Выбрать главу

— I co teraz? — spytała Vielle. Zadzwoniła do nich, kiedy wracali, i zażądała wyjaśnień na temat tego, czego się dowiedzieli. Richard, chcąc uniknąć dwukrotnej relacji, powiedział jej, aby przyszła do Maisie.

— Możemy porozmawiać z technikiem, który widział Carla i Joannę — zasugerował Richard. — Istnieje szansa, że słyszał, o czym mówili.

— Nie słyszał — oświadczyła Maisie. — Już go pytałam. Stwierdził, że zamilkli, gdy wszedł do pokoju.

— Może coś mu się obiło o uszy, kiedy otwierał drzwi — nie ustępował Richard. — Albo kiedy wychodził. Albo widział, że ktoś inny wchodził po nim. Skoro technik z laboratorium przyszedł pobrać krew, inne osoby mogły wpaść, aby przeprowadzić jakieś badania. — W jego głosie zabrzmiała pewność siebie, chociaż wcale jej nie czuł. — Albo pielęgniarki. Którą z nich wymieniła pani Aspinall?

— Guadalupe — przypomniała Kit.

— Porozmawiam z nią i z resztą personelu na czwartym piętrze we wschodnim skrzydle. Vielle, nie przestawaj szukać ludzi, którzy mogli widzieć Joannę gdzieś na korytarzu. Nie ograniczaj się wyłącznie do personelu medycznego. Spróbuj też wypytać ochotników i pomoce kuchenne.

— To ja miałam się tym zająć! — zbulwersowała się Maisie.

— Twoje zajęcie polega na wypoczywaniu i nabieraniu sił przed przyjęciem nowego serca — wyjaśnił Richard.

Maisie rzuciła się na poduszki.

— To nie fair! Przecież to ja się dowiedziałam o panu Aspinallu. Zresztą, jeśli nie będę miała co robić ani o czym myśleć, zacznę się przejmować nowym sercem, tym, jak bardzo będzie bolała operacja, umieraniem i w ogóle, a wtedy mogę stracić przytomność.

Richard musiał przyznać, że Maisie świetnie potrafi manipulować ludźmi.

— Dobrze — odparł sztywno. — Pomożesz Vielle.

Dziewczynka zareagowała natychmiast.

— Mam jeszcze jeden pomysł. Trzeba zapytać malarzy. Założę się, że widują mnóstwo ludzi. I jeszcze panią od terapii oddechowej. Mam panią zawiadomić przez pager, kiedy przyjdą mi do głowy inne osoby?

— Nie wolno ci bez przerwy wydzwaniać do Vielle — przerwał Richard. — Pracuje na oddziale nagłych wypadków i ma ręce pełne roboty. Przyjdzie do ciebie, kiedy znajdzie czas, a wtedy pamiętaj, że nie wolno ci jej zatrzymywać pod różnymi pretekstami. — Odwrócił się do Vielle. — Jeśli Maisie się czegoś dowie, nie wysłuchuj całej historii, jak do tego doszła. Pamiętaj, że ona świetnie wie, że musisz wracać na oddział.

— Ale… — zaprotestowała Maisie.

— Obiecaj — przykazał Richard. — Przysięgnij.

— No dobrze… — zgodziła się niechętnie i uśmiechnęła do Vielle. — Porozmawiam z panią, która opróżnia kosze na śmieci, i panem obsługującym ten wielki odkurzacz. I jeszcze z innymi — dodała pośpiesznie.

— I wypijesz preparat wzmacniający — uzupełnił Richard.

— A jeśli nikt inny nie był w tym czasie w pokoju i ich nie słyszał? — zaniepokoiła się Maisie.

— Może pani Aspinall zmieni zdanie — podsunęła Kit.

— No właśnie — zgodził się Richard, choć ani przez chwilę w to nie wierzył. Pani Aspinall troszczyła się wyłącznie o męża, a on myślał tylko o tym, aby jak najdłużej żyć. Nic nie mogłoby go skłonić do powrotu tam, gdzie przebywał, nawet szansa ocalenia Joanny.

— A jeśli ona nie zmieni zdania? — upierała się Maisie.

— Wówczas musimy mieć nadzieję, że technik laboratoryjny coś wie — stwierdził Richard. — Maisie, wiesz, jak on się nazywa?

— Tak — potwierdziła. — Przeczytałam jego nazwisko na identyfikatorze, kiedy się nachylił, żeby wbić igłę w mój przewód kroplówki i…

— Maisie. — Richard przerwał surowym głosem. — Nic wolno ci przedłużać opowieści. Obiecałaś.

— Obiecałam Vielle — sprzeciwiła się, a widząc jego groźne spojrzenie, dodała: — No dobrze. Rudy Wenck. Ale jeśli on nic nie wie?

— Wówczas poszukamy kogoś lepiej poinformowanego — odparł.

— A jeśli nie ma nikogo takiego? — upierała się. — Przecież to możliwe, że nikt nie słyszał, aby rozmawiali.

Nie mam pojęcia, pomyślał. Nie mam pojęcia.

— Później będziemy się tym martwić — stwierdził optymistycznie i doszedł do wniosku, że mówi jak matka Maisie.

O wilku mowa. Pani Nellis stanęła w drzwiach, trzymając w rękach żółtą pluszową kaczkę oraz owiniętą wstążką kasetę wideo. Nowo przybyła obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem.

— Doktor Wright! — wykrzyknęła radośnie. — I pani Gardiner. Cieszę się, że państwa tu widzę. — Uśmiechnęła się do Vielle. — Nie sądzę, abyśmy się kiedykolwiek spotkały.

— To jest siostra Howard — wyjaśnił Richard.

— Pracuje na oddziale nagłych wypadków — uzupełniła Maisie.

— Właśnie wychodziłyśmy — oświadczyły zgodnie Kit i Vielle i ruszyły do drzwi.

— Och, ale pan nie może jeszcze wychodzić, panie doktorze — sprzeciwiła się pani Nellis.

No tak, teraz Richard wiedział, po kim Maisie odziedziczyła zdolność zatrzymywania ludzi przy sobie. Ruchem głowy dał znać Kit i Vielle, aby szły dalej, a sam oznajmił:

— Niestety, śpieszę się na spotkanie.

— To potrwa tylko chwilę. — Pani Nellis położyła prezent i kaczkę w nogach łóżka, a następnie sięgnęła do torebki. — Przyniosłam formularze dopuszczenia do udziału w projekcie badawczym oraz zezwolenie na skierowanie do badań osoby niepełnoletniej. Wszystko podpisane notarialnie. — Wyciągnęła brązową kopertę i wręczyła ją Richardowi. — Mój prawnik pracuje nad sporządzeniem formalnego sprzeciwu przed reanimacją i podejmowaniem prób niesienia ratunku w wypadku nieuleczalnej choroby. Rozmawiał już z panem?

— Tak — potwierdził Richard. — Naprawdę pora już na mnie.

— Mogę otworzyć swój prezent? — wykrzyknęła Maisie, a pani Nellis zdekoncentrowała się na chwilę, sięgając po kasetę.

Brawo, pomyślał Richard i skierował się do drzwi. Pani Nellis okazała się jednak szybsza. Zatrzymała go tuż za progiem.

— Chciałam pana spytać o siostrę Howard — oświadczyła pośpiesznie. — Zgodnie z pana słowami, pracuje na oddziale nagłych wypadków. Zakładam, że jest specjalistką w sprawie procedur związanych z reanimacją. Czy ona współpracuje z panem w ramach projektu? Czy to oznacza, że nastąpił już przełom?

— Nie — zaprzeczył Richard.

— Ale jest już coraz bliżej, zgadza się?

— Mamusiu, chodź do mnie! — wrzasnęła Maisie. — Nie mogę otworzyć kasety!

Pani Nellis zajrzała do pokoju, a potem ponownie spojrzała na Richarda, nie wiedząc, co robić.

— Mamusiu! Chcę ją zaraz obejrzeć!

— Proszę mi wybaczyć — zniecierpliwiła się pani Nellis i cofnęła do pokoju. Richard nie wahał się ani przez chwilę. Popędził korytarzem prosto przed siebie. Za plecami usłyszał jeszcze głos pani Nellis, pytającej: „Podoba ci się nowa taśma, kochanie?” i Maisie: „Jest wspaniała! Heidi to mój ulubiony film!”

Kit i Vielle czekały na niego przed wejściem na oddział intensywnej opieki kardiologicznej.

— Bałyśmy się, że trzeba będzie wysłać ci pomoc w postaci pułku ułanów — przywitała go Kit.

— Maisie ocaliła mi skórę. I wykazała się przy tym wielkim poświęceniem.

— Więc jaki mamy plan? — spytała Vielle.

— Kit, chciałbym, żebyś jeszcze raz przyjrzała się temu, co powiedział Carl Aspinall. Sprawdź, czy jest tam mowa o mieczu albo… — Zastanowił się nad tym, jakim jeszcze przedmiotem można kogoś dźgnąć — …nożyku do otwierania listów albo czymś podobnym. A potem zobacz, czy w książkach o Titanicu nie ma mowy o jakimś przypadku zasztyletowania. Vielle, postaraj się ustalić, kto jeszcze był tamtego dnia na trzecim piętrze wschodniego skrzydła. Ja porozmawiam z Rudym Wenckiem.