— O nie — mamrotała Amelia zachrypniętym i zrozpaczonym głosem. — O nie, o nie, o nie.
Rozdział 8
„Śmierć jest także wielką przygodą”*.
Amelia Tanaka nie zapamiętała niczego złego ze swoich doświadczeń granicznych.
— Wszystko było tak jak ostatnio — wyjaśniła Joannie. — Widziałam światło i ogarnęło mnie cudowne uczucie.
— Może je pani opisać?
— Uczucie? — spytała rozmarzona Amelia. — Spokój… bezpieczeństwo. Czułam się tak, jakbym zanurzyła się w miłości.
Nie wyglądałaś tak, jakbyś się zanurzyła w miłości, pomyślała Joanna. Zachowywałaś się, jakby cię ogarnęło przerażenie.
— Czy to uczucie towarzyszyło pani przez cały czas?
— Tak.
Joanna tymczasowo dała za wygraną.
— Może pani opisać światło?
— Było piękne. Jasne, ale nie raziło mnie w oczy.
— Jakiego było koloru?
— Białe. Jak lampa, tylko jaśniejsze — stwierdziła i zmrużyła oczy, jakby wbrew jej słowom światło ją raziło.
— Czy przez cały czas widziała pani światło?
— Nie, na początku nie, dopiero kiedy otworzyli drzwi.
Richard spojrzał uważnie na Joannę. Muszę mu powiedzieć, że nie może uczestniczyć w wywiadach, przyszło jej do głowy.
— Gdzie się znajdowały drzwi? — spytała spokojnie.
— Na końcu tego… no nie wiem. — Amelia zmarszczyła brwi. — Znajdowałam się w korytarzu albo w tunelu, albo… — Pokręciła głową.
Joanna czekała, dając jej czas na dokończenie zdania. Kiedy to nie nastąpiło, odezwała się:
— Powiedziała pani: „Otworzyli drzwi”. Może to pani wyjaśnić?
— Hm, właściwie nie widziałam, żeby ktokolwiek otwierał drzwi. Było ciemno, a potem nagle zrobiło się jasno, jakby ktoś otwierał drzwi w nocy i wpuszczał światło. Myślałam… — Ponownie zmrużyła powieki i pokręciła głową. — Widziałam światło.
— Słyszała pani coś?
Przecząco potrząsnęła głową.
— Na samym początku rozległ się dźwięk.
— Może go pani opisać?
— To było… — Dzwonienie albo brzęczenie, pomyślała z rezygnacją Joanna. — Nie potrafię tego opisać. Usłyszałam dźwięk, a potem znalazłam się w korytarzu, otworzyły się drzwi i widziałam światło. Wszystko wyglądało bardzo realistycznie.
— Jak bardzo realistycznie?
— Nie przypominało snu. Naprawdę się tam znajdowałam. — Kiedy Joanna usiłowała wydobyć z niej informacje o wrażeniach dotykowych i czuciowych, opisy Amelii ponownie zrobiły się niejasne. — Wszędzie otaczało mnie światło. Było mi ciepło i… przyjemnie.
— A zanim pojawiło się światło? Kiedy zapadła ciemność?
— Spokojnie. — Amelia się uśmiechnęła.
— Zdawała sobie pani sprawę z temperatury?
— Nie, zupełnie nie.
Przed chwilą twierdziłaś, że było ciepło, pomyślała Joanna, lecz nie powiedziała tego głośno. Skoncentrowała się na pytaniach dotyczących drzwi i ludzi w bieli, a po kilku minutach wróciła do odczuć, lecz Amelia tylko powtórzyła, że czuła spokój oraz ciepło i że było jej przyjemnie.
— Ciepło otaczało mnie tak jak światło — wyjaśniła. — A potem pan doktor zdejmował mi słuchawki i pytał, jak się czuję.
Joanna oznajmiła, że nie ma więcej pytań.
— Kiedy będę mogła znowu się tam wybrać? — spytała ochoczo Amelia, a później, kiedy się ubrała, ponowiła pytanie: — Kiedy jest moja następna sesja? — Zarzuciła plecak na ramiona. — To znacznie fajniejsze niż biochemia.
— Joanno, świetnie się spisałaś — oświadczył Richard, gdy tylko zamknęły się drzwi za Amelią. — Nie mogę uwierzyć, jak dużo z niej wyciągnęłaś.
— Nie dowiedziałam się, dlaczego mówiła: „O nie, o nie, o nie”.
— To może stanowić element procesu wybudzania, a nie doświadczeń granicznych. Pan Wojakowski powiedział coś, kiedy po raz pierwszy wychodził z dithetaminy.
— Co takiego? — zainteresowała się Joanna.
— Nie pamiętam. O ile go znam, pewnie miało to coś wspólnego z Yorktown.
— Czy wyglądał na przestraszonego, kiedy to mówił?
— Nie sądzę. Nie przypominam sobie. Może pielęgniarka będzie pamiętała. Jej nazwisko znajdziesz w dokumentacji z sesji. Wiesz, to nie mogło mieć związku ze śmiercią kliniczną. Ludzie wprowadzeni w taki stan nie mogą mówić. Kora mózgu, między innymi korowy ośrodek mowy są wyłączone.
Joanna doszła do wniosku, że przecież to mogą być bezpośrednie doświadczenia graniczne, pojawiające się tuż po przebudzeniu. Wspomnienia zupełnie odmienne od tych, o których opowiadała.
— Najbardziej interesuje mnie, czy wspomnienia Amelii są zbliżone do opisów przedstawianych przez innych twoich badanych — oświadczył Richard.
— Wspomniała o trzech zasadniczych elementach z dziesięciu: dźwięku, świetle i poczuciu spokoju.
— Oraz o tunelu.
— Mówiła o nim zbyt niejasno — zaprzeczyła Joanna. — Nie potrafiła opisać ani ciemności, ani tunelu czy korytarza, a poza tym nie wspomniała nawet o nim, dopóki nie spytałam, czy przez cały czas towarzyszyło jej światło. Między dźwiękiem i światłem mogła się znajdować pustka, a Amelia wymyśliła coś, żeby ją zapełnić.
— Skoro nie liczysz tunelu, bo nie potrafiła go opisać, to co z dźwiękiem? Jego też nie potrafiła opisać.
— Nikt nie potrafi precyzyjnie opisać dźwięku — wyjaśniła Joanna. — Większość osób po doświadczeniach granicznych w ogóle nie potrafi nic powiedzieć na jego temat, a ci, którzy potrafią, przy pierwszym pytaniu twierdzą, że to dzwonienie, przy drugim — świst, wrzask albo skrobanie. Albo wszystko naraz. Pan Steinhorst stwierdził, że dźwięk brzmiał tak, jakby ktoś szeptał, a kiedy go ponownie o to spytałam, porównał ten odgłos z rozsypującym się stosem konserw w sklepie. Nie sądzę, aby mieli jakiekolwiek pojęcie o tym, co słyszeli.
— Czy tak samo niespójnie opisują to, co widzieli?
— Tak i nie. Są bardziej konsekwentni, ale używają niejasnych i ogólnych sformułowań, chyba że pytania zadaje pan Madrake. Światło jest „jasne”, a miejsce, w którym przebywają,,,piękne”. Rzadko kiedy padają konkretne określenia związane z czuciem lub kolorami, z wyjątkiem barwy białej i złotej.
— To może wskazywać, że korowy ośrodek rozumienia mowy jest zaangażowany jedynie w minimalnym stopniu — zanotował sobie Richard. — Z tego samego powodu mogą się pojawiać niejasności w opisywaniu dźwięku.
— To nie to samo — zaprzeczyła. — Kiedy opisują, co widzieli, wysławiają się niejasno, ale wiedzą, co widzieli, nawet jeśli z trudem to opisują. Co się tyczy dźwięku, najwyraźniej nie mają pojęcia, co słyszeli. Odnoszę wrażenie, że zgadują.
— Wspomniałaś o trzech z dziesięciu zasadniczych elementów — przypomniał Richard. — Czy większość badanych opisuje całą dziesiątkę?
— Tylko osoby, z którymi rozmawiał pan Mandrake. Większość moich pacjentów wspomina od dwóch do pięciu elementów. Są tacy, którzy wymieniają tylko jeden. Albo żadnego — dodała, przypomniawszy sobie Maisie i widzianą przez nią mgłę. — Najpopularniejsze są te same trzy, które opisała Amelia, plus poczucie obecności ludzi lub „istot”.