– Mężczyznę? Bądź dla niego miła Elaino. Czekam na wnuki od ciebie.
– Musisz mi więc powiedzieć, tato – zaczęła z uśmiechem – co to znaczy być miłą. Jak to się robi?
– Tyle sarkazmu w ustach mojej córeczki! – rzekł z żalem.
Lane przymknęła oczy.
– Muszę kończyć, tato. Kocham cię.
– Ja też cię kocham z całego serca.
– Tato…
– Słucham?
– Nie namawiaj mnie do powrotu. Jestem już trochę zmęczona różnymi naciskami na moją osobę – wyznała, spoglądając w stronę drzwi. – Zrozum, że teraz tu jest mój dom.
Usłyszała najpierw ciężkie westchnienie, a potem odgłos odkładanej słuchawki.
Ona też odłożyła słuchawkę, ale wciąż trzymała dłoń na aparacie. Tęskniła do ojca. Tęskniła do swoich braci i siostry.
– Przepraszam – rzekła wróciwszy do sklepu.
– Nie ma sprawy. Nie wiedziałem, że tak świetnie mówisz po włosku.
Cień lęku pojawił się na jej twarzy.
– A ty nie znasz włoskiego?
– Ani słowa.
Odetchnęła z ulgą.
– Byłam we Włoszech w szkole z internatem.
Nie kłamała. Wakacje spędzała w domu, a w ciągu roku ojciec był zajęty, a matka nie miała dla niej czasu.
– No więc jak z tym koncertem? – zapytał. – Niedługo się zaczyna.
– Nie mam nastroju na koncert.
– Najwyraźniej ten telefon popsuł ci humor. Koncert dobrze ci zrobi.
Nie czuła się na siłach by dokądkolwiek iść ani by z nim rozmawiać. Jak ojciec mógł sądzić, że ona wróci, skoro Dan Jacobs ciągle jej poszukiwał, nie dając spokoju rodzinie. Czego on od niej chce? Zabrał już wszystko, co kochała, i jeszcze mu mało?
Chce wymóc na niej zeznanie, które pomoże mu w karierze.
Nie, ona nie może wrócić, nawet gdyby sprawa ucichła. Była już tym wszystkim kompletnie wykończona.
Pogrążona w myślach, nie zauważyła, że Tyler wyprowadził ją na klatkę schodową wiodącą do mieszkania, dopiero szczęk zamka sklepu przywrócił jej świadomość.
Wręczył Lane klucze. Rozejrzała się. Tak, wszystko pozamykał, wyłączył światła.
– Muszę mieć cię stale na oku – rzekła.
– Nie wnoszę sprzeciwu – odparł z uśmiechem. Otworzył drzwi do jej prywatnego holu, skąd schody prowadziły na górę. – A ty prawie że śpisz na stojąco.
– Potrzebuję odpoczynku.
– Wiem. Odprowadzę cię do drzwi.
Wchodząc po schodach, Lane czuła zmęczenie w całym ciele.
Marzyła o gorącej kąpieli i śnie.
Gdy weszli na górę, Tyler rozejrzał się. Przy oknie, wśród pnączy, zasłaniających widok na ulicę, znajdował się przytulny kącik pełniący rolę salonu. Kiedyś były tu cztery pokoje, teraz, po zburzeniu ścian, w jednym dużym pomieszczeniu mieścił się salon, jadalnia i kuchnia. Okna zdobiły grube zasłony, opadające na podłogę. Dębowy, błyszczący fornirem stół i trochę antyków dopełniały całości. Wszystko było tu przemyślane i służyło wygodzie. Stwarzało miły, przytulny klimat.
– Podoba mi się tu – oznajmił. – A może byś urządziła i mój dom?
– Nie. Idź już sobie, Tyler.
– Nie oprowadzisz mnie po mieszkaniu?
– Tu jest salon, tu jadalnia, tu kuchnia, tam pokój gościnny – rzekła wskazując palcem w różnych kierunkach.
– Nie cieszysz się, że jutro niedziela? – zapytał, zbliżając się do niej.
– Na samą myśl dreszcz mnie przenika.
Dzisiejszy dzień był dla niej bardziej pracowity niż dzień przed pokazem mody. A co dopiero jutro!
– Obejrzysz regaty? – zapytał.
– Nie mam tego w planie.
– Ja i Kyle bierzemy udział w zawodach.
– I bardzo dobrze.
– To już jest tradycja. McKayowie od początku uczestniczą w regatach. Nigdy nie wygraliśmy, ale to nam nie przeszkadza.
Stał tuż przy niej i Lane, mimo zmęczenia, całym sercem pragnęła tej bliskości.
– Chcesz, żebym podziwiała, jak żeglujesz? Żebym ci kibicowała jak na meczu?
Dotknął dłonią jej policzka.
– Coś w tym sensie – rzekł.
Włosy opadały jej na ramiona. Wspaniałe, gęste, lśniące jak płomień, i aż w głowie mu zawirowało z zachwytu.
– Masz na pewno wystarczająco dużo wielbicielek.
– Nie mam.
– Niedużo czy w ogóle nie? – dopytywała się.
Roześmiał się po chwili namysłu.
– Nieważne – odparł. – Ważne jest to, że tylko ty się liczysz.
– W tym tygodniu.
Cofnął się, spoglądając na jej twarz.
– Jeżeli sądzisz, że traktuję to jak przygodę, to znaczy, że mnie nie znasz. – Po krótkim milczeniu dodał: – Naprawdę tak uważasz?
– Staram się tak uważać.
Westchnęła i uznała w duchu, że przegrała kolejną potyczkę. Wobec tego mężczyzny traciła cały kontenans i była bezradna jak dziecko.
– Trudno z tobą wygrać, Tylerze McKay.
Wsunął kolano między jej uda i przyparł ją do ściany.
– To przestań ze mną walczyć – rzekł.
A nim zdążyła coś powiedzieć, pocałował ją w usta. Całował ją długo, z pasją, a moc jego doznań rosła z każdą sekundą. Ona czuła to samo; miała wrażenie, że padnie, nie wytrzyma tego napięcia. Jego usta były wszędzie, na jej ustach, na twarzy, szyi, ramionach. A gdy powędrowały niżej, nie protestowała.
Jeden guzik odpadł, potem drugi. Po chwili Tyler całował jej piersi. Zabrakło jej tchu, nerwowo chwytała powietrze, marząc o pozbyciu się bluzki, biustonosza, by mógł wszędzie ją całować.
– Pragnę cię – wyszeptał. – Pragnę rozpaczliwie.
– Tyler…
– Wiem. – Odgarnął do tyłu jej włosy. – Wiem, że nie jesteś gotowa. Na to, co ma się stać. Ale, kochanie, zrozum, ja muszę cię dotykać…
Lane rozumiała i nie była bierna, jej usta błądziły po jego szyi, dłoń wsunęła pod koszulę, pieszcząc jego pierś.
Wciąż ją całował, a ona bliska już była szaleństwa, gdy raptem powiedział, napotykając przeszkodę w postaci autentycznego pasa do pończoch:
– Stale mnie zaskakujesz.
Pożądanie górowało nad wszelkimi jej odczuciami. Z ust Lane wyrwał się cichy okrzyk – to było jego imię.
– Czuję twój żar, twoją namiętność. – Te słowa wyszeptał jej do ucha. – Czy wiesz, co to dla mnie znaczy?
Przytulał ją do siebie, więc wiedziała. Serce podeszło jej do gardła, gdy zanurzyła palce w jego włosach.
Dłonie jego pieściły jej biodra, zbliżały się do miejsca najgorętszego. Przeżywała najbardziej podniecające chwile w życiu. Powolne kuszenie. Wiedziała jednak, że Tyler jest dżentelmenem. Nie zrobi niczego wbrew jej woli. Te jego pieszczoty były pytaniem.
– Daj mi siebie, kochanie – szepnął.
Jedno uderzenie serca i powiedziała – tak.
Rozdział 8
Serce waliło Tylerowi aż do bólu. Wiedział, że oboje wkraczają na bardzo wąską ścieżkę. I że drugi raz taka szansa może się nigdy nie powtórzyć. Był pod silnym wrażeniem Lane i zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Ze jak się zakocha, to już klamka zapadnie raz na zawsze. Lane opanowała jego duszę i serce, myślał o niej, gdy spał, gdy pracował. Gdy więc teraz trzymał ją w ramionach, pożądającą go, czekającą na dotyk jego dłoni, niczego poza nią w życiu nie pragnął.
Położył rękę na jej brzuchu. Drżąc, obróciła się ku niemu. Nie przestawał ją całować, a jego pocałunki stawały się coraz bardziej zaborcze. Uniosła się i siadła okrakiem na jego udzie. Była gotowa. A on uświadomił sobie nagle, że drży. Odchylił nieco głowę, spojrzał jej w oczy.
Wyszeptała jego imię – w tonie jej szeptu była prośba.
I spełnił tę prośbę pieszcząc ją, całując. Przymknęła oczy, chłonąc rozkosz. Z ust jej wydobył się jęk, dziwny, niepodobny do brzmienia jej głosu. Stanowiący kontrast z tą Lane, która kryła się przed całym światem. Była już całkiem inną kobietą, a on pragnął tej innej coraz bardziej.