Выбрать главу

Czy myślicie że Duch jest jako stojący staw; który można zmącić

ścisnąwszy weń kij?

Jakże często gdy odmawiacie sobie rozkoszy, pragnienie jej wciąż trwa, utajone w głębi.

Któż wie czy to, czegośmy dziś uniknęli, nie czeka nas nieuchronnie jutro?

Nawet ciało nasze zna swe dziedzictwo i słuszne żądania i nie da się łatwo oszukać.

A ciało jest harfą duszy.

Od nas samych zależy czy wyda piękną i czystą melodię,

czy dysonansem zgrzytliwym zadźwięczy.

A teraz pytacie się siebie: „jak mamy odróżnić to, co dobre jest w rozkoszy, od tego co dobrym nie jest?

Idźcie na pola, idźcie w ogrody wasze, a poznacie iż rozkoszą pszczoły

jest z kwiatów miód zbierać, a kwiatu rozkoszą — swój miód pszczole oddawać.

Bowiem dla pszczoły kwiat jest życia krynicą,

a pszczoła dla kwiatu — wysłańcem miłości.

A dla obojga — darzenie rozkoszą i jej przyjmowanie ekstazą jest i koniecznością.

Ludu Orfalezu, bądźże w rozkoszy swej jako ta pszczoła i jako kwiat.

O Pięknie

Poeta się teraz odzywa: mów nam o pięknie.

A on odpowiedział:

Gdzież mamy szukać piękna i jak je odkrywać, jeśli ono samo nie stanie się naszym życiem i przewodnikiem?

Jak mówić o nim, jeśli ono samo nie będzie prządką co snuje nić naszych słów.

Smutni i pokrzywdzeni powiadają:

„Łaskawe jest piękno i dobre,

„przechadza się wpośród nas, podobne młodej matce, onieśmielonej własnym dostojeństwem.”

A ludzie namiętnych serc wołają: “O nie, żywiołem jest piękno i potęgą straszliwą,

„jak burza wstrząsa ziemię u stóp i niebo nad głową.”

Zaś znużeni i utrudzeni wielce rzeką: „Słodkim jest szept piękna,

w duszy naszej przemawia;

„a głos jego spływa w nasze milczenie, jak wątłe światełko co drga w obawie cienia.”

Lecz ludzie niespokojnego ducha wołają: „Słyszeliśmy donośny krzyk piękna wśród gór,

„a za jego głosem tętenty szły i łomot skrzydeł i ryki lwów."

Stróż nocny u bram miasta powiada: “Piękno wzejdzie od wschodu, wraz z jutrzenką.”

A o południu oracz uznojony, jak i pieszy wędrowiec, powie: “Widzieliśmy je pochylające się nad ziemią u okien zachodu.”

Zimą wpośród śniegów, mówią ludzie: “Nadejdzie ono wraz z wiosną, sunąc po górach tanecznie.”

Zaś w skwarny dzień letni rzekną na polach żniwiarze:

„Widzieliśmy, je igrające listowiem jesiennym, a we włosach jego bielał płatek śniegu.”

Wszystko to mówiliście już o pięknie,

w istocie jednak nie o nim, lecz o swych niezaspokojonych mówiliście pragnieniach;

a piękno nie jest tęsknotą, ani potrzebą, a jest ekstazą.

I nie jest spragnionymi usty, ani pustą wyciągającą się dłonią, jest sercem w płomieniu i duszą porwaną zachwytem.

I nie jest obrazem, który chciałbyś ujrzeć, ani pieśnią którą chcesz usłyszeć;

piękno to wizja co się jawi choć zamykasz oczy, to pieśń co dźwięczy choć zasłonisz uszy.

I nie jest to sok żywy pod korą zmarszczoną krążący ani skrzydło do szponów przypięte,

piękno to wieczyście rozkwiecony sad, aniołów hufiec na wieki rozpięty w pełen lot.

Ludu Orfalezu, piękno to życie gdy odsłoni swą najświętszą twarz.

Lecz myśmy sami tym życiem i my zasłoną.

Piękno to wieczność, co siebie sama w zwierciadle ogląda.

Lecz myśmy sami wiecznością i my — zwierciadłem.

O Religii

A teraz się ozwie kapłan sędziwy: mów nam o religii.

A on rzekł:

Czyż mówiłem wam dziś o czym innym?

Czyż nie jest religią każdy nasz czyn i każde rozmyślanie?

Czy nie jest religia i tym, co nie jest ani czynem ani zadumą, lecz zachwytem i zadziwieniem, wciąż od nowa wybuchającym w duszy,

nawet wtenczas gdy ręce tłuką kamienie, lub na warsztacie naciągają nici?

Któż zdoła wiarę swą oddzielić od czynów, a przekonania od zajęć?

Kto zdoła godziny swe przed sobą rozłożyć i rzec:

„ta oto dla Boga, a ta jest dla mnie; ta dla duszy a ta dla ciała mego?”

Wszystkie wasze godziny to skrzydła co przemierzają przestwory, pomiędzy jedną jaźnią a drugą.

Człowiek który moralność tylko jako swą odzież najlepszą obnosi,

lepiej by nagim pozostał,

wicher i słońce skórze jego nie uczynią szkody.

A kto postępowanie swe tylko etyką wyznacza, ten więzi i w klatkę zamyka swego ptaka — pieśń.

Bowiem pieśń największej wolności nie może z poza drutów płynąć, ani krat.

A ten, którego modlitewna cześć jest jako okno, co się roztworzyć może, ale też i zamknąć, nie poznał jeszcze przybytku swej duszy,

gdzie okna otwarte są zawsze, od wschodu po wschód.

Codzienne życie jest świątynią naszą i naszą religią.

Ilekroć w nią wchodzisz, zabieraj wszystko swoje ze sobą:

bierz pług i kuźnię i lutnię i młot, rzeczy któreś w potrzebie, lub ku radości urobił.

Bowiem nawet w marzeniach swoich nie możesz się wznieść ponad osiągnięcia własne, ani spaść niżej niźli klęski twoje.

Weź też ze sobą ludzi wszystkich:

gdyż w uwielbieniu swym nie zdołasz wzlecieć wyżej ponad ich nadzieje, ani w pokorze niżej się skłonić niż sięga ich rozpacz.

A jeśli Boga chcesz poznać, nie szukaj Go w rozwiązywaniu zagadek;

raczej rozejrzyj się wkoło uważnie, a ujrzysz Go jak bawi się z dziećmi;

patrz dalej, w przestrzeń, a zobaczysz Go jak sunie w obłokach i ramiona błyskawicami wyciąga i spływa deszczem,

i uśmiecha się w kwiatach, by wyprostować się znów, dłonią powiewać w wierzchołkach drzew.

O Śmierci

Znowu się ozwała Almitra: chcemy teraz spytać cię o śmierć.

A on rzecze:

Chcesz poznać tajemnicę śmierci,

lecz jakże możesz ją odkryć, jeśli się nie zagłębisz w samo serce życia?

Puchacz co ma oczy do nocy nawykłe, ślepe na dzień, tajemnicy światła nie zdolen jest odkryć.

Jeśli naprawdę chcecie ducha śmierci ujrzeć, tedy na całość życia

serca wasze otwórzcie szeroko.

Bowiem jednym są życie i śmierć, jako jednym jest rzeka i morze.

W głębiach waszych nadziei i pragnień milcząca wiedza o

zaświatach się tai;

a serce wasze — jak ziarno drzemiące pod śniegiem — marzy o wiośnie.

Ufajcie marzeniom, bowiem w nich się ukrywa wejście w wieczyste.

Wasz strach przed śmiercią jest jako drżenie pasterza, co stoi przed majestatem króla, który mu za chwilę rękę na ramieniu położy, zaszczyt mu czyniąc.

Lecz głębiej niźli drżenie, czyż to nie radość pasterza przenika, iż wkrótce królewski będzie nosił znak?