Выбрать главу

— Niech cię zobaczą — szepcze Edith wśród wrzawy. Jakaś ręka spoczywa na jego ramieniu. Jakieś dzikie oczy patrzą mu w twarz. To Mannheim, krytyk.

— Opera stulecia! — woła.

Staunt zmusza się do wstania. Wywołują jego nazwisko. Staunt! Staunt! Staunt! Widownia należy do niego. Ma pod swoją komendą dwa tysiące rozszalałych Izraelczyków. Co ma im powiedzieć? Sieg! Heil! Sieg! Heil! Odrzuca myśl o tym makabrycznym żarcie. Wreszcie nie mówi nic, tylko macha ręką, uśmiecha się i opada na fotel. Edith z miłością klepie go po ramieniu. Jego rozpromieniona żona. Jego wieczór triumfu. W dzisiejszych czasach napisanie opery to ogromna praca. Taka premiera to niebiańskie przeżycie. Teraz widownia domaga się bisów. Dyrygent wraca na miejsce. Kurtyna znika. Hiob sam na scenie. Ostatnia odsłona. Dumny bas brzmi: „Uważaj, jestem grzeszny”, a głos Pana odpowiada mu z tysiąca głośników wypełniając cały świat •dźwiękiem: „Odziej się w majestat i wspaniałość”. Staunt płacze pod wpływem własnej muzyki. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, nawet gdybym miał żyć sto lat — postanawia.

Rozdział 11

— Helikopter spadł tak nagle, panie Staunt. Był prowadzony promieniami stabilizacyjnymi przez cały czas trwania burzy, ale… pan wie, nie zawsze można…

— A moja żona? Co z moją żoną?

— Przykro nam, panie Staunt.

Rozdział 12

Pochyla się nad klawiaturą, rozmyślając o teorii i harmonii. Jego nogi nie są jeszcze dość długie, by sięgnąć do pedałów fortepianu. Kłopot, chociaż przejściowy. Zamyka oczy i uderza w klawiaturę. Tonacja C-dur, łatwa. Tonizujący akord. Dominanta. Dlaczego tak długo nic mu o tym nie mówili? Buduje akord za akordem. Teraz przejdę na D-dur. Modulacja. Zrobię tak, a potem tak i tak. Ma dziewięć lat. Przez całe, długie, upalne popołudnie niedzielne badał język dźwięków. Cała jego rodzina siedzi jak wrośnięta przed telewizorem. „Henry? Henry, już za chwilę wyjdą z ładownika!” Wzrusza ramionami. Cóż może go obchodzić spacer po Księżycu? Księżyc jest martwy i daleki, a tu jest świat D-dur. Teraz on prowadzi własną wyprawę badawczą, „Henry, on wyszedł! Schodzi po drabinie”. Pięknie. Tonizacja Dominanta. To trudne słowa, ale jak łatwo zapuszczać się coraz głębiej i głębiej w labirynt dźwięków.

Rozdział 13

Panie Staunt, wydział i studenci z wielką przyjemnością ofiarowują panu z okazji stuletniej rocznicy urodzin tą pamiątkę po kompozytorze, który był podobnie twórczy, jak pan, choć nie tak długowieczny: oryginalny manuskrypt divertimenta Mozarta, numer katalogu Kochla…

Rozdział 14

Tak, chłopiec. Daliśmy mu na imię Paul, jak ojciec Edith. Jakie to dziwne uczucie pomyśleć, że mam syna. Wiesz, mam już czterdzieści pięć lat. Przeżyłem już prawie pół życia. A teraz… syn.

Rozdział 15

Na niebie wisi ogromne słońce. Na plaży powietrze drży od upału. Tam, gdzie kończy się różowy półksiężyc plaży, zielone Morze Karaibskie ciągnie się aż po horyzont spokojne jak woda w wannie. O tej porze zawsze krył się gdzieś w cieniu, w hamaku, czytając, robiąc notatki, lub rozmyślając nad kolejnym utworem. Znowu ta dziewczyna. Przykucnęła na wybrzeżu nad kałużą pozostawioną przez przypływ, delikatnie igrający z zamieszkującymi ją istotami, strachliwymi anemonami, ślimakami i ruchliwymi krabami pustelnikami. Musi wystawić swoją delikatną skórę na promienie słoneczne, bo już jutro wraca do Nowego Jorku i może to być ostatnia szansa poznania jej. Obserwował ją przez cały tydzień pobytu tutaj. To nie była już dziewczyna. Miała co najmniej dwadzieścia pięć lat. Samodzielna, opanowana, działająca z chłodną precyzją, czujna, elegancka. Budząca pożądanie. Rzadko kiedy czuł tak silny pociąg do kogokolwiek. Przedłużanie okresu kawalerskiego nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Zmieniał kobiety tak łatwo, jak łatwo przychodziło mu przejechać z miasta do miasta. Coś jest jednak w oczach tej Edith, coś jest w jej uśmiechu, co go przyciąga. Wiedział, że robi z siebie idiotą. Wiedział, że to wszystko to czysta fantazja. Nie miał pojęcia, jaka ona właściwie jest, co ją interesuje. To, że była inteligentna i otwarta, mogło być jego własnym wymysłem. Dziewczyna kryjąca się za tą twarzą może w rzeczywistości być nieciekawa i pusta. Może jakaś programistka na wakacjach pogrążona w marzeniach o gwiazdach telewizji. Musi jednak ją poznać. Słońce pali jego delikatną skórę. Dziewczyna podnosi głowę. Uśmiecha się. Czerwony ślimak sunie lekko po jej dłoni. Klęka koło niej. Ona podaje mu ślimaka, a on pozwala mu przesunąć się na jego dłoń. Śmieją się. Ona pokazuje mu różne zwierzątka ukryte w wodzie. Nawiązuje się między nimi jakiś kontakt za pośrednictwem tych istot żyjących w wodzie.

— Jeszcze się nie przedstawiłem — mówi wreszcie Staunt, czując się szalenie niezdarnie. — Jestem Henry Staunt.

— Wiem — mówi Edith. — Kompozytor.

I od tej chwili wszystko poszło łatwiej.

Rozdział 16

…i złoty medal za wybitną pracę w dziedzinie form symfonicznych dla studenta poniżej szesnastu lat, przypuszczam, że każdy już się domyślił, dla Henry’ego Staunta, który…

Rozdział 17

A moja żona? Co z moją żoną? Przykro nam, panie Staunt.

Rozdział 18

Ponieważ nasz wieczór zbliża się do końca, pozwolę sobie, Henry, również na dokonanie małej analizy. Wiesz, na czym polega twój problem? Problem twojej muzyki, twojej duszy, wszystkiego? Nie cierpisz. Nigdy nie odczuwałeś bólu, a nawet jeżeli odczuwałeś, to powierzchownie. Masz czterdzieści lat i zawsze odnosiłeś sukcesy. Twoją muzykę grają wszędzie. To jest osiągnięcie niezwykłe jak na żyjącego kompozytora, a wciąż wyglądasz na lat trzydzieści, czy nawet dwadzieścia siedem. Czas nie zostawia na tobie śladów. Nie zalecani cierpień, ale twierdzę, że cierpienie hartuje duszę artysty. Dodaje bogactwa i głębi, której, przepraszam, że to powiem, tobie, Henry, brakuje. Możesz dożyć bardzo późnego wieku, ponieważ się nie starzejesz i pewnego dnia, kiedy będziesz miał dziewięćdziesiąt siedem czy sto lat, może zdasz sobie sprawę, że nigdy nie zetknąłeś się z rzeczywistością, że byłeś odizolowany i że w pewnym sensie nie żyłeś prawdziwie i w rzeczywistości nic nie stworzyłeś. Wybacz mi, Henry. Cofam to wszystko, mimo że wciąż się uśmiechasz. Nawet przyjaciel nie powinien tak mówić. Nawet przyjaciel.

Rozdział 19

Nagroda Pulitzera w dziedzinie muzyki za rok 2002…

Rozdział 20

— Ja, Edith, biorą sobie ciebie, Henry’ego, za małżonka…

Rozdział 21

— Przecież nie była młodą żoną, Henry. Bóg widzi, że to wielka strata, ale byliście już pięćdziesiąt lat po ślubie. Pięćdziesiąt lat, Henry. Mało kto może marzyć o takim małżeństwie. A że odeszła, cóż… Ciesz się, że przynajmniej miałeś te pięćdziesiąt lat.