– A ja potrzebowałam twojej opieki – powiedziała i uśmiechnęła się prowokacyjnie. – Która była wspaniała – dorzuciła.
– Dziś wieczór też zapewnię ci opiekę, kochanie – szepnął.
Poczuła ogarniający ją żar, jak od ogniska na plaży. Na myśl, że jutro obudzi się w jego ramionach, poczuła się szczęśliwa. I samą ją zdziwiło jeszcze jedno: zadowolona była, że pokaże się z nim publicznie. Bo nie chciała spotykać się z nim po kryjomu.
Rodzina i przyjaciele powitali zwycięzców regat z aplauzem, domagali się szczegółów ich sukcesu. Przez dobrych parę godzin byli rozrywani przez znajomych i niewiele czasu mieli dla siebie. Lecz Lane i tak chwytała w przelocie wiele mówiące spojrzenia Tylera. Oczywiście nie była mu dłużna, ale kiedy pojawiła się w pobliżu Kate z dzieckiem na ręku, Lane całą swoją uwagę skierowała na nie.
Zapragnęła wziąć dziewczynkę na ręce. Prawdziwa McKayówna, pomyślała, gładząc dziecko po ciemnych włoskach. Mała przytuliła się do niej i objęła rączkami za szyję.
– Lubisz mojego brata, prawda? – zapytała Kate, gdy obie zbliżyły się do ogniska, żeby dziecko nie zmarzło.
Lane spojrzała szybko w stronę Tylera.
– Ja go kocham – rzekła.
– Cieszę się – stwierdziła Kate. – Już najwyższy czas, żeby znowu pomyślał o małżeństwie.
Lane zmarszczyła brwi.
– Nie opowiedział ci o swoim ślubie?
Lane poczuła lodowaty chłód wzdłuż kręgosłupa.
– Niedoszłym ślubie, rzecz jasna – wyjaśniła. – Tydzień przed wyznaczonym terminem Tyler dowiedział się, że jego narzeczona wychodzi za niego dla pieniędzy.
– To straszne! – rzekła Lane.
– A ty nie chcesz go dla pieniędzy?
– Mam własne, Kate – odparła. I nie miała za złe siostrze Tylera, że dba o brata. – Nie zależy mi ani na jego bogactwie, ani pozycji.
Kate, zdziwiona, zamrugała powiekami.
– Bardzo się cieszę. Ale wiesz, do czego zdolne są kobiety…
– Nie wtrącaj się, Kate – odezwał się Tyler zza ich pleców.
– Ostrzegam ją tylko przed tobą, wielki bracie, bo powinieneś był powiedzieć" jej o sobie.
– To, co jest między mną a Lane, to nasza prywatna sprawa.
Kate wzięła z rąk Lane córeczkę i spojrzała bratu prosto w oczy. Po czym rzekła z ciepłym uśmiechem:
– Kocham cię, Ty.
Tyler spojrzał na nią czule.
– Przepraszam, braciszku – ciągnęła Kate – ale wspomniałam Lane…
– Musiałeś to bardzo przeżyć – powiedziała Lane.
Skinął tylko głową.
– Mimo to staram się zrozumieć twoją byłą narzeczoną.
– Słucham?
– Ta dziewczyna chciała wynieść korzyść z małżeństwa nie tyle z tobą, ile z McKayem. – Lane wzruszyła ramionami i zziębnięte dłonie włożyła do kieszeni. – Myślała o sobie, o swojej przyszłości i przy tej okazji wyrządziła ci krzywdę… – Dostrzegła gniew w oczach Tylera. – Ja jej nie bronię, uwierz mi – zastrzegła się. – Lecz jeśli ona zalicza się do kobiet, którym szczęście dają pieniądze i pozycja w hierarchii społecznej, to sprawa jest oczywista. Pieniądze i wygodne życie. Dla niektórych to jest główny cel. Tyler przyznał jej w duchu rację. Zło tkwiło w samej Clarice, w jej stosunku do życia.
– Ten mężczyzna też cię skrzywdził, oszukał… – powiedział przyciszonym głosem.
– Tak. Od samego początku miał tylko na myśli własne sprawy. Mówił, że mnie kocha i że pragnie tego samego co ja, a to nie miało z prawdą nic wspólnego. Chciał tylko wydobyć ode mnie…
Dojrzał w jej oczach ból. I lęk. Czyżby bała się, że on, Tyler, postąpi wobec niej tak samo jak tamten?
– Co wydobyć? – zapytał.
– Coś, co zaszkodziłoby mojej rodzinie.
Chciał właśnie prosić, by wyjaśniła bliżej tę kwestię, gdy usłyszał:
– Kochałeś ją?
– Wydawało mi się, że tak. Ale zerwanie z nią nie przyszło mi z trudem.
– A zerwałeś z nią?
– Nie śmiałbym cię pocałować, gdyby było inaczej.
– Aha, jesteś człowiekiem honoru.
– Jesteś cholernie podejrzliwa, wiesz o tym?
– Pracowałam nad tym, jak również nad tym, by uśmiechać się dwa razy dziennie.
Przytulił ją.
– W ciągu ostatnich paru godzin uśmiechałaś się parokrotnie. – Odgarnął jej włosy do tyłu, chwycił jej dłoń i uniósł do ust. – Jesteś taka piękna, Lane. Przestań zamykać się w sobie i zaufaj mi.
Spojrzała na niego. Było to jednak spojrzenie nie tyle na niego, ile w jej przeszłość, którą on chciał poznać.
– Tyler… – zaczęła – Sam nie wiesz, o co mnie prosisz.
– Czy w twojej przeszłości jest jakaś skaza?
– No nie… tak. Trudno mi to wyjaśnić.
– Czy nie znasz mnie już na tyle, by wiedzieć, że nie zrobię ci krzywdy? Że ja to nie on?
Skinęła głową.
– A ja nie jestem nią – stwierdziła.
– O, co do tego nie mam wątpliwości.
– Więc pamiętaj o tym – powiedziała Lane, chwytając go za rękę. – Dobrze to sobie zapamiętaj.
Rozdział 10
Lane czuła się jak wybierający się na bal Kopciuszek.
Jej królewicz pojawił się w czarnym smokingu i zaprowadził ją do powozu, czyli do stojącej przed domem czarnej limuzyny. Noc była chłodna i ciemna, na zimowym niebie świecił księżyc. Latarnie i pobliskie drzewa wciąż ozdobione były kolorowymi żarówkami, które błyszczały wśród nocy niczym gwiazdy. Idealna pora na bal, pomyślała Lane, gdy zbliżali się do auta. Kierowca, otwierając drzwi, gapił się na nią bezczelnie.
Co nie uszło uwagi Tylera, który skarcił go wzrokiem.
– Jestem facetem – mruknął tamten pod nosem. – Każdemu wolno patrzeć.
Tyler usiadł obok Lane i w czasie jazdy do Country Clubu uświadomił sobie, że jest zazdrosny. Obce mu było dotąd to uczucie i fakt, że się pojawiło, szczerze go ucieszył. Ujął dłoń Lane, a ich palce splotły się momentalnie.
– Dzięki, Tyler. Od tak dawna nie miałam żadnej rozrywki.
Skwitował tę jej wypowiedź uśmiechem i zatrzymał wzrok na jej ciemnozielonym płaszczu z kapturem. Zaintrygował go fakt, że ukrywała przed nim swoje stroje. Jest kompletnie odmieniona, pomyślał. Dosłownie na jego oczach przeistoczyła się z zaniedbanej dziewczyny w tak elegancką kobietę.
Od czasu regat niemal się nie rozstawali. Gdy co rano budził się trzymając ją w ramionach, był zarazem szczęśliwy i piekielnie przerażony. Myśl, że w przyszłości może obudzić się bez niej, burzyła wszelkie bariery, jakimi sam się otoczył. Gotów był już zaniechać owej podejrzliwości wobec kobiet, jaka mu towarzyszyła od czasu zerwania z Clarice. Bo oto spotkał dziewczynę naprawdę godną zaufania.
Limuzyna zatrzymała się. Tyler wysiadł i podał rękę Lane. Wzrok jego spoczął na chwilę na jej zgrabnych długich nogach, gdy wysiadała z auta. Objął jej kibić, a ona dłoń w rękawiczce położyła na jego ramieniu.
– Nie zapomnij o mnie dziś wieczór – powiedział.
– Jakbym mogła o tobie zapomnieć – odrzekła, dotykając palcem jego policzka.
– Teraz tak mówisz, ale moi znajomi potrafią być bardzo interesujący.
Wspięła się na palce i pocałowała go.
– Ty też to potrafisz – oświadczyła.
Wprowadził ją na salę. Ludzi było już sporo – kolorowy tłum. Wiele par tańczyło. Z podium dobiegały łagodne dźwięki muzyki, a oko cieszyły pięknie udekorowane stoliki ustawione wzdłuż ścian. O zbliżającym się Bożym Narodzeniu przypominały zawieszone na ścianach świerkowe gałązki. Kelnerzy w liberiach z epoki serwowali szampana i przekąski. Nastrój był niezwykły i Lane uśmiechnęła się.
– Lane, daj płaszcz.
Odrzuciła kaptur, płaszcz zsunął jej się z ramion, a na plecy opadła kaskada brązoworudych włosów.