Выбрать главу

W sadzie między jabłoniami snuł się wujek Jakub, ulubieniec wszystkich astronomów. Wszyscy nazywali go życzliwie filozofem-idealistą. Żartobliwie czy na serio ogrodnik uparcie głosił istnienie Twórcy wszechświata i wiódł z uczonymi chytre spory. „A kto stworzył galaktykę?” — pytał Jakub, gładząc długą siwą brodę, sięgającą do pasa. „Prawa rozwoju materii działają samoistnie” — tłumaczyli uprzejmie astrofizycy. — Więc po cóż Bóg, Jakubie?” „Et, nie gadajcie — uśmiechał się chytrze ogrodnik, pokazując czerwone pachnące jabłko. — Popatrzcie na to jabłuszko. Niby wyhodowała je przyroda, ale pozostawcie jabłoń na pastwę losu — co się stanie? Zdziczeje, jabłuszka zmarnieją. Ogrodnik jest potrzebny, ot co! Tak samo wszechświat. Pozostawcie materię na pastwę losu — zamieni się w chaos. He-he, no i co wy na to?” „Nie rozumiecie, wujku Jakubie — wyjaśniali uczeni — że tu działa prawo ewolucji, prawo postępu właściwe materii.” „A kto ustanowił to prawo? — * Mowa o pomniku Bohdana Chmielnickiego — przyp. tłum.

nie ustępował ogrodnik. — Kto stworzył materię?” „Materii nie można stworzyć, jest wieczna i jedynie prawdziwa.” „He-he, to u was materia jest na podobieństwo Boga — wieczna i jedynie prawdziwa” — śmiał się wujek Jakub.

Uczeni nie wytrzymywali dyskusji na takim poziomie naukowym, śmieli się życzliwie, machali rękami i szli do swoich teleskopów i spektroskopów. A grodnik patrzył za nimi, w oczach błyszczał mu chytry ognik i słychać było jego dobroduszny śmiech, po którym następowało zawsze zjadliwie pobłażliwe zdanie: „Małoście kaszy zjedli, he-he!”

Ot, za chwilę wujek Jakub przywita się i zapyta: „No jak, jeszcze nie dotarliście do Boga?” Niesie duże truskawki z nowego zbioru. Przyjaźnie kiwa palcem.

— Mychajło Kuźmiczu, dzień dobry…

— Witajcie, Jakubie…

— Mówią, że obchodzicie dziś czterdzieste piąte urodziny?

— Mówią prawdę…

— No, to winszuję wam. Weźcie tych truskawek, spróbujcie, bardzo smaczne.

— Ale dlaczego?

— Właśnie z tej okazji… ze szczerego serca. Bierzcie, nie krępujcie się. No, jak tam, do Boga jeszcze się nie dobraliście?

Sahajdak uśmiechnął się, skosztował truskawkę. Chłodny, wonny owoc był miękki, soczysty.

— Bardzo smaczna, dziękuję. I za powitanie, i za dar. Jeszcze nie jadłem truskawek w tym roku. A jeszcze bardziej lubię poziomki. Jak pojadę do matki, najem się ich do syta…

— Macie rację — zgodził się ogrodnik. — Poziomka ma mocny zapach. W truskawce rozdęliśmy owoc, ale utraciliśmy siłę dzikiej jagody. Tak, tak. No i co — dokąd już dotarli nasi astronomowie, oglądacze gwiazd? Złapaliście Pana Boga za brodę?

— Jeszcze nie złapaliśmy, Jakubie — odpowiedział żartobliwie Mychajło. — I chyba nie złapiemy. Co by to był za Bóg, gdyby go można było złapać za brodę!

— Mądrze gadacie — pokiwał głową ogrodnik — A jednak można go zobaczyć.

— Jak to? — zaciekawił się uprzejmie Sahajdak.

— W jego tworach. Jakże tak, patrzycie na niebo, przed wami taka wspaniałość, a wy nie widzicie, nie rozumiecie, że to wszystko zasiał wielki ogrodnik. Bo jakże? Wszystko ktoś zrobił…

— No, Jakubie — odparł wesoło Sahajdak, zajadając truskawki — łatwo jest zaprzeczyć waszemu poglądowi. To tylko tak się zdaje, że w niebie jest piękno i ład. Wybuchają gwiazdy i powstają nowe, i rozpadają się w strzępy planety, ot, jak na przykład, Faeton. A na naszej Ziemi ile wszelkiego świństwa? Czego tu nie ma — i pluskwy, i drapieżniki, i gady, i jadowite wszelakie paskudztwo. A co się dzieje wśród ludzi?

— Zły ogrodnik — powiedział smutno wuj Jakub. — Zasadzono dobry ogród, ale ogrodnik pijaczyna…

— Cóż to za ogrodnik? — zapytał Mychajło.

— A ludzie. Człowiekowi powierzona została ważna sprawa. A co — może nie tak? Bóg dał cały świat człowiekowi: twórz, ciesz się, rób porządek, nie krzywdź słabych i młodszych. A my co? Ha?

— No, to już bajeczka o Adamie i Ewie. Słyszałem, słyszałem. Dziękuję. Muszę już iść do obserwatorium. Pogadamy sobie innym razem…

— No, to idźcie, idźcie! — Potrząsnął głową ogrodnik, uśmiechając się życzliwie. — Szukajcie, szukajcie, Mychajło Kuźmiczu… Małoście kaszy zjedli…

Sahajdak szedł do obserwatorium i rozmyślał, jak może na tej samej planecie istnieć obok siebie tyle odmiennych poglądów na świat? Instrumenty astronomiczne mogą już badać odległości miliardów lat świetlnych, podczas gdy na wyspach Oceanii istnieje kult przodków, przedpotopowa magia, niektóre plemiona Afryki czy Ameryki Południowej wierzą w demony, modlą się do nich, składają im ofiary. Ale po co sięgać tak daleko: w krajach cywilizowanych, na przykład w Anglii, istnieją związki wiedźm i czarowników, które wydają własne czasopisma i książki. Odprawiają czarne msze do szatana, wierzą w istnienie wszelkiego diabelstwa. Dziwna to rzecz — świadomość człowieka. Ot, ten wujek Jakub: dobrze zna osiągnięcia astronomii, czyta regularnie wszystkie pisma i książki popularnonaukowe, wie nawet o teorii względności, a jednak nie zapomina o Biblii i wszystkie zdobycze nauki ocenia w duchu swego światopoglądu. Nie ma nic bardziej konserwatywnego niż umysł ludzki…

Sahajdak wszedł do chłodnego hallu. Z laboratorium fotograficznego wyjrzał młodszy asystent Saszko Pomyłujko. Przywitał się z radością, pokazując zdjęcia ułożone w wachlarz.

— t Mychajło Kuźmiczu! — zawołał, podając zdjęcia Sahajdakowi. Miał rude włosy uczesane na jeża. W złotopiwnych oczach igrały słoneczne zajączki. — Mychajło Kuźmiczu, przysłano nam nowe zdjęcia z Armenii!

— Kwazary? — zapytał podniecony Sahajdak.

— Kwazary. Szybkość: pięć szóstych szybkości promieniowania.

— Ho-ho! — Mychajło wziął fotografie z rąk Saszki. — Dziesięć miliardów lat świetlnych. Ano, zobaczymy!

— Można by włączyć do twojej dysertacji — rzekł Saszko. — To byłoby znakomite!

— Nie można postępować tak anarchicznie. Najpierw pomyślimy…

— Pomyślimy — zapewnił Saszko. — Podyskutujemy…

— Hm, o czym tu dyskutować! Przecież nic nie wiemy. To są tylko spekulacje. Domysły. A tu niezbędne są kardynalnie nowe idee. Odważne idee…

— No, to odwiedź nasze kółko „Kosmos i ja”. Studenci, aspiranci. Są nawet kandydaci nauk. Dlatego dyskusje toczą się na poziomie studenckim — agresywnie i chaotycznie. Nie zapomniałeś jeszcze o latach studiów?