Выбрать главу

– Skądże, tyle że lubię walczyć z przeciwnościami losu i nie rezygnować. Sama się o tym przekonałaś.

– Czuję się zaszczycona, Tyler.

– Ale w tym wypadku wolałbym nie walczyć. Chcę, żebyś sama mi się poddała.

Przysunął się do niej jeszcze bliżej i nikt z ewentualnych obserwatorów nie miałby wątpliwości, że zamierza ją pocałować.

– I co wtedy? – zapytała.

– Jak to „co wtedy"?

– Co się wtedy stanie? Załóżmy, że ci ulegam. Idziemy do łóżka. Co dalej?

– Nie szukam partnerki na całe życie, Lane.

Ściągnęła brwi.

– Więc wszystkie te zabiegi z twojej strony, to uwodzenie mnie dotyczą balu zimowego? Tańca?

Wyprostował się, zmierzył ją badawczym spojrzeniem. Zastanawiał się, kogo ona poddaje analizie – siebie czy jego?

– Nie, oczywiście że nie.

Westchnęła z ulgą, patrząc na strzegącego porządku strażnika. Ludzie mijali ich w drodze do domu, do zaparkowanych samochodów.

– Mówiłam ci już, że nie chcę być obiektem plotek jako kolejna twoja zdobycz, którą potem porzucasz. Takie jest moje stanowisko w tej kwestii i dostosuj się do niego.

Wstała, podeszła do drzwi i otworzyła je.

– Lane!

– Dobranoc, Tyler.

Zgasło światło na ganku, usłyszał trzask przekręcanego zamka.

Niech to szlag, pomyślał. I co teraz?

Nalla Campanelli była wyjątkowo piękną kobietą. Jej uroda nie wymagała specjalnych zabiegów, co doprowadzało do wściekłości co najmniej połowę kobiet w mieście. Lane podziwiała ją za jej serdeczność i życzliwość wobec wszystkich ludzi. Jej niewielka restauracja znajdowała się na niedawno odnowionym pasie wybrzeża. Bywalcy tej restauracji wysoko sobie cenili widok, jaki się stąd roztaczał, oraz wytwarzaną przez właścicielkę przyjemną atmosferę. Na piętrze Stukniętego Kraba można było się uraczyć eleganckim czterodaniowym obiadem, a ktoś bez specjalnych aspiracji mógł się najeść do syta krabami w salce na parterze. O tej restauracji śmiało można powiedzieć, że łączyła w sobie zarówno elegancję, jak i domowy, ciepły klimat. O tej porze lokal był już zamknięty, i właśnie wtedy Lane zwykła testować nowe potrawy. Teraz oceniała ciasto francuskie.

– Ty powiesz mi prawdę – rzekła Nalla, owijając wokół palca swój rudy warkocz.

– Za słone – odrzekła Lane. – Psuje smak.

Nalla skinęła głową i zanotowała to sobie w notesie.

– Trudno, jutro trzeba będzie zrobić kolejną degustację – powiedziała.

– Obawiam się, że nie zdążę, Nallo.

– Ty jesteś jedyną osobą, która jest ze mną szczera. Moi pracownicy boją się, że jak powiedzą prawdę, to zwolnię ich z pracy.

Otworzyła butelkę wina, napełniła dwa kieliszki i podała jeden swojej przyjaciółce.

– Chodźmy na górę – rzekła. – O tej porze wieje zimny wiatr.

Usiadły na werandzie pierwszego piętra.

– A teraz opowiedz mi o Tylerze – zarządziła Nalla.

– Chciałabym najpierw usłyszeć coś o Kyle'u.

Nalla popatrzyła na kielich, a bose stopy oparła o poręcz.

– Może innym razem, zgoda?

Ten temat musi być dla niej bolesny, pomyślała Lane. Nalla była zawsze z nią szczera, nigdy nie kryła swoich emocji.

– Tyler jest na etapie namawiania mnie, żebym poszła z nim a bal zimowy. A słowa „nie" nie przyjmuje do wiadomości.

– A ty chcesz to „nie" powiedzieć?

– Zrozum mnie, jemu nie zależy na dłuższym związku. Ponadto ja nie mogę ryzykować, boję się zawsze, że Dan Jacobs albo inny reporter odnajdą mnie, a Danowi już zapłacono zapewne za dokończenie reportażu. Dlatego on jest groźny. Podobnie zresztą jak inni dziennikarze goniący za sensacjami. Jedynie mój ojciec wie, gdzie ja jestem. Przysiągł jednak, że mnie nie zdradzi.

– Powinnaś powiedzieć prawdę Tylerowi. Będzie cię chronił.

– Okłamałam go i okłamuję, a on nie znosi kłamstw.

– Działałaś w obronie własnej, a to jest różnica. Gdy Tyler dowie się o postępkach Dana Jacobsa, na pewno stanie w obronie twego honoru.

– Nie mogę na to liczyć. Nie wiem, jak zareaguje, kiedy dowie się, kim jestem naprawdę.

– Zakochałaś się w nim, prawda, Elaino?

Jak przyjemnie słyszeć własne imię w ustach przyjaciółki, pomyślała.

– Chyba tak.

– Chciałabyś się z nim przespać?

Lane przypomniała sobie, co Tyler mówił o spaniu.

– Bardzo.

– Toteż nie przejmuj się reporterami, a ciesz się uczuciem, którego od tak dawna byłaś pozbawiona.

Lane łzy podeszły do oczu. Poprawiła włosy, które wiatr jej rozwiewał.

– Nie masz pojęcia, co ja przeżyłam…

Mikrofony przytykane jej do ust, kamery w oknach sypialni, fotografie w porannej prasie.

– Wyobrażam sobie – rzekła Nalla. – Straciłaś wszystko. Mężczyznę, o którym sądziłaś, że go kochasz, a on ciebie, dobrą opinię, karierę projektantki mody. Wszystko się zawaliło. Ale czy jesteś gotowa odciąć się od tego świata na zawsze? Czy to jest w ogóle możliwe? Bo media stale wygrywają i Dan Jacobs stale zwycięża. Musisz się bronie, walczyć.

– Próbowałam.

Wszystko, co mówiła, dziennikarze przekręcali, pisali to, co przynosiło rozgłos, jej kosztem, a Dan dzielnie im sekundował. Wiadomość, że ona wraz z ojcem przedłożyli FBI dokumenty świadczące o tym, że ich przedsiębiorstwa nie prały brudnych pieniędzy, nigdy nie trafiła na czołówki gazet.

– Mnie chodzi o co innego – rzekła Nalla. – Żebyś walczyła o siebie, nie o karierę, nie o rodzinę. Bo wiem, że ten cel ci przyświecał.

– I przegrałam.

– Ale teraz, Elaino, musisz dokonać wyboru. Nie kryj się po kątach. A jeśli znów pojawi się Dan Jacobs, naślij na niego Tylera. – Wzruszając ramionami, wypiła trochę wina. – Cholera, cały klan McKayów!

Lane dwoma potężnymi haustami wypiła połowę zawartości kieliszka. Prawdę mówiąc, była już zmęczona tymi wszystkimi kłamstwami, ciągłym kręceniem. I jak Kopciuszek zapragnęła nagle iść na ten bal.

– Przemyśl to sobie, dobrze? I weź udział w niektórych imprezach Festiwalu. Będzie Jubileusz Północy, wyścigi żeglarskie, rodeo, a koncert w parku – ciągnęła Nalla – to moja ulubiona uroczystość.

– Przemyślę – jęknęła Lane.

Do tej pory, by nie rzucać się ludziom w oczy, nie brała udziału w żadnej imprezie, więc i teraz nie zapoznała się z programem festiwalu.

– A ten jubileusz! – mówiła Nalla. – Ulice wyglądają, jakbyśmy się cofnęli w czasie. Staroświeckie latarnie, kolędnicy, kostiumy z epoki… Będziesz musiała trochę lepiej się ubrać.

– Co takiego?

– No, zmienić styl.

Lane spojrzała po sobie, na swoją brązową sukienkę i uniosła wzrok na przyjaciółkę.

– Musisz wyglądać bardziej odświętnie. – Oczy Nalli rozbłysły. – Jest cudownie, jak w bajce. Przystawki serwują na ulicach panowie w liberiach, ludzie coś tam kupują na stoiskach, muzyka, mnóstwo światła, wszyscy się dobrze bawią. – Z uniesionymi w górę ramionami odchyliła się na oparcie krzesła.

A Lane myślała o tym, jak dalece „odświętnie" będzie musiała wyglądać.

– Co ty na siebie włożysz na ten bal? – zapytała.

– Bajecznie zwiewną, obszytą błękitnymi paciorkami koktajlową suknię, na którą oszczędzałam cały rok – odparła Nalla.

– Rok? To musiała kosztować fortunę. Pokaż mi tę suknię.

– Znasz ją.

Lane zmarszczyła brwi z niedowierzaniem. – To jeden z twoich modeli.

Rozdział 7

Nalla miała rację. Jubileusz Północy to była istna bajka.

Udostępniono publiczności wiele historycznych obiektów. Sklepy zamknięto wcześnie, aby otworzyć je później i by można było robić zakupy nawet po koncercie w parku. Już za dnia przymocowano lampiony do drzew i krzewów rosnących wzdłuż ulic, ozdobiono latarnie uliczne, a właściciele sklepów dekorowali swoje witryny.