Lane całe rano pracowała przy swojej wystawie. Udrapowała wnętrze błękitnym, mieniącym się aksamitem, na którym ułożyła podświetlone żarówkami książki oraz inne artykuły, jakie jej sklep oferował.
Zamówiła ponadto u Nalli cały zestaw różnorodnych kanapek, które na pewno przyciągną sporo klientów. Podobnie jak inni właściciele sklepów wystawiła przed drzwi stoisko z poczęstunkiem dla przechodniów, na który składało się wino i przekąska. Z głośników wzdłuż Bay Street dobiegały łagodne dźwięki muzyki, a straż miejska ubrana była w historyczne mundury.
O godzinie siódmej po obu stronach schodów wiodących do domu mieszczącego urząd hrabstwa ustawili się chórzyści w strojach z epoki i śpiewali pieśni ludowe z tego regionu, z tego miasta. Prawdziwa muzyka folk, myślała z zachwytem Lane, otwierając o zachodzie słońca drzwi swego sklepu i pozdrawiając przechodniów. Ulica tętniła życiem, wszyscy byli radośni, roześmiani.
Nie minęło jednak wiele czasu, gdy jej zachwyt zamienił się w panikę.
Kto by przewidział, że zgromadzi się tu aż tyle ludzi. Podzieliła się tą myślą z autorką, która podpisywała właśnie swoją ostatnią książkę i która znała wszystkich klientów przestępujących próg jej księgarni, a było ich sporo. Lane biegała od półki z książkami do stołu z jedzeniem, przekopywała się przez stertę tomów stojących na biurku, by znaleźć ten, o który klientowi chodziło. A jeszcze podawanie kawy. Pochłodniało, więc goście prosili o gorące cappuccino, a nie o wino czy wodę sodową.
Lane, która zwijała się jak w ukropie, rada była, że ma na sobie krótszą spódnicę. Długa krępowałaby na pewno jej ruchy. Pluła sobie w brodę, że nie zatrudniła kogoś do pomocy. Opadała z sił.
– O Boże, popatrz, ile tu ludzi! – powiedziała do Tylera jego siostra Kate, wchodząc za nim do księgarni.
– Na pewno właścicielka nie spodziewała się takiego najazdu – rzekł i torując sobie drogę wśród tłumu zmierzał ku Lane, która biegała zaaferowana od półki do stołu i z powrotem.
– Cześć, Lane!
Coś tam zapisywała pochylona nad biurkiem. Unosząc wzrok spojrzała na niego.
– Cześć.
Rany boskie, jak on wspaniale wygląda, pomyślała rumieniąc się z wrażenia. Niebieski sweter podkreślał błękit jego oczu, szerokość ramion. Świetnie, bo właśnie potrzebowała się na nich wesprzeć.
– Chętnie bym pogadała, ale widzisz…
Włożyła książki do torby i wręczyła ją klientowi.
– Dziękuję – rzekła w stronę tegoż. – A w sprawie tej książki, jakiej pan poszukuje, zadzwonię w przyszłym tygodniu.
Popędziła do baru i zaczęła szykować kawę dla siedzących na stołkach gości. Tyler powędrował wzrokiem do klientów pochylnych nad katalogiem, przeniósł spojrzenie na autorkę, potem na stół z kanapkami, potem na młodą kobietę, która najwyraźniej szukała właścicielki.
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał, dopadłszy Lane w barku.
– Nie, a właściwie…
Chwycił kubki i serwetki.
– Już się robi, a poza tym jest tu też moja siostra, która…
– Twoja siostra? – zapytała Lane wyraźnie spłoszona.
Dziewczyna o ciemnych włosach, podobna do brata, uśmiechnęła się.
– Cześć, mam na imię Kate.
Lane popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami.
– Cześć. To miło, że wpadłaś.
– Mało ci klientów? – zapytała Kate, ogarniając wzrokiem sklep pełen ludzi.
– Interes się kręci – odparła Lane z niemałą satysfakcją, choć z powodu tłoczących się wokół pisarki jej fanów o kręceniu się, a nawet swobodnym poruszaniu nie było mowy.
– Chętnie ci pomożemy – zaofiarowała się Kate.
– Nie, jakżebym mogła…
– Podtrzymuję propozycję – rzekł Tyler. – Dlaczego nie zatrudniłaś Peggy?
– Nie przypuszczałam, że będzie taki tłok. – Wskazała na ludzi. – Peggy jest na festiwalu z Deanem.
– Mogę zająć się tym – powiedziała Kate wskazując na ekspres do kawy.
– Ja naprawdę…
Tyler, zbliżywszy się, położył dłoń na jej ramieniu, co, jak przyznała w duchu, kojąco na nią podziałało. Westchnęła głęboko.
– Chcemy ci pomóc, dziewczyno – rzekł ciepło. – Nie broń się.
Spojrzała na niego z wdzięcznością, nie tając wzruszenia.
Kate stanęła za ladą i chwyciła fartuszek z wydrukowaną na nim nazwą sklepu: „Książka dla Ciebie".
– Czy aby na pewno chcesz w ten sposób spędzić wieczór? – zapytała Lane.
– Myślisz, że wolałabym użerać się z dziećmi, które doprowadzają ojca do szału? Robić pranie, zmywać naczynia, kłaść dzieciaki spać? Gdy tymczasem tu stoję tylko przy ekspresie. – Uśmiechnęła się.
Lane nie wyglądała na przekonaną.
– W szkole, a potem w college'u też parzyłam kawę – dodała i Lane, już spokojniejsza, przeszła do pomieszczenia z książkami.
– Jest bardzo miła, Ty – orzekła Kate; przyjęła właśnie pieniądze od klienta oraz zamówienie od następnych gości.
– Potrafi pokazać pazurki – powiedział Tyler.
– Nie czepiaj się.
Zmierzył wzrokiem swoją siostrę. Krzątała się tu jak we własnej kuchni.
– Dopiero co ją poznałaś i już masz zdanie na jej temat?
– Mniej więcej. Mamie i Dianie ona się podoba. Jest inna niż te dziewczyny, z którymi zwykle się zadajesz.
Uśmiechnął się i przytulił siostrę. Choć była niewielkiego wzrostu, w kwestiach rodzinnych wykazywała siłę smoka. Clarice miała szczęście, że wyjechała z miasta, zanim Kate dała jej do wiwatu.
– Wiem o tym, mała.
Kate pochyliła się w jego stronę, by syk pary nie zagłuszył jej słów:
– Ale? – zapytała. – Wiem, że zawsze jest to „ale", bracie.
– Ale ona coś ukrywa. Czuję to.
– Mężatka?
– Nie, lecz ma w sobie coś, co jakby było mi znane.
Zauważył, że coś jest nie tak jak zwykle, myślała Lane, czytając w jego oczach. Dziś wieczór nie miała na sobie długiej spódnicy i obszernego swetra. Dostrzegł, że jest ubrana nader szykownie i z gustem. Nosiła żakiet długości prawie spódnicy, w czarno-złote wzory. Biała marszczona bluzka z kołnierzykiem stójką dopełniała wrażenia kostiumu z epoki. Jakby to określić? – myślał. Tak, była trendy. No i, człowieku, te nogi!
Kate zza lady rzuciła okiem na Lane i wzruszyła ramionami.
– W ogóle to nie spiesz się – powiedziała do brata – a w szczególe to idź jej pomóc. Och, popatrz, przyszła mama z Kyle'em!
Tyler jęknął i dopadł ich, zanim oni dopadli Lane. Jego matka miała dobrych wywiadowców, toteż wiedziała z pewnością o kontaktach swego syna. Tyler zaś ze swej strony nie chciał narażać Lane na przykrości, wiedział bowiem, że matka potrafi czasem zbyt obcesowo traktować jego znajome.
– Ciekawa historia – rzekła matka, obrzuciwszy go spojrzeniem, jakie pamiętał z czasów młodzieńczych, gdy po meczu wracał do domu na niezbyt pewnych nogach.
– Przestań, mamo.
– Dlaczego tak się obruszyłeś? – zapytał Kyle.
– Moja rodzina przyszła tu obejrzeć dziewczynę, z którą się spotykam, i miałem prawo się rozzłościć.
– Robimy zakupy – rzekła matka z uśmiechem, a on wiedział, że kłamie jak z nut.
Gdy jedna z klientek zapytała Tylera o jakąś książkę, ten rozejrzał się, zobaczył, że Lane wciąż ma ręce pełne roboty, i powiedział:
– Postaram się znaleźć ten tom. – Przepuściwszy przodem klientkę, spojrzał na matkę i rzekł z cicha: – To wszystko jest na głowie Lane, więc zamiast wścibiać nos w nieswoje sprawy, pomóż nam.