Sena potrząsnęła głową.
— Za wcześnie na to. Kiedy nadejdzie właściwa pora na wyścigi, dam ci znać.
Jednak Maris przepchnęła się do przodu. Ogarnęło ją nagłe pragnienie, by się przekonać, jak dobry jest ów niesławny Val Jednoskrzydły.
— Pozwól im się ścigać — powiedziała. — Damen wykonał już wystarczająco dużo ćwiczeń. Potrzebuje autentycznej rywalizacji.
Damen spoglądał to na Maris, to na Senę. Najwyraźniej miał ochotę na wyścig, ale nie chciał się przeciwstawiać swojej nauczycielce.
— Nie jestem pewien — bąknął. Val wzruszył ramionami.
— Jak chcesz. Tak czy owak, wątpię, czy zmusiłbyś mnie do dużego wysiłku.
Dla Damena, który zawsze chlubił się, że jest jednym z najlepszych drewnianoskrzydłych, ta insynuacja była nie do zniesienia.
— Nie pochlebiaj sobie, Jednoskrzydły — warknął. Uniósł ramię i pokazał miejsce, gdzie spienione fale uderzały o występ częściowo zanurzonej skały. — Kiedy obaj będziemy w górze i Maris da komendę, przelecimy trzy razy tam i z powrotem, zgoda?
— Zgoda — odparł Val, przyglądając się skałom w oddali.
Sena zacisnęła usta i nie odezwała się ani słowem. Nie usłyszawszy żadnego sprzeciwu, Damen wyszczerzył zęby w uśmiechu, rozpędził się i skoczył. Wiatr porwał go w górę. Wzbił się wysoko, zatoczył majestatyczne koło nad wybrzeżem i przeleciał nad gapiami, rzucając falujący cień.
Val przesunął się na krawędź i całkowicie rozpostarł skrzydła.
— Twój nóż, Val — zauważyła niespodziewanie S'Rella. Reszta ludzi spojrzała na lotnika. Nadal miał w pochwie przy biodrze swój ozdobny nóż o nieco stępionym srebrnym ostrzu. Zagadnięty przez S'Relle, wyciągnął go i przyjrzał mu się z zaciekawieniem.
— No, co z tym nożem? — zapytał.
— Jest to tradycja lotników — wyjaśniła Sena. — Nie wolno mieć ze sobą w powietrzu żadnej broni. S'Rella, zabierz mu nóż. Przechowamy go.
S'Rella podeszła do Vala, żeby wykonać polecenie, lecz on odepchnął ją.
— To nóż mojego ojca — jedyna przyzwoita rzecz, jaką posiadał. Noszę go ze sobą wszędzie. — Z powrotem wsunął broń do pochwy.
— Taka jest tradycja lotników — powiedziała S'Rella. Wydawało się, że jest zbita z tropu.
Val uśmiechnął się ironicznie.
— Ach. Ale ja przecież jestem lotnikiem tylko w połowie. Odejdź, S'Rella. — Kiedy go usłuchała, rzucił się w powietrze.
Maris podeszła na najbardziej wysuniętą krawędź platformy i stanęła obok Seny i S'Relli. Wszyscy patrzyli, jak Val spiralnym ruchem wzbija się w górę, aby dołączyć do Damena. Maris słyszała, jak ludzie za jej plecami rozmawiają o Valu. „Jednoskrzydły" — odezwał się ktoś, zapewne Liane. Damen również tak się do niego zwrócił, dotknięty szyderstwami rywala. Maris przyszło do głowy, że przybysz ze Wschodu szybko przysparza sobie wrogów, i zwierzyła się z tej myśli Senie.
— To lotnicy upatrzyli go sobie na wroga — odparowała Sena. Nawet jej niewidzące oko było skierowane ku niebu, gdzie Damen i Val zataczali wielkie kręgi niczym dwa drapieżne ptaki, które czyhają na najmniejszą słabość przeciwnika. — Maris, ty dajesz hasło — przypomniała.
Maris złączyła ręce.
— Lećcie! — krzyknęła na całe gardło. Wiatr przeniósł jej słowa do walczących.
Damen pierwszy zakończył kołowanie; leciał nad wodą powoli i swobodnie, jak gdyby w ogóle mu się nie śpieszyło. Val Jednoskrzydły ruszył tuż za nim. Jego szerokie, srebrzyste skrzydła nieco łopotały. Przechylił się najpierw w jedną, a potem w drugą stronę, jakby nie potrafił utrzymać równowagi. Obaj zawodnicy lecieli nisko. Maris zasłoniła oczy przed oślepiającym blaskiem ich skrzydeł.
W połowie drogi do pierwszego zakrętu Damen powiększył przewagę, a Val zaczął się unosić wyżej.
— Wiatr przybiera na sile — zauważyła Sena.
Maris skinęła głową. Czuła, że na dodatek jest to wiatr nie sprzyjający. Tak czy owak, lot musiał się odbyć; zawodnicy nie mogli jednak liczyć na to, że prądy powietrzne uniosą ich w pożądanym kierunku.
Damen dotarł do skał o wiele szybciej niż jego rywal i zaczął zakręcać. Drewnianoskrzydli wznieśli okrzyk radości; wyglądało na to, że Damen zwycięży. Jednakże wykonał manewr zbyt powoli, nawet nie próbując ściąć zakrętu, a w pewnym momencie zachwiał się pod wpływem wiatru i zmarnował kolejne cenne sekundy. Widzowie odnieśli wrażenie, że gorzej panuje nad swoim lotem.
Val rozpoczął lawirowanie na długo przed zakrętem. W miarę wznoszenia się stopniowo zmieniał kurs. Znajdował się znacznie wyżej od Damena, lecz nadal dzieliła go od niego spora odległość. Kiedy wreszcie wyszedł z zakrętu, Damen był już w połowie drogi do celu. Val nie stracił jednak szansy, gdyż wykonał manewr szybciej.
— Bije go na głowę! — zawołał Liane, gdy Damen przelatywał ponad tłumem. — Hej, Damen! — wrzasnął, przyłożywszy dłonie do ust. — Leć co sił!
Damen zbliżał się powoli — znowu zmarnował trochę czasu przy zakręcie — i przechylił jedno skrzydło w dół, na dowód, że słyszy dopingujących go ludzi, lecz ten gest drogo go kosztował. Na chwilę stracił wiatr i gwałtownie opadł. Kiedy znalazł się przed tłumem, silny powiew sprawił, że naprzeciwko wyłoniła się potężna skalista forteca. Rad nierad, Damen musiał wytracić szybkość i poświęcić dużo sił i czasu, aby unieść się wyżej.
Val nie popełniał takich błędów. Skręcił ostro, pamiętając o zachowywaniu właściwej wysokości, dzięki czemu wykorzystywał nawet najmniejszy powiew wiatru. Teraz zaczął nabierać rozpędu.
— Val już wygrał — odezwała się nagle Maris, chociaż nie zamierzała wypowiadać tej uwagi na głos.
Sena uśmiechała się. S'Rella sprawiała wrażenie zdumionej.
— Ależ, Maris, spójrz tylko. Damen ma ogromną przewagę.
— Damen unosi się biernie, a wiatry go popychają — wyjaśniła Maris. — Val potrafi je wykorzystywać. Szukał odpowiedniego prądu powietrznego i w końcu mu się to udało. Patrz, S'Rella.
Pościg nie trwał długo. W miarę jak dwaj lotnicy znowu zbliżali się do skał, przewaga Damena systematycznie malała, a gdy drewnianoskrzydły usiłował ściąć zakręt, fatalnie zboczył z kursu. Zanim zdążył naprawić błąd, Val już dotarł do zakrętu. Kilka chwil później Damen wyraźnie się zaniepokoił; najpierw jego skrzydła przykrył cień skrzydeł Vala, a potem drewnianoskrzydły przekonał się, że został w tyle.
Studenci umilkli. Nawet Liane nie mógł wydusić ani słowa.
— Przekażcie mu moje gratulacje — powiedziała Maris. Następnie odwróciła się i poszła do akademii.
W pokoju panował chłód i wilgoć. Maris rozpaliła w kominku i postanowiła podgrzać kivas, który kupiła w Stormtown. Piła już trzeci kubek i czuła, że wreszcie zaczyna się odprężać, gdy do środka bez pukania weszła Sena i usiadła.
— Jak idą ćwiczenia? — zagadnęła Maris.
— Wszyscy się z nim ścigają. Damen jakoś zniósł porażkę, ale nie miał ochoty na następny wyścig, toteż oddał skrzydła na całe popołudnie. Wszyscy rwali się do współzawodniczenia z Valem. — Uśmiechnęła się, najwyraźniej dumna z zapału swoich podopiecznych. — Bez trudu pokonał Sher i Jana, upokorzył Kerra i Egona. Egon omal nie wpadł do oceanu. Za to S'Rella toczyła wyrównaną walkę. Podpatrzyła u niego wszystkie sztuczki, których użył, aby zwyciężyć Damena. Sprytna dziewczyna z tej S'Relli.
— Brał udział w sześciu wyścigach? — zapytała Maris.
— W siedmiu — odparła z uśmiechem Sena. — Liane prawie go pokonał. Wiatr jest teraz bardzo porywisty. Nieźle dał mu się we znaki. Val jest chudy i niezbyt silny. Każę mu popracować nad wytrzymałością. Trochę pompek mu nie zaszkodzi. I oczywiście był już zmęczony, ale Liane się uparł. Liane dobrze daje sobie radę z gwałtownymi wiatrami. Jest umięśniony jak scylla. Gdy patrzę, jak wywija skrzydłami, czasami dochodzę do wniosku, że przelatuje po niebie tylko dzięki sile swoich mięśni. W każdym razie Val minimalnie go wyprzedził. Potem jeszcze Leya chciała się z nim zmierzyć, ale ponieważ zanosiło się na burzę, wygoniłam ich wszystkich do akademii. I co teraz myślisz o Jednoskrzydłym, Maris?