Выбрать главу

– Nie chciałem z tym czekać do rana – powiedział. Wyglądał na skruszonego.

– Już jest rano – odparłem i mrugnąłem do niego.

– Racja. Chyba tak.

Już chciałem go wpuścić, ale po namyśle zmieniłem zdanie.

– Co się stało?

Popatrzył mi prosto w oczy.

– Ja nie zabiłem tego kota – oświadczył.

– W porządku…

– Ale zgadzam się pojechać do tego Riggs.

Skinąłem głową. Nie wszystko naraz, pomyślałem. Ucieszyłem się jednak, że Billy przynajmniej na tyle wstydził się zabicia bezbronnego zwierzęcia, iż zaprzeczał, że to zrobił. Gdyby się poddał terapii, później przyszłaby pora na to, żeby się przyznał.

– Czemu zmieniłeś zdanie?

– Garret mnie przekonał.

– Garret?

– Po raz pierwszy naprawdę rozmawialiśmy ze sobą. O latach spędzonych w domu Darwina, o tym, jak nas bił, i podobnych sprawach. O tym, że ja o wiele więcej oberwałem. – Wzruszył ramionami. – Garret ma wyrzuty sumienia, że mnie zawiódł.

Może potrzebny był następny kryzys, by mogła się rozpocząć następna faza uzdrawiania rodziny Bishopów – tym razem uzdrawiania stosunków między Billym a Garretem.

– Cieszę się ze względu na ciebie. Ze względu na was obu. Byłoby świetnie, gdybyście stali się sobie bliscy.

– Powiedziałem mu o twojej propozycji, a on odparł, że powinienem się na nią zgodzić. Poprosił mnie, żebym się zgodził. Żebym to zrobił dla niego.

Wolałbym, żeby Billy sam doszedł do wniosku, że potrzebuje pomocy, ale nie miałem zamiaru odrzucać przysługi Garreta.

– Dobrze, wszystko załatwię.

– W porządku – odparł. Popatrzył w bok, a potem znowu na mnie, jakby ze wstydem.

– Coś jeszcze?

– Pojedziesz tam ze mną? Do Riggs? Znasz tego kierownika. Gdybyś był w pobliżu, mógłbyś mnie odwiedzać przez pierwsze tygodnie.

– Jasne.

– To także pomysł Garreta. Ale jeśli żądam zbyt wiele lub…

– To doskonały pomysł – zapewniłem go.

Poniedziałek, 22 lipca 2002

Przed wpół do dziesiątej Ed Shapiro zakomunikował nam, że załatwił Billy’emu przyjęcie do Riggs na 25 lipca, skracając normalny czteromiesięczny okres oczekiwania do czterech dni. Opłaca się mieć przyjaciół w różnych miejscach.

W stosunkach Billy’ego i Garreta rzeczywiście nastąpił zwrot. Zrobili dla nas śniadanie – ubili jajka na gofry i pokroili owoce niczym zawodowi kucharze. Musiałem sobie przypomnieć o chorobie Billy’ego, by poprzez dobrą atmosferę panującą w domu dostrzec ciężką pracę, jaką należało wykonać, żeby chłopcu zapewnić bezpieczną przyszłość.

Zaplanowaliśmy, że wynajmiemy żaglówkę i spędzimy miły dzień w gronie rodzinnym. Poszedłem do domu po parę rzeczy i w wiklinowym koszu wiszącym na drzwiach znalazłem dużą żółtą kopertę. Wyjąłem ją i zobaczyłem, że została wysłana przez doktor Laurę Mossberg z Payne Whitney 18 lipca. Domyśliłem się, że zawiera dokumentację medyczną z poprzednich pobytów Billy’ego w szpitalach, o którą ją prosiłem.

Wchodząc do domu, otworzyłem kopertę i usiadłem na kanapie, żeby przeczytać załączony list.

Szanowny Panie Doktorze!

W załączeniu przesyłam Panu kartotekę pana Darwina Bishopa dotyczącą jego pobytu na oddziale urologicznym, którą dzisiaj otrzymałam. Normalnie nie mogłabym przekazać Panu tych dokumentów, ale przed Pańską wizytą u mnie na oddziale państwo Bishopowie podpisali standardową (i bezwarunkową) zgodę na ujawnianie danych lekarskich dotyczących całej rodziny znajdujących się w Cornell Medical Center i Payne Whitney Clinic. Może te dokumenty przydadzą się w śledztwie, które Pan prowadzi.

Niestety nie otrzymałam dokumentacji medycznej dotyczącej Billy’ego z innych ośrodków.

Z niecierpliwością oczekuję na nasze następne spotkanie i życzę wszystkiego dobrego.

Laura Mossberg

PS. Załączam też książkę Nie chcę o tym rozmawiać. To bardzo dobra książka na temat ludzi i ich urazów psychicznych. Mam nadzieję, że nie weźmie mi Pan tego za złe (a może nawet znajdzie Pan czas, by ją przeczytać).

Uśmiechnąłem się. Co to znaczy chęć wyleczenia pacjenta. A ja nawet jej nie płaciłem. Zacząłem przeglądać plik dokumentów. Już trzecia kartka przykuła moją uwagę. Był to zapis wywiadu lekarskiego. Gdy przeczytałem pierwszy akapit, poczułem pulsowanie krwi w skroniach.

Darwin Bishop, lat pięćdziesiąt, żonaty, mężczyzna rasy białej, ojciec dwóch adoptowanych synów przyjęty na oddział w celu wykonania planowej wdsektomii. Pacjent twierdzi, że żona popiera jego decyzję, która jest oparta na wyznawanym przez niego od dawna poglądzie, iż „nie jest w porządku wobec dzieci sprowadzać je na ten świat”. Pan Bishop twierdzi, że wynika ona z przeżyć wyniesionych z Wietnamu, ale odmówił bliższych wyjaśnień na ten temat. Wyznaje takie poglądy już od wielu lat i prawdopodobieństwo tego, by je zmienił i chciał mieć własne dzieci, ocenia na zero procent.

Zapis wywiadu był podpisany przez doktora Paisleya Marshalla i nosił datę 15 kwietnia 1999 roku, a więc został sporządzony na dwa lata przed poczęciem Brooke i Tess.

Mój umysł gorączkowo kojarzył fakty, z niedowierzaniem przyjmując wniosek: Darwin Bishop był bezpłodny i nie mógł być biologicznym ojcem Brooke i Tess. Julia miała romans i zaszła w ciążę.

Zacząłem przewracać kartki, łudząc się, że znajdę notatkę o tym, że Darwin zmienił jednak zdanie co do zabiegu, ale nagle mój wzrok padł na zapiski chirurga noszące datę 12 maja 1999 roku:

Pacjent potwierdza swoją decyzję o poddaniu się zabiegowi powodującemu niepłodność. Opisano mu zagrożenia związane z zabiegiem, takie jak możliwość infekcji, reakcje alergiczne, upośledzenie funkcji seksualnych, komplikacje z oddawaniem moczu. Pacjent zaakceptował ryzyko.

Pacjent odmawia zgody na podwiązanie nasieniowodu.

Użyto marakainy do miejscowego znieczułenia i versedu na uspokojenie.

Stan pacjenta na początku zabiegu stabilny.

Usunięto cały ductus deferens bez żadnych komplikacji.

Utrata krwi nieznaczna.

Bishop odmówił podwiązania nasieniowodu, czyli bardziej skomplikowanej wasektomii, która jest odwracalna, to znaczy nie powoduje trwałej bezpłodności.

Nagle wyjaśnienie Julii dotyczące listu, który znalazła Claire Buckley, stało się jeszcze mniej wiarygodne. Trudno przypuszczać, by adresatką listu mogła być jej psychoterapeutka, Marion Eisenstadt. Julia najwyraźniej napisała go do swojego kochanka. Ojca swoich dzieci. Podczas śledztwa w sprawie morderstwa Brooke po prostu nie wyszło na jaw, że Julia miała romans, i nie przesłuchaliśmy biologicznego ojca bliźniaków – potencjalnego podejrzanego.

Pomyślałem, żeby zadzwonić do Northa, ale przypomniałem sobie, że wyjechał na dziesięć dni do Paryża na zasłużone wakacje z Tiną. Poza tym nie byłem pewien, czy potrzebuję jego pomocy. Nie miałem żadnego dowodu ani uzasadnionego podejrzenia, że Darwin Bishop został niesłusznie oskarżony o morderstwo Brooke. Moje wątpliwości dotyczyły Julii: okłamała mnie i zdezorientowała. Jaka naprawdę jest ta kobieta?

Musiałem się dowiedzieć, w kim się zakochałem, i musiałem to zrobić sam.

Resztę tego dnia zapamiętałem jak ciąg obrazów: opromienione słońcem brzegi Vineyard Sound, nieziemską urodę Julii, pełną gracji Candace, Biliyego i Garreta pracujących razem przy żaglach i sterze z rozwianymi włosami wyglądających młodziej, silniej i przystojniej niż kiedykolwiek, odkąd ich poznałem. Z tych obrazów wyszłyby doskonałe widokówki, które kazałyby mi się zastanowić, czy ów spokój był prawdziwy czy zaaranżowany. Ale mój umysł zaprzątało wielkie kłamstwo – kłamstwo Julii. W kółko o nim rozmyślałem, starając się znaleźć wyjaśnienie, w które mógłbym uwierzyć bez wypytywania Julii. Tak bardzo byłem w niej zakochany.