– Do widzenia, Tyler.
Stał bez ruchu. Chciał za nią iść, ale świadomość, że przez tyle czasu go okłamywała, przygwoździła go do ziemi. Zatrzymaj ją! krzyczał w myślach. I znowu powróciło wspomnienie jej kłamstw. A może, pomyślał z bólem, kłamstwem jest również jej miłość do niego?
Rozdział 11
Nie upłynęło wiele czasu, a Tyler zrozumiał, co przeżyła Lane, a właściwie Elaina, nim zdecydowała się odmienić swoje życie.
Koszmar.
Dziennikarze rozbili obozowisko przed jego domem. Jakiś idiota wdrapał się na dąb i chciał fotografować jego sypialnię, lecz wylądował w krzewach azalii.
– Czy pan wie, panie McKay, co to za jedna? – zawołał za nim któryś, gdy Tyler szedł do swego biura.
– Czy panu wiadomo o powiązaniach rodziny Giovannich z mafią? – wołał drugi.
– Czy pan ją ukrywa?
– Jak bliska jest pańska znajomość z panną Giovanni?
Tego już było za wiele. Tyler odwrócił się błyskawicznie i paru spośród nich cofnęło się. Chętnie spoliczkowałby każdego bez względu na ewentualne konsekwencje. Nigdy nie czuł się tak zaszczuty.
– Wynoście się stąd, bo wezwę policję i każę was aresztować za naruszenie mojej prywatności.
– Żyjemy w wolnym kraju, panie McKay.
– Owszem, ale to jest moja prywatna posiadłość.
Skierował się w stronę wejścia do biura. Niewielka grupa reporterów ruszyła za nim. Zamknął za sobą drzwi i kazał strażnikowi powiadomić szeryfa, co tu się dzieje.
Recepcjonistka sięgnęła po słuchawkę.
– Jeśli tak rozrabiają u nas – mówiła, wybierając numer – to wyobrażam sobie, co przeżywa panna Douglas, to znaczy panna Giovanni.
Tyler też sobie wyobrażał. Jego matka miała przyjemność poinformowania go, że Lane, bojąc się reporterów, nie wychodzi z domu, a jej klienci z tejże przyczyny omijają jej sklep. Dodała jeszcze, że Lane podobno wcale się tym nie przejmuje.
Tyler na myśl o tym, że mógłby jej więcej nie zobaczyć, bliski był szaleństwa. Zastanawiał się, co też ona sobie myśli, co czuje. Chciał być przy niej. Chciał, żeby do niego wróciła. Dlaczego miałaby wracać? – myślał. Przecież on pozwolił jej odejść. A że wyznając mu miłość, mówiła prawdę, w to nie wątpił, wyczytał to z jej oczu, gdy, odchodząc, spojrzała na niego.
Skrzywdził ją, złamał jej serce.
Myśl o tym poraziła go.
Spojrzał na telefon. Po czym chwycił słuchawkę i wybrał numer. Włączył się automat. Tyler wyobraził sobie Lane siedzącą na fotelu, patrzącą na aparat. Samą. Nic nie mówiąc odłożył słuchawkę i przesunąwszy krzesło do okna, usiadł.
Wciąż miał przed oczami twarz Lane, gdy wychodziła od niego. Twarz pustą, zupełnie bez wyrazu. Na samo to wspomnienie serce mu się ściskało, łzy napłynęły do oczu. Niech to szlag trafi, myślał przecierając dłońmi policzki.
Nie była zaniedbaną sprzedawczynią książek, lecz spadkobierczynią ogromnego majątku! W dodatku znaną projektantką mody. Nic dziwnego, że tak szybko szyła te kostiumy dla dzieci. No i ta jej suknia! Mimo że miał do niej żal o te kłamstwa, przypomniał sobie z dumą o pożądliwych spojrzeniach mężczyzn na balu. Z dumą, bo należała do niego. Jego dziewczyna. Jego miłość.
A on ją stracił. Odwrócił się od niej.
Doznając teraz na własnej skórze nękań dziennikarzy, wyobrażał sobie, co ona przeżywa. Czytał artykuły i nagłówki w internecie i czuł się tak, jakby wbijano mu nóż w serce.
Patrzył przez okno i zastanawiał się, co jest gorsze – samotność człowieka, którego duma została zraniona, czy też samotność człowieka, który zostawił kobietę na łaskę losu, w tym wypadku reporterów.
Wstał i ruszył ku drzwiom.
Lane płakała rzewnymi łzami, gdy odezwał się telefon. Czekała, aż włączy się automatyczna sekretarka, bo nie wątpiła, że to dzwoni kolejny dziennikarz, bo przecież Tyler milczał jak zaklęty. Lecz gdy usłyszała głos brata, podniosła słuchawkę.
– Angel, chyba cię zabiję!
– Przepraszam, kotku. Nie przewidywałem takiego toku wydarzeń.
– Już to słyszałam. To wszystko przez ten twój tryb życia – mówiła walcząc ze łzami. – Skąd masz mój numer telefonu?
– Od taty.
– Zdrajca.
– Prosiłem go, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia. Możemy się spotkać?
– Mówisz tak, jakbym mogła swobodnie wyjść z domu: atakują mnie.
– Spróbuj. Musimy pogadać.
– Gdzie? – zapytała, wyraźnie przerażona tą perspektywą.
– Jest taka mała knajpa za rogiem, Hardyville.
– Wiem.
Po paru minutach, przedzierając się przez tłum reporterów, dotarła do swego wozu. A po godzinie wchodziła już do restauracji. Na jej widok Angel, przystojny jak zwykle, uniósł się z miejsca. Miał na sobie, podobnie jak Tyler, dżinsy i skórzaną kurtkę, co zdziwiło Lane, bo brat jej nosił zawsze eleganckie garnitury. W dodatku był nieogolony, a niedbale zaczesane włosy opadały mu na ramiona.
Stojąc naprzeciwko niego zastanawiała się, czy ma go uściskać, czy uderzyć.
– Cześć, kotku – powiedział.
Padli sobie w ramiona i trwali tak parę sekund.
– Mów – rzekła po włosku, gdy usiedli w końcu przy stoliku.
Rozejrzał się dokoła, pochylił ku niej.
– Przez trzy lata – zaczął, również po włosku – pracowałem z ważnymi osobistościami.
– To znaczy?
– FBI.
Opowiedział siostrze, że zwrócili się do niego z prośbą o pomoc, prosili, by korzystając ze swoich znajomości zaprzyjaźnił się z podejrzanymi o związki z mafią ludźmi i zebrał możliwie najwięcej informacji.
– O, Boże! – jęknęła. Infiltracja mafii. Wszystko to pięknie, myślała, ale przy okazji złamał jej życie. – Do diabła, Angel, ta twoja działalność szpiegowska zrujnowała mnie. Działałeś skrycie, a ja straciłam wszystko, łącznie z mężczyzną, którego kocham.
Skrzywił się.
– Dan Jacobs to drań.
– Nie chodzi o niego, braciszku. Powinieneś był ostrzec mnie i całą rodzinę. To okrutne, Angel. Musiałam okłamywać ludzi, na których mi zależało, i człowieka, w którym się zakochałam.
– Jesteś zakochana? To cudownie. Kto to jest? Jak się nazywa?
– Teraz to już nieważne.
– Czy to znaczy, że mi nie wybaczysz?
– Podaj mi choć jeden powód, dla którego powinnam to uczynić.
– Złapaliśmy paru przestępców. I pracuję na stałe w FBI.
– Jesteś zadowolony?
– Ta robota mi leży i jestem w tym dobry. W przeciwieństwie do ciebie, Sophii czy Ricca nie odkryłem w sobie żadnej pasji. Nic właściwie nie robiłem. I dlatego nie lubiłem przeglądać się w lustrze.
– A teraz lubisz?
Uniósł wzrok i Lane dostrzegła w nich groźne błyski. Takiego Angela nie znała.
– Chyba nie za bardzo – odparł. – Ale ten facet w lustrze robi teraz coś pożytecznego. Nadaje sens swemu życiu.
– Cieszę się z tego, choć stało się to moim kosztem.
– Ale przecież zawsze możesz wrócić do zawodu. Zamknąć ten sklep. – Pod jej karcącym spojrzeniem uniósł rękę. – No dobrze, dobrze, nic już nie mówię. Tylko postaraj się nie mieć do mnie żalu.
– Dołożę starań – rzekła i uśmiechnęła się. – Dumna jestem z ciebie, Angel.
– Dzięki, siostrzyczko. A kim jest ten twój ukochany?
Pominęła milczeniem to pytanie. Wstała.
– Przepraszam za tę ciekawość, Elaino – powiedział. – Jeśli mogę coś dla ciebie zrobić, powiedz.
– Tylko jeden człowiek by mógł – odparła. – Ale on mnie już nie chce.
Tyler usiłował przebić się przez tłum reporterów, ale udało mu się zrobić zaledwie parę kroków. Wykrzykiwali wciąż te same pytania i Tyler ignorował je, dopóki któryś z nich nie wrzasnął mu nad uchem: