Выбрать главу

— Do cholery, generale, Takagishi nie będzie zadowolony, dopóki nie przebadamy wnętrza centymetr po centymetrze. Widział pan zdjęcia zrobione przez sondy; czy w ogóle można wątpić, że…

Brown urwał. Borzow bębnił palcami po stole i patrzył mu prosto w oczy.

— Pozwoli pan, że skończę? — spytał chłodno. — Niezależnie od tego, co pan o tym myśli — ciągnął po dłuższym milczeniu — doktor Takagishi jest światowej klasy ekspertem. Pańskie informacje o Ramie nie mogą się równać z jego wiedzą. Do pracy przy infrastrukturze potrzebna mi będzie piątka kosmicznych kadetów. Ponieważ spoczywa na nas uwaga całego świata, musi być tam także dwóch dziennikarzy. Wreszcie uważam, że ja też choć raz powinienem wziąć udział w takiej wyprawie i zdecydowałem, że będzie to właśnie teraz. Ponieważ według procedury przynajmniej trzech członków załogi zawsze musi pozostawać na pokładzie Newtona, nietrudno zrozumieć dlaczego…

— Nie uda się panu tak łatwo — przerwał mu Brown. Wiem, skąd się to wszystko wzięło. Wymyślił pan to sobie, żeby ukryć prawdziwą przyczynę wykluczenia mnie z pierwszej misji. Jest pan zazdrosny, generale. Nie może pan znieść faktu, że załoga właśnie we mnie widzi rzeczywistego przywódcę wyprawy.

Borzow przez dłuższą chwilę w milczeniu przyglądał się Brownowi.

— Wie pan co, doktorze — rzekł wreszcie — szczerze panu współczuję. Jest pan naprawdę zdolnym naukowcem; szkoda, że ma pan o sobie tak dobre zdanie. Gdyby nie był pan taki…

Borzow urwał i odwrócił głowę od Browna.

— A propos: ponieważ wiem, że teraz pójdzie pan do swojej kabiny, żeby o wszystkim powiadomić ISA, chciałbym pana poinformować, że raport sporządzony przez lekarza jednoznacznie stwierdza, iż nie należy tworzyć zespołów, w których znalazłby się pan razem z Wilsonem. W raporcie napisano, że powodem tych środków ostrożności jest wasza wzajemna niechęć, której obaj niejednokrotnie daliście publicznie wyraz.

Oczy Browna zwęziły się w szparki.

— Chce pan powiedzieć, że Nicole des Jardins rzeczywiście sporządziła oficjalny raport, wymieniając mnie i Wilsona po nazwisku?

Borzow skinął głową.

— Kurwa — syknął Brown.

— Zawsze wini pan innych, prawda, doktorze? — uśmiechnął się generał Borzow.

David Brown obrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.

Generał, któremu przypadł do gustu pomysł Franceski, był w znakomitym nastroju i zezwolił na otwarcie kilku butelek wina.

David Brown nie przyszedł na bankiet. Pozostałych jedenastu członków załogi zajadało się kurczakami z dzikim ryżem.

Francesca oznajmiła, że „Brown chyba źle się czuje”, ale gdy Tabori chciał go zbadać, Włoszka dodała szybko, że Brown chce być sam. Janos i Richard Wakefield, z których każdy trzymał po kilka kieliszków wina, przekomarzali się z Franceską w jednym końcu stołu, a Reggie Wilson i generał O’Toole prowadzili ożywioną rozmowę o baseballu. Nicole siedziała pomiędzy Borzowem a admirałem Heilmannem i przysłuchiwała się ich wspomnieniom z czasów Wielkiego Chaosu.

Po kolacji Francesca w towarzystwie doktora Takagishiego opuściła zebranych; gdy wrócili, poprosiła kosmonautów, aby usiedli przed wielkim ekranem. Zgaszono światła, na ekranie pojawił się Rama. Z tym że nie był to znany wszystkim szary cylinder. Tym razem Rama został elektronicznie „pomalowany” w żółto-złote pasy. Koniec cylindra najwyraźniej przypominał twarz. Zapanowała cisza; po chwili Franceska zaczęła recytować:

— O tygrysie, w gęstwinie nocy gorejący, jakiej mocy nieśmiertelna dłoń lub oczy mogły stworzyć twej symetrii grozę? W jakiej głębi czy nieba oddali twoich oczu ogień się palić?

Nicole przeszedł zimny dreszcz. To rzeczywiście jest pytanie, myślała, kto stworzył ten gigantyczny statek? Ważniejsze niż odpowiedź: dlaczego?

— I jakiż miot? Łańcucha człony i w jakim tyglu żądz twych płomień? Jakież kowadło? Jakie cęgi ciebie strasznego mogły sięgnąć?

Generał O’Toole także był pod wrażeniem tych słów. Boże, jakie miejsce zajmują Ramowie w Twoim świecie? Czy stworzyłeś ich przed nami? Czy są naszymi braćmi? Dlaczego sprowadziłeś ich do nas właśnie teraz?

— I kiedy z gwiazd rój strzał się cisnął, a niebo spadło łzą rzęsistą, czy rad był Bóg? I czy być może, że Ciebie i Baranka stworzył?

Gdy Francesca przestała recytować, zapadła cisza. Po chwili wszyscy zaczęli bić brawo. Francesca grzecznie dodała, że przetworzenia obrazu podjął się doktor Takagishi, a zawstydzony Japończyk ukłonił się nisko. Janos Tabori stanął na krześle.

— Moi drodzy — zwrócił się do Takagishiego i Franceski myślę, że mówię w imieniu wszystkich: chcielibyśmy wam gorąco podziękować za to piękne widowisko. Dzięki wam to, co nastąpi jutro, będę traktował poważnie. Choć, oczywiście, nie do końca… — dodał z uśmiechem.

— Jeżeli już mówimy o dniu jutrzejszym — wtrącił Borzow, podnosząc się z miejsca z dopiero co otwartą butelką wódki uważam, że nadszedł czas toastów. Wziąłem ze sobą tylko dwie drogocenne butelki i proponuję, żebyśmy je wspólnie wypili z okazji dzisiejszego wieczoru — rzekł, podając wódkę generałowi O’Toole, który ochoczo przystąpił do jej rozlewania. — Na dnie butelek z ukraińską wódką zawsze znajduje się robaczek. Legenda głosi, że ten, kto go połknie, posiądzie szczególną moc. Admirał Heilmann naznaczył dwa kubeczki krzyżykami, które widoczne są tylko w podczerwieni. Para, która wypije z naznaczonych kubków, dostanie robaczki z obydwu butelek.

— Uff — rzekł Janos w chwilę później, podając Nicole noktowizor. — Cieszę się, że przegrałem.

Na dnie swojego kubka Nicole zobaczyła krzyżyk. Na deser będzie musiała zjeść ukraińskiego robaczka. Czy naprawdę muszę go zjeść? — zastanawiała się; sama udzieliła sobie odpowiedzi, widząc powagę malującą się na twarzy dowódcy. To mnie chyba nie zabije. Nawet gdyby w robaczku były jakieś pasożyty, z pewnością zabił je alkohol…

Po chwili okazało się, że drugi kubek z krzyżykiem miał Borzow. Generał uśmiechnął się; sobie i Nicole włożył do kubka po robaczku i wniósł toast:

— Wypijmy za pomyślność naszej misji — powiedział. Dla każdego z nas będzie ona najważniejszym wydarzeniem w życiu. Jesteśmy ambasadorami Ziemi. Dajmy z siebie wszystko.

Generał wypił zawartość kieliszka jednym haustem, połykając robaczka w całości. Nicole postąpiła podobnie, zastanawiając się, czy w przeszłości kiedykolwiek zdarzyło się jej zrobić coś równie obrzydliwego. Doszła do wniosku, że nie.

Po kolejnych toastach światło w pokoju zaczęło powoli gasnąć.

— A teraz — oznajmił Borzow wykonując gest, jakim konferansjer zapowiada kolejny cyrkowy numer — Richard Wakefield oraz jego utalentowane roboty!

Zrobiło się zupełnie ciemno, oświetlony pozostał jedynie skrawek podłogi pod reflektorem. Stała na nim makieta zamku. Po komnatach przechadzała się kobieta-robot. Miała nie więcej niż dwadzieścia centymetrów wysokości i była ubrana w długą suknię. Czytała list. Po kilku krokach uniosła wzrok i przemówiła:

— Glamisu panem jesteś i Kawdoru, i będziesz, czym ci, że będziesz, wróżono; boję się tylko, czy twoja natura, zaprawna mlekiem dobroci, obierze najkrótszą drogę ku temu. Znam ciebie, rad byś być wielkim…

— Już ją gdzieś widziałem — mruknął Janos do Nicole, robiąc głupią minę.

— Pst… — syknęła. Była zachwycona precyzją ruchów lady Makbet. Wakefield rzeczywiście jest genialny, myślała. Jak u tak małych robocików udało mu się uzyskać tę precyzję? Z zachwytem wpatrywała się w mimikę twarzy robota.