Выбрать главу

– Wyklejam to i owo, między innymi sztukaterię. Zapraszam w moje progi.

Wszystkie dzwonki alarmowe rozdzwoniły się w głowie Lane. Sam na sam z nim w tym wielkim domu?! Ciało jej pragnęło tego. Dzięki Bogu mózg miał jeszcze nad ciałem kontrolę.

– Może innym razem – rzekła.

– Proszę cię, Lane. Zaparzę dobrą kawę.

Westchnęła ciężko.

– Oboje wiemy, Tyler, do czego zmierzasz.

– Sądziłem, że zaliczam się do subtelnych mężczyzn.

Roześmiała się krótko, gardłowo.

– Nie jestem głupia – rzekła. – Chcesz zaciągnąć mnie do łóżka.

Przybliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Ja chcę czegoś znacznie więcej, Lane – oznajmił.

Poczuła ucisk w żołądku, krew zaczęła jej szybciej krążyć, co sprawiło, że zalała ją fala gorąca. Tyle czasu upłynęło, odkąd mężczyzna patrzył na nią takim wzrokiem. I owa fala gorąca nie pozwoliła jej dać odporu myślom, jakie nią owładnęły.

– Nie wygłupiaj się – powiedziała. – Dopiero co się poznaliśmy.

Tyler nie przyjmował tego do wiadomości. Pragnął tej kobiety. Chciał jej udowodnić, ile szczęścia może jej dać. Ile rozkoszy sprawią jej jego pocałunki, pieszczoty. Takiego pożądania nigdy jeszcze nie doświadczył. Ta dziewczyna stanowiła dla niego wyzwanie i tym bardziej marzył o jej bliskości. Wiedział jednak, że… ciało to jedno, a serce to całkiem co innego. Serce pozostawało zimne.

– Zatracam się przy tobie. Nie daję rady – powiedział.

– Masz mi za złe burzę własnych hormonów? Mnie obarczasz winą?

Zmarszczył brwi, bo dostrzegł w jej oczach coś, czego nie było do tej pory: nieufność.

– Weź aspirynę i idź do łóżka – powiedziała ni stąd, ni zowąd. – Nie zamierzam wchodzić w tego typu układy ani z tobą, ani z kimkolwiek innym. Zdaję sobie sprawę z zadania, jakie sobie wobec mnie postawiłeś, i proszę cię, odczep się ode mnie.

Te słowa, jak i nuta gniewu w jej głosie, zaskoczyły go, dotknęły do żywego.

– Lane, poczekaj! – zawołał. – To nieprawda!

Szła w kierunku schodów.

– Dobranoc, Tyler.

Podbiegł do niej, chwycił ją za ramię. By nie stracić równowagi, wsparła się o niego i przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy.

– Puść mnie!

– Może najpierw faktycznie stanowiłaś dla mnie wyzwanie – przyznał. – Ale to się zmieniło. – Jego usta były tuż, tuż i czuła na sobie jego oddech. – Chodź ze mną.

Wydała z siebie jakiś słaby dźwięk, lęku, protestu…

Wyobraziła sobie, że idzie z nim do jego domu, do jego łóżka. Że leży naga obok niego, że czuje chłód prześcieradeł. I fala pożądania ogarnęła ją, jakby w oczekiwaniu na ten moment najważniejszy. Lecz dla Tylera byłaby to tylko chwilowa rozrywka, myślała, nic więcej. Zabawa. A ona, Lane, była już swego czasu zabawką dla innego mężczyzny.

Z dojmującym bólem uświadomiła sobie ogrom ciężaru własnego życia. Dan Jacobs, brukowce, podejrzenia o powiązania jej rodziny z mafią. A skoro plotki o tym ukazały się w prasie przed jej wiosennym pokazem, zrujnowało to jej karierę. W ciągu paru dni ona, znana w Nowym Jorku i Europie projektantka mody, stała się obiektem kpin i pomówień.

Nie wolno jej zatem, wobec tego, co przeżyła, przekroczyć bariery zwykłej znajomości z Tylerem. A nawet i to było niebezpieczne. Zbyt wiele miała do stracenia, za bardzo ceniła sobie to swoje skromne, ale bezpieczne życie i nie wolno jej było ryzykować jego utraty. Już sama możliwość, że Tyler mógłby się dowiedzieć prawdy o niej, przejmowała ją lękiem, a na myśl o tym, że mogłaby znowu komuś zaufać i przeżyć następny dramat… Nie, to wykluczone.

– Nie mogę.

– Możesz.

Pocałował ją w usta.

Lane czuła, jak ziemia osuwa się spod jej stóp. Znalazła się jak gdyby w potrzasku, z którego nie ma wyjścia. Tyler zniewolił ją, pokrywając pocałunkami jej twarz. Zniewolił jej duszę. Jego język rozerwał jej wargi, a dłonie błądziły po jej biodrach. Koniec świata!

Mamma mia. Lane zapomniała już, że mężczyzna tak może całować!

Rozdział 4

Eksplozja zmysłów, nic więcej się nie liczyło. Pocałunki coraz bardziej namiętne, zachłanne, i Tyler miał wrażenie, że pogrąża się w jakiejś rozkosznej otchłani obiecującej coraz więcej i więcej. Wyobraźnia doprowadzała go na sam skraj szaleństwa, marzył, że zaciągnie Lane do domu, zedrze z niej ubranie i będzie się z nią kochał aż do utraty tchu. Pragnął jej, pożądał każdym nerwem swego ciała.

Czuł jednak, że ona nie odważy się… że jej pocałunki będą coraz bardziej wstrzemięźliwe, podobnie jak dłonie. Panowała nad sobą, nad swoimi odruchami, i Tyler z lękiem pomyślał, że w takiej sytuacji on…

Objął ją mocno, wsunął palce w jej włosy. Wtedy ona nagle cofnęła się. Zmroziło go to, ogarnęło go uczucie ogromnego rozczarowania.

Spojrzała na niego. Poczuł na twarzy jej gorący oddech; sprawiała wrażenie równie zaskoczonej jak on.

– Nie – powiedziała.

– Kochanie, to „nie" znaczy „tak", prawda? – Wyciągnął ku niej ramię. – Chodź.

Popatrzyła mu w twarz, szybko, przenikliwie.

– Nie mogę. Nie mogę… – rzekła głosem, w którym wyczuwało się napięcie, po czym odwróciła się i niemal zbiegła na dół po schodach.

Żadna kobieta do tej pory nie uciekała przed nim, toteż ta cała scena wzburzyła go, dotknęła do żywego. Obserwował Lane, jak z włosami opadającymi w nieładzie na ramiona wsiada do samochodu. Po chwili wyjeżdżała już z podjazdu. Nie uniosła głowy, ani razu się nie obejrzała.

Oparł się o poręcz werandy, przeczesał dłonią włosy. Skrzywił się z bólu, dotykając miejsca z tyłu czaszki. Niebawem ból przeszył całe jego ciało, ból innej, niefizycznej natury.

Znowu się rozpadało i Tyler sięgnął do kieszeni po klucz. Wszedł do domu i stanął na środku holu porażony pustką i ciszą. Miał uczucie, że ominęło go coś, co najbardziej w życiu się liczy.

Lane stanęła przed sygnalizatorem na czerwonym świetle i opuściła głowę na kierownicę. Weź się w garść, pomyślała. Przełknęła ślinę raz, drugi, wzięła głęboki wdech, ale niewiele to pomogło. Cała była rozdygotana, ciało ją paliło, a jej serce waliło jak młotem. Oparła się w fotelu, wyciągnęła chusteczkę i rozpiąwszy żakiet wachlowała się nią. Opuściła wreszcie szybę auta, by owionęło ją ostre, wieczorne powietrze. Wszystko na próżno.

Usta miała opuchnięte od pocałunków Tylera. I od tych pocałunków wszystko się zaczęło, całe zło. Oszalała.

Tyler miał coś takiego w oczach, co porażało, ścinało z nóg. Pożądał jej i absolutnie nie zrażał się tym, że ona zrobiła wszystko, by wyglądać nieatrakcyjnie. Że ukryła twarz za tymi okropnymi okularami, że była bez makijażu i idąc tam, ubrała się w obwisłą, szarą sukienkę.

Miała poważny problem. Ten kamuflaż na nic się nie zdał. Zastanawiała się, kiedy on ją przejrzy i przekona się, że wszystko to, co mu o sobie mówiła, to wyssane z palca kłamstwa.

Nie może do tego dojść. Nie wolno jej dopuścić, by tak się stało.

Nie chciała zrazić do siebie Tylera, obawiała się jednak, że udawanie kogoś innego, także ta cała przebieranka, niczego dobrego w ich wzajemnych stosunkach nie wróży. Były jeszcze inne sprawy, które należało rozważyć.

Na przykład problem Dana Jacobsa. W każdej chwili może znów wkroczyć w jej życie, zburzyć je, i Lane znów zazna tych cierpień i upokorzeń, od jakich wyzwoliła się zmieniając nazwisko, porzucając pracę i rodzinę. To właśnie Dan Jacobs przyczynił się do tego, że obwiniono jej bliskich o powiązania z mafią. W swoim własnym mieszkaniu usłyszała jego rozmowę telefoniczną, po której nie miała wątpliwości, kim on był i co sobą przedstawiał. I dlaczego ją uwiódł. Nikt bowiem nie wątpił w to, że Wytwórnia Win Giovannich nie miała nic wspólnego z praniem brudnych pieniędzy. Mimo to szum, jaki powstał wokół tej sprawy, plotki, pomówienia zrujnowały jej karierę. A owe plotki opierały się głównie na kilku zamieszczonych w brukowej prasie fotografiach jej brata Angela w towarzystwie pewnych podejrzanych o ciemne sprawki biznesmenów. Te kontakty brata do tej pory były dla niej wielką niewiadomą.