Выбрать главу

SOS. Wiadomość wysłana w świat w nadziei, że ktoś ją usłyszy. Komunikat skierowany przez umierający mózg do kory czołowej, do ciała migdałowatego, do hipokampa, próba wezwania kogoś na ratunek.

— Cholernie sprytne, co? — zakończył pan Wojakowski.

— Co takiego? Przepraszam, nie usłyszałem, jak w końcu zwrócił na siebie uwagę.

— Coś mi się widzi, że to pan powinien się zgłosić na to badanie słuchu. — Klepnął Richarda w ramię. — Za pomocą karabinu maszynowego. Widzi pan, stoję sobie na pokładzie Hughesa i wypatruję japońskich okrętów podwodnych, a nagle widzę małe fontanny. „Okręt podwodny!”, wrzeszczę, przybiega porucznik, patrzy i mówi: „Okręty podwodne nie wywołują takich fontann. To bomba głębinowa”. Gapię się dalej i jakoś nie mogę sobie wyobrazić takiej bomby głębinowej. Fontanny pojawiają się w prostej linii, więc patrzę, skąd się wzięły, i widzę faceta na wieżyczce, wychylonego za reling i strzelającego w wodę. Nic nie słyszę, bo jest za daleko, a on o tym wie, zdaje sobie sprawę, że musi…

Za daleko, a droga ucieczki jest odcięta. Połowa synaps przestała już pracować z powodu niedotlenienia, połowa ścieżek jest zamknięta lub wiszą na nich tablice z napisem: „Nieczynne z powodu remontu”. Płat skroniowy sprawdza kolejne sposoby, jedną substancję chemiczną za drugą, karnozynę, NPK, amiglicylinę, usiłuje znaleźć drogę na skróty, przesłać sygnał do korowego ośrodka ruchu, aby uruchomić serce, płuca. „Było bardzo późno”, opowiadała Amelia. „Chciałam tylko znaleźć odpowiedni odczynnik i iść do domu”. Anioł pani Bradeis oznajmił: „Musisz powrócić na ziemię. Twój czas jeszcze nie nadszedł”.

„Polecenie powrotu pojawia się w przeszło sześćdziesięciu procentach wypadków”, mówiła Joanna. To jednak nie było polecenie, tylko wiadomość, która wreszcie dotarła do adresata, środek chemiczny, który w końcu umożliwił połączenie, synapsa, która nareszcie rozbłysła, jak kluczyk, przekręcony w zapłonie. Richard pomyślał, że doświadczenia graniczne to mechanizm przetrwania, ostateczna próba uruchomienia przez mózg układów organizmu. Coś w rodzaju zespołu reanimacyjnego, wysyłanego przez ciało.

Spojrzał z roztargnieniem na pana Wojakowskiego, który wciąż opowiadał.

— No i spuściliśmy na wodę łódź i po niego popłynęliśmy. Rzuciliśmy mu drabinę, ale on nie chce schodzić, wciąż coś do nas krzyczy, tylko że nic nie rozumiemy, bo silnik za głośno pracuje. Uznaliśmy, że pewnie źle się czuje i nie da rady zejść po drabinie, więc mat wysyła mnie po niego. Widzę, że z człowiekiem krucho, postrzał w brzuch, stracił mnóstwo krwi, ale nie to chciał nam powiedzieć. Zdaje się, że pod pokładem leży jeszcze jeden gość, naprawdę w fatalnym stanie, nieprzytomny, z pękniętą czaszką. — Pokręcił głową. — Nic by z niego nie było, gdyby Pichette nie wpadł na ten pomysł z karabinem maszynowym.

Na drugim końcu korytarza otworzyły się drzwi. Richard spojrzał tam i ujrzał zmierzającego w ich stronę Mandrake’a. Nagle zrozumiał, co Joanna mu powiedziała. Pielęgniarz stwierdził, że się roześmiała. Oczywiście, że tak. „Miał pan rację”, oznajmiła Mandrake’owi. „Doświadczenia graniczne to wiadomość”.

Tylko że nie z Tamtej Strony. Jak najbardziej z tej. To mózg, umierając, zdobywa się na ostatni bohaterski czyn, aby ocalić organizm. Wykorzystuje cały dostępny arsenał środków — endorfiny, aby zlikwidować ból i strach, w ten sposób oczyszczając przedpole do walki; adrenalinę, aby wzmocnić sygnały; acetylocholinę, aby udrożnić ścieżki i połączenia. Całkiem sprytnie pomyślane.

Tylko że acetylocholina wywołuje skutki uboczne. Wzmacnia zdolność kojarzenia, właściwą korze mózgowej, a także pamięć długotrwałą. Mózg usiłuje zrozumieć zmieniające się wrażenia, wizje i emocje, przekształca je w tunele, anioły i Titanica. W metafory, które ludzie błędnie uznają za rzeczywistość. Ta rzeczywistość to skomplikowany system sygnałów wysyłanych do hipokampa, aby uaktywnić neuromediator, który jest w stanie reanimować cały układ ludzkiego organizmu.

Wiem, co to jest, zamyślił się Richard. Ogarnęło go zdumienie. Cały czas szukałem tam, gdzie trzeba. Właśnie dlatego obserwowałem go we wszystkich doświadczeniach granicznych pani Troudtheim, a zwróciłem na niego uwagę także wtedy, gdy Joanna ocknęła się przedwcześnie. Szukałem inhibitora i byłem na właściwym tropie, theta-asparcyna to nie inhibitor. To aktywator. To ona jest kluczem.

— Co pan opowiada mojemu pacjentowi, doktorze Wright? — spytał stanowczo Mandrake. — Twierdzi pan, że doświadczenia graniczne to nie rzeczywistość, że są tylko i wyłącznie zjawiskiem fizycznym? — Odwrócił się do pana Wojakowskiego. — Doktor Wright nie wierzy w cuda.

Wierzę, zaprzeczył w myślach Richard. Ależ wierzę.

— Doktor Wright nie chce uwierzyć, że zmarli potrafią się z nami kontaktować. Czy właśnie to panu wmawiał?

— Nic mi nie wmawiał — sprzeciwił się pan Wojakowski. — Opowiadałem panu doktorowi o swoim pobycie na Yorktown…

— Jestem przekonany, że doktor Wright się zgodzi, aby resztę tej historii opowiedział mu pan przy następnej okazji. Mam bardzo napięty plan dnia i jeśli mamy zamienić parę słów…

Pan Wojakowski odwrócił się do Richarda.

— Nie będzie pan miał nic przeciwko temu, abym z nim porozmawiał?

— Ależ skąd. Może mu pan powiedzieć wszystko, co panu przyjdzie do głowy — odparł Richard i poszedł do windy. Musiał opracować testy sprawdzające, czy theta-asparcyna może samodzielnie przerywać doświadczenia graniczne, czy też potrzebna jest do tego kombinacja theta-asparcyny oraz acetylocholiny i kortyzolu. Zadzwonię do Amelii, zadecydował. Powiedziała, że jest skłonna ponownie poddać się badaniu.

Wcisnął guzik „góra”. Przejrzę skany i skontaktuję się z doktor Jamison. A także z matką Maisie, dodał w myślach i spojrzał za siebie. Pan Wojakowski i Mandrake niemal dotarli do drzwi biura. Richard popędził za nimi.

— Panie Wojakowski. Ed. — Zatrzymał się przy swoim pacjencie. — Co się z nim stało?

— Doktorze Wright — wtrącił się pan Mandrake. — I tak zabrał mi pan przeszło połowę czasu, przeznaczonego na spotkanie z obecnym tu panem Wojakowskim…

Richard go zignorował.

— Co się stało z marynarzem, tym, który strzelał z karabinu maszynowego?

— Z Normem Pichette’em? Nie wyszedł z tego. — Pan Wojakowski pokręcił głową.

Nie wyszedł z tego.

— Panie doktorze — denerwował się Mandrake. — Jeśli w ten sposób chce pan zaprzepaścić moje badania…

— Zapalenie otrzewnej — wyjaśnił pan Wojakowski. — Zmarł następnego dnia.

— A co z tym drugim?

— Doktorze Wright! — krzyknął Mandrake.

— Z tym, który miał pękniętą czaszkę? George’em Weise’em? Wydobrzał. Któregoś dnia dostałem od niego list.

— Czyli wiadomość — uradował się Richard. — Miał pan rację, Mandrake, to rzeczywiście jest wiadomość.

Mandrake ściągnął usta.

— O czym pan mówi?

Richard klepnął go w ramię.

— I tak pan nie zrozumie. „Więcej jest rzeczy w niebie i na ziemi”, Manny, staruszku, „niż się ich śniło waszej filozofii”. I niedługo pozna pan ich znaczenie.

Rozdział 57

„Jestem… ja… morze… sam”.

Alfred Hitchcock, na krótko przed śmiercią

Po długim czasie ciemności zdawały się nieco rozjaśniać, mrok odrobinę poszarzał, gwiazdy przygasły.