Выбрать главу

Wierzę, że wielu z was jest w tej samej sytuacji — powiedziałem im. — Jesteście ludźmi, dla których religijność była czymś zupełnie obcym, których życie było kompletne l wypełnione, chociaż modlitwy i rytuały były w nim nieobecne, którzy traktowali pojęcie Istoty Najwyższej jako rzecz bez znaczenia i którzy traktowali nawyk chodzenia do kościoła jako przejaw przesądów klas niższych i świętoszkowatości klas średnich. Nadeszło jednak wielkie zaskoczenie w dniu 6 czerwca zmuszające nas do przeanalizowania doktryn, które wyszydzaliśmy, zmuszające nas do przemyślenia naszych struktur filozoficznych i do poszukiwania takiego wyjaśnienia zjawiska, które dotąd uznawaliśmy za niemożliwe, które byłoby do przyjęcia. Wy wszyscy, podobnie jak i ja, znaleźliście się nagle pogrążeni w nieznanych wam| metafizycznych wodach.

Grupa zebrała się po raz pierwszy w tydzień po wyda-1 rżeniu i od tego czasu spotykała się dwa, trzy razy w tygodniu. Z początku grupa nie miała żadnej formalnej struktury organizacyjnej, nie miała nazwy, nie miała określonej polityki. Było to po prostu spotkanie inteligentnych, wyrafinowanych obywateli Nowej Anglii, którzy uznali, że sami nie mogą sobie poradzić ze zmienioną rzeczywistością i potrzebowali wzajemnej pomocy i wsparcia. To był powód naszych spotkań. Jednak już po dziesięciu dniach zaczęliśmy poszukiwać bardziej pozytywnego celu. Nie chcieliśmy już tylko uczyć się, jak zaakceptować to, co przydarzyło się ludzkości, ale także znaleźć sposób wykorzystania wydarzeń w jakiś przydatny sposób. Zacząłem wysuwać tego rodzaju poglądy w rozmowach prywatnych i nagle kilku członków grupy zwróciło się do mnie, abym przedstawił swoje poglądy publicznie na kolejnym spotkaniu.

Miało miejsce zadziwiające wydarzenie — ciągnąłem. — Wysunięto wiele pomysłowych teorii, by wyjaśnić to zjawisko. Na przykład, że Ziemia została zatrzymana działaniem siły telekinetycznej wywołanej równoczesną koncentracją całej ludności świata. Słyszeliśmy również wyjaśnienia oparte na astronomii, że gwiazdy i planety znalazły się w wyjątkowej konfiguracji wywołując taki efekt. Twierdzono również, że wypadki z 6 czerwca były wynikiem działania istot z kosmosu. Twierdzenia te pochodziły z najbardziej zaskakujących źródeł. Propozycja telekinezy na pierwszy rzut oka wygląda atrakcyjnie z wyjątkiem tego, że badania prowadzone w przeszłości nie wykazały zdolności telekinetycznych u człowieka lub grup ludzkich. Możliwe, że równoczesny wysiłek podjęty przez całą ludność mógł wywołać pewne siły, których nie mogły ujawnić mniejsze grupy, ale ten sposób rozumowania musi prowadzić do niepożądanego rozmnożenia się hipotez. Wierzę, że większość zgodzi się ze mną, iż inne propozycje wyjaśnienia wydarzeń z 6 czerwca nie dają odpowiedzi na jedno istotne pytanie — dlaczego zwolnienie obrotów Ziemi nastąpiło tak szybko, jak gdyby w odpowiedzi na kampanię światowej modlitwy prowadzoną przez Thomasa Proroka? Czy można uwierzyć, że wyjątkowa konfiguracja sił astronomicznych zdarzyła się właśnie w godzinie modlitwy? Czy można uwierzyć, że potwory pozagalaktyczne po prostu przypadkiem zaczęły eksperymentować z obrotami Ziemi właśnie tego dnia? Element zbiegu okoliczności konieczny dla przyjęcia wszystkich teorii jest dla nich zabójczy.

Co nam zatem zostaje? Zostaje nam tylko wyjaśnienie, że Bóg Wszechmogący wysłuchawszy próśb ludzkości uczynił cud, abyśmy zostali utwierdzeni w wierze.

To jest moja konkluzja. Podobnie myśli wielu z was. Czy wynika jednak z tego, że ponura historia religii ze świętymi wojnami, absurdalnymi dogmatami, dziecinnymi rytuałami, postami i bierzmowaniami jest usprawiedliwiona? Ponieważ zarówno wy, jak i ja przeżyliśmy 6 czerwca szok l zostaliśmy wyrwani z naszego sceptycyzmu przez wypadki, które nie mają racjonalnego wyjaśnienia, czy powinniśmy biec od razu do kościołów, synagog i meczetów i przyłączyć wie do wybranej ortodoksji? Myślę, że nie. Twierdzę, że nasze sceptyczne i racjonalistyczne postawy były właściwe, chociaż źle skierowane. Odrzucając pokazową, trywialną otoczkę zorganizowanej wiary, omijając kościoły, w których pobożnie klęczą nasi sąsiedzi, popełnialiśmy błąd odwracając się również od spraw, które tkwią u podstaw ich wiary, czyli istnienia istoty najwyższej, której boski plan reguluje działanie wszechświata. Kręcenie kołami modlitewnymi i odmawianie Credo wydawało się nam tak puste, że w naszej niechęci do takich działań doszliśmy do odrzucenia wszystkich pojęć wyższego rzędu z dziedziny teologii i przyjęliśmy koncept w pełni przypadkowego kosmosu. Wtedy Ziemia unieruchomiała na cały dzień i na całą noc.

Jak to się stało? Przyznajemy, że było to dzieło Boga, chociaż jesteśmy zdumieni, iż to właśnie my mówimy. To nic wyjaśnione wydarzenie skłoniło nas do sformułowania togo poglądu. Co jednak rozumiemy pod pojęciem Bóg? Kim On jest? Czy jest to starzec z długą, białą brodą? Gdzie Go można znaleźć? Gdzieś między orbitami Marsa i Jowisza?

Czy jest istotą nadnaturalną, czy tylko pozaziemską? Czy On ma też jakąś władzą nad sobą? W ten sposób wyłaniają się coraz to nowe pytania. Nie mamy żadnej wiedzy co do Jego istoty, chociaż teraz mamy świadomość Jego istnienia.

Dobrze. Mamy obecnie wielką okazję, my, analitycy oddani działalności intelektualnej. Wokół nas świat dostał j szału. Miłośnicy Apokalipsy mdleją z zachwytu nad nadchodzącą katastrofą, glosalolianie bełkocą w maniackiej radości, głowy hierarchii kościelnych są skonsternowane. Wszystko jest płynne, wszystko jest nowe i dziwne. Pojawiają się nowe religie, upadają stare. Nadeszła nasza chwila. Wystąpmy i wymieńmy łatwowierność i przesądy na rozsądek, Połóżmy koniec kultom, teologii, ślepej wierze. Niechaj naszym zadaniem będzie powiązanie wydarzeń tego strasznego dnia z jakimiś rozsądnymi zasadami i rozwinięcie przydatnego, dynamicznego i racjonalnego ruchu odrodzenia. Nie ma to być religia, a raczej wiara oparta na koncepcie, że istnieje boski plan, że żyjemy pod władzą istoty najwyższej, czy wyższej, i musimy nawiązać z tą istotą jakieś racjonalne stosunki.

Mieliśmy już moralną odwagę przyznać, że nasz dawny, intuicyjny sceptycyzm był błędny. Zaoferujmy teraz atrakcyjną alternatywę tym, którzy nadal uznają rytualną ortodoksję za nie do przyjęcia, ale którzy również obawiają się całkowitego załamania się porządku publicznego, jeżeli stan ducha ludności nie ulegnie poprawie. Stwórzmy, o ile to możliwe, czysto świecki ruch, religię niereligijną, która da nadzieję na ustanowienie znaczącego dialogu między nami a Nim. Opracujmy plany. Znajdźmy potężne symbole, które mogą przyciągnąć niezdecydowanych i zagubionych. Wyruszmy jak krzyżowcy w dramatycznym wysiłku mającym na celu ocalenie ludzkości przed utratą rozsądku i przed rozpaczą.

I tak dalej w tym tonie. Jak na kogoś, kto nie przywykł do wygłaszania przemówień, było to całkiem niezłe. Streszczenie tego przemówienia pojawiło się w miejscowej gazecie, a następnego dnia przedrukowała je cała prasa. Mój zwrot o nas jako o analitykach zwrócił na siebie uwagę i stał się źródłem nazwy nie nazwanego dotąd ruchu. Zaczęto nazywać nas analitykami. Kiedy już mieliśmy nazwę, zmienił się nasz status. Przestaliśmy być grupą zaniepokojonych obywateli. Staliśmy się ośrodkiem kultu, sceptycznym, racjonalnym ruchem występującym przeciwko przesądom, sektą, najnowszym zjawiskiem w lawinowo narastającym szaleństwie ostatnich dni.

Rozdział 8

Nadzieje oczekujących

Wiem, że wiara w Boga nie była w modzie przez te ostatnie dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat i ludzie nie przestrzegali Bożych przykazań. Ja jednak zawsze się do nich stosowałem. Nawet kiedy byłem małym chłopcem, szczerze wierzyłem i kochałem Go, i cały czas chciałem chodzić do kościoła, nawet w środku tygodnia. Prawdziwie lubiłem klękać, modlić się i czuć się blisko Niego. Mama mówiła jednak: „Nie, Davey, musisz poczekać do niedzieli, a dziś jest dopiero środa”. Sprawy Boże — jak to się mówi — j nie są mi zatem zupełnie obce i gdy przyszło wezwanie do modlitwy, modliłem się z całego serca, żeby Bóg dał nam znak. Nie jestem jednak głupi i nie przyjmuję wszystkiego, co mi wciskają, i zadaję pytania, mam wątpliwości, wszystko sprawdzam i badam i nie jestem, jak te zwykłe cepy wiejskie, które przyjmują wszystko na wiarę. Można by chyba powiedzieć, że należę do tych nielicznych analityków, chociaż w żadnym przypadku nie jestem analitykiem. Nie czuję najmniejszej sympatii do tej bandy ateistów. W każdym razie modliliśmy się wszyscy i znak został dany, i moją pierwszą reakcją była radość. Wcale nie wstydzę się przyznać, że płakałem ze szczęścia, kiedy zatrzymało się słońce. Czułem, że wiara całego mojego życia została potwierdzona, a bezbożnicy powinni drżeć z trwogi. Jednakże następnego dnia znowu zacząłem o tym myśleć i zadałem sobie pytanie, skąd właściwie wiemy, że znak pochodzi od Boga? Skąd możemy mieć pewność, że istota, którą wezwaliśmy, jest rzeczywiście po naszej stronie? Takie właśnie pytania sobie zadałem i oczywiście nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Tak samo dobrze mogliśmy przywołać przeklętego Szatana i to, co uznawaliśmy za cud, było po prostu sztuczką z głębin piekielnych, wiodącą nas ku zagładzie. Pojawili się teraz analitycy twierdzący, że żałują swego ateizmu, ponieważ teraz już wiedzą, że Bóg jest rzeczywistością i jest On z nami. Analitycy są jednak aż tak naiwni, iż biorą pod uwagę możliwości, że to Szatan zastawił pułapkę i oszukuje nas. Nie możemy mieć pewności, absolutnie nie możemy mieć pewności. Znak może pochodzić od Boga lub od Diabła i nie będziemy tego wiedzieć, dopóki nie otrzymamy kolejnego znaku, na który czekamy i który, wierzę, otrzymamy w najbliższej przyszłości. Co powie nam drugi znak? Wierzę, że Najwyższy jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie. Drugi znak może zwiastować całkowite potępienie lub może zwiastować nadejście raju na ziemi i musimy oczekiwać go z pokorą i w modlitwie, przyjaciele. Musimy modlić się i oczyścić, aby przygotować się na najgorsze albo na najlepsze. Z przyjemnością myślę o tym, że niedługo Bóg we własnej Osobie stanie przed nami i nie okaże się nam w sposób pośredni, jak wtedy, gdy zatrzymał Słońce, ale bezpośrednio, jako Bóg Ojciec lub Syn Boży, i wówczas zostaniemy zbawieni. Stanie się tak jednak tylko wtedy, jeżeli zachowamy prawość. Jeżeli zaś poddamy się błędom i złu, sprowadzimy na siebie Diabła, ponieważ — jak sam Thomas powiedział — nasz los jest w naszych rękach i w Jego rękach i wierzę, że pierwszy znak to dopiero początek procesu, którego rozwiązaniem w najbliższym czasie będzie dobro lub zło. Wzywam was zatem ja, Davey Stafford, trzymajcie się, przyjaciele, ścieżki wiary, ponieważ nie możemy zachwiać się w nadziei, że Ten Który Nadejdzie przyniesie nam miłość. Twierdzę, że nadeszła dla nas chwila próby i jeżeli się nie sprawdzimy, może się okazać, że to Szatan przyjdzie po nasze dusze. Powtarzam wam jeszcze raz, że nie możemy interpretować pierwszego znaku. Możemy jedynie wierzyć, że prawdziwie pochodzi od Boga, i musimy modlić się, by tak rzeczywiście było, czekając na ostateczny wyrok nieba. W związku z tym wynajęliśmy pusty sklep spożywczy przy Coshocton Avenue, który nazwaliśmy Pierwszy Kościół Oczekujących Odkupienia i będziemy się tam modlić przez całą dobę. Jest nas już siedemnaścioro i będziemy zmieniać się co trzy godziny, po pięcioro. Nasza ilość będzie się zwiększać i to szybko, bo ufam, że do nas dołączycie. Musimy się modlić. To jest konieczne. Nie ma innej nadziei. Musimy błagać o to, by Ten, Który Nadejdzie był łaskawy. Proszę was, módlcie się i niech ufność zagości w waszych sercach w ten czas oczekiwania.