Wysłałeś Darrena do hotelu, myślała Nicole zjeżdżając w dół. Długo kluczył, a potem zaprosił mnie na herbatę.
— Powiedz Henrykowi, że niestety nie mam czasu — przypomniała sobie słowa wypowiedziane przed siedmiu laty do Darrena w Londynie.
Po raz kolejny spojrzała na zegarek. Była dopiero jedenasta, więc jazda do chatki nie miała sensu. Nicole zjechała na dół i innym wyciągiem znów pojechała na szczyt.
Dziesięć minut po dwunastej Nicole dotarła do niewielkiego domku na skraju lasu. Zdjęła narty, wbiła je w śnieg i ruszyła do drzwi. Nie przejęła się wielkim napisem Eintritt verboten i już miała wejść do chatki, kiedy nagle pojawiło się koło niej dwóch ludzi.
— W porządku — usłyszała znajomy głos — to właśnie na nią czekamy. — Ochroniarze zniknęli tak szybko, jak się pojawili, i Nicole ujrzała w drzwiach uśmiechniętego Darrena.
— Dzień dobry, Nicole — przywitał ją przyjaźnie. Postarzał się, w jego włosach pojawiły się już siwe pasemka. — Jak się masz?
— Dobrze, dziękuję, Darren — odparła Nicole, walcząc ze zdenerwowaniem. Powtarzała sobie, że jest niezależna i że ma swoją godność. Weszła do środka.
Wewnątrz chatki było ciepło i przytulnie. Henryk stał plecami do niewielkiego kominka. Darren zamknął drzwi i zostawił ich samych. Nicole zdjęła szalik, okulary i rozpięła kurtkę. Długo patrzyli na siebie w milczeniu, chcąc zatrzymać to, co połączyło ich piętnaście lat temu.
— Dzień dobry, Nicole — powiedział cicho król.
— Witaj, Henryku.
Król obszedł kozetkę i ruszył w stronę Nicole, prawdopodobnie chciał ją objąć. Ale w jej oczach zobaczył coś, co go powstrzymało. Usiadł.
— Nie usiądziesz koło mnie? — spytał.
Nicole przecząco potrząsnęła głową.
— Wolę stać, jeżeli nie masz nic przeciwko temu. — Czekała. Ich oczy znów się spotkały i Nicole poczuła ten sam magnetyzm, choć jej wewnętrzny głos wysyłał ostrzegawcze sygnały.
— Henryku — rzekła nagle — dlaczego kazałeś mi tu przyjść? To niezwykłe, aby król Anglii przebywał w chatce na alpejskim stoku.
— Przywiozłem ci prezent — podniósł coś ze stolika z okazji twoich trzydziestych szóstych urodzin.
Nicole zaczęła się śmiać czując, jak jej napięcie powoli opada.
— To dopiero jutro — powiedziała. — Pospieszyłeś się o jeden dzień. Ale dlaczego…
Henryk wyciągnął rękę, na której spoczywała niewielka kostka.
— To najbardziej przydatny prezent, jaki byłem w stanie dla ciebie zdobyć — mówił bardzo poważnie. — Wyniesienie go z królewskiego skarbca nie było łatwe…
Nicole spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Od dłuższego czasu martwię się twoją wyprawą — rzekł Henryk. — Na początku nie wiedziałem dlaczego. Dopiero jakieś cztery miesiące temu, podczas rozmowy z księciem Karolem zrozumiałem, co mnie gnębi. Moja intuicja mówi mi, że będziecie mieli kłopoty. Wiem, że to brzmi idiotycznie, zwłaszcza w moich ustach, ale nie chodzi mi o Ramów. Brown prawdopodobnie ma rację twierdząc, że Ramowie wcale się nami nie interesują. Ale w sytuacji, gdy przez sto dni masz przebywać z jedenastoma innymi… — Dostrzegł, że Nicole go nie rozumie. Masz, weź to. Moi ludzie przygotowali dla ciebie dossier wszystkich członków załogi Newtona, włącznie z tobą. Większości tych informacji nie znajdziesz w oficjalnych bazach danych ISA. Okazuje się, że w waszej grupie jest kilka osób, co do których nie można mieć całkowitej pewności… Nie wiedziałem, co z tym zrobić i …
— To nie twoja sprawa — rzuciła Nicole ze złością. Była rozżalona na Henryka, że wtrąca się w jej życie zawodowe. — Dlaczego jesteś taki wścibski? Przecież…
— Zaraz, zaraz, spokojnie — przerwał jej król. — Zapewniam cię, że motywy mego działania były jak najlepsze. Wysłuchaj mnie — dodał — te informacje może w ogóle nie będą ci potrzebne. Ale pomyślałem sobie, że mogą się przydać. Weź to, a jeżeli nie chcesz — wyrzuć. Ty jesteś odpowiedzialna za zdrowie członków załogi. Zrobisz z tym, co zechcesz.
Henryk zrozumiał, że źle rozegrał to spotkanie. Usiadł na krześle przed kominkiem, tyłem do Nicole.
— Uważaj na siebie — mruknął.
Nicole milczała przez dłuższą chwilę. Włożyła kostkę do kieszeni kurtki i podeszła do niego.
— Dziękuję ci, Henryku — powiedziała. Dotknęła jego ramienia, ale on nie odwrócił się, tylko wziął ją za rękę. Stali tak prawie minutę.
— Są informacje, których nawet mnie nie udało się zdobyć — rzekł cicho. — Chodzi mi szczególnie o jedną.
Serce Nicole biło tak szybko, że słyszała je lepiej niż drewno trzaskające w kominku.
Powiedz mu, powiedz mu, krzyczał jakiś wewnętrzny głos. Ale inny, pełen mądrości, nakazywał milczenie.
Powoli puściła jego rękę. Henryk odwrócił się i spojrzał na nią. Nicole uśmiechnęła się do niego i ruszyła do drzwi. Owinęła szalik wokół szyi i zapięła kurtkę.
— Żegnaj, Henryku — powiedziała.
15. SPOTKANIE
Obydwa statki operacji Newton wykonały kilka manewrów i na szerokim ekranie w sterowni pojawił się Rama. Statek Obcych był ogromnym szarym cylindrem.
Było zupełnie cicho. Nicole stała obok Borzowa i patrzyła w ekran. Chwilę, w której w pełnym blasku słońca ujrzeli Ramę, zapamiętają na całe życie.
— Czy wykryliście jakieś różnice? — spytała Nicole, przerywając ciszę.
— Jeszcze nie — odparł dowódca Borzow. — Wygląda na to, że obydwa statki zeszły z tej samej linii produkcyjnej.
Znów zapadła cisza.
— Chciałby pan zobaczyć taką linię, prawda? — spytała Nicole.
Walerij Borzow skinął głową. Na ekranie pojawił się niewielki statek, przypominający kształtem nietoperza, który skierował się w stronę Ramy.
— Sondy sprawdzą zewnętrzne podobieństwo. Każda z nich ma w pamięci wszystkie informacje o Ramie I. O wszystkich różnicach dowiemy się w ciągu trzech godzin.
— A jeżeli nie będzie żadnych różnic?
— Wtedy postąpimy zgodnie z procedurą — uśmiechnął się Borzow. — Zadokujemy, otworzymy Ramę i wpuścimy sondy do wnętrza. — Generał zerknął na zegarek. — Wszystko to powinno nastąpić w ciągu najbliższych dwudziestu dwóch godzin. Oczywiście po warunkiem, że lekarz upewni się, iż wszyscy są zdrowi.
— Załoga jest sprawna — zameldowała Nicole. — Właśnie zakończyłam kontrolę danych, wszyscy są zdrowi i w pełni sił. Jedynie u trzech kobiet występują niewielkie zaburzenia hormonalne, poza tym nie ma niczego niepokojącego.
— Więc fizycznie wszyscy jesteśmy na to przygotowani rzekł Borzow. — A psychicznie? Co pani powie o ostatnich kłótniach i sprzeczkach? Czy należy je brać jedynie za oznakę podniecenia i napięcia z powodu bliskości statku Obcych?
Nicole milczała przez chwilę.
— Zgadzam się z panem, że ostatnie cztery dni od dokowania były nieco nerwowe. Już na Ziemi wiedzieliśmy o złych stosunkach panujących pomiędzy Wilsonem a Brownem. Częściowo rozwiązaliśmy ten problem umieszczając Reggiego na waszym statku. Jednak teraz, gdy statki znów są razem, ci dwaj przy każdej okazji skaczą sobie do oczu; zwłaszcza wtedy, gdy kręci ’e się koło nich Francesca Sabatini…
— Dwukrotnie próbowałem pomówić z Wilsonem — powiedział Borzow przybitym głosem. — W ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. To oczywiste, że Wilson jest bardzo zły na Browna.