera na zamku była zawsze zgodna z ich życzeniami. Zdarzało się, że nadmiernie ciekawy posłaniec znikał bez wieści lub znajdowano go poza murami zjedzonego przez wilki. Podobnie kończyli niektórzy pretendenci do książęcego tronu i wrogowie czytaczy. Żaden bunt nie mógł się powieść w miejscu, które dzień i noc mogło być podsłuchiwane i obserwowane.
Czytacz mijał poszczególne rozgałęzienia, przyświecając sobie małą pochodnią. Szedł pewnie i bez zastanowienia. Był jednym z ostatnich, którzy przeszli wszystkie korytarze i pamiętali mapy. Zniknęły kiedyś bezpowrotnie i nikt poza Jagiem nie wiedział, co się z nimi naprawdę stało. Pod skalnym nawisem czytacz zatrzymał się i włożył pochodnię w metalową obręcz. Podszedł do starannie wykonanej ściany i odsunął lekko jedną z cegieł. Teraz widział wszystko dokładnie.
Tantra położyła dziecko do drewnianego łóżeczka i zaczęła zdejmować suknię. Robiła to powoli i niepewnie. Jag wiedział, że środek, który jej podał w komnacie księcia, zaczął działać i za chwilę kobieta mocno zaśnie. Wino przyspieszało reakcję. Kiedy suknia znalazła się na podłodze, Tantra zachwiała się i z trudem wsunęła na szerokie łoże przeznaczone zwykle dla goszczących w zamku par. Czytacz zaślinił się na jej widok i dotknął podbrzusza. Był gotowy. Obserwował, jak kobieta próbowała przykryć swoją nagość skórami, i czekał, aż całkowicie znieruchomieje. Wtedy wszedł do jej sypialni, rzucił okiem na śpiące dziecko i w pośpiechu, podniecony jak nigdy wcześniej, zrzucił z siebie ubranie. Mimo wieku czuł przypływ żądzy i siły. Przez moment patrzył na jej piękne i wypielęgnowane ciało, po czym wziął ją, wydając z siebie jęki rozkoszy. Kiedy skończył i założył ubranie, poczuł na sobie uparte spojrzenie. Oblał go zimny pot i nieufnie odwrócił głowę. Przy drzwiach jednak nikogo nie zauważył. Rzucił okiem na uchylone przejście w kominku, ale tam również nikt nie stał. Sufit, okna i ściany nie ukrywały żadnego intruza. Mimo to Jag miał wrażenie, że wwierca się w jego myśli ktoś wyjątkowo groźny. Dopiero po dłuższej chwili czytacz zauważył otwarte szeroko oczy dziecka. Chłopiec patrzył na niego tak, jakby czytał wyrok śmierci. Był zbyt mały, żeby mówić, jednak jego wzrok krył w sobie dojrzałość tysięcy czytaczy.