Выбрать главу

Bosch zaparkował i wysiadł. Funkcjonariusz z patrolu, pilnujący granicy miejsca zdarzenia, zanotował jego nazwisko razem z numerem odznaki – 2997 – i wpuścił go za żółtą taśmę. Bosch zbliżył się do miejsca zbrodni. Po obu stronach ciała leżącego pośrodku polany, która górowała nad miastem, ustawiono dwa rzędy przenośnych reflektorów. Podchodząc bliżej, Bosch zobaczył techników kryminalistyki i ekipę koronera przeprowadzających oględziny ciała i terenu. Jeden z techników, uzbrojony w kamerę, robił zapis wideo z miejsca zdarzenia.

– Tutaj, Harry.

Bosch odwrócił się i zobaczył detektywa Jerry'ego Edgara opartego o maskę nieoznakowanego radiowozu. Edgar trzymał w dłoni kubek kawy i sprawiał wrażenie, jak gdyby po prostu czekał. Gdy Bosch ruszył w jego stronę, oderwał się od samochodu.

Edgar był niegdyś partnerem Boscha, kiedy Harry pracował w komendzie Hollywood. Bosch był wówczas szefem zespołu w sekcji zabójstw. Dziś tę funkcję pełnił Edgar.

– Czekałem na kogoś z rabunków i zabójstw – powiedział Edgar. – Nie wiedziałem, stary, że to będziesz ty.

– To ja.

– Pracujesz nad tym sam?

– Nie, mój partner już jedzie.

– Nowy partner, nie? Nie dawałeś znaku życia od tamtej afery w Echo Park w zeszłym roku.

– Aha. Co mamy?

Bosch nie miał ochoty rozmawiać z Edgarem o Echo Park. Właściwie z nikim. Pragnął skupić się na bieżącej sprawie. To było jego pierwsze wezwanie od przeniesienia do specjalnej sekcji zabójstw. Wiedział, że jego poczynania będzie obserwować wiele osób. Niektórzy z nich będą mieli nadzieję, że mu się nie powiedzie.

Edgar odsunął się, aby Bosch mógł zobaczyć, co zostało rozłożone na masce samochodu. Bosch wyciągnął okulary i nałożył je, pochylając się bliżej. Mimo skąpego światła dojrzał szereg torebek na dowody rzeczowe. Spoczywały w nich oddzielnie przedmioty należące do ofiary. Były wśród nich portfel, klucze i przypinany identyfikator. Prócz tego klips na banknoty z grubym plikiem gotówki, oraz terminal BlackBerry, wciąż włączony i sygnalizujący zieloną lampką gotowość do transmisji rozmów, których jego właściciel już nigdy nie miał odebrać ani nawiązać.

– Właśnie dał mi to wszystko facet od koronera – rzekł Edgar. -Powinni skończyć z ciałem za jakieś dziesięć minut.

Bosch wziął torebkę z identyfikatorem i uniósł ją bliżej światła. Pochodził z Kliniki dla Kobiet św. Agaty. Na plakietce widniało zdjęcie mężczyzny o ciemnych włosach i ciemnych oczach, a z podpisu wynikało, że był to doktor Stanley Kent. Uśmiechał się do obiektywu. Bosch zauważył, że identyfikator był równocześnie kartą magnetyczną do otwierania drzwi.

– Często rozmawiasz z Kiz?

Edgar pytał o byłą partnerkę Boscha, która po sprawie Echo Park przeniosła się na kierownicze stanowisko do biura komendanta policji.

– Nie za bardzo. Ale dobrze jej idzie.

Bosch skierował uwagę na następną torebkę, chcąc przerwać rozmowę o Kiz Rider i skierować ją na obecną sprawę.

– Jerry, możesz mi w skrócie opowiedzieć, jak to wygląda?

– Chętnie – odparł Edgar. – Trupa znaleziono jakąś godzinę temu. Jak widziałeś na tablicach od ulicy, nie można tu parkować ani pętać się po zmroku. Kilka razy w nocy zagląda tu patrol z Hollywood, żeby przegonić ciekawskich. Tutejsi bogacze są spokojniejsi. Słyszałem, że w tamtym domu mieszka Madonna. Albo mieszkała.

Wskazał okazałą rezydencję około stu metrów od polanki. W blasku księżyca rysowała się sylwetka wieży wznoszącej się nad budynkiem. Mury były w rdzawo-żółte pasy i dom wyglądał jak kościół w stylu toskańskim. Rezydencja stała na wzniesieniu, dzięki czemu z okien roztaczał się wspaniały, rozległy widok na miasto w dole. Bosch wyobraził sobie, jak gwiazda pop spogląda władczo z wieży na miasto leżące u jej stóp.

Bosch spojrzał na swojego dawnego partnera, czekając na resztę raportu.

– Koło jedenastej przejeżdżał tędy patrol i zobaczył porsche z otwartą maską. W tych modelach silnik jest z tyłu, Harry. Czyli otwarty był bagażnik.

– Zauważyłem.

– Okej. W każdym razie patrol zatrzymuje się, nie widzi nikogo w porsche ani obok, więc obaj gliniarze wysiadają. Jeden wchodzi na polankę i znajduje faceta. Gość leży twarzą do ziemi z dwiema kulkami z tyłu głowy. Egzekucja jak nic.

Bosch wskazał na identyfikator w torebce na dowody.

– I ten facet to Stanley Kent?

– Na to wygląda. Z plakietki i dokumentów w portfelu wynika, że to Stanley Kent, czterdzieści dwa lata, zamieszkały tu za rogiem, na Arrowhead Drive. Sprawdziliśmy numery porsche, zarejestrowane na firmę „Fizyka Medyczna K amp; K". Właśnie sprawdziłem Kenta w komputerze, wychodzi na to, że ma prawie czyste konto. Parę mandatów za szybką jazdę, ale nic więcej. Uczciwy gość.

Bosch kiwał głową, notując w pamięci wszystkie informacje.

– Nie będę miał do ciebie żalu za to, że weźmiesz sprawę, Harry -powiedział Edgar. – W tym miesiącu jeden z moich partnerów siedzi w sądzie, a drugiego zostawiłem na miejscu pierwszej sprawy, jaką dzisiaj trafiliśmy – trzy trupy, czwarta ofiara w „Queen of Angels" podłączona do aparatury podtrzymującej życie.

Bosch pamiętał, że detektywi sekcji zabójstw w Hollywood nie pracują w tradycyjnych parach, ale w systemie trójkowym.

– Nie ma możliwości, żeby to miało związek z tamtą potrójną robotą?

Wskazał na grupkę techników otaczającą zwłoki na punkcie widokowym.

– Nie, to gangsterskie porachunki, na sto procent – odrzekł Edgar. – Moim zdaniem zupełnie inna historia i cieszę się, że mogę ci ją oddać.

– W porządku – powiedział Bosch. – Zaraz będziesz mógł iść. Ktoś już zaglądał do samochodu?

– Właściwie nie. Czekaliśmy na ciebie.

– Dobra. Ktoś był w domu ofiary na Arrowhead?

– Też nie.

– Ktoś szukał świadków?

– Jeszcze nie. Najpierw sprawdzaliśmy miejsce.

Edgar najwyraźniej już na wstępie uznał, że sprawa zostanie przekazana wydziałowi rabunków i zabójstw. Bosch martwił się, że niczego nie zrobiono, lecz równocześnie wiedział, że będą mogli z Ferrasem zacząć wszystko od początku, co nie było złe. Departament miał długą historię spraw, które spartaczono albo narażono na szwank podczas przekazywania ich przez lokalną komendę detektywom z centrum.

Spojrzawszy na oświetloną polanę, Bosch naliczył pięciu ludzi z kryminalistyki i zespołu koronera pracujących przy zwłokach i wokół nich.

– No więc jeżeli najpierw sprawdzaliście miejsce – powiedział -to czy ktoś szukał śladów stóp w pobliżu ciała, zanim wpuściliście techników?

Nie potrafił powstrzymać nuty rozdrażnienia, jaka zabrzmiała w jego głosie.

– Harry – odrzekł Edgar tonem zdradzającym rozdrażnienie rozdrażnieniem Boscha. – Na tym cholernym punkcie widokowym codziennie stoi kilkaset osób. Gdybyśmy mieli czas, moglibyśmy szukać śladów do Bożego Narodzenia. Uznałem, że nie mamy. W publicznym miejscu leżał trup i trzeba było się nim zająć. Poza tym wygląda mi to na robotę zawodowca. To znaczy, że do tej pory buty, broń, samochód i reszta już zdążyły zniknąć.

Bosch przytaknął. Chciał już dać temu spokój i zająć się sprawą.

– Dobra – rzekł spokojnie. – Wobec tego chyba jesteś wolny.

Edgar skinął głową, a Boschowi przyszło na myśl, że może się czuć zakłopotany.

– Mówiłem, Harry, nie spodziewałem się, że to ty.

Chciał przez to powiedzieć, że nie utrudniałby pracy Harry'emu tylko komuś innemu z RiZ.

– Jasne – powiedział Bosch. – Rozumiem.