Выбрать главу

Generał podszedł do pulpitu w sterowni. Na monitorach pojawiły się długie kolumny cyfr.

— To musi mieć coś wspólnego z Sabatini — ciągnął. Wilson nie pracował za wiele podczas lotu. Widzę, że za to godzinami rozmawiał z Franceską przez wideofon. I zawsze jest w kwaśnym humorze. Obraził nawet O’Toole’a! — Borzow odwrócił się i spojrzał Nicole prosto w oczy. — Proszę, aby jako lekarz i oficer przedstawiła mi pani swoje oficjalne zalecenia, jak postąpić w tej sytuacji.

Nicole nie spodziewała się takiego pytania. Gdy Borzow kazał jej zdać raport o stanie zdrowia załogi, nie przypuszczała, że może chodzić także o zdrowie psychiczne.

— Czy zależy panu na mojej opinii jako psychologa? — spytała.

— Jak najbardziej — potwierdził Borzow. — Pragnę, aby dla każdego członka załogi wypełniła pani formularz A5401, oceniając zarówno stan fizyczny, jak i kondycję psychiczną. Procedura mówi jednoznacznie, że przed każdą misją dowódca ma prawo domagać się tego rodzaju informacji.

— Podczas symulacji żądał pan tylko danych dotyczących zdrowia fizycznego…

— Jeżeli na przygotowanie raportu potrzebuje pani czasu, mogę trochę zaczekać… — uśmiechnął się Borzow.

— Nie, to nie będzie konieczne — odparła Nicole po chwili namysłu. — Już teraz mogę przekazać panu moje zdanie, a potem dostarczę oficjalny raport. Przede wszystkim nie tworzyłabym z pary Wilson — Brown żadnego podzespołu, a już z pewnością nie wysyłałabym ich razem na pierwszą misję. Wydaje mi się także, choć nie jestem o tym do końca przekonana, że źle by się stało, gdyby Francesca znalazła się w jednym zespole z którymś z tych panów. Moim zdaniem inne ograniczenia nie są konieczne.

— Dobrze, znakomicie — generał uśmiechnął się szeroko. — Z radością przyjmuję pani raport i to nie tylko dlatego, że potwierdza moje własne obserwacje. Dobrze pani wie, że te sprawy stają się niekiedy bardzo delikatne. A teraz chciałem spytać panią o coś zupełnie innego.

— Mianowicie?

— Dziś rano była u mnie Francesca i prosiła, żeby jutro wieczorem urządzić przyjęcie. Powiedziała, że załoga jest zdenerwowana i przed pierwszą misją należałoby to jakoś rozładować. Czy podziela pani jej zdanie?

Nicole zawahała się.

— To nie jest zła myśl — odparła po chwili. — Długotrwałe napięcie rzeczywiście jest dość męczące… O jakiego rodzaju przyjęcie chodzi?

— Wspólna kolacja w sterowni, nieco wina lub wódki, może jakieś rozrywki… — Borzow uśmiechnął się, kładąc rękę na ramieniu Nicole. — Oczywiście zwracam się z tym pytaniem do pani jako lekarza.

— Oczywiście, że tak — roześmiała się Nicole. — Jeżeli pan generał uważa, że nadszedł czas na przyjemności…

Nicole zakończyła pisanie raportu i przesłała plik do komputera Borzowa na statku wojskowym. Wyrażając swoją opinię była bardzo ostrożna, użyła sformułowania „konflikt natury osobistej”, ponieważ nie chciała wnikać w zachowanie, które miało wszelkie cechy patologii. Dla Nicole konflikt pomiędzy Wilsonem a Brownem był jasny: zazdrość.

Była przekonana, że należało nie dopuścić do sytuacji, w której Brown i Wilson pracowaliby ze sobą podczas jakichkolwiek wypraw do wnętrza Ramy. Nicole była na siebie zła, że sama nie zajęła się tą sprawą i musiał ją o to poprosić Borzow. Kontrola zdrowia psychicznego także należała do jej obowiązków. Nie chciałam tego robić, bo w tych sprawach nie może być mowy o pełnej obiektywności, myślała. Nie mamy jeszcze nic, co pozwoliłoby nam mierzyć dobry czy zły humor…

Nicole szła korytarzem łączącym kajuty. Ciepło myślała o inżynierach projektujących Newtona, którzy stwarzając namiastkę ciążenia usiłowali upodobnić warunki panujące na statku do warunków ziemskich.

Jej pokój znajdował się na końcu korytarza. Każdy kosmonauta miał własną kabinę (pomimo że projektanci byli zdania, iż dwuosobowe kabiny pozwalają na lepsze wykorzystanie przestrzeni). Były one bardzo niewielkich rozmiarów. Na statku naukowym było osiem sypialni. Statek wojskowy miał ich tylko cztery. Obydwa statki wyposażone były także w sale treningowe oraz „salon”.

Mijając pokój Taboriego Nicole usłyszała śmiech. Drzwi jak zwykle było otwarte.

— Czy naprawdę myślałeś, że zgodzę się na utratę gońca, żeby na środku szachownicy zostawić ci skoczki? Shig, może nie jestem arcymistrzem, ale uczę się na własnych błędach.

Jak prawie każdego „wieczoru” (załoga utrzymała dobowy rytm dnia według czasu Greenwich) Tabori i Takagishi grali w szachy. Japończyk był znakomitym szachistą, ale miał także dobre serce, więc niekiedy pozwalał Taboriemu wygrać.

Nicole wsadziła głowę w drzwi.

— Wejdź, ślicznotko — zaprosił ją Janos. — Spójrz, jak zaraz zniszczę naszego przyjaciela!

Nicole zaczęła tłumaczyć, że szła właśnie do siłowni, gdy pod jej nogami mignęło jakieś dziwaczne stworzenie. Przerażona odskoczyła w tył, a stworzenie — czymkolwiek było — wtargnęło do kajuty. Z wyzłacanym dziobem kos, pierzem czarnej barwy wzór, drozd, co ma tak dźwięczny głos, królik słynny z drobnych piór…

Robot śpiewał, zbliżając się do Janosa. Nicole uklękła, aby lepiej przyjrzeć się przybyszowi. Dolna część korpusu przypomina ludzkie ciało, ale głowa była ośla. Dwudziestocentymetrowy robot śpiewał, a Tabori i Takagishi przerwali grę i z rozbawieniem patrzyli na rosnące zdziwienie Nicole.

— Powiedz mu, że go kochasz — powiedział Janos. — Tak zrobiłaby królowa Tytania.

Nicole wzruszyła ramionami. Robot milczał. Janos ponowił swoją prośbę i Nicole mruknęła: — Kocham cię.

Malutki Spodek zwrócił się do Nicole:

— O ile mi się zdaje, łaskawa pani, rozum twój nie znajdzie w tym dostatecznego powodu, chociaż, mówiąc prawdę, rozum i miłość rzadko chodzą w parze za naszych czasów.

Nicole była zachwycona. Chciała wziąć robota do ręki, ale powstrzymała się, słysząc za sobą inny głos.

— Panie, jak głupi potrafią być śmiertelnicy. Gdzie jest ten, com go przemienił w osła? Spodku, gdzie jesteś?

W pokoju pojawił się drugi robot, przebrany za elfa. Zobaczywszy Nicole, uniósł się w powietrze i zawisł na wysokości jej twarzy.

— Jestem Puk, piękna pani — powiedział — i przyznać muszę, żem cię tu wcześniej nie widział. — Robot wylądował na ziemi i zamilkł. Nicole nie wiedziała, co o tym myśleć.

— Pst… — syknął Janos, dając Nicole znak ręką, żeby się nie ruszała. Wskazał na Puka. Spodek zasnął w rogu kajuty, w pobliżu łóżka Janosa. Puk posypał go pyłem z woreczka i głowa Spodka zaczęła się przemieniać. Nicole widziała wprawdzie, że plastikowe cząstki, z których składała się jego głowa, po prostu zamieniały się miejscami, ale i tak nie mogła wyjść z podziwu dla tej metamorfozy. Puk odsunął się od Spodka w chwili, gdy tamten się zbudził, tym razem już z ludzką głową.

— Dziwny sen miałem — rzekł Spodek. — I odgadnąć nie mogę, co znaczył…

— Brawo, brawo! — zawołał Janos, gdy robot umilkł.

— O dedeto — dodał Takagishi.

Nicole zajęła jedyne wolne krzesło i spojrzała na swoich towarzyszy.

— Trudno mi jest pogodzić się z faktem — powiedziała Nicole kręcąc głową — że przed chwilą zapewniłam dowódcę, iż stan waszych umysłów jest w normie. Czy któryś z was mógłby mi powiedzieć, co się tutaj dzieje?

— To Wakefield — rzekł Janos. — Jest geniuszem, a na dodatek uwielbia Szekspira. Ma całą drużynę tych robocików, ale o ile wiem, Puk jest jedynym, który lata, a tylko Spodek potrafi ulec metamorfozie.