— No, a kształt?
— Bazalt rozpada się często na słupy sześcioboczne. Co prawda ten gra-niastosłup ma dziwnie regularny kształt, zważywszy zwłaszcza kwadratowe powierzchnie boków, ale nie można wykluczyć przypadkowego splotu naturalnych czynników.
— A jednak spodziewasz się, że znajdziemy więcej takich kostek?
— Nie wolno lekceważyć faktów — odparł krótko geolog, nie spuszczając wzroku z ekranu.
— To znaczy? — nie ustępowała Suzy.
— Otoczenie naszego graniastosłupa musiało być nie mniej twarde od niego. Nie widzę w tych okolicach materiału, w którym mógłby on tkwić. A sześciokątami foremnymi, można zakryć bez reszty powierzchnię.
— A więc jednak podejrzewasz?…
— Patrz! — przerwał Igor gwałtownie.
Tuż przy krawędzi ekranu podziemnego oka zamajaczył czarny kamień. Nim zniknął z pola widzenia, geolog zatrzymał statek.
— Czy to?… — zapytała Suzy.
— Również bazalt.
— Ale ten jest jakiś mniejszy?…
Geolog nic nie odpowiedział, tylko w skupieniu manipulował zespołem narzędzi wydobywczych.
Suzy zeskoczyła pośpiesznie z fotela i pobiegła do laboratorium.
Nowego znaleziska w skrzyni nie było. Ale fizyczka nie czekała długo. Za chwilę na taśmie transportera ukazały się kamienie, wśród których czernił się tajemniczy bazalt. Suzy pochyliła się nad skrzynią, lecz w tym samym momencie usłyszała za sobą kroki Igora.
Geolog pośpiesznie pochwycił kamień. Mimo iż na twarzy jego nialował się zwykły spokój, nieznaczne drżenie rękawicy, w której trzymał znalezisko, wskazywało, jak ogromną wagę przywiązuje do tego niepozornego odłamka bazaltowej kostki.
Milczeli oboje. Słowa nie były tu zresztą potrzebne. Już na pierwszy rzut oka mogli stwierdzić, że kamień ten był po prostu ukruszonym fragmentem takiego samego graniastoslupa jak poprzedni.
Igor przypatrywał się chwilę znalezisku. Naraz zmarszczył brwi. Podszedł do mikroskopu i włączywszy aparaturę podsunął kamień pod obiektyw. Na ekranie ukazał się powiększony obraz kryształów.
Geolog kilkakrotnie obracał kamień różnymi stronami, wreszcie wyłączył aparat i spojrzał na Suzy.
— Te cegiełki nie są naturalnym produktem — powiedział powoli.
— Więc to nie bazalt?
— Bazalt, ale sztucznie topiony i odlewany w formie płaskich graniasto-słupów — odrzekł geolog ruszając ku drzwiom.
Znów wnętrze statku wypełnił jednostajny szum silnika. Posuwali się teraz ze stosunkowo dużą prędkością 27 centymetrów na sekundę,- co nie było trudne, gdyż ośrodek należał do sypkich, a większe głazy zdarzały się rzadko. Na dyskusję brakowało czasu. W skupieniu obserwowali teraz oboje ekran podziemnego oka, wypatrując nowych bazaltów.
Nie czekali długo. Już po dwunastu minutach pojawiła się i zniknęła następna ośmiościenna cegiełka. Wkrótce przez mieniący się obraz przebiegła czwarta czarna bryła, w której Igor znów rozpoznał bazalt. Potem piąta, szósta, siódma i ósma…
Częstość pojawiania się bazaltowych cegiełek stale rosła. W ciągu pierwszej godziny Suzy naliczyła ich 29. Geolog odwracał głowę raz po raz, obserwując na przemian migocącą taflę podziemnego oka, to znów ekrany sytuacyjne.
Minęła jeszcze jedna godzina. Przebyli już blisko dwa kilometry nie zmniejszając prędkości. Częstość napotykanych cegiełek rosła, to znów malała. Igor dokonywał co pewien czas poprawek kierunku, trzymając statek ściśle na szlaku, po którym posuwał się lodowiec.
Suzy ogarniało znużenie. Zaczynały boleć oczy zmęczone nieustanną obserwacją ekranu, migocącego rojem przesuwających się szybko plam. Już dawno przestała liczyć czarne cegiełki. Coraz częściej spoglądała na ekran sytuacyjny.
A jeśli tajemnicza budowla z bazaltowych cegiełek uległa całkowitemu zniszczeniu? — Ta myśl nie dawała dziewczynie spokoju.
Próby nawiązywania rozmowy z Igorem spełzły na niczym. Geolog zdawał się nie słyszeć, co Suzy mówi, pochłonięty całkowicie obserwacją przyrządów.
W okienku miernika przebytej drogi wolno zmieniały się cyfry. Nagle Igor szybkim, zdecydowanym ruchem przesunął dźwignię kierunkową. Statek, posuwający się dotąd poziomo, począł z wolnna schodzić głębiej pod ziemię.
Spojrzała na ekran sytuacyjny, ale poza zwykłym, poziomym ułożeniem warstw skalnych, piasku i żwiru nie spostrzegła niczego, co mogłoby usprawiedliwiać zmianę kierunku.
— Czyżbyś coś zauważył? — przerwała nerwową ciszę.
Geolog skinął głową i wskazując na ekran sytuacyjny, odpowiedział pytaniem:
— Czy widzisz tę jaśniejszą, postrzępioną warstwę przed nami?
Rysunek 12. Planowana i rzeczywista droga Dżdżownicy — na mapie okolic Ciemnej Plamy
— A więc to już?
— Nie zapominaj, że ciała o jednolitej, zwartej strukturze są bardziej przenikliwe dla naszego podziemnego radaru niż sypkie.
— Wiem o tym, ale myślałam, że to jakaś zwykła warstwa skalna… O! Patrz! — gwałtownie przerwała rozpoczęte zdanie.
Przez ekran przesunęło się teraz równocześnie kilka większych i mniejszych brył bazaltu.
— Będzie ich coraz więcej — odrzekł spokojnie geolog, manewrując dalej statkiem.
Dżdżownica powoli przyjmowała znów położenie poziome. Widoczna na ekranach^ sytuacyjnych warstwa bazaltu nabierała ostrości. Suzy nie miała już wątpliwości, iż jest to cienka płyta zestawiona z graniastosłupów. W miarę jak statek zbliżał się do krawędzi płyty, coraz większe jej partie, przeważnie nadkruszone działaniem lodowca, zajmowały powierzchnię górnego ekranu sytuacyjnego. Radar ultradźwiękowy kreślił podobny do negatywu obraz przestrzenny warstw otaczających statek.
Igor stał się nad podziw rozmowny.
— Już w tej chwili można wysunąć szereg wniosków. Przyjrzyj się uważnie warstwom otaczającym płytę. Górna warstwa to po prostu piasek i żwir oraz większe kamienie naniesione przez wodę i częściowo lodowiec. Dolna dzieli się na kilka równo ułożonych warstw materiału skalnego o różnym składzie mineralnym i różnej ziarnistości. Jeśli się nie mylę, ta płyta bazaltowa była czymś w rodzaju wybrukowanego placu czy ulicy. Ciekawe, jaki teren pokrywa ona obecnie w porównaniu ze stanem pierwotnym?
— Jak dotąd, końca nie widać — stwierdziła Suzy patrząc na ekran. Jasna plama zakryła już blisko jedną trzecią jego powierzchni. Wkrótce
czerwona kreseczka wyobrażająca statek miała zetknąć się z postrzępioną
krawędzią płyty bazaltowej.
— Czy możesz już choć w przybliżeniu określić, kiedy zbudowano tę płytę? — podjęła Suzy. — Mogłabym zbadać też wiek bazaltowych cegiełek.
— W tej chwili nie ma na to czasu. Zajmiesz się tym później. Oczywiście nie potrafię na oko określić, kiedy powstała płyta, ale jasne, że budowla ta wyprzedza znacznie ostatnie zlodowacenie.