Выбрать главу

Vonetta miała czterdzieści kilka lat oraz ujmującą osobowość i spędzała wolny czas jak niejeden poczciwy mieszkaniec Południa. Była świetną gosposią i pierwszorzędną kucharką, a siła i odwaga pozwoliłyby jej w razie konieczności – i zapewne ku jej wielkiej radości – zostać ochroniarzem.

Vonetta nie mogłaby rozpoznać z daleka Dylana i Shepa, ponieważ szczyt wzgórza wznosił się wysoko nad domem. Gdyby ich jednak zauważyła i uznała, że wyglądają podejrzanie, zapewne podjechałaby harleyem nieco bliżej, aby lepiej im się przyjrzeć. Obawa o własne bezpieczeństwo nie wchodziła w grę, gdy do głosu dochodziło jej poczucie obowiązku i żądza przygód.

Dylan mógłby naprędce wykombinować jakąś głupią historyjkę, żeby jej wytłumaczyć, co tu robią z bratem, skoro powinni być w drodze do Nowego Meksyku, lecz nie miał talentu do oszukiwania ani czasu, by tłumaczyć sprawę z bramą, łazienką motelową na wzgórzu i Jilly wpatrującą się w nich tępo, jak gdyby była Alicją, która bezskutecznie usiłuje zgłębić naturę zaczarowanego świata po drugiej stronie lustra.

Odwrócił się do brata, gotów jeszcze raz podjąć ryzyko, że go zdenerwuje, ale chciał mu powiedzieć, że pora wrócić do Holbrook w Arizonie.

Zanim Dylan zdążył się odezwać, Shepherd rzekł: – Tu, tam.

Dylanowi przypomniała się toaleta w restauracji w Safford poprzedniego wieczoru. „Tu" odnosiło się do pierwszej kabiny. „Tam" – do kabiny czwartej. Pierwsza wyprawa Shepa była bardzo krótka, z toalety do toalety.

Dylan nie pamiętał, aby towarzyszył jej nieziemski czerwony blask. Być może dlatego, że Shep zamknął za sobą bramę, gdy tylko przez nią przeszedł.

– Tu, tam – powtórzył Shep.

Ze spuszczoną głową popatrywał spod oka nie na Dylana, lecz na dom za łąką u stóp wzgórza i na Vonettę na harleyu. – Co chcesz powiedzieć, Shep?

– Tu, tam.

– Gdzie jest „tam"?

– Tu – odrzekł Shep, szorując prawą stopą po trawie. – A gdzie jest „tu"?

– Tam – powiedział Shep, opuścił głowę jeszcze niżej i przechylił na prawo, spoglądając przez ramię w stronę Jilly.

– Wróćmy tam, skąd wyszliśmy – nalegał Dylan.

Vonetta Beesley okrążyła dom, kierując się w stronę wolno stojącego garażu.

– Tu, tam – powiedział Shep.

– Jak możemy się bezpiecznie dostać z powrotem do motelu? – zapytał Dylan. – Wystarczy wyciągnąć ręce, wejść z tej strony w bramę?

Obawiał się, że gdyby pierwszy wszedł do portalu i znalazł się z powrotem w motelu, Shep nie poszedłby za nim.

– Tu, tam. Tam, tu – powtarzał Shep.

Z drugiej strony, gdyby Shep ruszył w drogę powrotną pierwszy, brama mogłaby się zamknąć zaraz za nim, pozostawiając Dylana uwięzionego w Kalifornii, dopóki ten nie wróciłby do Holbrook tradycyjną drogą, a tymczasem Jilly musiałaby radzić sobie sama z chłopakiem.

Rozsądek podpowiadał, że wszystkie dziwne rzeczy, jakie im się przytrafiały, mają swe źródło w zastrzykach Frankensteina. Zatem Shepherd też musiał dostać zastrzyk i dzięki niemu posiadł umiejętność otwarcia bramy. Znalazł ją i jakoś uruchomił. Albo, co bardziej prawdopodobne, sam ją stworzył. W związku z tym brama w pewnym sensie działała według zasad Shepa, nieznanych i niepoznawalnych, co oznaczało, że przechodzenie przez bramę przypominało grę w pokera z diabłem niekonwencjonalną talią kart z trzema dodatkowymi kolorami i zupełnie nowym zestawem figur między waletem a damą.

Vonetta zatrzymała harleya przed garażem. Warkot urwał się jakby połknięty przez silnik.

Dylan nie miał ochoty brać Shepherda za rękę i razem z nim skakać w bramę. Jeżeli dostali się do Kalifornii dzięki teleportacji – a jakie mogło być inne wytłumaczenie? – jeśli w chwili opuszczenia motelowej łazienki każdy z nich został natychmiast rozszczepiony na megatryliony cząstek elementarnych, a potem doskonale zrekonstruowany w momencie zjawienia się na szczycie wzgórza, musieli, a przynajmniej powinni odbyć tę podróż osobno, aby uniknąć… pomieszania elementów. Dylan widział stary film „Mucha", w którym teleportujący się naukowiec odbywał krótką podróż z jednego końca laboratorium na drugi, niewiele dłuższą niż eksperyment Shepa przemieszczającego się z kabiny do kabiny, ale nie zauważył, że towarzyszyła mu zwykła mucha, co skończyło się wielką katastrofą, do jakiej mogą doprowadzić tylko politycy. Dylan nie chciał znaleźć się w motelu z nosem Shepa na czole albo kciukiem brata wystającym z oczodołu.

– Tu, tam. Tam, tu – powtórzył Shep.

Za domem Vonetta ustawiła motocykl na nóżkach i zsiadła z harleya.

– Nie tu. Nie tam. Tutam – powiedział Shep, tworząc z dwóch słów jedno.

Właściwie prowadzili rozmowę. Dylan bardzo mgliście rozumiał, co Shep próbował mu powiedzieć; tym razem jednak

był pewien, że brat go słucha i udziela odpowiedzi na stawiane pytania.

Mając to na uwadze, Dylan zadał najważniejsze z pytań, jakie musiały paść:

– Shep, pamiętasz film „Mucha"?

Shep skinął głową, nie podnosząc wzroku.

– „Mucha". Wyświetlana w kinach w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym roku. Czas projekcji – dziewięćdziesiąt cztery minuty.

– To nieważne, Shep. Drobiazgi mnie nie interesują. Chcę tylko wiedzieć, czy pamiętasz, co się stało z tym naukowcem? Daleko w dole, stojąc obok motocykla, Vonetta Beesley zdjęła kask.

– Wystąpili: David Hedison w roli naukowca, Patricia Owens, Vincent Price…

– Shep, przestań.

– …i Herbert Marshall. Reżyseria – Kurt Neumann. Inne filmy tego reżysera to „Tarzan i kobieta lampart"…

Rozmowa odbywała się w języku „shepowym", jak mawiał Dylan. Jeżeli chciało się uczestniczyć w rozmowie, należało się uzbroić w cierpliwość, a po półgodzinie można było ulec przeciążeniu danymi. Shep zapamiętywał mnóstwo informacji na interesujące go tematy i czasem chętnie się nimi dzielił.

– …„Syn Ali Baby", „Powrót wampira"…

Vonetta zawiesiła kask na kierownicy motoru, spojrzała na krążącego po niebie jastrzębia i zauważyła Shepa i Dylana stojących na wzgórzu.

– …„Zdarzyło się w Nowym Orleanie", „Mohawk", „Statek kosmiczny X-M" i inne.

– Posłuchaj, Shep, wróćmy do tego naukowca. Pamiętasz, że naukowiec wszedł do komory teleportacyjnej…

– „Mucha" została nakręcona jeszcze raz pod tym samym tytułem w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym szóstym.

– …i trafiła tam też mucha…

– Czas projekcji drugiej wersji…

– …ale naukowiec nie wiedział…

– …sto minut.

– …że mucha tam jest.

– Reżyseria – David Cronenberg – powiedział Shepherd. – W rolach głównych: Jeff Goldblum…

Stojąc obok wielkiego motocykla, Vonetta pomachała do nich.

– …Geena Davis i John Getz.

Dylan nie wiedział, czy powinien pomachać do Vonetty. Patrząc na nich z tej odległości, na pewno nie wiedziała, kim są, ale gdyby zdradził się jakimś charakterystycznym gestem, mogłaby ich poznać.

– Inne filmy Davida Cronenberga to „Strefa śmierci", dobry, straszny, ale dobry film, Shepowi podobała się „Strefa śmierci"…

Vonetta mogłaby zauważyć cień trzeciej osoby na wzgórzu Jilly – ale nie dostrzegłaby bramy na tyle wyraźnie, by w pełni zrozumieć dziwność sytuacji.

– …„Potomstwo" i „Dreszcze". Shepowi nie podobały się te filmy, bo było w nich za dużo krwi. Pełno oślizłych rzeczy. Shep nie chce ich więcej oglądać. Nie chce oglądać krwi i oślizłych rzeczy.

Dylan uznał, że gdyby pomachał, mógłby zachęcić Vonettę do złożenia wizyty na wzgórzu, udał więc, że jej nie widzi.