Doktor Takagishi uruchomił laserowy dalmierz. Szybko odnalazł cel. Bioty były oddalone o niecałe pół kilometra; znów zbliżały się do urwiska.
— Zgromadziliśmy tyle sprzętu dlatego, że nie wiemy, co się stanie — rzekł cicho Japończyk. — Żaden z nas nie może tego przewidzieć…
— Zobaczymy, co będzie, jak zgasną światła! — zaśmiał się Wilson.
— Jesteśmy na to przygotowani — rzeki Brown, zbliżając się do nich. — Rozpyliliśmy nad krabami proszek fluorescencyjny, który przynajmniej częściowo przywarł do ich pancerzy. Mamy także flary. Gdy ty narzekałeś na długość naszych zebrań, właśnie o tym rozmawialiśmy — dodał, patrząc na swojego rodaka z nieukrywaną niechęcią. — Wiesz, Wilson, gdybyś tylko…
— Uwaga, uwaga — rozległ się w słuchawkach głos Heilmanna. — Mam dla was ważne wiadomości. O’Toole poinformował mnie właśnie, że sieć telewizyjna INN będzie na żywo transmitować nasze polowanie. Zaczynają za dwadzieścia minut.
— To dobrze — rzekł Brown. — Niedługo powinniśmy być gotowi. O, Wakefield jedzie do nas roverem. — Brown spojrzał na zegarek. — Bioty zawrócą za kilka sekund. Otto, czy w dalszym ciągu nie zgadzasz się na schwytanie kraba, który idzie w szyku jako pierwszy?
— Nie, nie zgadzam się. To zbyt ryzykowne. Z naszych obserwacji wynika, że jego konstrukcja jest bardziej złożona niż pozostałych biotów. Więc po co ryzykować? Każdy biot jest dla nas na wagę złota. Trzeba tylko uważać, żeby go nie uszkodzić. Możemy zająć się „przywódcą”, gdy złapiemy już choć jednego Biota „niższego stopniem”.
— No to chyba przegrałem, bo doktor Takagishi, generał O’Toole i Tabori podzielają twoje zdanie. W takim razie zastosujemy plan B. Naszym celem będzie biot numer cztery, ten z tyłu, z prawej strony.
Rover z Wakefieldem i Franceską dotarl do obozu prawie równocześnie z helikopterem.
— Dobra robota. — Brown pochwalił wyskakujących z helikoptera Taboriego i Yamanakę. — Odpocznij trochę, Janos, a potem sprawdź, czy sieć Iriny Turgieniew jest sprawna. Chcę, żebyście wystartowali w ciągu pięciu minut. A teraz — rzekł zwracając się do pozostałych kosmonautów — Wilson, Takagishi i des Jardins pojadą roverem z Wakefieldem, a Francesca, Hiro i ja polecimy helikopterem.
Nicole ruszyła do rovera, ale Francesca zagrodziła jej drogę.
— Umiesz się tym posługiwać? — spytała, podając jej miniaturową kamerę.
— Trochę — odpowiedziała Nicole przyglądając się kamee. — Po raz ostatni robiłam coś takiego jedenaście lat temu. Nagrywałam operację mózgu przeprowadzaną przez doktora Delona. Myślę, że…
— Bo mogłabyś mi pomóc — przerwała jej Francesca. Przepraszam, że nie spytałam wcześniej, ale… No, mniejsza z tym. W każdym razie przydałaby mi się też kamera na ziemi; zwłaszcza że INN będzie nas transmitować na żywo. Nie proszę o wiele, ale nikt inny nie mógłby…
— A Reggie? — spytała Nicole. — Przecież jest dziennikarzem.
— On mi nie pomoże — szybko odpowiedziała Francesca.
— Francesca, chodź do helikoptera! — zawołał Brown.
— Bardzo proszę! Zrobisz to dla mnie, Nicole? Czy mam poprosić kogoś innego?
Wlaściwie dlaczego nie, pomyślała Nicole. Przecież nie mam nic innego do roboty…
— Dobrze — zgodziła się.
— Pięknie dziękuję! — krzyknęła Francesca. Wcisnęła jej do ręki kamerę i pobiegła do helikoptera.
— No, no — rzekł Reggie Wilson, widząc Nicole zbliżającą się do rovera. — Widzę, że nasza pani doktor została zatrudniona przez dziennikarkę numer jeden. Mam nadzieję, że pani doktor dostanie za to chociaż minimalną stawkę…
— Nie bądź taki ponury, Reggie — powiedziała Nicole. Nic się nie stanie, jak jej trochę pomogę. I tak nie mam nic do roboty.
Wakefield ruszył i skierował rovera w stronę biotów. W niecałe trzy minuty dotarli w ich pobliże. Nad nimi krążyły dwa helikoptery. Wilson mruknął, że przypominają mu natrętne muchy.
— Co właściwie mam robić? — powiedziała do mikrofonu Nicole.
— Staraj się filmować je z boku — usłyszała w słuchawkach głos Franceski. — Najważniejszy będzie moment, kiedy Janos zastawi sidła.
— Jesteśmy gotowi — odezwał się po kilku sekundach Tabori. — Powiedzcie tylko, kiedy zacząć.
— Czy transmisja już się rozpoczęła? — spytał Brown. Francesca skinęła głową. — No to zaczynajmy.
Z jednego z helikopterów wysunęła się lina zakończona czymś, co przypominało odwrócony kosz na śmieci.
— Janos spróbuje wycelować tym w biota — powiedział Wakefield do Nicole. — Potem zaciągnie sieć od spodu i podniesie go. Po powrocie do obozu Beta zamkniemy go w klatce.
— A teraz zobaczymy, jak to wygląda z dołu. — Nicole usłyszała w słuchawkach głos Franceski.
Rover zrównał się z biotami. Nicole wyskoczyła z rovera i nie przestając filmować, szybkim krokiem ruszyła w ich kierunku. Początkowo przestraszyły ją rozmiary krabów. Metaliczna łuska odbijała światło niczym paryskie wieżowce. Bioty znajdowały się teraz w odległości niespełna dwóch metrów. Kamera była wyposażona w automatyczne ustawianie ostrości, więc filmowanie nie sprawiało Nicole większych trudności.
— Nie wyprzedzaj ich — ostrzegł ją Takagishi. Ale Nicole była ostrożna. Dobrze zapamiętała, co bioty uczyniły z hałdą metalicznych odpadów.
— Robisz świetne zdjęcia — pochwaliła ją Francesca. Spróbuj sfilmować pierwszego biota i pozwól, żeby przemaszerowały obok kamery. Znakomicie. Teraz rozumiem, po co wzięliśmy ze sobą mistrzynię olimpijską.
Przy pierwszych dwóch podejściach Janos nie trafił. Ale za trzecim razem udało mu się wspaniale. Sieć owinęła się wokół biota.
Nicole biegła od kilku minut i była już nieco zmęczona.
— A teraz — powiedziała Francesca z helikoptera — filmuj go. Zbliż się do niego na tyle, na ile możesz.
Odległość dzieląca Nicole od schwytanego biota zmalała do jednego metra. Gdybym znalazła się na ich drodze, myślała Nicole, zrobiłyby ze mnie miazgę.
— Już! — krzyknął Janos, zacieśniając liny. Biot został omotany w sieć i zaczął się unosić w górę. Potem wszystko nastąpiło bardzo szybko. Uwięziony biot wysunął nożyce i zaczął błyskawicznie przecinać sieć. Pozostała piątka biotów zatrzymała się i mniej więcej przez sekundę trwała w bezruchu. Potem nagle wszystkie rzuciły się z nożycami na siatkę. Choć była zrobiona z metalu, bez trudu dały sobie z nią radę i w niespełna pięć sekund uwolniły swojego towarzysza.
Pomimo gwałtownego bicia serca i ogarniającego ją strachu Nicole nie przestawała filmować. Pierwszy biot upadł na ziemię. Pozostała piątka otoczyła go ciasnym kołem. Każdy z nich zahaczył jedną kończyną o nogę sąsiada. Nowa formacja była gotowa w ciągu kilku sekund. Potem znieruchomiały.
Pierwsza odezwała się Francesca.
— To fantastyczne! — wykrzyknęła. — Jestem pewna, że wszystkim ludziom na Ziemi włosy stanęły na głowie!
Nicole poczuła, że stoi przy niej Richard.
— Nic ci się nie stało? — spytał.
— Chyba nie — odpowiedziała. Wciąż jeszcze miała miękkie kolana. Spojrzała na bioty, które nadal trwały w bezruchu.