Выбрать главу

Kit się nie myliła. Richard rozważał, czy warto dzwonić do Carla Aspinalla, aby mu wyjaśnić, że jego koszmary, bez względu na treść, są czysto subiektywne. Wątpił jednak, czy Carl będzie miał ochotę z nim rozmawiać.

A zatem pozostają doświadczenia Amelii, jego własne i Maisie. Oraz wizja członka załogi Hindenburga. Richard sporządził listę elementów każdej relacji. Joseph Leibrecht ujrzał śnieżne pola, wieloryby, pociąg, ptaka w klatce i swoją babcię, a także usłyszał dzwony kościelne i zgrzyt rozdzieranego metalu. Amelia widziała enzymy, szuflady w laboratorium i swoich profesorów. Joanna opisywała schody, rowery treningowe, a on nie ujrzał żadnej z tych rzeczy.

Wspomnienia Josepha charakteryzowały się wyraźnym podobieństwem do snu, nie związane ze sobą elementy pojawiały się bowiem w jego umyśle jeden po drugim i zupełnie nie przypominały doświadczeń Joanny. Amelia znalazła się gdzieś pomiędzy, w jej wspomnieniach czas nie przeskakiwał, obrazy pojawiały się w sekwencji, ale istniały luki logiczne. Jego własne doświadczenia graniczne…

W tej samej chwili uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, czy w jego przeżyciach pojawiły się jakiekolwiek niespójności, poza sterowcem-zabawką. Automatycznie założył, że wszystko, co widział, było rzeczywistością, podobnie jak w wypadku Joanny. Potem, przeglądając książki wujka Kit, skoncentrował się wyłącznie na Titanicu.

Ponownie sięgnął po książki. Okazało się, że ludzie faktycznie zbierali się obok biur White Star oraz przy budynku „The New York Times”, lecz nie wchodzili tłumnie do środka. Kręcili się po okolicznych ulicach, oczekując na wiadomości z Carpathii. Kiedy wieści wreszcie dotarły, nikt nie odczytywał publicznie listy rozbitków. Na budynku „Timesa” wywieszono pełną listę — matka Mary Marvin, która przyszła z matką swojego zięcia, krzyknęła z radości, ujrzawszy nazwisko córki, lecz urwała przerażona, gdy uświadomiła sobie, że obok nie widnieje imię Daniela. Krewni zwykle wchodzili do budynku White Star pojedynczo, aby dowiedzieć się czegoś bliższego. Syn Johna Jacoba Astora wyszedł stamtąd natychmiast, chowając twarz w dłoniach.

W siedzibie White Star nie było pokoju z radiotelegrafem. W „Timesie” zainstalowano takie urządzenie, lecz wysoko na dachu. Radiotelegrafista wkładał rozszyfrowane wiadomości do pudełka, przyczepionego do liny, potrząsał nią w metalowym szybie, aby dać znać dziennikarzom poniżej, a następnie zrzucał pudełko szybem.

Co przyszło Richardowi z tych informacji? Że w rzeczywistości wcale się nie znalazł w biurach White Star? I tak to wiedział. Przekonał się za to, że jego doświadczenia są skutkiem konfabulacji opartych na obrazach z filmów i relacjach Joanny. Nie wiedział jednak, dlaczego tak się stało. Nie widział związku.

Wypisał wszystkie elementy — swój pager, kobietę w bluzce o wysokim kołnierzu, rozmawiającą przez telefon, mężczyznę pochylonego nad radiotelegrafem, zegar na ścianie, schody, mężczyznę z gazetą pod ręką — a następnie zadzwonił do Amelii i poprosił o przybycie.

— Chce mnie pan poddać eksperymentowi? — spytała, a on usłyszał w jej głosie lęk.

— Nie — zaprzeczył. — Musimy tylko zadać pani kilka pytań. Możemy się spotkać jutro o dziewiątej?

— Niestety, mam test z psychologii. — Pomyślał, że to wymówka, taka sama jak wtedy, gdy Joanna usiłowała się z nią umówić, jeszcze zanim zrezygnowała z udziału w projekcie. Po chwili spytała jednak: — Czy pasuje panu jedenasta?

Ku zdumieniu Richarda, dziewczyna zjawiła się na czas. Poprosił Vielle o udział w rozmowie.

— Pani Amelio, chcielibyśmy, aby powiedziała nam pani wszystko, co pani pamięta na temat swoich doświadczeń granicznych, poczynając od pierwszej sesji — zaczął, a Vielle włączyła dyktafon Joanny.

Amelia skinęła głową.

— Obiecałam, że zrobię wszystko, co się okaże konieczne — odparła i przedstawiła szczegółowy opis, dodatkowo wzbogacony odpowiedziami na pytania Richarda i Vielle.

— Ilu pani profesorów znajdowało się w biurze? — zainteresowała się Vielle.

— Czterech — padła odpowiedź, — Doktor Eldritch, mój reżyser, pani Ashley, mój nauczyciel angielskiego z liceum i mój świeżo upieczony profesor od chemii. Tak naprawdę wcale nie był profesorem, tylko absolwentem uniwersytetu. Nie cierpiałam go. Na wszystkie pytania odpowiadał: „Sami musicie się tego domyślić”.

— Był tam pani nauczyciel angielskiego? — Richardowi przyszedł do głowy pan Briarley.

Amelia skinęła.

— Tak naprawdę to była kobieta i wcale nie miałam z nią lekcji. Zmarła miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego.

Vielle wypytała ją szczegółowo o oznaczenia na butelkach z chemikaliami.

— Wie pani, jak opracowane są wzory chemiczne? Oznaczenia liczbowe znajdują się pod kreską. Tam wszystko wypisano w szeregu.

— Pamięta pani którekolwiek z oznaczeń literowych? — dopytywała się Vielle.

Amelia zaprzeczyła.

— A pamięta pani jeszcze cokolwiek, co się nie zgadzało? — ciągnęła pielęgniarka.

Amelia wbiła wzrok w przestrzeń.

— Chłód — odparła w końcu. — W tamtym laboratorium zawsze jest gorąco, bo zainstalowano tam staroświeckie grzejniki. W moich doświadczeniach było tam lodowato, jakby ktoś zostawił gdzieś otwarte drzwi.

— Joanna również wspominała o zimnie — zauważyła Vielle po wyjściu Amelii. — A Joseph Leibrecht?

— Mówił, że widział śnieżne pola, ale wymieniał też wrzące morze. Poza tym utrzymywał, że ktoś go cisnął w płomienie. W moich doświadczeniach granicznych nie zaobserwowałem niczego gorącego ani zimnego.

— I ty, i Amelia czegoś szukaliście — podsunęła Vielle.

— Podobnie jak Joanna. Ale Joseph Leibrecht nie.

— A co z jej przekonaniem o śmierci nauczyciela angielskiego?

— To jeden z zasadniczych elementów doświadczeń granicznych.

— Jak myślisz, istnieje jakakolwiek szansa przekonania Carla Aspinalla do rozmowy z tobą?

— Nie odbierają telefonu.

Vielle ze zrozumieniem pokiwała głową.

— Mają funkcję identyfikacji rozmów przychodzących. Ponowna wyprawa w góry nie ma raczej sensu?

Najmniejszego, pomyślał. Zresztą nie tam należało szukać odpowiedzi. Mógł jej udzielić pan Briarley, a uzyskanie jej od niego było równie nieprawdopodobne. „Sami musicie się tego domyślić”, stwierdził nauczyciel Amelii.

— Możesz jeszcze raz poddać Amelię badaniu? — spytała Vielle, kiedy odprowadzał ją do drzwi laboratorium.

— Niewykluczone, choć zapewne powtórzy się u niej ten sam obraz ujednolicający.

— Och, świetnie, że pana zastałam — rozległ się głos i do pomieszczenia weszła matka Maisie, ubrana w słonecznożółtą garsonkę. — Czy to zły moment?

— Właśnie wychodziłam. Pomyślę jeszcze i do ciebie zadzwonię — oświadczyła Vielle i pośpiesznie się wymknęła.

— Nie chciałam przeszkadzać — stwierdziła pani Nellis. — Proszę. — Wręczyła mu małe czarne pudełko.

— Co to takiego? — Przedmiot przypominał bardzo małego palmtopa.

— Pański pager. Wspomniał pan, że problem z zastosowaniem pańskiej procedury wiąże się ze zbyt krótkim czasem na udzielenie pomocy, wynoszącym zaledwie od czterech do sześciu minut.

Richard pomyślał, że mówił o nieodwracalnej śmierci mózgu, zachodzącej w ciągu od czterech do sześciu minut. Matka Maisie nie potrafiła nawet wymówić słowa „śmierć”, ani też przyznać, że w razie konieczności oczekuje od niego sprowadzenia jej córki z powrotem do świata żywych.