Выбрать главу

— Pani Edwards przy biurku prosiła, żeby to pani przekazać — oświadczyła Nina, wręczając Vielle powiększenie fotografii.

Widniał na niej wytatuowany nastolatek z blond włosami, upchniętymi pod zrobioną na drutach czapką. Było to najwyraźniej zdjęcie policyjne, ponieważ pod spodem widniał długi szereg cyfr.

— Nie pojawiło się nic nowego, prawda? — spytała Joanna.

— Nie — odparła z rezerwą Vielle. — Przez cały dzień było cicho jak makiem zasiał. Same skręcone kostki i skaleczenia papierem. Dlaczego pani Edwards kazała mi to przekazać? — spytała Ninę.

— Policjanci powiedzieli, że jeśli przyjdzie ten facet, trzeba ich zawiadomić, postrzelił jednego gościa w nogę z maszyny do wbijania gwoździ…

— Dziękuję, Nina — przerwała Vielle, zwracając zdjęcie pielęgniarce. — Pokaż to doktorowi Thayerowi.

— Jeśli przyjdzie ten ranny facet, też trzeba zadzwonić na policję — dodała Nina. — Obaj są członkami gangu…

— Dziękuję, Nina — przerwała stanowczo Vielle.

Gdy tylko młodsza pielęgniarka odeszła, Joanna wybuchnęła:

— Maszyna do wbijania gwoździ! Vielle, kiedy się stąd wreszcie wyniesiesz? To się robi niebezpieczne…

— Wiem, wiem, już mi to mówiłaś — przerwała, wpatrując się w punkt za plecami Joanny. — Ojoj, muszę iść. — Ruszyła w stronę wejścia na oddział, gdzie dwóch mężczyzn trzymało pod ręce bladą jak kreda kobietę.

— Vielle…

— Pogadamy jutro, na wieczorze smakołyków. — Vielle przyśpieszyła.

Za późno. Kobieta zwymiotowała na podłogę i obydwu mężczyzn. Jeden z nich puścił ją i odskoczył poza linię ostrzału, przez co kobieta osunęła się na ziemię. Przejęta Vielle podtrzymała chorą, zanim upadła.

Joanna nie miała po co dłużej pozostawać na oddziale. Kobieta z całą pewnością zajmie Vielle na jakiś czas, a i tak dochodziła druga. Zresztą, co mogłaby powiedzieć, gdyby została? „Vielle, jaki jest prawdziwy powód twojego telefonu? Tylko mi nie mów, że chodziło o matkę Bambi!”

Joanna weszła na górę. Amelii jeszcze nie było.

— Dowiedziałaś się tego, co trzeba? — zainteresował się Richard.

— Nie — odparła. W żadnym wypadku.

— Tak na marginesie, Vielle…

Rozległo się stukanie do drzwi i do środka weszła Amelia z okrzykiem:

— Strasznie przepraszam za spóźnienie. Uwierzą państwo, że wszyscy moi profesorowie zaplanowali moje egzaminy w tym samym tygodniu? — W takim samym tempie jak ostatnio wyplątała się z plecaka, zdjęła rękawice i płaszcz, a przy tym nie przestawała mówić. — Wiem, że nawaliłam. Nienawidzę biochemii!

Miała długie czarne włosy, skręcone w pozornie bezładny kuc na czubku głowy; najwyraźniej wszystkie studentki college’ów nosiły obecnie takie fryzury. Rozrzuciła włosy i skręciła je ponownie w jeszcze bardziej bezładny kuc.

— Dostałam troję, jestem tego pewna — obwieściła, ściągając włosy dużą plastikową spinką w złotym kolorze. — Mam się rozebrać, panie doktorze?

— Jeszcze nie — odparł Richard. — Pani doktor chciałaby zadać pani kilka pytań.

— Amelio — zaczęła Joanna, wskazując na jedno z trzech krzeseł. Sama także usiadła, a Richard zajął ostatnie wolne miejsce. — Jest pani słuchaczką studium medycznego, zgadza się?

Amelia osunęła się na trzecie krzesło.

— Nie po ostatnim egzaminie z biochemii. Był gorszy niż anatomia. Byłam słuchaczką. Teraz jestem nikim.

Joanna zapisała: „słuchaczka studium medycznego”.

— Ile pani ma lat?

— Dwadzieścia cztery — odparła Amelia. — Wiem, to sporo, jak na słuchaczkę studium. Wcześniej zdobyłam tytuł licencjata w teatralnej szkole muzycznej, ale postanowiłam zrezygnować z kariery aktorki.

Aktorka. Dobrze odgrywa różne role. Dobrze oszukuje.

— Dlaczego uznała pani, że nie chce być aktorką?

— Uświadomiłam sobie, że nigdy nie zagram nic lepszego od Tuptim i Miss Saigon, a nie dopuszczałam możliwości odegrania bibliotekarki Marian* [Bohaterka musicalu Music Man.] lub zagrania w Annie, chwyć za broń, więc postanowiłam wstąpić do szkoły medycznej. Lekarze zawsze mają o co ręce zaczepić. — Uśmiechnęła się szeroko do Joanny. — No wiadomo, o nerki, pęcherzyk żółciowy, wątrobę.

Dowcip, który nie przeszedłby przez gardło żadnemu Prawdziwemu Wyznawcy. Jeśli istniała jakaś wspólna cecha wszystkich chorobliwych wielbicieli śmierci klinicznej oraz doświadczeń pozazmysłowych, a także ludzi rzekomo porwanych przez UFO, był to całkowity brak poczucia humoru. Poza tym Amelia dysponowała wiedzą naukową i chętnie dzieliła się informacjami, co oznaczało, że nie miała nic do ukrycia. Najwyraźniej postawili na dobrego konia.

— Może mi pani powiedzieć, dlaczego zdecydowała się pani wziąć udział w badaniach?

Amelia posłała Richardowi spojrzenie pełne poczucia winy.

— Dlaczego się zdecydowałam? — Odwróciła wzrok. — No więc…

I to w chwili, gdy sądziłaś, że najgorsze masz za sobą, pomyślała Joanna.

— Podobno interesuje się pani neurologią — zasugerował Richard. Nie ułatwiaj jej zadania, mówiło mu ostrzegawcze spojrzenie Joanny.

— Interesuję się neurologią — potwierdziła Amelia. — Chciałabym się w niej specjalizować, ale nie powiedziałam panu — wykręciła ręce na kolanach — że nie zgłosiłam się z własnej woli.

Zaczyna się, przyszło Joannie do głowy. Pan Mandrake jej kazał. Albo, co gorsza, głosy w jej głowie.

— Mój profesor od psychologii gorąco wierzy, że słuchacze sami powinni być pacjentami, aby po skończeniu studiów mogli wczuwać się w ich sytuację. — Amelia wpatrywała się w swoje dłonie. — W dodatku stawia oceny za udział w projekcie badawczym. a ja bardzo potrzebuję punktów. Psychologia idzie mi fatalnie. — Spojrzała przepraszająco na Richarda. — Nie powiedziałam panu, bo się bałam, że mnie pan odrzuci.

Odrzuci?, pomyślała Joanna. Takich jak ty powinny być dziesiątki. Studenci zgłaszający się w celu uzyskania lepszej oceny to doskonały materiał. Nie mają żadnych opracowanych planów i nieszczególnie interesują się tematyką badań, dzięki czemu istnieje małe prawdopodobieństwo, że znają treść książki Mandrake’a lub innych pozycji o doświadczeniach granicznych.

— Czy profesor wyznaczył panią do udziału w naszych badaniach? — dopytywała się Joanna.

— Nie — odparła Amelia, ponownie wpatrując się w Richarda wzrokiem pełnym skruchy. — Wybieraliśmy dowolny temat, który nas interesuje.

— Interesuje się pani śmiercią kliniczną? — Serce Joanny zamarło.

— Nie, kiedy się zapisywałam, nie miałam pojęcia, że badania mają cokolwiek wspólnego ze śmiercią kliniczną. — Znowu wykręciła ręce. — Uznałam, że to jeden z tych eksperymentów z pamięcią. Nie w tym rzecz, że miałam na to nadzieję. — Zarumieniła się. — Doświadczenia graniczne są znacznie ciekawsze.

Rzuciła Richardowi kolejne spojrzenie. Jej zachowanie zdumiało Joannę.

— Potrzebujemy kopii pani planu zajęć, żebyśmy mogli ustalić odpowiedni termin sesji.

Richard zerknął pytająco na Joannę, która go zignorowała.

— Możemy się spotkać jutro o jedenastej? — spytała.

— Tak — ochoczo przytaknęła Amelia. — Nawet dzisiaj mogę zostać na jedną sesję, jeśli to państwu odpowiada.

— Świetnie — zgodziła się Joanna. — Wobec tego może pójdzie się pani rozebrać? — Wstała, wciąż unikając wzroku Richarda, i skierowała się do stołu do badań.