Выбрать главу

— Pani doktor — zaczął. — Ja…

— Niech pan posłucha, panie doktorze — przerwała, podnosząc rękę, aby go uciszyć. — Jestem przekonana, że pana doświadczenia graniczne okazały się wyjątkowo interesujące, ale nie pora na ich omawianie. Miałam wyjątkowo zły dzień, a poza tym nie jestem odpowiednią osobą do rozmowy na ten temat. Powinien pan spotkać się z panem Mandrakiem. Mogę panu udostępnić numer jego pagera.

— Właśnie rozmawia z panią Davenport — pośpiesznie wyjaśniła Tish.

— No właśnie, siostra Tish pokaże panu, gdzie go znaleźć. Jestem pewna, że chętnie wysłucha wszystkich szczegółów. Siostro, proszę zaprowadzić pana doktora do pana Mandrake’a. — Joanna ruszyła z miejsca, zamierzając minąć Richarda.

— Niech się siostra Tish nie kłopocze — burknął Richard, zdenerwowany nieuprzejmością lekarki. — Nie jestem zainteresowany rozmową ze współpracownikiem doktor Lander.

— Współpracownikiem? — Joanna odwróciła się gwałtownie. — Kto panu powiedział, że współpracujemy? To jego słowa? Najpierw kradnie wszystkich moich pacjentów, aby popsuć ich wspomnienia, a teraz wmawia ludziom, że współpracujemy! Jakim prawem! — Tupnęła nogą. — Nie współpracuję z panem Mandrakiem!

— Zaraz, zaraz. Spokojnie. — Richard chwycił ją za ramię. — Chwileczkę. Chyba powinniśmy porozmawiać.

— Dobrze — zgodziła się. — Nie współpracuję z Maurice’em Mandrakiem. Usiłuję prowadzić wiarygodne badania naukowe, dotyczące doświadczeń granicznych, a on mi to całkowicie uniemożliwia…

— A ja usiłowałem skontaktować się z panią, aby porozmawiać na temat pani badań. — Wyciągnął rękę. — Richard Wright. Zajmuję się badaniami związanymi z neurologicznymi przyczynami występowania doświadczeń granicznych.

— Joanna Lander — przedstawiła się lekarka, potrząsając jego ręką. — Proszę pana, naprawdę bardzo mi przykro. Ja…

— Miała pani wyjątkowo zły dzień. — Uśmiechnął się szeroko.

— No właśnie — przytaknęła, a jego zdumiało przygnębienie w jej oczach.

— Powiedziała pani, że to nieodpowiednia pora na rozmowę — zaczął pośpiesznie. — Możemy ją przełożyć. Jeśli pani woli, spotkajmy się jutro.

Kiwnęła głową.

— Dzisiaj po prostu… Jeden z moich pacjentów… — Usiłowała dojść do siebie. — Jutro będzie lepiej. O której?

— O dziesiątej? Albo możemy zjeść razem lunch. Kiedy jest czynny bufet?

— Sporadycznie. — Uśmiechnęła się. — Może być dziesiąta. Gdzie?

— Mam laboratorium na piątym piętrze we wschodnim skrzydle. Pokój pięćset dwa.

— Do jutra do dziesiątej — powtórzyła i ruszyła korytarzem, ale niemal natychmiast zawróciła.

— Co… — zaczął.

— Cśśś… — szepnęła, mijając go. — Maurice Mandrake — mruknęła i popchnęła białe drzwi z napisem „Tylko dla personelu”.

Wright się obejrzał, dostrzegł garnitur w cienkie paski wyłaniający się zza rogu i za przykładem Joanny dał nura za drzwi. Znaleźli się w klatce schodowej, prowadzącej na dół.

— Przepraszam — odezwała się Joanna, ruszając po pomalowanych na szaro betonowych schodach. — Bałam się, że jeśli przyjdzie mi z nim rozmawiać, zabiję go.

— Znam to uczucie — potwierdził Richard, podążając za nią w dół. — Miałem okazję z nim dzisiaj mówić.

— Dojdziemy tędy na parter — wyjaśniła, stojąc na półpiętrze — a tam znajdziemy główne windy.

Nagle zatrzymała się jak wryta ze zdumionym wyrazem twarzy.

— Co jest? — podszedł do niej. W poprzek klatki schodowy ktoś rozwiesił żółtą taśmę z napisem „Nie wchodzić”. Dalsza część schodów błyszczała od mokrej jasnoniebieskiej farby.

Rozdział 3

„O kurwa”.

Ostatnie słowa zarejestrowane na większości czarnych skrzynek, odzyskanych po katastrofach samolotów

— Może farba już wyschła — zasugerował Richard, chociaż nie ulegało wątpliwości, że wciąż jest wilgotna.

Joanna się pochyliła i dotknęła podłogi.

— Bynajmniej. — Podniosła palec i pokazała mu jasnoniebieską plamkę na opuszce.

— Nie ma innej drogi?

— Tylko tam, skąd przyszliśmy. Czy pan Mandrake nie powiedział panu przypadkiem, dokąd się wybiera?

— Owszem. Miał się spotkać z panią Davenport.

— No nie, on tam będzie siedział godzinami — uznała Joanna. — Historia życia pani Davenport jest dłuższa niż większości ludzi. Poza tym minęły trzy godziny od chwili, kiedy się z nią widziałam. W tym czasie bez wątpienia „przypomniała” sobie najrozmaitsze szczegóły. A to, czego sobie nie przypomniała, wymyśli pan Mandrake.

— Jak to możliwe, że pomyleniec pokroju pana Mandrake’a otrzymał pozwolenie na prowadzenie badań w tak renomowanym szpitalu?

— Pieniądze — wyjaśniła krótko. — Przekazał szpitalowi połowę dochodów ze Światła na końcu tunelu. Książka rozeszła się w przeszło dwudziestu pięciu milionach egzemplarzy.

— Dowodząc słuszności powiedzenia, że głupców nie sieją, sami się rodzą.

— A ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć. W szczególności Esther Brightman.

— Kto to taki?

— Wdowa po Haroldzie Brightmanie z Brightman Industries i najstarsza członkini rady powierniczej Szpitala Miłosierdzia. A także wierna uczennica Mandrake’a, pewnie dlatego, że w każdej chwili może powędrować na tamten świat. Przekazała szpitalowi jeszcze więcej pieniędzy niż Mandrake z Instytutem Badawczym, a kiedy umrze, pozostawi tutaj cały swój majątek. O ile niespodziewanie nie zmieni testamentu.

— Co oznacza, że Mandrake może bez przeszkód psuć tutejsze powietrze.

Skinęła głową.

— I paskudzić wszystkie prace badawcze, związane z doświadczeniami granicznymi. A właśnie tym się tutaj zajmuję.

— Czy pani Brightman nie obawia się, że rzetelne badania naukowe podważą ideę życia po śmierci? — Richard zmarszczył czoło.

— Jest przekonana, że nauka dostarczy dowodów na istnienie życia po śmierci, a ja się do tego przyczynię — uspokoiła go Joanna. — Powinnam być jej wdzięczna. Większość szpitali za żadne skarby nie zgodziłaby się na badanie doświadczeń granicznych. Mimo to nie jestem wdzięczna. Zwłaszcza teraz. — Zapatrzyła się na drzwi. — Moglibyśmy się przekraść, korzystając z tego, że pani Davenport opowiada mu wstrząsającą historię o dyktandzie z trzeciej klasy. — Weszła na palcach na schody i lekko uchyliła drzwi.

Pan Mandrake stał w korytarzu, rozmawiając z Tish.

— Pani Davenport i inni zostali odesłani z powrotem w charakterze emisariuszy — perorował. — Mają zanieść nam słowo o tym, co nas czeka po Tamtej Stronie.

Joanna ostrożnie zamknęła drzwi i zeszła do doktora Wrighta.

— Rozmawia z Tish — szepnęła. — Opowiada jej, że doświadczenia graniczne to wiadomości z Tamtej Strony. Tymczasem my utknęliśmy po tej stronie.

Minęła lekarza i zeszła na półpiętro.

— Nie wiem, jak pan, ale ja nie zniosłabym konieczności wysłuchiwania jego teorii o życiu po śmierci. Może kiedy indziej, ale nie dzisiaj. W takiej sytuacji myślę, że pozostaje mi tylko zaczekać tutaj, aż sobie pójdzie.

Skręciła za półpiętrem i usiadła tak, aby nie widzieć drzwi. Stopy oparła na stopniu tuż powyżej żółtej taśmy.