Выбрать главу

Jarlath stanął, górując nad Elkizerem, i zakołysał swą futrzastą głową. Kołysanie nie było oznaką zgody, ale rodzajem triangulacji, stosowanej przez jego nocny, mięsożerny gatunek do ustalania dokładnego położenia ofiary.

— Milordzie, spędziłem trzy lata w Akademii Festopath, gdzie Torminele i Naksydzi dzielili sypialnię — zaseplenił Jarlath. — Możesz mi wierzyć, gdy mówię, że w ciągu tych trzech lat nauczyłem się wszystkich obraźliwych idiomów w naksydzkim słowniku, który to fakt bardzo mi pomógł, gdy służyłem jako Lord Prezydent Akademii kilka lat temu. — Rozchylił wargi, odsłaniając kły. — Łaskawie mi zatem wyjaśnij, co miałeś na myśli, kiedy błyskałeś: „Cisza. Nadchodzi frajer”.

Elkizer zamarł na długą chwilę, nim zdołał powiedzieć:

— Milordzie, ponownie potwierdzam. Nie użyłem tego znaku.

— Wobec tego, jaki to był znak?

Nastąpiła długa chwila ciszy. Elkizer gorączkowo szukał odpowiedzi.

— Ten znak znaczy także „murawa” — powiedział w końcu.

— Istotnie. Więc co chciałeś powiedzieć przez: „Nadchodzi murawa”?

— Nie chciałem uchybić, milordzie.

— Mnie? Czy murawie? — pytał wściekle Jarlath.

Lord Richard obserwował tę konfrontację ze zdziwieniem i trwogą, nerwy przynaglały go do walki lub ucieczki.

Naksydzi pochodzili od drapieżników, którzy biegali stadami, ale Torminele to niegdysiejsi samotni nocni myśliwi w gęstych lasach, wojowniczy, uparci, nie znający strachu. Lord Richard myślał, że Jarlath był wściekły, gdy rozmawiał z nadintendentem doków, ale teraz zrozumiał, że Jarlath wtedy jedynie nieco poskrobał powierzchnię swej wściekłości.

Obym nigdy nie zirytował tego Torminela, mówił sobie w duchu lord Richard.

Jarlath zdawał się dopiero teraz dostrzegać tłum Naksydów za Elkizerem, nietypową mieszankę wysokiej rangi oficerów i starszych podoficerów.

— Co robią tutaj te osoby? — spytał ostro. — Co zamierzasz?

— Milordzie — wyjaśnił Elkizer — to wycieczka zapoznawcza. Dla nowego personelu.

Jarlath popatrzył na towarzystwo.

— Widzę tu młodszego dowódcę eskadry Farniaiego, który służy we Flocie Macierzystej od sześciu lat. I kapitana Tirzita, który kiedyś był drugim oficerem tutaj, w Dowództwie Pierścienia. Kapitan Renzak — pan jest tutaj na drugiej turze służby, prawda? — Wielkie oczy Jarlatha wróciły do Elkizera. — Jestem zdziwiony, że ci oficerowie muszą zapoznawać się ze stacją pierścienną, na której mieszkali przez tyle lat.

— Milordzie, chodzi o tych innych. Zapoznajemy ze stacją… tych innych — powiedział szybko Elkizer.

— Podoficerów? — spytał Jarlath. — Żandarmów? — Znowu zakołysał głową, celując w gardło Elkizera. — Proszę, niech pan porzuci wrażenie, że jestem pańskim frajerem lub murawą. Co pan naprawdę tu robi, lordzie dowódco?

Nastąpiła potem długa cisza, a dla lorda Richarda stało się jasne, że Elkizer wystrzelał całą swoją amunicję i w zamku broni zostały mu jedynie płatki rdzy.

— Milordzie, nie chcieliśmy okazać braku szacunku w stosunku do pana — powiedział w końcu Elkizer. — Myśleliśmy, że będzie pan w Centrum.

Całe wybielone futro Jarlatha stało sztorcem, znowu kryjąc jego rysy twarzy. Wrzasnął, wydobył z siebie wysoki skowyt, jakim jego prehistoryczni przodkowie unieruchamiali swe ofiary. Lord Richard miał świadomość, że w promieniu stu kroków zaszokowany personel obraca się, by na nich spojrzeć.

— Nie chcieli okazać braku szacunku! — wrzeszczał Dowódca Floty. — Stąd te podłe łgarstwa?! Stąd to dziwaczne zgromadzenie?! Stąd to myszkowanie za moimi plecami, kiedy myślisz, że jestem w swoim biurze na Zanshaa?! — Jarlath uniósł ciężką, białą pięść. — Coś pan knuje, milordzie.

Elkizer przewrócił czarnymi na czerwonym tle oczami.

— Milordzie, ja…

— Nie dbam o twoje dalsze żałosne wyjaśnienia — oznajmił Jarlath nawet jeśli tym razem będzie to prawda. Jest dla mnie jasne, że ty i te inne… osobniki… coś knujecie, ponieważ macie za mało roboty. Dlatego twoja eskadra i eskadra dowódcy eskadry Farniaiego opuszczą stację pierścienną dziś o 17:00, by wziąć udział w manewrach. Które zaczną się od przyśpieszenia sześć g w kierunku Vandrith. Po nim nastąpi manewr procowy i cała seria gier wojennych między waszymi eskadrami. Gry, co do jednej, zostaną przygotowane przez mój sztab, tak by maksymalnie obciążyć wszystkie systemy statku, zwłaszcza załogę.

— Milordzie! — powiedział Elkizer. — Nasze załogi są na przepustce!

— Odwołać! Mają cztery godziny na powrót. — Jarlath znowu obnażył kły. — Do roboty!

Naksydzi zaczęli się cofać, ich obute stopy uderzały w gumiastą nawierzchnię, choć korpusy pozostawały wyprostowane.

— Milordzie — spróbował znowu Elkizer — zapomina pan o obiedzie…

— Pieprzyć pański obiad — oznajmił Jarlath z satysfakcją i patrzył, jak Naksydzi odwrócili się i pomknęli tak szybko, jak tylko pozwalał im na to ich wierzgający chód.

Przez następną godzinę lord Richard i przyboczni Jarlatha, uwięzieni w klatce windy nurkującej przez atmosferę ku powierzchni Zanshaa, musieli wysłuchiwać wściekłych słów Dowódcy Floty o fetorze nieuczciwości, którym zajeżdżało to dowództwo, o kompletnej zgniliźnie całej stoczni i o tym, jak ta zgnilizna zaraziła naksydzkie eskadry.

— Dyscyplina! — mówił Jarlath. — Porządek! Posłuszeństwo! Od tej chwili to główne hasła Floty Macierzystej!

— Odtąd Torminele przestają być dla mnie milutkimi futrzastymi tłuścioszkami — mówił tego wieczoru lord Richard do Terzy. — Doprawdy, widok wściekłego Jarlatha mrozi krew w żyłach.

Obie naksydzkie eskadry, posłuszne rozkazom Jarlatha, po czterech godzinach opuściły pierścień Zanshaa, skierowały się ku Vandrith i rozpoczęły przykre przyśpieszenie zgodne z poleceniem Jarlatha.

Elkizer nie miał innego wyjścia. Jego rozkład zajęć przewidywał rewoltę za cztery dni, wszyscy Naksydzi we flocie powstaliby w całym imperium w tym samym momencie. Jeśli zacząłby wcześniej, wiadomość o tym mogłaby dotrzeć do innych stacji i zanim Naksydzi zdołaliby uderzyć, przedsięwzięto by środki zaradcze.

Ponadto jego instrukcje podkreślały, że nie powinien uszkodzić Zanshaa ani jej pierścienia. Zanshaa to stolica imperium; to tu spoczywali Wielcy Panowie, obradowała Konwokacja i proklamowano Praxis. Zaatakowanie planety lub zniszczenie jej pierścienia nie wchodziło w grę, było bliskie bluźnierstwu. Chociaż wystrzelenie kanonady pocisków na dokującą Flotę Macierzystą było perspektywą kuszącą, taki atak zniszczyłby pierścień, a razem z nim prestiż Naksydów.

Planował systematycznie. Jak wszyscy Naksydzi należący do spisku, Elkizer nie miał żadnego doświadczenia w kierowaniu rewolucją ani w toczeniu bitew. Przez ten brak doświadczenia czuł się bardzo niepewnie, więc próbował ułożyć obszerny plan, który nic nie pozostawia przypadkowi.

Odmiennie od swej koleżanki Fanaghee na Magarii, Elkizer nie dowodził flotą na Zanshaa. Nie mógł po prostu zarządzić Festiwalu Sportu, który odciągnąłby starszych oficerów i większość załóg od statków. Zamiast tego Elkizer zaplanował wystawny obiad dla wszystkich starszych dowódców, kapitanów i poruczników, aby uczcić rocznicę Pierwszej Proklamacji Praxis na Sandam. Elkizer zamierzał uwięzić wszystkich starszych oficerów, w czasie gdy jego siły opanowałyby szturmem Dowództwo Pierścienia i wszystkie zadokowane okręty, po czym lord senior ogłosiłby Konwokacji nowy porządek w imperium. Lordowie konwokaci raczej by nie oponowali, wiedząc, że Naksydzi mają w rękach Flotę Macierzystą, stację pierścienną i tysiące pocisków z antymaterii.