Po czym sięgnął do półek, szukając książki, która, według słów klientki, wzruszają do łez. Widocznie lubi płakać, skoro chce ją czytać ponownie, orzekł w duchu Tyler.
Lane uniosła wzrok i zobaczyła matkę Tylera serwującą kanapki i poncz. Koniec świata! pomyślała i ruszyła ku niej.
– Ja to zrobię, proszę pani – rzekła, sięgając po tacę.
Pani McKay odsunęła jej rękę.
– Po pierwsze, mów mi Laura, a po drugie, wiem, jak to się robi. Podawałam kiedyś do stołu w Huddle House.
– Naprawdę?
Lane wydało się wprost niemożliwe, by ta elegancka dama obsługiwała gości w podrzędnej przydrożnej restauracji.
– Po trzech dniach zwolniono mnie, co prawda. Widocznie doszli do wniosku, że nie nadaję się do tak zaszczytnej funkcji. Ale i tak mam praktykę, uwierz mi.
– Nie mogę na to pozwolić – protestowała Lane.
Laura położyła rękę na jej ramieniu.
– Potrzebujesz pomocy, kochanie. Nie bądź uparta. A poza tym to mnie bawi. Nieczęsto zdarza mi się teraz być kelnerką.
– W takim razie… – zaczęła Lane szczerze wzruszona postawą matki Tylera.
– Idź i zajmij się tym – przerwała jej Laura – czego inni nie potrafią. – Wskazała na książki i katalog.
Lane wahała się jeszcze, ale w tym momencie pojawił się nowy klient, którego musiała obsłużyć.
Po trzech godzinach Lane sprzedała ostatnią książkę podpisującej swe dzieło autorki. I wtedy to Laura McKay zaprosiła ją na rodzinne barbecue po jutrzejszym dorocznym piłkarskim meczu, w którym Tyler będzie brał udział. Wstąpił do księgarni mąż Kate z rozespanymi dziećmi w ramionach i strzępem waty cukrowej na głowie.
Lane opadła na krzesło i zrzuciła buty z nóg.
– Brawo – powiedział Tyler, siadając naprzeciw.
– Jestem wykończona.
– Wspaniały wieczór, nie uważasz? – zapytał.
– Faktycznie! W głowie mi się mąci, bolą nogi, kompletna klapa.
Laura wyszła zaraz po odejściu autorki, ale Kate krzątała się jeszcze, porządkując to i owo. Siostra Tylera była dowcipna i bystra. Obie, Kate i Lane, szybko się zaprzyjaźniły. McKayowie, jak z tego widać, są sympatyczni i dają się lubić.
Tyler przysunął się do Lane i chwyciwszy ją za kostkę, położył sobie jej nogę na kolanie.
– Tyler…
– Rozluźnij się – polecił, masując jej stopę.
Westchnęła, zamknęła oczy, a on położył sobie na kolanie jej drugą nogę i równie troskliwie nią się zajął.
Zaczęła niby protestować, ale po chwili dała sobie spokój i rozkoszowała się jego dotykiem, masażem, jaki sprawiał ulgę jej zbolałym nogom. Miał silne dłonie – czuła przyjemne dreszcze w mięśniach i miłe ciepło wzdłuż kręgosłupa.
– Muszę posprzątać – oświadczyła.
Chciała wstać, ale ją powstrzymał.
– Zostaw to na jutro rano. Wieczór jeszcze się nie skończył.
– Dla mnie tak.
– Jest jeszcze koncert.
– Dzięki, ale ja nie idę.
– Mam koc i wybrałem miejsce.
Uśmiechnął się do niej tak czule, tak błagalnie, że omal nie zemdlała z wrażenia. Potem jego dłonie zaczęły się przesuwać wzdłuż jej nóg, coraz wyżej, a ją zalała fala gorąca. Cała płonęła.
– Tyler, co ty wyprawiasz?
– Nic nie wyprawiam – odparł. – Masz świetne nogi, dziewczyno – skonstatował, a jego ręce wędrowały coraz wyżej.
Dziwiła się samej sobie, że nie protestuje, nie odtrąca jego dłoni. Tak, to oczywiste, zakochała się w nim po uszy i tylko marzy o tym, by jej dotykał.
Wyprostowała się, a on czuł, jak narasta w nim pożądanie. Lecz nie tylko pragnął jej ciała, ale chciał też przeniknąć jej myśli, poznać ją, dowiedzieć się, co ona ukrywa pod tą maską pełnego rezerwy dystansu. Przypuszczał, że w ten sposób tłumi płonący w niej ogień, i by go z niej wykrzesać, przywarł wargami do jej ust.
Jej ręce zawisły nad jego udami, chciała ich dotknąć, wiedziała jednak, że to będzie przyzwolenie na więcej, znacznie więcej. Wyczul jej wahanie, jęknął, a wtedy ona, z determinacją, położyła obie dłonie na jego udach. Ciałem Tylera wstrząsnął dreszcz.
– Kochanie – szepnął i zaczął całować ją namiętnie, rozwierając jej wargi, sięgając języka.
Wpiła paznokcie w jego uda. Oddech miała coraz krótszy, coraz szybszy. Już, już miał chwycić ją wpół i posadzić sobie na kolanach, gdy zadzwonił telefon.
Lane zerwała się i z trudem chwytając powietrze, spojrzała w stronę swego biura mieszczącego się na zapleczu księgarni.
– Muszę odebrać – rzekła.
Wstała i pobiegła tam, skąd dobiegał dzwonek.
A Tyler opadł z rezygnacją na krzesło i z zamkniętymi oczami przeżywał to, co działo się przed chwilą. Był podniecony, gotów do miłości, często mu się to zdarzało, gdy Lane była w pobliżu. Chyba nigdy dotąd tak bardzo nie pragnął kobiety.
W ciszy sklepu dobiegł go jej głos i coś go w tym głosie zaniepokoiło. Zmarszczył brwi. Wstał i ruszył w tamtą stronę. Drzwi były uchylone, więc dokładnie ją widział.
I słyszał. Mówiła płynnie po włosku.
Cofnął się o krok i choć nie rozumiał ani słowa, nie ulegało dlań kwestii, że była zła na tego, kto dzwonił. Mało zła, wściekła. Kto by pomyślał? Zawsze przy nim panowała nad emocjami, nawet jeśli dawał jej powód do gniewu. A oto teraz jedną ręką pocierała czoło, a drugą gestykulowała z ferworem. Dostało się temu komuś, pomyślał.
– Nie, ojcze – mówiła – ja nie wrócę do swego dawnego życia. Ono już dla mnie nie istnieje.
Prawie dwa lata temu odbyli podobną rozmowę.
– Mio cuore, nie mów tak.
Z początku trudno było jej się z tym oswoić, że w tak krótkim czasie straciła wszystko – karierę, sławę, bogactwo. Ale stało się. I ojciec musi zrozumieć, że nie da się po prostu wrócić w to samo miejsce, do tej samej pracy.
– Dopóki Angel nie zerwie kontaktu z tymi ludźmi, dopóki nie pójdzie do FBI i nie powie im, co jest mu wiadome o tych ciemnych sprawkach, nie ma mowy o moim powrocie. Nie chcę wracać – dodała stanowczo.
– Nie powiesz mi przecież, że jesteś szczęśliwa w tym małym miasteczku.
Spojrzała w stronę uchylonych drzwi, za którymi, jak sądziła, stoi teraz Tyler.
– Dziś tak, bardzo – odrzekła.
– Czy to znaczy, że na dobre porzuciłaś projektowanie mody?
– Trudno przewidzieć przyszłość, tato. Wiesz przecież, że Dan Jacobs mnie szuka. Jak ostatnio dzwoniłeś, sam mówiłeś, że węszy.
– Temat się wypalił.
– Jak wrócę, to znowu zapłonie. Znów się zacznie. Nie mam ochoty na walkę.
Oczy jej błyszczały, wciąż pocierała dłonią czoło, jak gdyby ból wiercił dziurę w jej czaszce. Dlaczego ojciec przy każdej rozmowie mówi to samo? Dlaczego z takim uporem wraca do tematu? Czyżby nie pamiętał jej fotografii w gazetach w rozmaitych odmianach strojów? Oraz rozpaczy córki, gdy okazało się, że jej pokaz zakończył się klęską? Czyżby zapomniał, jakie straszne rzeczy opowiadano o nim samym?
– Angelo martwi się o ciebie.
– Angelo martwi się tylko o własną osobę, tato. Czy jego też nachodzą dziennikarze?
– Jego nowi przyjaciele chronią go przed nimi.
– Nie wątpię. Dlaczego gra w Las Vegas z tymi… zbirami?
Bastian Giovanni westchnął ciężko i Lane widziała oczami wyobraźni, jak bawi się korkami od wina. Zawsze gdy był zdenerwowany, bawił się korkami.
– Z tego mi się nie zwierzył. Powiedział tylko, że to jego przyjaciele. Prosił, żebym mu zaufał.
– Co też czynisz. Nie zaprzeczaj. Gdyby on był moim synem, to przede wszystkim obdarzyłabym go łaską nieufności. – Spojrzała na drzwi. – Muszę kończyć, tato, mam gościa.