Выбрать главу

Odebrała telefon. Dzwonił aptekarz.

– Otrzymałem właśnie analizę tabletki, o którą pani prosiła.

– No i? – spytała Camilla.

– To nie był narkotyk, lecz środek przeciwbólowy. Niezwykle silny. Mogę nawet powiedzieć, kto zgubił tabletkę, którą pani znalazła, ponieważ tylko jedna osoba w naszym mieście dostaje recepty na tak silny lek. To Dan Franck. Mieszka w Liljegården, jeśli pani wie, gdzie to jest.

– Tak, mieszkam tu teraz.

– Ach, tak. Dostałem tylko pani numer telefonu, więc nie wiedziałem… Dan Franck ma zapewne uszkodzenie jakiegoś nerwu…

– Dziękuję bardzo. Dziękuję za pomoc.

Camilla odłożyła słuchawkę. Phillip stał pomiędzy nią a drzwiami wyjściowymi.

– Kto dzwonił? – spytał łagodnie.

– To tylko Greger prosił mnie o coś.

Myśli wirowały w jej głowie. Dan nie był narkomanem! Tylko strasznie cierpiał.

Czy w barku znajduje się jakieś centrum nerwowe? zastanowiła się Camilla. Tak, jedno wielkie, które kieruje całą ręką.

Teraz zrozumiała, co miał na myśli lekarz, mówiąc o trudnym wyborze. Jeżeli przetnie się nerw, ból zniknie, ale wtedy umrze całe ramię. Będzie tylko zwisało bezwładnie, zwiędłe i bezużyteczne.

Powoli ocknęła się i spojrzała na Phillipa. Nie dlatego, żeby zrozumiała, w jaki sposób wszystko się ze sobą łączy, ale nie miała już wątpliwości, kto spośród braci był sadystą. Dan w ogóle nie pasował do tej roli, ale Phillip był do niej jakby stworzony. Jego zachwyt nad muzeum na strychu, jego podziw dla dziadka…

Nadal jednak brakowało kilku części układanki.

Dan mógł być Przyjacielem. On mógł być tym, który napisał na kartce „kocham Cię”. Ale było wiele niejasności. Jego strach przed okazaniem swoich uczuć, jego bezsensowna gadanina – i najważniejsze: jeżeli nie on jest Mordercą, to kto? Phillip też ma niezbite alibi. Ale ktoś rozpalił w piecu, ktoś gonił ją samochodem.

– Ach, prawda, Camillo – przypomniał sobie Phillip. – Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałem ci pokazać na strychu. Nie, nic złego, tylko trochę zabawne.

– Oczywiście, chodźmy.

Miała gotowy plan. Niezależnie od tego, kto był Mordercą, musiała uwolnić się od Phillipa. Nie znosiła go.

Weszli na górę po schodach i dotarli na pierwsze piętro.

Teraz!

Camilla wpadła do pokoju Heleny i przekręciła klucz w zamku. Phillip zawołał z holu:

– Camilla! Co u licha się z tobą dzieje? Wychodź!

Walił w drzwi.

Z oczami nieruchomo utkwionymi w klamkę odetchnęła. Była teraz bezpieczna. Aż ktoś inny nie wróci do domu.

Ale kto może przyjść? Dan był na policji…

A właśnie, dlaczego? Camilla nie mogła o tym myśleć.

Michael wyjechał. Przypuszczalnie Greger pierwszy przyjdzie do domu. Musiała czekać, aż się pojawi.

Ale potem, jak zdoła zwrócić na siebie jego uwagę? W jaki sposób opowie mu o Phillipie? Sama przecież nic nie rozumiała!

Dopiero teraz Camilla zauważyła, że światło w pokoju było zapalone.

Powoli się odwróciła.

Ujrzała tam kogoś, kto uśmiechał się do niej szyderczo.

– A więc „jabłonka” sama przyszła tutaj. Tak, tak, kiedyś musiało się to stać – rzekła Helena.

ROZDZIAŁ XVIII

Dan jak na szpilkach siedział w samochodzie policyjnym.

– Teraz moglibyście już poradzić sobie beze mnie! Muszę pilnować dziewczyny, ona nie ma nikogo oprócz mnie. Na domiar złego myśli, że to ja jestem mordercą!

– Zrobił pan kawał dobrej roboty, panie Franck – stwierdził jeden z ubranych po cywilnemu policjantów. – Udało się panu zdemaskować cały gang narkotykowy i nie może się pan wycofać teraz, kiedy niemal mamy w sieci samego szefa. Nie wiemy przecież, jak ten człowiek wygląda, musi pan najpierw go nam wskazać!

Samochód wolno toczył się przez miasto. W dole, w porcie, cumowała „Santa Rosa”, już przeszukana. Dzięki Danowi znaleziono miejsce ukrycia narkotyków na statku. Tej nocy, kiedy ładunek przenoszono ze strychu w Liljegården, Dan stał obok schowany w ciemności, gotów go osłaniać. Wtedy nagle z pokoju Heleny wyszła Camilla. Nie mógł pozwolić na to, aby wszystko zepsuła…

Dan przypomniał sobie, jaki to był dla niego wstrząs, kiedy uświadomił sobie, że źródło zła znajduje się w Liljegården, jego własnym domu. Co za sytuacja dla śledzącego!

Było to jeszcze, zanim się dowiedział, że został adoptowany i nie jest spokrewniony z rodziną Franck. To odkrycie sprawiło mu ulgę.

Dan zagryzł wargi. Camilla… została teraz sama z Phillipem. Nie do końca wiedział, co o nim sądzić. Phillip był sadystą, ale czy także mordercą? Dan mocno w to wątpił. Mógł się jednak mylić. Musiał jak najszybciej wracać do domu!

Samochód minął bar hotelowy i dyskotekę. Dan z niechęcią spojrzał na oba te miejsca, gdzie musiał przesiadywać wieczór w wieczór, odgrywając rolę playboya i gadając bzdury. A potem w nocy miewał napady bólów z powodu przemęczenia.

Nikt nie spodziewał się po Danie chociażby krzty powagi, był osobą, której najmniej się obawiano. Idealny człowiek do tej pracy. Znał każdego najdrobniejszego narkomana w mieście i w dodatku nie znosił handlarzy, odpowiedzialnych za całe zło. Nienawidził ludzi, z którymi zmuszony był obcować ostatnimi czasy, ażeby wpaść na trop rekinów narkotykowych. Sami nie brali narkotyków, ale to oni kierowali całym brudnym interesem.

Myśli Dana krążyły chaotycznie. Camilla… samotna i wystraszona w Liljegården. Zacisnął zęby na myśl o jej rozpaczy, kiedy to zupełnie logicznie wyciągnęła wniosek, że skoro Phillip nie może być mordercą, to musi nim być on. Nie wiedziała przecież, że był jeszcze ktoś inny.

Dan nie mógł jej powiedzieć o Helenie.

I do tego ta idiotyczna zagadka…!

Chciał, żeby stanowiła ostrzeżenie i dawała nadzieję. Camilla powinna wiedzieć, że jest ktoś, na kim może polegać. Ale wszystko potoczyło się inaczej i nieszczęsna strofka jeszcze pogorszyła całą sytuację.

Chłopak nie miał odwagi się ujawnić. Musiał do końca grać swą rolę lekkoducha. Swą miłość do osamotnionej Camilli rekompensował sobie natomiast karteczkami, które wymieniali w mrocznym korytarzu. Jako nieznajomy Przyjaciel mógł dodawać jej otuchy, przekazywać ciepło i poczucie bezpieczeństwa.

Jeden raz doznał wstrząsu, kiedy Camilla wskazała go w swym liście jako Uwodziciela. Nie mógł odpowiedzieć wprost na jej pytanie, nie powodując wielu kłopotów.

Mijali klub.

– Stop! – zawołał Dan. – To on. W tym oknie. Teraz moja rola skończona, już nie jestem wam potrzebny.

Wysiadł szybko z samochodu i zatrzymał taksówkę.

– Do Liljegården!

Dwóch policjantów w cywilu weszło do klubu i podeszło do Gregera. Coś do niego powiedzieli. Greger uniósł się zmęczony.

– Dzięki i chwała – westchnął. – To prawdziwa ulga. Nie miałem dość siły i odwagi, żeby samemu się na to zdecydować. I do tego jeszcze ta diablica…

– Kto? – spytał jeden z policjantów.

Greger nie słuchał go.

– Co z oczu, to z serca – wymamrotał. – Natychmiast kiedy wyjechała, jej władza w Liljegården się skończyła. Zamiast niej przyjechała Camilla… za późno. Chodźcie, panowie. Jestem gotowy.

Phillip stał przy drzwiach, Helena siedziała na krawędzi stołu, przytłaczająco piękna jak zawsze, w żółtym jedwabnym kostiumie. Camilla dostrzegła jednak w jej oczach coś, czego w nich wcześniej nie było.

– Co powiesz, Phillipie? Czy spróbujemy jeszcze raz z piecem? Myślę, że to było niezłe.

Phillip skrzywił się.

– Mord tak wiele komplikuje – odparł. – Uciążliwe pytania policji i tym podobne. Nie podobał mi się specjalnie pomysł ścięcia tej jabłoni.