Выбрать главу

— Z całą pewnością nie spotkałem dotąd pani. — Carl ominął Richarda, aby przywitać się z Kit. — Tego bym nie zapomniał.

— Dzień dobry panu. — Uśmiechnęła się Kit. — Jak się pan czuje?

— Wspaniale. Rzekłbym: wyśmienicie. Jak nowo narodzony.

— Proszę usiąść — zachęciła ich pani Aspinall, wskazując na kanapę. Usiedli, a Carl oparł laskę o poręcz swojego fotela. Pani Aspinall nie miała ochoty spocząć. Richard pomyślał, że ich gospodyni stoi na straży.

— Proszę pana — zaczął. — Nie zabierzemy panu wiele czasu. Chcielibyśmy tylko zadać kilka pytań związanych z Joanną Lander.

— Carl, pamiętasz doktor Lander? — spytała pani Aspinall. — Opowiadałam ci o tylu ludziach. Wiem, że w pewnym momencie wszystkie osoby zaczynają się mylić…

Richard pomyślał, że nie wolno niczego sugerować, i spojrzał niespokojnie na Carla, który pokiwał głową.

— Pani Joanna — stwierdził. — Odwiedziła mnie. W dniu, w którym… — Głos uwiązł mu w gardle. Carl zapatrzył się na oblodzony strumień za oknem.

Richard doszedł do wniosku, że pan Aspinall przygląda się wodzie. Płynęła ciemna i przejrzysta, częściowo na powierzchni, a częściowo pod cienką warstwą lodu.

— W dniu, kiedy odzyskał pan przytomność? — podsunęła Kit.

— Zgadza się. Ona nie żyje. Prawda? — spytał po chwili.

— Prawda. Zginęła tego samego dnia — przypomniał Richard.

— Tak myślałem. Niekiedy wszystko mi się miesza, co się naprawdę stało, a co… — Ponownie zamilkł.

— Doktor Cherikov wspominał, że z początku będziesz trochę oszołomiony z powodu lekarstw — przypomniała pani Aspinall.

— Tak właśnie. Z powodu lekarstw — potwierdził. — Robią państwo coś ku pamięci Joanny? Może zakładacie fundację dobroczynną lub coś w tym rodzaju? Chętnie bym ją wsparł.

— Nie — zaprzeczył Richard. — Nie dlatego przyjechaliśmy…

— Jest coś, co pragnęlibyśmy zrobić dla Joanny — odezwała się z zapałem Kit. — Potrzebujemy pańskiej pomocy. Sądzimy, że w dniu swojej śmierci Joanna dowiedziała się czegoś ważnego na temat badań, które prowadziła wraz z doktorem Wrightem. Staramy się ustalić, co to było. Sądzimy, że mogła coś komuś powiedzieć na ten temat.

— I wydaje się państwu, że doktor Lander rozmawiała o tym ze mną? — Carl pokręcił głową. — Ani słowem nie wspomniała o swoim odkryciu…

— Nie, przypuszczamy, że o niczym nie mówiła bezpośrednio — pośpiesznie uzupełniła Kit. — Myślimy jednak, że jeśli porozmawiamy z osobami, z którymi się spotykała tamtego tragicznego dnia, uda nam się znaleźć wskazówki dotyczące jej przemyśleń. — Richard spojrzał na Kit z wdzięcznością i pomyślał, że dobrze zrobił, zabierając ją ze sobą. — Czy mógłby nam pan powiedzieć, o czym wtedy rozmawialiście?

— Rozmawialiśmy? — Ponownie zapatrzył się w ciemną wodę strumienia. Jego palce poruszały się nerwowo na poręczy fotela.

— Tak jest — potwierdziła Kit. — O czym pan mówił z Joanną?

— Carl, jesteś pewien, że chcesz teraz rozmawiać? — spytała niespokojnie pani Aspinall, stając między nimi. — Jestem pewna, że doktor Wright i pani Gardiner zrozumieją, jeśli…

— Nic mi nie jest — przerwał jej w pół zdania. — Przestań się wtrącać. Może pójdziesz zaparzyć nam herbaty?

— Państwo powiedzieli, że nie chcą…

— Ale ja chcę — stwierdził stanowczo. — Zrób mi herbaty i przestań się o mnie troszczyć jak kwoka.

Pani Aspinall wyszła, cały czas zaniepokojona, a Carl uśmiechnął się do Kit.

— No tak, o czym mówiliśmy? — spytał.

— Jesteśmy ciekawi, na jaki temat rozmawiał pan z doktor Lander.

— To nie było nic ważnego. Spytała mnie, jak się czuję, i stwierdziła, że cieszy się, że się ocknąłem. Wyraziła przekonanie, że dojdę do siebie. No i właśnie staram się to zrobić — odpoczywam, nabieram sił, postępuję według wskazań doktora Cherikova. On twierdzi, że powinienem się koncentrować na teraźniejszości i nie myśleć o przeszłości. Muszę zapomnieć o tym, co się zdarzyło i skupić na rekonwalescencji.

— Wracając do pańskiej śpiączki — wtrącił się Richard. — Czy Joanna spytała pana, co się działo, gdy był pan nieprzytomny? Czy interesowały ją pańskie sny?

— To nie sny.

Serce Richarda zabiło gwałtownie.

— Więc co to było? — spytał, usiłując zachować spokój.

Pan Aspinall spojrzał w stronę drzwi, jakby żałując, że jego żona jeszcze nie wraca.

— Proszę pana, to ważne — naciskał Richard. — Joanna usiłowała nam coś powiedzieć, kiedy umierała. Sądzimy, że to może mieć związek z tym, co pan jej przekazał. Jej odkrycie mogło wynikać z uzyskanych od pana informacji na temat pańskich przeżyć w stanie śpiączki.

Carl przestał słuchać.

— Sądziłem, że zmarła natychmiast — oświadczył oskarżycielskim tonem. — Pielęgniarki zapewniły mnie, że śmierć nastąpiła błyskawicznie.

Richard uważnie się przyjrzał swojemu rozmówcy. Co tu się dzieje?

— Mówił pan, że rozmawiała z panem. — Carl podniósł głos. — Chciała panu coś powiedzieć?

— Zgadza się, ale umarła zbyt szybko, aby przekazać nam to, co chciała. Zgon nastąpił w krótkim czasie.

— Nikt nie mógł temu zapobiec — uzupełniła Kit.

— Jak zmarła? — Carl ją zignorował.

Richard spojrzał na przyjaciółkę. Wyglądała na równie zaskoczoną jak on. Zastanawiał się, czy powinni zawołać panią Aspinall, lecz gdyby to zrobili, rozmowa dobiegłaby końca.

— Jak zmarła? — powtórzył Carl.

— Zasztyletował ją pacjent pod wpływem narkotyków — wytłumaczył Richard.

— Zasztyletował? — Carl bezwiednie zacisnął ręce. — Czym?

— Nożem — odparł Richard. Ku jego zdumieniu okazało się, że udzielił odpowiedniej odpowiedzi. Carl rozluźnił pięści i usiadł wygodniej.

— Zmarła niemal natychmiast — mruknął. — Była tam tylko kilka minut.

— Gdzie? — zapytał Richard. — Gdzie pan był, kiedy leżał pan w śpiączce?

Carl ponownie zacisnął pięści, a jego wzrok powędrował do wyciszonego telewizora. Zachowywał się tak samo jak Maisie, kiedy nie chciała rozmawiać.

— Stwierdził pan, że to nie sen. — Richard się pochylił, aby znaleźć się między Carlem i telewizorem. — Więc co to było? Jakie miejsce?

— Miejsce — powtórzył Carl i wyjrzał za okno, jakby znowu zainteresował go ciemny, oblodzony strumień. Co widział, wpatrując się w niego? Wodę, powoli pochłaniającą pokład? A może wlewającą się błyskawicznie przez dziurawą burtę?

— Powiedział pan, że Joanna była tam tylko kilka minut — nie ustępował Richard. — Gdzie? Dlaczego niepokoił pana przedmiot, którym ją zasztyletowano?

Carl jeszcze mocniej zacisnął pięści. Skóra między siniakami na jego dłoniach przybrała biały kolor. Pomimo opalenizny widać było, że poszarzała mu twarz. Wyglądał tak, jakby nagle cała krew odpłynęła mu z głowy.

— Carl, gdzie pan był? — powtórzył.

— Richard… — Kit położyła mu dłoń na ramieniu.

— Gdzie pan był?

— Ja… — Carl odetchnął nierówno. — To…

Teraz, pomyślał Richard. Powie nam.

Drrń! Ciszę nagle przerwał głośny dzwonek telefonu komórkowego.

Tylko nie to!, jęknął w myślach Richard, wpatrując się, jak Kit wygrzebuje go z torby. Nie teraz.

— Przepraszam. — Kit usiłowała wyłączyć dzwonienie. — Nie wiedziałam, że jest włączony.