Выбрать главу

K: Skąd ta pewność, że była sama?

M: Bo… bywałem zazdrosny. Kilka razy, kiedy nie chciała się ze mną spotkać, obserwowałem jej dom. Dwa razy czekałem do rana.

K: Dawał jej pan pieniądze?

M: Nigdy.

K: Bo?

M: Od razu powiedziała, że nie chce moich pieniędzy. Ile razy gdzieś wychodziliśmy, zawsze płaciła za siebie.

K: A potem, kiedy przestaliście się spotykać?

M: Nie wiem. Nigdy jej już nie zobaczyłem. Krótko potem dostałem nową pracę i przeprowadziłem się tutaj.

K: Jakby pan opisał jej charakter?

M: Jak już mówiłem, była bardzo niezależna. Uczciwa. Pod każdym względem naturalna. Na przykład nigdy się nie malowała ani nie nosiła biżuterii. Przeważnie była spokojna i wyluzowana, chociaż… kiedyś mi powiedziała, że nie chce mnie widywać zbyt często, bo na pewno działałbym jej na nerwy. Tak reagowała na wszystkich ludzi, ale w naszym przypadku wolała tego uniknąć.

(Pauza)

K: Teraz zadam kilka bardzo intymnych pytań.

M: Proszę pytać. Odpowiem na wszystkie.

K: Czy orientuje się pan, ile razy byliście ze sobą?

M: Tak. Czterdzieści osiem.

K: Wie to pan tak dokładnie?

M: Tak. I mogę wyjaśnić dlaczego. Zawsze kiedy się spotykaliśmy i spaliśmy ze sobą, zaznaczałem to czerwonym kółkiem w biurowym kalendarzu. Zanim go wyrzuciłem, policzyłem dni.

K: Czy jej zachowania seksualne określiłby pan jako całkiem normalne?

M: Była rozbudzona seksualnie.

K: Czy miał pan wystarczające doświadczenie w tej dziedzinie, żeby to ocenić?

M: Jak się poznaliśmy, miałem trzydzieści jeden lat. Coś tam zdążyłem przeżyć.

K: Czy miała orgazm, kiedy byliście razem?

M: Tak, zawsze.

K: Czy mieliście kilka stosunków, jeden po drugim?

M: Nie. Nigdy. Nie czuliśmy takiej potrzeby.

K: Czy stosowaliście środki antykoncepcyjne?

M: Roseanna brała jakieś pigułki. Codziennie rano.

K: Czy rozmawialiście o seksie?

M: Nie, nigdy. Wiedzieliśmy, co trzeba.

K: Czy często mówiła o swoich wcześniejszych doświadczeniach?

M: Nigdy.

K: A pan?

M: Jeden raz. Była kompletnie niezainteresowana, więc dałem sobie z tym spokój.

K: O czym rozmawialiście?

M: O wszystkim. Najczęściej o codziennych sprawach.

K: Z kim się spotykała oprócz pana?

M: Z nikim. Miała jedną przyjaciółkę, koleżankę z biblioteki, ałe rzadko się widywały prywatnie. Jak już mówiłem, Roseanna była odludkiem.

K: Ale jednak wybrała się na przyjęcie, na którym się poznaliście.

M: Tak, żeby się z kimś przespać. Długo była… wstrzemięźliwa.

K: Jak długo?

M: Ponad sześć tygodni.

K: Skąd pan wie?

M: Bo mi powiedziała.

K: Czy trudno ją było zadowolić?

M: Mnie nie.

K: Czy była wymagająca?

M: Chciała zaspokojenia, jak wszystkie kobiety. Jeśli mnie pan rozumie…

K: Czy miała jakieś szczególne upodobania?

M: W łóżku?

K: Tak.

M: W Nebrasce nie obowiązuje prawo Harrisona, prawda?

K: Prawda, proszę się nie obawiać.

M: Zresztą to bez różnicy. Jedno, hm, upodobanie można by ewentualnie uznać za szczególne. Drapała.

K: Kiedy?

M: Praktycznie przez cały czas. Zwłaszcza podczas orgazmu.

K: Jak?

M: Jak?

K: Jak drapała?

M: Aha, już wiem. Obiema dłońmi, wszystkimi palcami. Paznokciami. Po plecach. Od bioder po kark. Do dzisiaj mam ślady. Pewnie zostaną mi do końca życia.

K: Czy różnicowała swoje praktyki seksualne?

M: Gratuluję słownictwa. Nie, nie różnicowała. Zawsze przyjmowała tę samą pozycję. Na plecach, z poduszką pod pupą, nogi szeroko rozłożone. Była absolutnie autentyczna, bezpośrednia i szczera. Chciała to przeżyć raz, intensywnie, długo, bez rozmieniania się na drobne, w swoim, naturalnym rytmie.

K: Rozumiem.

M: Najwyższy czas.

(Pauza)

K: Jeszcze jedno. Na podstawie tego, co pan powiedział, odniosłem wrażenie, że to pan zabiegał o podtrzymywanie waszych kontaktów. Pan dzwonił, a ona mówiła, czy chce się z panem spotkać, czy ma pan zadzwonić później. Innymi słowy, to od niej zależało, kiedy się zobaczycie.

M: Chyba tak.

K: Czy kiedykolwiek odzywała się pierwsza, prosząc o spotkanie?

M: Tak, kilka razy.

(Pauza)

K: Czy trudno było jej odmówić?

M: Tak.

K: Bardzo mi pan pomógł. Naprawdę. Dziękuję.

M: Mam nadzieję, że wszystko zostanie między nami. W ubiegłe Boże Narodzenie poznałem pewną kobietę, która w lutym została moją żoną.

K: Oczywiście. Przecież powiedziałem o tym na wstępie…

M: Okej, prosiłbym więc o wyłączenie magnetofonu.

K: Jasne”.

Martin Beck odłożył protokół i w zamyśleniu otarł chusteczką pot z czoła i dłoni. Zanim przystąpił do lektury drugiego protokołu, wyszedł do toalety, obmył twarz i wypił szklankę wody.

Rozdział 13

Drugi protokół był krótszy i odmienny w tonie.

„Przesłuchanie Mary Jane Peterson w kwaterze głównej policji, Lincoln, Nebraska, 10 października 1964. Przesłuchujący: porucznik Kafka. Świadek przesłuchania: sierżant Romney.

Romney: Mary Jane Peterson. Niezamężna, lat 28, zamieszkała przy 2 South Street 62. Pracuje w bibliotece miejskiej w Lincoln.

Kafka: Proszę usiąść, miss Peterson.

Peterson: Dziękuję. O co chodzi?

K: Mamy kilka pytań.

P: O Roseannę McGraw?

K: Tak.

P: Wiem tyle, co już powiedziałam. Przysłała mi pocztówkę. To wszystko. Wyciągnęliście mnie z pracy, żeby usłyszeć to samo?

K: Czy przyjaźniła się pani z miss McGraw?

P: Tak.

K: Czy mieszkałyście razem, zanim miss McGraw załatwiła sobie nowe lokum?

P: Tak, przez czternaście miesięcy. Przyjechała z Denver i nie miała się gdzie podziać. Zgodziłam się więc, żeby zatrzymała się u mnie.

K: Dzieliłyście się kosztami utrzymania?

P: Naturalnie.

K: Kiedy się wyprowadziła?

P: Przeszło dwa lata temu, wiosną 1962.

K: Ale nie przestałyście się spotykać?

P: Widziałyśmy się codziennie w bibliotece.

K: A wieczorami?

P: Rzadko. Miałyśmy dosyć swojego towarzystwa w pracy.

K: Co pani sądzi o charakterze miss McGraw?

P: De mortuis nil nisi bene.

K: Jack, zastąp mnie. Zaraz wrócę.

R: Porucznik Kafka zapytał o charakter miss McGraw.

P: Słyszałam i odpowiedziałam: De mortuis nil nisi bene. To po łacinie, a znaczy: O zmarłych należy mówić tylko dobrze.

R: Pytanie brzmiało: Jaki miała charakter?

P: Proszę o to zapytać kogoś innego. Czy mogę już iść?

R: Niech pani tylko spróbuje.

P: Matoł z pana. Czy nikt panu tego nie powiedział?

R: Gdybym – Boże uchowaj! – był na pani miejscu, liczyłbym się ze słowami.

P: Dlaczego?

R: Bo może mi się to nie podoba.

P: Ha-ha.

R: Jaki charakter miała miss McGraw?

P: Zapytaj o to kogoś innego, idioto.

K: Dziękuję, Jack. Miss Peterson?

P: Tak?

K: Dlaczego pani i miss McGraw przestałyście razem mieszkać?

P: Było nam za ciasno. Poza tym nie wydaje mi się, żeby to był pański interes.