Выбрать главу

— Nie. Sporo się namęczyłam, zanim skłoniłam Eugene’a, aby popytał ludzi, czy widzieli panią Joannę. Wcale nie miał na to ochoty. Stwierdził, że pacjenci wciąż go nakłaniają do robienia niedozwolonych rzeczy, takich jak dokładanie dodatkowych ciasteczek na tacę albo przemycanie pizzy i tak dalej, a on może z tego powodu stracić pracę, więc mu wyjaśniłam, że wcale nie chodzi mi o przynoszenie czegokolwiek, tylko popytanie ludzi o pewną sprawę, a ponieważ jestem bardzo chora i będę miała przeszczepiane serce i w ogóle, to jeśli tego dla mnie nie zrobi, to sama zacznę chodzić po ludziach i ich wypytywać, a wtedy pewnie stracę przytomność i trzeba będzie mnie reanimować.

Maisie Machiavelli.

— I wtedy się zgodził?

— Tak jest. Jedna z osób roznoszących tace widziała panią Joannę w zachodnim skrzydle, kiedy szła schodami na czwarte piętro i bardzo się śpieszyła.

Czwarte piętro. Co tam się mieści?

— Skłoniłam Eugene’a do porozmawiania z salowymi z czwartego piętra, lecz nikt inny jej nie zauważył. A potem pomyślałam sobie, że na tym piętrze jest łącznik między budynkami i może pani Joanna właśnie tam zmierzała.

— Skąd wiesz, że na czwartym piętrze jest łącznik?

— Och, tak jakoś. — Maisie bąknęła wymijająco, wbijając wzrok w ekran telewizora. Dzieci von Trapp właśnie wpychały żabę do kieszeni Marii. — Czasami chodzę na badania i takie różne. Zresztą pomyślałam, że może pani Joanna szła do wschodniego skrzydła, więc powiedziałam Eugene’owi, aby popytał wszystkich tamtejszych roznosicieli posiłków, ale nikt jej nie zauważył, więc zastanowiłam się, kto jeszcze oprócz pielęgniarek i osób z tacami zwykle przebywa na korytarzach, na przykład sprzątaczki i kierowcy tych pojazdów do mycia podłogi.

— Czy to od nich wiesz, z kim rozmawiała Joanna?

— Nie. Wracając do tematu, Eugene oświadczył, że jeden z sanitariuszy widział panią Joannę schodzącą na oddział nagłych wypadków, ale to nie miało znaczenia, bo i tak pan wiedział, że tam poszła. Mimo wszystko spisałam jednak jego nazwisko, na wypadek, gdyby chciał pan z nim porozmawiać. — Sięgnęła do nocnej szafki, wyciągnęła złożoną kartkę papieru, przypominającą tę, na której wypisywała wiadomości radiotelegraficzne, i ją rozprostowała. Richard ujrzał dwa nazwiska.

— Bob Yancey — oświadczyła Maisie.

— Czy to drugie nazwisko należy do osoby, z którą rozmawiała Joanna? — Richard wychylił się, aby odczytać pismo dziewczynki.

Maisie ukryła kartkę.

— Zaraz wszystko wyjaśnię. — Złożyła papier. — Więc tak, potem jedna pani na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej dostała migotania komór, miała poczwórny bypass, i przyszedł kapelan, i pomyślałam, że na pewno chodzi do naprawdę chorych ludzi, bo odwiedził mnie, kiedy przeszłam śmierć kliniczną, więc jeśli pani Joanna poszła do kogoś po doświadczeniach granicznych, możliwe, że kapelan ją widział.

Kapelan. No jasne. Richard nawet o nim nie pomyślał.

— I co, kapelan ją widział?

— Zaraz do tego dojdę. — Nie ulegało wątpliwości, że Richard najpierw będzie musiał wysłuchać całej opowieści, w jaki sposób dziewczynka odkryła prawdę, a dopiero potem dowie się tego, co go interesuje. — Zamierzałam poprosić Eugene’a, aby go do mnie zaprosił, lecz kiedy przynieśli jedzenie, okazało się, że Eugene’a zastępuje inny facet, więc spytałam go, gdzie jest Eugene, na co odparł: „Wziął sobie kilka dni wolnego”, strasznie denerwujące, więc powiedziałam: „Chyba go nie wylali, co?”, a on stwierdził: „Nie, i całe szczęście, a ponieważ ja też nie chcę wylecieć, nie proś mnie o bawienie się w detektywa”. I wcale nie słuchał, kiedy powiedziałam, że chciałam tylko porozmawiać z kapelanem, po prostu położył tacę zjedzeniem i wyszedł. Zastanowiłam się, jak skłonić kapelana do odwiedzin. Chciałam powiedzieć pielęgniarce dyżurnej, że nie wiem, co myśleć o niebie i tak dalej, ale uznałam, że powtórzyłaby mojej mamie i zdenerwowała ją. No to postanowiłam udawać migotanie przedsionków, jeśli nic innego nie przyjdzie mi do głowy…

Migotanie przedsionków! Richard pomyślał, że stworzył potwora.

— …ale gdy się tak zastanawiałam, zjawił się facet od pobierania krwi, owinął mi ramię gumową rurką i mówi: „Czy to ty wypytujesz wszystkich o Joannę Lander?”, a ja: „Tak, widział ją pan?”, a on mówi, że spotkał ją w pokoju z tym pacjentem, zna jego nazwisko i numer pokoju i w ogóle, bo musi to zapisywać na tych małych rurkach. — Maisie triumfalnie wręczyła mu kartkę.

Richard rozprostował papier.

— Pokój czterysta osiem — odczytał. — Carl Aspinall.

— Podobno był w śpiączce — oznajmiła Maisie.

Richard poczuł, jak traci nadzieję.

— Co się stało?

Przyjrzał się jej zaciekawionej twarzy. Tak bardzo się starała i odniosła sukces tam, gdzie wszyscy inni doznali porażki. Rozczarowanie jej wydało mu się okrutne, bez względu na to, co Joanna twierdziła na temat konsekwentnego mówienia prawdy.

— Co się stało? — powtórzyła. — To nie o niego chodzi?

— Nie. Wiem już o Carlu. Joanna poprosiła pielęgniarki, aby spisywały wszystkie wypowiadane przez niego słowa. Myślę, że poszła tam porozmawiać właśnie z pielęgniarkami.

— A właśnie że nie! Pani Joanna z nim rozmawiała. Tak powiedział ten facet od krwi. Stwierdził, że bardzo się zdumiał na wieść, że Carl odzyskał przytomność. Pielęgniarki poinformowały go, że właśnie tamtego ranka ocknął się ni stąd, ni zowąd. Wszyscy uznali to za cud.

Ocknął się ze śpiączki i opowiedział Joannie, co widział, przekazał jej jakąś ważną wiadomość, podsunął klucz. Pokój 408. Richard sięgnął po telefon komórkowy i przypomniał sobie, że zostawił go na biurku na zewnątrz.

— Dzięki — oświadczył krótko i podszedł do drzwi. — Muszę z nim porozmawiać.

— Nie ma go w szpitalu — pośpiesznie wyjaśniła Maisie. — Facet od krwi twierdzi, że poszedł do domu. W zeszłym tygodniu.

Będzie musiał skontaktować się z archiwum, aby wyciągnąć stamtąd jego adres. Jeśli mu się nie uda, dogada się z pielęgniarkami.

— Pora na mnie, Maisie. Muszę się dowiedzieć, gdzie on mieszka.

— South Jackson Way trzydzieści trzy czterdzieści osiem — wyrecytowała bez wahania Maisie. — Ale nie zastanie go pan. Pojechał do domku letniskowego w górach.

— Powiedział ci to człowiek od krwi?

— Nie, Eugene. — Wyciągnęła rękę do nocnej szafki i wydobyła kolejną kartkę papieru. — Tu jest opis, jak się tam dostać.

Przeczytał wskazówki. Domek znajdował się tuż pod Timberline.

— Maisie, potrafisz czynić cuda — oznajmił, chowając kartkę do kieszeni. — Jestem ci winien kolejkę. — Ponownie ruszył w stronę drzwi.

— Jeszcze nie może pan wychodzić. Nie wiem, czy mam wciąż szukać ludzi, którzy widzieli panią Joannę.

Richard pomyślał, że nie. Znalazł właściwą osobę. Wszystko świetnie do siebie pasowało. Carl Aspinall ocknął się ze śpiączki i powiedział Joannie coś związanego ze swoimi doświadczeniami granicznymi. Dzięki temu przypomniała sobie coś z własnych przeżyć i uświadomiła sobie, czym są doświadczenia graniczne i jak funkcjonują.

Maisie czekała cierpliwie.

— Już znalazłaś osobę, której szukałem — odparł wreszcie. — Teraz powinnaś wypoczywać. Leż i oglądaj swoją kasetę.

— Nie znoszę Dźwięków muzyki. — Oparła się o poduszki. — Potwornie przesłodzony film. Jedyna ciekawa scena jest wtedy, gdy zakonnice wymyślają podstęp na nazistów, aby uciec.