— Bernard… yyy, jest w tej chwili niedysponowany.
Krótka pauza. Lukas czuł zbierające mu się na czole i karku kropelki potu. Temperatura serwerów i rozmowy dawała mu się we znaki.
— Kiedy wróci?
— Nie jestem pewien. Mogę… go zawołać? — Bezwiednie zawiesił głos na końcu zdania, które wcale nie miało być pytaniem.
— Piętnaście minut — obwieścił głos. — Potem sprawy potoczą się bardzo źle dla ciebie i dla was wszystkich. Bardzo źle. Piętnaście minut.
Połączenie zostało przerwane zanim Lukas zdążył zaprotestować albo poprosić o więcej czasu. Piętnaście minut. Pomieszczenie zdawało się kołysać. Potrzebował Jules. Przyda się ktoś, kto mógłby udawać Bernarda — może Nelson. I co miał na myśli tamten mężczyzna mówiąc, że opracował Ład Światowy? To przecież niemożliwe.
Lukas podbiegł do drabiny i ruszył na dół. Chwycił podpięte do ładowarki przenośne radio i z powrotem popędził na górę. Zadzwoni do Juliette szukając jednocześnie Nelsona. Głos technika kupi mu nieco czasu, żeby to wszystko ogarnąć. W sumie zawsze spodziewał się, że ktoś zadzwoni i zażąda odpowiedzi na pytanie, co się tam do cholery dzieje — jednak aż do teraz nic takiego się nie stało. Spodziewał się tego, a teraz i tak dał się zaskoczyć.
— Jules? — Dotarł do szczytu drabiny i odpalił radio. Co jeśli się nie zgłosi? Piętnaście minut. A co potem? Jak mocno tamci byli w stanie im zagrozić? Drugi głos — Donald — od czasu do czasu częstował ich groźnie brzmiącymi, choć pustymi ostrzeżeniami. Ten był inny. Lukas znów spróbował wywołać Juliette. Jego serce nie powinno tak łomotać. Otworzył drzwi serwerowni i wypadł na korytarz.
— Mogę oddzwonić za chwilę? — zapytała Jules wśród trzasków ściskanego w dłoni radia. — Mam tu na dole niezły koszmar. Pięć minut?
Lukas dyszał ciężko. Wyminął Simsa, który odprowadził go wzrokiem. Nelson powinien być w laboratorium czyszczenia. Wcisnął przycisk nadawania.
— Właściwie pomoc przydałaby mi się już teraz. Schodzisz na dół?
— Nie, jestem na miejscu. Właśnie zostawiłam dzieci z moim tatą. Idę do Walkera po baterię. Ty biegniesz? Chyba nie do nas, co?
Oddychał z trudem.
— Nie, szukam Nelsona. Ktoś dzwonił. Chciał rozmawiać z Bernardem, zagroził, że będziemy mieć kłopoty. Jules… mam złe przeczucia.
Wybiegł zza rogu i dostrzegł, że drzwi laboratorium czyszczenia są otwarte. Z framugi zwisały poruszane przeciągiem paski taśmy.
— Uspokój się — powiedziała Juliette. — Spokojnie. Kto dzwonił? I po co ci Nelson?
— Chciałem, żeby podszył się pod Bernarda i pogadał z tym facetem, może chociaż kupiłby nam trochę czasu. Nie wiem, kto dzwonił. Brzmiał jak ten sam facet, ale to nie on.
— Co powiedział?
— Powiedział, żeby zawołać Bernarda i że to on obmyślił Operację Pięćdziesiąt. Cholera, Nelsona tu nie ma. — Lukas omiótł wzrokiem blaty robocze i szafki z narzędziami. Przypomniał sobie, że po drodze mijał Simsa. Stary szef Ochrony miał dostęp do serwerowni. Lukas opuścił laboratorium i popędził z powrotem.
— Lukas, to nie ma najmniejszego sensu.
— Wiem, wiem. Poczekaj, oddzwonię. Muszę złapać Simsa…
Biegł korytarzem, biura przemykały po bokach, w większości puste — pracownicy zostali oddelegowani z IT albo właśnie jedli obiad. Dostrzegł Simsa, który właśnie miał zniknąć za rogiem.
— Sims!
Szef Ochrony obejrzał się, przystanął i zlustrował biegnącego ku niemu Lukasa. Lukas zastanawiał się, ile minut upłynęło i jak rygorystyczny okaże się człowiek z silosu pierwszego.
— Potrzebuję twojej pomocy — powiedział. Wskazał drzwi do serwerowni na skrzyżowaniu korytarzy. Sims odwrócił się i również spojrzał na drzwi.
— Tak?
Lukas wprowadził swój kod i otworzył drzwi. Światła w środku migały. Niemożliwe, żeby już minęło piętnaście minut.
— Mam wielką prośbę — powiedział Simsowi. — Posłuchaj, to… skomplikowane, ale musisz z kimś porozmawiać. Chcę, żebyś udawał Bernarda. Znałeś go dosyć dobrze, prawda?
Sims zatrzymał się.
— Kogo mam udawać?
Lukas odwrócił się i chwycił wysokiego mężczyznę za ramię, popędzając go.
— Nie ma czasu na wyjaśnienia. Po prostu musisz odpowiadać na pytania tego faceta. To takie jakby ćwiczenia. Bądź Bernardem. Wmów sobie, że jesteś Bernardem. Bądź wkurzony albo coś w tym stylu. Rozłącz się tak szybko, jak tylko dasz radę. I w ogóle mów tylko tyle, ile będziesz musiał.
— Z kim mam rozmawiać?
— Później ci to wyjaśnię. Dasz radę. Zamydl mu oczy. — Pokierował Simsa do otwartego serwera i podał mu słuchawki. Sims przyjrzał się im jakby nigdy czegoś takiego nie widział. — Po prostu włóż je na uszy — polecił Lukas. — Podłączę cię. To działa jak radio. Pamiętaj, jesteś Bernardem. Postaraj się brzmieć jak on, okay? Stań się nim.
Sims kiwnął głową. Policzki miał czerwone, po czole spływały mu strużki potu. Wyglądał na młodszego o dziesięć lat i zestresowanego jak diabli.
— Zaczynamy. — Lukas wcisnął wtyczkę przewodu w gniazdo; przeszło mu przez myśl, że Sims pewnie nawet bardziej niż Nelson nadaje się do tej roli. W ten sposób zyskają trochę czasu, zanim Lukas zdoła się zorientować, o co chodzi. Zauważył, że Sims się wzdrygnął, musiał usłyszeć słowa powitania.
— Halo? — odezwał się.
— Stanowczo — syknął Lukas. Radio w jego dłoni zatrzeszczało głosem Juliette, ale je wyciszył. Nie chciał, żeby ich podsłuchano. Oddzwoni później.
— Tak, tu Bernard. — Sims mówił przez nos, wysokim, ściśniętym głosem. Brzmiało to bardziej jakby wcielał się w kobietę niż w poprzedniego szefa silosu. — Owszem, mówi Bernard — powtórzył z naciskiem. Błagalnym wzrokiem spojrzał na Lukasa; wyglądał na kompletnie bezradnego. Lukas zakręcił palcem kółko. Sims kiwał głową, słuchając głosu mężczyzny, a potem ściągnął zestaw słuchawkowy.
— W porządku? — syknął Lukas.
Sims podał mu słuchawki.
— Chce rozmawiać z tobą. Przykro mi. Wie, że to nie on.
Lukas jęknął. Wziął pod pachę radio, z którego wciąż sączył się cichy i odległy głosik Juliette, po czym wsunął na głowę śliski od potu zestaw słuchawkowy.
— Halo?
— Nie powinieneś był tego robić.
— Bernard jest… nie mogłem go znaleźć.
— Nie żyje. To wypadek czy morderstwo? Co się tam dzieje? Kto dowodzi? Nie mamy sygnału z kamer.
— Ja tu dowodzę — powiedział Lukas, boleśnie świadomy, że Sims mu się przygląda. — Wszystko u nas w porządku. Każę Bernardowi zadzwonić do pana jak tylko…
— Rozmawiałeś z kimś innym z tego silosu.
Lukas milczał.
— Co ci powiedział?
Lukas obejrzał się na drewniane krzesło i stertę książek. Sims podążył za jego wzrokiem i szeroko otworzył oczy na widok takiej masy papieru.
— Omawialiśmy raporty o ludności — powiedział Lukas. — Stłumiliśmy powstanie. Tak, Bernard został ranny w trakcie walk…
— Mam tutaj maszynę, która mówi mi, kiedy kłamiesz.
Lukasowi zrobiło się słabo. Choć wydawało się to niemożliwe, wierzył temu człowiekowi. Padł ciężko na krzesło. Sims przyglądał mu się niespokojnie. Szef Ochrony wyczuwał, że coś jest nie tak.