Выбрать главу

Zauważyła Brennera, który przywitał ją skinieniem głowy i przedstawił się. Alicia Kent była tak oszołomiona rozwojem wypadków, że zdawała się nie pamiętać Brennera, choć przedtem poznała Walling. Brenner wskazał jej kanapę i poprosił, żeby usiadła.

– Gdzie mój mąż? – zapytała znowu, tym razem bardziej stanowczym i spokojniejszym tonem. – Chcę wiedzieć, co się dzieje.

Rachel usiadła obok niej, gotowa podtrzymać ją na duchu, gdyby to było konieczne. Brenner zajął krzesło obok kominka. Bosch wolał stać. Nigdy nie lubił wygodnie się rozsiadać, przekazując takie wiadomości.

– Pani Kent – odezwał się Bosch, przejmując inicjatywę i starając się zaznaczyć, że nadal on prowadzi sprawę. – Jestem detektywem z wydziału zabójstw. Przyjechałem tu, ponieważ dziś w nocy znaleźliśmy zwłoki mężczyzny, którym, jak sądzimy, mógł być pani mąż. Bardzo mi przykro, że muszę to pani powiedzieć.

Słysząc wiadomość, raptownie pochyliła głowę, a potem uniosła ręce i ukryła w nich twarz. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz i zza dłoni rozległ się stłumiony, bezradny jęk. Po chwili zaniosła się szlochem, dygocząc tak gwałtownie, że musiała opuścić ręce i przytrzymać szlafrok, by nie zsunął się jej z ramion. Walling łagodnie położyła jej dłoń na karku.

Gdy Brenner zaproponował jej szklankę wody, skinęła głową. Wyszedł, a Bosch przyjrzał się kobiecie i zobaczył łzy spływające po jej policzkach. Zawiadamianie ludzi o śmierci najbliższych to było parszywe zadanie. Mimo że robił to setki razy, nie potrafił się z tym oswoić ani się tego nauczyć. Sam to przeżył. Kiedy przed ponad czterdziestu laty zamordowano jego matkę, usłyszał tę wiadomość od policjanta w chwili, gdy wychodził z basenu w domu dziecka. Wskoczył z powrotem do wody i próbował zostać na dnie.

Brenner przyniósł wodę i świeża wdowa wypiła duszkiem połowę. Zanim ktokolwiek zdążył zadać jej pytanie, rozległo się pukanie do drzwi i Bosch wpuścił dwóch ratowników dźwigających wielkie torby ze sprzętem. Bosch odsunął się na bok, a sanitariusze przystąpili do badania kobiety. Dał znak Walling i Brennerowi, by poszli z nim do kuchni, gdzie mogli naradzić się szeptem. Zdał sobie sprawę, że już wcześniej powinni o tym porozmawiać.

– Jak chcecie to z nią załatwić? – zapytał.

Brenner znów szeroko rozłożył ręce, jak gdyby był otwarty na propozycje. Wyglądało to jak jego gest firmowy.

– Chyba ty powinieneś poprowadzić przesłuchanie – rzekł agent. – Włączymy się, kiedy będzie trzeba. Jeżeli się obawiasz, że moglibyśmy…

– Nie, to dobry pomysł. Przesłucham ją.

Spojrzał na Walling, czekając na sprzeciw, ale ona też nie miała zastrzeżeń. Chciał wyjść z kuchni, ale Brenner zatrzymał go w progu.

– Bosch, chcę być z tobą szczery – powiedział.

Bosch odwrócił się do niego.

– To znaczy?

– To znaczy, że kazałem cię sprawdzić. Podobno…

– Jak to, kazałeś mnie sprawdzić? Wypytywałeś o mnie?

– Musiałem wiedzieć, z kim będziemy pracować. O twojej dotychczasowej pracy wiedziałem tylko tyle, ile słyszałem o Echo Park. Chciałem…

– Jeżeli masz jakieś pytania, możesz je zadać mnie.

Brenner uniósł ręce, otwierając dłonie.

– W porządku.

Bosch wyszedł z kuchni i stanął w salonie, czekając, aż ratownicy skończą opatrywać Alicię Kent. Jeden z nich smarował jakąś maścią otarcia na jej nadgarstkach i kostkach. Drugi mierzył jej ciśnienie. Bosch zobaczył, że nałożyli opatrunki na szyi i przegubie, widocznie na rany, których wcześniej nie dostrzegł.

Zadzwonił jego telefon i Bosch wrócił do kuchni, żeby odebrać. Zauważył, że Walling i Brenner już wyszli, znikając w innej części domu. Zaniepokoił się. Nie wiedział, czego szukają ani co planują.

Dzwonił jego partner. Ferras wreszcie dotarł na miejsce zdarzenia.

– Ciało jeszcze tam jest? – spytał go Bosch.

– Nie, ludzie koronera już je zabrali – odrzekł Ferras. -Kryminalistyka też już chyba kończy.

Bosch przekazał mu najnowsze szczegóły śledztwa, mówiąc o udziale federalnych w sprawie i potencjalnie niebezpiecznych materiałach, do których miał dostęp Stanley Kent. Następnie polecił mu zacząć chodzić po domach i szukać świadków, którzy mogli coś widzieć czy słyszeć podczas zabójstwa Kenta. Wiedział, że mająnikłe szanse, ponieważ nikt nie zadzwonił pod 911.

– Harry, teraz mam się do tego zabrać? Jest środek nocy i ludzie śpią…

– Tak, Ignacio, masz się do tego zabrać teraz.

Bosch nie przejmował się porą. Prawdopodobnie generator, który dostarczał prądu ludziom pracującym na miejscu zbrodni, i tak już zbudził wszystkich w pobliskich domach. Ale koniecznie należało przesłuchać mieszkańców okolicy i zawsze lepiej było znaleźć świadków wcześniej niż później.

Kiedy Bosch opuścił kuchnię, ratownicy pakowali już sprzęt i wychodzili. Poinformowali go, że stan fizyczny Alicii Kent jest dobry, jeśli nie liczyć drobnych zranień i otarć. Powiedzieli też, że podali jej tabletkę na uspokojenie i zostawili tubkę maści, którą miała smarować otarcia na przegubach i kostkach.

Walling znów siedziała obok niej na kanapie, a Brenner przy kominku.

Bosch usiadł na krześle przy szklanym stoliku, naprzeciw Alicii Kent.

– Pani Kent – zaczął. – Bardzo nam przykro z powodu śmierci pani męża i koszmaru, jaki pani przeżyła. Nie możemy jednak zwlekać ze śledztwem. Gdybyśmy żyli w świecie idealnym, zaczekalibyśmy, aż będzie pani gotowa z nami porozmawiać. Ale świat nie jest idealny. Wie pani o tym lepiej od nas. Musimy zadać pani kilka pytań na temat tego, co się tu dzisiaj stało.

Założyła ręce na piersi i ze zrozumieniem pokiwała głową.

– Wobec tego zaczynajmy – powiedział Bosch. – Może nam pani powiedzieć, co się zdarzyło?

– To byli dwaj mężczyźni – odrzekła głosem drżącym od płaczu. – Nie widziałam ich. To znaczy ich twarzy. Nie widziałam ich twarzy. Ktoś zapukał do drzwi i poszłam otworzyć. Nikogo nie było. A kiedy zaczęłam zamykać drzwi, nagle się pojawili. Wyskoczyli jak spod ziemi. Mieli maski i kaptury – takie bluzy z kapturem. Wdarli się do domu i złapali mnie. Mieli nóż i jeden z nich przyłożył mi go do gardła. Powiedział, że poderżnie mi gardło, jeżeli nie zrobię tego, co mi każą.

Musnęła dłonią opatrunek na szyi.

– Pamięta pani, która była wtedy godzina? – zapytał Bosch.

– Dochodziła szósta. Było już ciemno i miałam właśnie zacząć przygotowywać kolację. Stanley zwykle wraca około siódmej. Chyba że"akurat pracuje na południu albo na pustyni.

Wspomnienie o zwyczajach męża sprawiło, że w oczach Alicii Kent znów zalśniły łzy i głos zaczął się jej łamać. Starając się, by rozmowa nie zbaczała z tematu, Bosch przeszedł do następnego pytania. Zdawało mu się, że Alicia Kent zaczyna mówić trochę wolniej. Zaczynała działać tabletka podana przez ratowników.

– Co zrobili ci mężczyźni? – spytał.

– Zabrali mnie do sypialni. Kazali mi usiąść na łóżku i rozebrać się. Potem jeden z nich zaczął mnie wypytywać. Byłam przerażona. Chyba wpadłam w histerię, bo uderzył mnie w twarz i zaczął na mnie krzyczeć. Mówił, żebym się uspokoiła i odpowiadała na jego pytania.

– O co panią pytał?

– Nie pamiętam dokładnie. Za bardzo się bałam.

– Proszę spróbować sobie przypomnieć, pani Kent. To ważne. Może nam pomóc odnaleźć morderców pani męża.