Выбрать главу

Thomas chce pozostać anonimowy. Goli brodę i przycina włosy. Zdobywa nową odzież, zwyczajną, niczym się nie wyróżniającą. Zmienia kolor oczu. Uczy się chodzić zgarbiony, by nie wyróżniać się wzrostem. Może jeszcze nie utracił swych umiejętności kieszonkowca. Będzie działał w miastach, po cichu, polegając na sprawności palców. Może jakoś przetrwa. Życie będzie miał spokojniejsze.

Samotnie i w przebraniu Thomas wyrusza w drogę. Wędruje z miejsca na miejsce. Nikt mu nie przeszkadza. Śpi, gdzie popadnie, jada w podejrzanych knajpach. W Chicago spędził Długi Sabat, w Milwaukee Noc Krwi, a w St. Louis Przywołanie Ognia. Wydarzenia te nie wywierają na nim żadnego wrażenia. Wędruje dalej. Rok dobiega końca. Liście opadają z drzew. Jeżeli Miłośnicy Apokalipsy mają rację, ludzkość ma przed sobą zaledwie kilka tygodni istnienia. Gniew Boga lub Szatana spadnie na Ziemię, kiedy po grudniu nastąpi rok 2000. Thomas nie przejmuje się tym. Aby go tylko nikt nie rozpoznał. Nie będzie miał nic przeciw temu, gdy świat zacznie się walić.

— Jak myślisz — zapytał go ktoś na ulicy w Los Angeles — czy Bóg przyjdzie na Nowy Rok?

Grupa obiboków nie mających nic do roboty. Jest pewien, ze go nie rozpoznali. Chcą jednak odpowiedzi.

— ’No, jak myślisz?

— Nie ma mowy — mówi niewyraźnie Thomas niskim, chrapliwym głosem. — Nigdy się już nami nie będzie przejmować. Zrobił dla nas cud i co z tego wyszło?

— Tak myślisz?

— Bóg odwrócił się do nas plecami — potwierdza Thomas. — Powiedział; dałem wam dowód mego istnienia, pozbierajcie się więc i zróbcie coś. Jednak wszystko się rozpadło. Tak to właśnie jest. Załatwiliśmy się. To już koniec.

— Hej, może masz rację!

Uśmiechy. Mrugnięcia. Rozmowa Thomasowi nie odpowiada. Zaczyna cofać się, przepychać z pochyloną głową i zgarbionymi plecami. Stara się utrzymać w wybranej roli.

— Poczekaj — mówi jeden z nich. — Zostań, pogadamy. Thomas waha się.

— Słuchaj, stary, myślę, ze masz rację. Narobiliśmy strasznego bałaganu. Powiem ci jeszcze coś. Nigdy nie powinniśmy byli w ogóle tego zaczynać. Prośba o Znak. Zatrzymanie się Ziemi. Byłoby znacznie lepiej, gdyby ten Thomas dalej zajmował się okradaniem ludzi. Mówię ci!

— Zgadzam się z tobą w stu procentach — mówi Thomas uśmiechając się — a teraz przepraszam…

Znowu zaczyna się cofać. Już dziesięć kroków. Nagle otwierają się drzwi pobliskiego biurowca. Niski, drobny mężczyzna wychodzi na ulicę. O Boże, Saul! Thomas zakrywa twarz ręką i odwraca się. Za późno. Kraft rozpoznaje go mimo wszystkich zmian. Jego oczy lśnią.

— Thomas! — wykrzykuje.

— Pan się myli. Nazywam się…

— Co się z tobą działo? Wszyscy cię szukają. Zrobiłeś nam świństwo odchodząc. Zostawiłeś nam całą robotę, a przecież tylko ty miałeś dość sił, żeby poprowadzić ludzi. Tylko ty…

— Ciszej — mówi Thomas ostro, bo już nie ma co udawać. — Na miłość boską, Saul, przestań wrzeszczeć! Przestań powtarzać moje imię! Czy chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się…

— Właśnie tego chcę — odpowiada Kraft.

Zebrał się już niemały tłum. Dziesięć, może dwanaście osób.

— Nie poznajecie go? — wołał Kraft. To jest Thomas Prorok! Ogolił się, ostrzygł, ale czyż nie widzicie jego twarzy? Oto wasz prorok! Oto złodziej, który rozmawiał z Bogiem!

— Saul, nie!

— Thomas? — zapytał ktoś z tłumu. Wszyscy zaczęli pomrukiwać. Thomas? Kiwali głowami, pokazywali palcami. Thomas?

Otoczyli go. Przyglądają się. Chce ich odepchnąć, ale jest ich za dużo i nie ma już apostołów. Kraft stoi na skraju tłumu. Uśmiecha się. Mały Judasz!

— Cofnijcie się — mówi Thomas. — Mylicie się. Ja nie jestem Thomasem. Sam bym chciał dostać go w ręce. Ja… (Wstrętny Judasz).

— Saul! — krzyczy Thomas i wtedy wszyscy rzucają się na niego *.

* Tłumaczenie tekstów biblijnych w oparciu o Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, BFBS (Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne), Warszawa 1982 (przyp. tłum.).

Odchodząc

Rozdział 1

Wczesną wiosną 2095 roku, gdy zbliżały się jego sto trzydzieste ósme urodziny, Henry Staunt zadecydował nagle, że nadeszła chwila, by odejść. Zawiadomi Biuro Spełnienia, zapewni sobie odpowiedniego Przewodnika i wynajmie pokój w jednym z lepszych Domów Pożegnań. Termin będzie idealny w związku z nadejściem najprzyjemniejszej pory roku. Będzie mógł dokonać wszystkich pożegnań, zamknąć sprawy w ciągu tych chłodnych, zielonych miesięcy i usunąć się, zanim lato rozpali się upałem.

Właśnie wtedy zaczął po raz pierwszy poważnie zastanawiać się nad odejściem. Był nawet nieco zaskoczony, że pomysł ten nasunął się mu tak nagle. Dlaczego — zastanawiał się — pomyślał o tym tego ranka, podczas gdy wcale nie myślał o tym w zeszłym tygodniu, w zeszłym miesiącu czy w zeszłym roku? Jaki próg nieświadomie przekroczył, do jakiej nieuchwytnej strefy decyzji dotarł? Może to był tylko przejściowy nastrój poranny? Może koło południa nabierze ochoty, by przeżyć kolejne sto lat? Nie, nie było to prawdopodobne. Był świadom determinacji tkwiącej, wrośniętej i lśniącej jak okruch kryształu w jego duszy. Zorganizuj swoje odejście, Henry. Było to jednoznaczne. Brzmiała tu pewność. Decyzja była ostateczna. Nie należy się jednak spieszyć — myślał. Muszę najpierw zrozumieć swoje motywy. Nie warto prosić o śmierć bez przemyślenia.

Kiedy pierwszy raz przyszła mu do głowy myśl o śmierci, dowiedział się, że warto zapoznać się z książką Hallama stanowiącą podręcznik umierania, anatomię porzucania świata. Bardzo dobrze. Staunt nacisnął jasno emaliowany przycisk kontrolny i ekran umieszczony naprzeciw okna zapłonął kolorami.

— Czym mogę służyć? — odezwała się maszyna biblioteczna.

— Poproszę książkę Hallama, tę o umieraniu — powiedział Staunt.

— Obrót koła: odejście i pocieszenie?

— Tak.

Natychmiast pierwsza strona pojawiła się na ekranie. Staunt wziął do ręki kontrolną płytkę i przewracał na wyrywki strony. Podziwiał jej elegancję. Druk był czytelny i piękny, marginesy szerokie. Dopiero po chwili zaczął zwracać uwagę na treść.

…istotne, by decyzja, kiedy zostanie podjęta, była podjęta w odpowiedniej porze roku. Chociaż prędzej czy później musimy wszyscy obrócić koło i odejść z tego świata, by dać miejsce tym, którzy chcą nań przyjść, to jednak nikt nie powinien odchodzić z niechęcią i z myślą, że zbyt wcześnie został usunięty z tego świata. Do zadań człowieka cywilizowanego należy dojść we właściwym czasie do konkluzji, że jego życie zostało spełnione. Nikt, kto nie jest w pełni gotów, nie powinien odchodzić. Musimy pamiętać, że stan gotowości powinien być celem naszego życia, a często łudzimy się, że jesteśmy gotowi, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest. Odejście powodowane nieistotnymi lub płytkimi motywami jest błędem. Jaką tragedię przeżywamy, kiedy w momencie odejścia stwierdzimy, że oszukiwaliśmy się, że motywacja była fałszywa i że w rzeczywistości nie jesteśmy gotowi odejść!