Выбрать главу

Pewnie nikt poza mną w piwnicy nie rozumiał wszystkich tych umownych znaków i zwyczajowych zachowań sponsorów — a mnie wcześniej sam Bóg kazał je poznać, niech ci się zdarzy pomylić gościa i inspektora lojalności — zbierzesz baty jak nic. Jeszcze kiedy byłem szczeniakiem, miałem jakieś dziesięć lat, wlazłem na kolana pewnego sponsora, który wykonywał obowiązki — do tej pory pamiętam, jak mi przykopał! A jak zacząłem płakać dołożył jeszcze sam pan Jajbłuszko!

Sponsorzy byli na służbie. Maszka-madamka rozumiała to — szła o krok z tyłu i była gotowa, żeby odpowiedzieć na każde pytanie. Była nieco bledsza niż zazwyczaj, ręce jej drżały.

Zatrzymali się w progu. Z przodu — dwaj sponsorzy w postawie uwagi i pogardy. O krok z tyłu — Madamaszka, a jeszcze dalej — Łysy i nadzorca Henryk. Chłopy z lagami stali na baczność, wpili się oczami w wysokich gości. Po cholerę tu przyleźli — może chcą sprawdzić czy nie jesteśmy okrutni wobec gąsienic?

Gumowa kotara drgnęła i transporter ruszył, ukazując naszym oczom stertę martwych gąsienic.

Pierwszy sponsor zaczął wrzeszczeć w kiepskim rosyjskim:

— On żywy, on jest żywy! Bij go!

W jego głosie słychać było strach — jakby obawiał się, że gąsienica może się na niego rzucić.

Jeden z pełzaczy poruszył się — właściwie był już martwy, zdechłby i bez dodatkowych ciosów, ale chłopy z lagami tak się wystraszyli, że zaczęli z obu stron grzmocić w gąsienicę, robiąc z niej krwawą miazgę.

— Idiota — powiedział głośno po rosyjsku drugi sponsor.

Sponsorzy zawsze mówili z ludźmi po rosyjsku. Wynikało to nie tylko z głębokiego przekonania, że my, tubylcy, nie mamy zdolności językowych, ale i ze względów bezpieczeństwa. Kto opanowuje obcy język, kto wdziera się do świata istot komunikujących się przy pomocy tego języka — atakuje. Domyślałem się tego od dawna, ale nawet w myślach nie chciało mi się analizować tego spostrzeżenia. Po co? Było mi ciepło, byłem syty i chroniony. Ludzie zaczynają myśleć, kiedy jest im źle i zimno.

— Bydlęta — powiedział pierwszy i obaj, odwróciwszy się wyszli z piwnicy. Ja natomiast, tracąc na chwilę zdolność jasnego myślenia, zapomniawszy gdzie się znajduję, wpadłem nagle w panikę, że oto sponsorzy odejdą, a ja na zawsze zostanę w śmierdzącej piwnicy, we władzy brutalnych. Okrutnych ludzi. Odejście sponsorów było niczym zerwanie ostatniej nici, łączącej mnie z cywilizacją.

Wszyscy gapili się im w ślad, i nikt nie zdążył mnie zatrzymać, chociaż wszyscy w piwnicy widzieli dokąd pobiegłem.

Tylko Irka krzyknęła:

— Timoszka, Timek, przecież zginiesz! Co ty robisz, głupi?

Pozostali niewolnicy tępo patrzyli, czekając, kiedy znowu ruszy transporter i zacznie się praca.

Gdy wybiegłem z piwnicy znalazłem się w szerokim i wysokim korytarzu. Idący z przodu sponsorzy niemal sięgali głowami sufitu. Madamaszka dreptała obok nich, jak pupilka, a Łysy maszerował nieco z tyłu.

Nikt z nich nie odwrócił się i nie zobaczył mnie.

Nie wiedziałem co robić. Wydawało się, że to najlepszy moment, że zawołać i zwrócić na siebie ich uwagę. Ale co będzie jeśli sponsorzy mi nie uwierzą? I pozostawią mnie tutaj, w ręku tych ludzi? Łysy mnie zatłucze jak gąsienicę!

Orszak doszedł do drzwi. Po kolei schylając się, żeby nie zawadzić głową o nadproże, sponsorzy wyszli na podwórko fabryki słodyczy. Przylgnąłem do ościeżnicy. Dzień trafił się ciepły, słoneczny, świeży. Gładkie i takie jedwabiste — pamiętam jak w dzieciństwie mnie to fascynowało — mundury sponsorów, po kroju których i szczegółach tylko doświadczone oko, takie jak moje, mogło rozróżnić stopień i pozycję, błyszczały na słońcu, odbijając jego promienie. Moje ćwiczone przez wiele lat na gościach pana Jajbłuszko oko bezbłędnie poinformowało mnie, że sponsorzy, którzy tak przestraszyli nasz wydział, należą do niskiego stopnia władzy — są zwykłymi wykonawcami. Nie byli nawet wojskowymi — pospolici zaopatrzeniowcy, to znaczy istoty nie cieszące się specjalnym zaufaniem i szacunkiem w garnizonach. Nikt i nigdy nie zaprosiłby ich do domu pana Jajbłuszko.

Dla mieszkańców Ziemi wszyscy sponsorzy byli równi i dlatego niezwyciężeni. Każdy z nich, niczym mrówka, pełni służbę; wszyscy jednakowi: bezlitośni i niezwyciężeni. W rzeczywistości sprawa wygląda zupełnie inaczej, ale człowiek nie może się tego domyśleć — przecież człowiek sądzi po wyrazie twarzy, według norm zachowania, całkowicie w końcu odmiennych u ludzi i sponsorów. Bo co można poradzić na to, że sponsorzy mają oblicza całkowicie pozbawione mięśni i dlatego nie odzwierciedlają żadnych emocji, natomiast długie środkowe palce poruszają się bez przerwy i są bardzo wyraziste. Często mówią o humorze, zamiarach i uczuciach (tak, tak, sponsorzy są zdolni do uczuć!) sponsora o wiele więcej niż słowa.

— Od kiedy pracuje u was ta partia? — zapytał Madamaszkę starszy sponsor.

— Dopiero drugi dzień.

— Źle pracują, źle — powiedział drugi sponsor.

— A skąd mam wziąć lepszych? Byłam na rozdziale — poskarżyła się madamka. — Pronin zabrał wszystkich mocnych do kopalni.

— Ludzie są wszędzie potrzebni — oświadczył sponsor.

— To wy decydujecie — powiedziała madamka. Z jej tonu i słów wynikało, że nie odczuwa specjalnego strachu przed sponsorami. Gdybym nie wiedział, że ludzie są niczym innym jak zacofanymi dzikusami, których sponsorzy muszą uczyć i otaczać opieką, pomyślałbym, że jestem świadkiem rozmowy o interesach między równorzędnymi partnerami.

— TU jest lekka praca. A w kopalni ciężka. Tam szybko wymierają — wyjaśnił pierwszy sponsor.

— Tu jest tylko jedzenie — surowo powiedział drugi sponsor, a w jego głosie usłyszałem znajome tło — brzęczenie, co oznaczało, że zaczynał się złościć. Nie wiedziałem, czy madamka wychwyciła to niepokojące tło. — Jesteśmy gotowi poświęcić własne interesy i nawet żywność dla ważniejszych spraw — produkcji potrzebnej całej społeczności, całej galaktyce. Ale to my jesteśmy gotowi do poświęceń, a wy? Gdzie jest wasza ofiara?

— Ludzie pracują bez wytchnienia — odważył się wtrącić Łysy.

— Pełzacze są przerośnięte — powiedziała madamka. — Powinniśmy je zabijać o tydzień wcześniej, wtedy mięso jest delikatniejsze i koncentrat ma wyższą jakość. Wiecie to lepiej ode mnie. Ale ciągle naciskacie na ilość!

— Potrzebujemy dużych ilości. Garnizony rosną.

— Istnieje niebezpieczeństwo — zaczynają już krzyczeć.

— Do tego nie wolno dopuścić.

— No to co mam robić? — zapytała Madamaszka.

— Jeśli będziesz źle robić, będziemy odrywać twoją piękną główkę. — Sponsor postukał końcem trzeciego palca po swojej szyi — to była oznaka wesołości. Nie wiem, czy madamka, pogrążona w swoich niewesołych myślach domyśliła się tego.

— Jeśli oderwiecie moją piękną główkę — powiedziała — będziecie musieli poszukać sobie innego dyrektora fabryki.

— Poszukamy — powiedział drugi sponsor.

— Szukajcie — powiedziała madamka.

— Nie kłóćmy się — zaproponował pierwszy sponsor. — Jesteśmy zadowoleni. Dobrze pracujecie. Przyślemy nowych ludzi. Ci powinni pracować nie dłużej niż pięć tygodni. Potem proszę przygotować ich do likwidacji.