Выбрать главу

— Wiem, gdzie co jest — oświadczyła Amelia, zgarnęła ze stołu stertę ubrań i zniknęła w przebieralni.

— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — odezwał się Richard, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi. — Widziałaś jej reakcję, kiedy ją spytałaś, dlaczego się zgłosiła do badań? Naprawdę się zdenerwowała. Nie sądzę, żeby mówiła prawdę.

— Bo nie mówiła — potwierdziła Joanna. — Mam ci pomóc przy przygotowywaniu urządzenia?

— Skoro kłamała, to skąd wiesz, czy nie jest jedną z wysłanniczek Mandrake’ a?

— Bo to było peryferyjne kłamstwo — wyjaśniła. — Kłamała z osobistego powodu, który nie ma nic wspólnego z problematyką naszych badań. W zagadkach kryminalnych takie kłamstwa zawsze wpędzają ludzi w kłopoty. — Uśmiechnęła się do niego. — Ona nie jest Prawdziwą Wyznawczynią. Jej charakterystyka osobowości jest błędna, podobnie jak opis pierwszych doświadczeń granicznych. Sprawdziłam informacje o Amelii, a przeprowadzony z nią wywiad potwierdził to, co spostrzegłam przy pierwszym spotkaniu. Jest dokładnie tym, kim mi się wydała: słuchaczką studium medycznego, usiłującą podwyższyć sobie ocenę końcową.

— Wobec tego w porządku. Świetnie. Zaczynamy. Sprowadzę siostrę Hawley.

Wyszedł z laboratorium. Po chwili z przebieralni wyłoniła się Amelia, ubrana w szpitalną koszulę nałożoną na dżinsy i z maską do spania zwisającą na szyi. Rozejrzała się pytająco.

— Doktor Wright poszedł po asystentkę — wyjaśniła Joanna.

— To dobrze. — Amelia zbliżyła się do Joanny. — Nie chciałam pani mówić, kiedy był w pobliżu. Przedtem nie powiedziałam prawdy. O tym, dlaczego wybrałam ten projekt.

Nic wolno mi niczego sugerować, przykazała sobie Joanna, zwłaszcza że wydaje mi się, że znam wytłumaczenie. Amelia pochyliła głowę tak samo, jak wcześniej.

— Prawdziwy powód to doktor Wright. Uważam, że jest przystojny. To mnie nie dyskwalifikuje jako ochotniczki, prawda?

— Bynajmniej — stwierdziła Joanna. Właśnie to podejrzewała. — On jest przystojny.

— No właśnie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak cudownie… — Przerwała w pół zdania i obydwie odwróciły głowy w stronę drzwi.

— Nie znalazłem siostry Hawley — oznajmił Richard. — Muszę jej wysłać wiadomość na pager. — Podszedł do telefonu. — Powinienem zatrudnić asystentkę na stałe. — Wystukał numer.

— Skoro czekamy — odezwała się Joanna — może opowie mi pani, co pani widziała podczas pierwszej sesji?

— Kiedy po raz pierwszy tam trafiłam? — spytała Amelia, a Joanna zastanowiła się, czy w jej słowach nie kryła się dwuznaczność. — Za pierwszym razem ujrzałam jasne światło. Tak jasne, ze niczego nie widziałam. Za drugim razem światło nie było już tak jasne i dostrzegłam ludzi.

— Może pani mówić bardziej szczegółowo?

— Nie za bardzo. Chodzi o to, że niezbyt dobrze ich widziałam z powodu światła, ale wiedziałam, kim są.

— Ile osób pani dostrzegła?

— Trzy. — Amelia podniosła wzrok, jakby przypominając sobie całą scenę. — Nie, cztery.

— I co robiły?

— Nic — wyjaśniła Amelia. — Po prostu stały i czekały.

— Czekały?

— Tak. Wydaje mi się, że czekały na mnie. Wpatrywały się.

Wpatrywanie się i czekanie to nie to samo.

— Czy odczuwała pani cokolwiek w związku z tym, co pani widziała?

— Tak, było mi ciepło i… — zawahała się — …spokojnie.

„Ciepło” i „spokojnie” to słowa często używane przez osoby po doświadczeniach granicznych, pragnące opisać to, czego doznały, podobnie jak określenia: „bezpieczny” oraz „otoczony miłością”. Te uczucia również kojarzyły się z wyzwoleniem endorfin.

— Czy może pani opisać swoje odczucia innymi słowami?

— Tak — potwierdziła Amelia, lecz na kilka sekund zapadła cisza. — Pogodnie — stwierdziła wreszcie, ale zastosowała rosnącą intonację, jakby stawiała pytanie. — Przyjemnie — dodała z większą pewnością. — Zupełnie, jakbym siedziała przed ogniem. Albo owinęła się kocem. — Uśmiechnęła się na wspomnienie doznania.

— Co się stało po tym, jak ujrzała pani postaci zalane światłem?

— Nic. Tylko tyle pamiętam, światło i osoby stojące tam w oczekiwaniu.

Podszedł do nich Richard. Wyglądał na zirytowanego.

— Siostra Hawley nie odbiera wiadomości. Musimy sobie poradzić bez niej. Pani Amelio, proszę zająć miejsce na stole.

Amelia wskoczyła na stół do badań i położyła się na plecach.

— O, świetnie. Zasłonili państwo światło. Ciągle mnie oślepiało.

Richard posłał Joannie spojrzenie pełne aprobaty i podniósł czujnik poziomu tlenu, który następnie przypiął do palca Amelii. — Cały czas kontrolujemy tętno i ciśnienie krwi.

Podszedł do pulpitu i coś napisał na klawiaturze. Włączyły się ustawione wyżej monitory. Na dolnym ekranie z prawej pojawiły się zmieniające się odczyty. Poziom tlenu 98 procent, tętno 67. Wrócił do stołu.

— Pani Amelio, teraz przymocuję elektrody.

— Dobrze — zgodziła się.

Richard rozchylił kołnierz koszuli dziewczyny i przyłożył elektrody do jej klatki piersiowej.

— Dzięki nim kontrolujemy częstotliwość i rytm uderzeń serca — wyjaśnił Joannie. Wokół ramienia Amelii owinął opaskę do mierzenia ciśnienia krwi. — W porządku — zwrócił się do ochotniczki. — Pora zasłonić oczy maską.

— Dobrze — padła odpowiedź i Amelia lekko uniosła głowę, aby starannie włożyć maskę. Następnie położyła się z powrotem. Richard zaczął przyczepiać elektrody do jej skroni i czaszki. — Zaraz! — Amelia nagle usiadła.

— Co się stało? — spytała Joanna. — Coś nie tak?

— Owszem — potwierdziła Amelia. Lewą ręką wymacała spinkę, zdjęła ją i rozpuściła swoje długie włosy. — Przepraszam, wbijała mi się w tył głowy — wytłumaczyła, kładąc się z powrotem. — Mam nadzieję, że niczego nie odczepiłam?

— Wszystko w porządku — uspokoił ją Richard, ponownie przyczepiając elektrody do jej skroni. Mniejsze czujniki przymocował do skóry na głowie.

Joanna wpatrywała się w Amelię, gdy leżała z czarnymi włosami rozpuszczonymi wokół bladej twarzy. Wygląda jak śpiąca królewna, pomyślała i zastanowiła się, czy ta bajkowa postać miała jakieś wizje podczas swojej stuletniej śpiączki. A jeśli tak, czego dotyczyły? Widziała tunele i światło albo łódkę na jeziorze?

Do laboratorium wpadła pielęgniarka w średnim wieku.

— Przepraszam za spóźnienie. Byłam z pacjentem.

— Proszę przygotować kroplówkę z roztworem fizjologicznym — przykazał Richard, podnosząc krawędzie maski Amelii, aby w kącikach oczu przyczepić elektrody. — Te elektrody rejestrują ruchy oczu w czasie, kiedy badana znajduje się w fazie REM.

Pielęgniarka obwiązała ramię Amelii gumową rurką i ze znawstwem wbiła igłę w żyłę. Richard podniósł drugą rękę dziewczyny i podłożył pod nią pięciocentymetrowej grubości gąbkę. Aby ograniczyć bodźce z zewnątrz, pomyślała Joanna i przyglądała się, jak lekarz wsuwa takie same skrawki gąbki pod kolana i nogi ochotniczki.

— Kroplówka gotowa? — Richard spytał pielęgniarkę. — W porządku, podajemy znacznik. — Pochylił się nad Amelią. — Coś panią boli? Coś kłuje? Ciągnie? Drażni?

— Nie. — Amelia uśmiechnęła się w przestrzeń. — Czuję się dobrze.