Spojrzałem na jej osobliwą gablotkę. Moją uwagę przyciągnęła metalowa karuzela z ręcznie malowanymi końmi. Obok niej stała porcelanowa lalka z błękitnymi kryształowymi oczami. Wyglądała jak żywa. Takie piękne zabawki. Nikt nie wystawia na pokaz złych wspomnień.
– Długo tak ją ignorował? – zapytałem.
– Tygodniami. – Zaczęła wykręcać sobie palce. – Parę razy trwało to nawet ponad miesiąc.
Nic dziwnego, że Julii tak bardzo zależało na zwróceniu na siebie uwagi mężczyzn.
– Czy twoim zdaniem dlatego podjęła pracę jako modelka? Kobiet na wybiegu nikt nie ignoruje.
– Owszem. Sądzę, że miało to wpływ na wiele wyborów, jakich dokonała w życiu.
– Na przykład?
– Na przykład na to, że nie odeszła wcześniej od męża. Wątpię, by ktoś inny na jej miejscu tak długo godził się na takie traktowanie.
Candace miała oczywiście rację. Julia nauczyła się znosić maratony złego traktowania jako dziewczynka, gdy nie mogła nic na to poradzić.
– A dlaczego ty nie odeszłaś wcześniej od męża? – zapytałem zdumiony napięciem w moim głosie. Było to pytanie, które zawsze chciałem zadać swojej matce.
Candace spojrzała na swoje dłonie i potrząsnęła głową.
– Nie wiem – odparła. – Źle postąpiłam. Powinnam była to zrobić.
To jej wyznanie sprawiło, że znów zacząłem jej współczuć. Bez wątpienia Candace miała swoje powody, dla których zdecydowała się zostać z mężem sadystą.
– Julia w końcu się uwolniła – powiedziałem. – Wystąpiła do sądu o zakaz zbliżania się dla męża i wyegzekwowała go. To wymagało od niej nie lada odwagi.
– Myślę, że teraz wszystko jest na dobrej drodze – rzekła Candace i kiwnęła głową w moją stronę. – W końcu ma ciebie.
Candace poszła spać, a ja ruszyłem do domku gościnnego. Noc była dość chłodna i od oceanu wiała słona bryza. Księżyc miał tak okrągłą i białą tarczę, że wyglądał jak na rysunku dziecka.
W połowie drogi do domku zerknąłem na okno do sypialni Julii. Paliło się światło, okiennice były otwarte i zobaczyłem Julię wyciągającą koszulkę z szortów. Zatrzymałem się i patrzyłem, jak się pochyla i zdejmuje ją przez głowę, odsłaniając idealne piersi. Gdy rozpięła guzik szortów i rozsunęła zamek błyskawiczny, materiał wdzięcznie rozchylił się na biodrach. Choć czułem jeszcze dotyk i smak jej ciała, nie mogłem oderwać od niej wzroku, czekając, aż zdejmie te szorty i figi, które miała pod spodem.
Właśnie wtedy, kiedy Julia położyła ręce na biodrach i pochyliła się, usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem, że w cieniu, kilka kroków ode mnie, stoi Billy. Poczułem się jak podglądacz przyłapany na gorącym uczynku. Z drugiej jednak strony czułem się, jakbym sam przyłapał podglądacza. Czyżby Billy czatował pod oknem Julii, czekając, aż się zacznie rozbierać?
– Siemasz – bąknąłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Nie odpowiedział.
– Billy?
– Przepraszam – szepnął.
Sprawiał wrażenie tak zawstydzonego i przestraszonego, że zamiast martwić się jego podglądactwem, zrobiło mi się go żal.
– Porozmawiajmy – powiedziałem, podchodząc do niego, ale na widok jego twarzy zakręciło mi się w głowie i zatrzymałem się jak wryty. – Co, u licha, się stało?
Billy spojrzał w dół i przejechał drżącymi dłońmi po swojej koszuli w białoniebieskie paski. Była poplamiona krwią. Jego palce również.
Oblałem się potem zimniejszym niż nocne powietrze.
– Wszystko z tobą w porządku? – rzuciłem automatycznie. Ruszyłem ku niemu.
– Myślę… że mogłem kogoś zabić – powiedział i zaczął płakać.
Zatrzymałem się.
– Zabić… Kogo? – Obrzuciłem go wzrokiem, chcąc sprawdzić, czy ma broń. Niczego nie zauważyłem. – Powiedz, co się stało.
Popatrzył na swoje zakrwawione dłonie.
– Co się stało?! – wrzasnąłem.
– Nie pamiętam – wyszeptał.
Zaciągnąłem Billy’ego do swojego domku. Patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, potykał się raz po raz i omal nie wywrócił się na progu. Podtrzymałem go i pomogłem mu usiąść na kanapie, a potem rozpiąłem guziki jego poplamionej krwią koszuli i ściągnąłem ją z niego. Cały się trząsł, a ja znów doznałem szoku ma widok blizn, które na jego plecach zostawił pas Darwina. Okryłem mu ramiona kocem.
– Powiedz mi, co pamiętasz – zażądałem.
Spuścił głowę.
– Narozrabiałem – odparł.
– Co zrobiłeś, Billy? No, powiedz mi.
Zamknął oczy i pokręcił głową.
Podniosłem słuchawkę telefonu.
– Albo powiesz mi wszystko, co pamiętasz, albo dzwonię na policję i im będziesz się tłumaczył – zagroziłem.
Wziął głęboki oddech. Otworzył oczy, ale wciąż patrzył w podłogę.
– Byłem z kolegą. Jasonem. Poszliśmy do kina. Kiedy wracaliśmy, czekali na nas trzej chłopacy z jego szkoły. Zaczęli go wyzywać od pedałów, pizd, złamasów i tym podobnych. Powinienem był po prostu ich zignorować i odejść.
– Ale nie zrobiłeś tego.
– Ostrzegłem ich. – Pokręcił głową i zazgrzytał zębami. – Powiedziałem im, żeby się od nas odpierdolili, bo inaczej…
– Bo inaczej… co?
Górna warga zaczęła mu drżeć, „…was zabiję” – domyśliłem się po jego spojrzeniu.
– I co potem się stało? – zapytałem.
– Jeden z nich podszedł do mnie i splunął mi w twarz. – Po policzku Billy’ego pociekła łza.
– I co zrobiłeś?
– Uderzyłem go. A potem… Nie wiem… Mam dziurę w pamięci.
Gdybym dostawał tysiąc dolarów od każdego napastnika, który twierdzi, że ma amnezję, byłbym milionerem.
– Jak wróciłeś do domu?
– Szedłem, jakby mnie prowadził jakiś autopilot. Niewiele pamiętam do chwili, kiedy cię zobaczyłem.
Nie chciałem dzwonić na policję, póki nie będzie to absolutnie konieczne. Musiałem się dowiedzieć, co się właściwie stało.
– Możesz mi podać numer telefonu do Jasona?
– 508-931-1107.
Szybko go sobie przypomniał jak na kogoś, kto ma kłopoty z pamięcią. Sięgnąłem po słuchawkę i wykręciłem numer.
– Halo? – usłyszałem już po pierwszym dzwonku pełen pretensji kobiecy głos. Moja rozmówczyni przeciągle wymówiła „a” i na koniec powiedziała „u” zamiast „o”: Haaalu.
– Mówi doktor Clevenger – przedstawiłem się. – Czy rozmawiam z panią Sanderson? Matką Jasona?
– To ja – odparła powściągliwie.
– Jestem bliskim przyjacielem Julii Bishop i jej matki, Candace. Właśnie jest ze mną Billy.
– Tak? – odparła chłodno.
– Chłopiec jest bardzo wzburzony. Może mi pani powiedzieć, co się stało dziś wieczorem?
– Wiem tylko tyle, ile powiedział mi Jason.
Czy prosiłem o coś więcej?
– Proszę mi to powtórzyć.
Pani Sanderson westchnęła, jakbym prosił ją o Bóg wie co.
– Od jakiegoś czasu Jason miał ciągłe problemy z kilkoma chłopcami ze swojej szkoły. Mieszkamy tu przez cały rok, a oni mu stale dokuczali. Ciągnie się to już od drugiej klasy. Jason nie jest ułomkiem, ale stara się unikać konfrontacji.
Podejrzewałem, że nabył tego zwyczaju w domu pod wpływem mamusi.
– Dzieci potrafią być okrutne – zgodziłem się. – A dzisiaj wieczorem? Co się stało?
– To samo co zwykle. Po prostu go wyzywali.
To samo co zwykle – pani Sanderson nie była zbyt pomocna.
– Billy wrócił do domu w zakrwawionej koszuli – powiedziałem w nadziei, że pobudzę ją do myślenia. – Czy Jason wspomniał coś o bójce?
– O bójce? Tak, oczywiście. Jeśli chce pan to tak nazwać. Billy rzucił się na trzech chłopców. Porozbijał im nosy, wargi. Jeden ma podobno złamaną rękę.
Poczułem ulgę. Przynajmniej nie wyglądało na to, żeby Billy kogoś zabił.
– Czy z Jasonem wszystko w porządku?
– Jest przestraszony. Powiedział, że Billy wpadł w szał. – Zawiesiła głos. – Miał wręcz pianę na ustach.
– Czy Jason wspomniał, że jeden z tych chłopców wcześniej opluł Billy’ego?