Выбрать главу

- Książę pan poczuje się znacznie lepiej, kiedy dojedziemy do domu. Udało się nam stworzyć przytulne gniazdko. Jestem z tego bardzo zadowolony, chociaż pan Adalbert jest ostatnio w nie najlepszym nastroju.

- Czy coś się stało? - zapytał Morosini, usiłując ulokować nogi w wynajętym samochodzie.

- Czy książę nie czytał gazet?

- Ostatni raz czytałem je w Wenecji. W podróży zabijałem czas, śpiąc lub walcząc z chorobą morską.

- No przecież piszą o wielkim odkryciu! O niewiarygodnym odkryciu, którego dokonał w Egipcie, w Dolinie Królów, pan Howard Carter. Odnalazł grobowiec faraona z osiemnastej dynastii wraz z całym nienaruszonym skarbcem! To niesłychane, cudowne! Odkrycie wieku!

- I to zmartwiło pana Adalberta? Jako zapalony egiptolog powinien być raczej zadowolony. Osiemnasta dynastia to jego konik, jeśli się nie mylę?

- Tak, ale pan Carter jest Brytyjczykiem.

Z powodu trudności w ruchu spowodowanych mgłą Morosini przestał zadawać pytania i reszta podróży przeszła w milczeniu, aż do momentu, kiedy Teobald zatrzymał pojazd przed starym i urokliwym domem z czerwonej cegły, otoczonym starym ogrodzeniem z kutej stali.

- Gdyby niebo ofiarowało nam jakiś dzień godny swojego miana, w co powoli przestaję już wierzyć, książę pan mógłby zobaczyć, że Chelsea jest malowniczą, przyjemną, arystokratyczną dzielnicą, która z czasem stała się czymś w rodzaju naszego Montparnasse. Znajduje się tutaj wiele pracowni malarzy i rzeźbiarzy. Mieszka tu też sporo studentów sztuk pięknych. Wszyscy oni tworzą klimat cyganerii i...

- Pańska prezentacja jest niezwykle interesująca - stwierdził Morosini, ucinając krótko liryczne zapędy Teobalda - ale znam tę dzielnicę. I z tego powodu mam pewne obawy...

Ale nie było po temu najmniejszych powodów. Dawna siedziba Dantego Gabriela Rossettiego, niegdyś zwana Domem Królowej na cześć Katarzyny Bragance, była nie tylko bardzo piękna, ale i przytulna. Aldo zastał przyjaciela siedzącego przy trzaskającym ogniu, otoczonego prawdziwą górą gazet, które gorączkowo przeglądał. Salon, w którym miała miejsce ta scenka, ocieplony grubymi, aksamitnymi zasłonami i niezliczoną ilością kolorowych dywaników, wydał się Morosiniemu tym bardziej przyjemny, że w pobliżu marmurowego kominka dostrzegł zastawiony stół.

- W samą porę! - wykrzyknął Adalbert, podnosząc się i poprawiając kanty spodni. - Szybko dotarliście mimo tej mgły. Miałeś dobrą podróż?... Nie, nie miałeś dobrej podróży - poprawił się natychmiast. - Wyglądasz, jakbyś był zatroskany. Masz straszną minę. Chodź, pokażę ci twój pokój.

I tu również Teobald dokonał cudu: w pobliżu wygodnego fotela płonął ogień, a bukiet jesiennych margerytek łagodził surowość mebli i tapety z zielonego aksamitu.

- Ty też jesteś zatroskany - rzekł Aldo z półuśmiechem. - Czy to za sprawą grobowca odkrytego przez pana Cartera w Dolinie Królów?

- Miał niesłychane szczęście! - westchnął Vidal-Pellicorne z oczami utkwionymi w suficie. - To grobowiec Tutenhamona, niewiele znaczącego faraona, który był u władzy zaledwie osiem lat, ale w tym czasie zgromadził wielki skarb pogrzebowy. Płakać mi się chce, kiedy myślę o moim drogim mistrzu, panu Loret, który usiłuje tam coś odkryć, ale bez żadnych rezultatów! To prawda, że my, Francuzi, nie mamy tak hojnego mecenasa, jakim jest lord Carnavon. Chciałbym to wszystko zobaczyć z bliska!

- A co stoi na przeszkodzie? Zrobiłeś jakiś postęp w sprawie Róży Yorku?

- Raczej nie. Zbadałem dwie ślepe uliczki, ale bez większego rezultatu. Napisałem nawet do Szymona z zapytaniem, czy nie wie nic o jakichś nowych śladach... Przyznaję, że zaczynam tracić nadzieję.

- A w sprawie Exton Manor nie ma nic nowego?

- Nie. Małżeństwo Killrenanów zdaje się żyć w doskonałej zgodzie. Słyszałem, że Yuan Chang miał jakieś drobne kłopoty, które pewnie opóźniły jego plany. Ale wszystko opowie ci sam pterodaktyl, bo zaprosiłem go na kolację. Ale właściwie dlaczego wróciłeś tak szybko?

Za całą odpowiedź Aldo podał mu list Anielki.

- No tak! - stwierdził Adalbert, oddając mu go po przeczytaniu. - Jej sprawy nie wyglądają najlepiej. Stanie przed sądem za jakieś dziesięć dni. Najpierw trochę żałowałem, że zaprosiłem Warrena, ale teraz myślę, że dobrze zrobiłem.

- Bardzo dobrze. Będę pilnie potrzebował przepustki do Brkton.

- Domyślam się. A teraz się rozpakuj, umyj i trochę odpocznij. Kolację podadzą o ósmej. * * *

Będąc policjantem, można być jednocześnie człowiekiem światowym, dlatego smoking komisarza w niczym nie ustępował smokingom gospodarzy.

- Cieszę się, że pana widzę! - powiedział Warren, ściskając dłoń Morosiniego. - Gdy dowiedziałem się, że przyjeżdża pan dzisiaj wieczór, zgodziłem się przyjąć zaproszenie na kolację. Lady Ferrals sprawia nam olbrzymie problemy.

- Sądziłem, że dowody na jej niewinność, które przedstawiłem, wyraźnie pokazywały, w jaki sposób jej małżonek został otruty.

- Wie pan dobrze, że te dowody nie są wystarczające. Jesteśmy prawie pewni, że była wspólniczką zabójcy, jeśli taki rzeczywiście istnieje. Poza tym jeden ze służących przysiągł, że kilkakrotnie widział lady Ferrals samą w biurze małżonka.

- Sądzę, że we własnym domu miała prawo wchodzić do wszystkich pomieszczeń.

- To dlaczego ciągle nam odmawia, ojcu, adwokatowi i policji, udzielenia pomocy w znalezieniu tego przeklętego Polaka?

- Może mnie zdecyduje się coś powiedzieć? Przyjechałem tu z powodu tego listu, proszę zobaczyć... .

Warren przeczytał go pospiesznie, a następnie zwrócił właścicielowi.

- Jutro otrzyma pan przepustkę. Przyniesie ją ordynans. Muszę wyznać, że pani Ferrals wpadła w depresję, kiedy dowiedziała się o pana wyjeździe do Wenecji.

- Wpadła w depresję?

- Niech pan spyta mecenasa Saint Albansa, z pewnością to potwierdzi. Dziękuję za szampana - dodał, zwracając się do Vidal-Pellicorne'a, który chciał podać mu kieliszek z trunkiem. - Przy jedzeniu piję tylko wino i to nie codziennie.

W rzeczywistości pił o wiele więcej, niż jadł. Aldo, który przez większość posiłku prawie się nie odzywał, dostrzegł, że w czasie jego nieobecności archeolog i policjant zaprzyjaźnili się. Ten fakt mógł okazać się bardzo użyteczny. Obaj mężczyźni rozmawiali o sprawie egipskiego grobowca, który, jak łatwo można było zauważyć, zawładnął umysłami Anglików. W obecności komisarza Aldo starał się nie okazywać frustracji.

Konwersacja była miła, uprzejma i fachowa nawet wtedy, gdy głos zabierał policjant, ale po jakimś czasie Aldo miał dość. Korzystając z okazji, że komisarz zaczął pastwić się nad pieczenia wołową, bez której nie mógłby się obejść posiłek żadnego Anglika, zapytał:

- Czy udało się panu odebrać Yuan Changowi diament Burgundczyka?

- Nie, pomimo dokładnej rewizji przeprowadzonej przez moich ludzi w Czerwonej Chryzantemie i w jego sklepie. Ale udało nam się zatrzymać Yuan Changa. Dzięki zeznaniom pewnej kobiety, przyjaciółki jednego z braci Wu, zdołaliśmy zastawić na niego pułapkę. Schwytaliśmy go na statku w czasie przejmowania dużej ilości opium i kokainy. Stracił zimną krew i dwóch policjantów zostało rannych. Zatrzymano go z grupą jego ludzi.

- A lady Mary?

- Grzeczna jak aniołek. Osobiście przesłuchałem Chińczyka i nie wchodząc w szczegóły, powiedziałem, iż wiem, że diament jest w jego posiadaniu, ale nie udało mi się go zmusić, by sypnął wspólniczkę. To człowiek bardzo cierpliwy i nie chce stracić atutu, który ukrywa w rękawie.