Выбрать главу

Jej malutka córeczka Alicia, spała smacznie w foteliku samochodowym, dopóki nie obudziło jej wycie karetek i samochodów policyjnych, a wtedy otworzyła buzię do niekończącego się krzyku, aż poczerwieniała ze złości i wysiłku.

***

Maura słuchała w osłupieniu relacji o śmierci dwóch kobiet żon osławionych gangsterów z południowego wschodu. Z nie dowierzaniem przymykała oczy i kręciła głową.

– Dlaczego ktoś miałby pomyśleć, że to my zabiliśmy? To przecież żony, dziewczyny, cywile. Niby co mielibyśmy przez to osiągnąć? Obie miały dzieci, do jasnej cholery.

– Komuś zależy na tym, żeby nas w to wrobić.

Uwaga Bena rozdrażniła Maurę, wzniosła oczy ku niebu.

– Do diabła, Ben, nie przyszło mi to do głowy. Gdzieś ty był, jak rozdawali rozumy?

Benny jak zwykle poczuł się dotknięty.

– Nie musisz być złośliwa, Maura.

Przerwała mu.

– Zamknij się, do cholery, Ben. Nie czas ani miejsce na głupie, szczeniackie rezonerstwo, jasne? To głębokie bagno tylko dla dorosłych. Kenny, mąż Lany, to ostry facet i nie żartuje. Gdyby wziął cię za kołnierz i udusił gołymi rękami na środku rynku w Romford, nikt by się nie przyznał, że cokolwiek widział. Musimy to wszystko szybko wyjaśnić, inaczej cały arsenał firmy Armalite nie zatrzyma Smitha przed naszym progiem.

Słowa Maury otrzeźwiły wszystkich. Nawet Garry zgodził się, że mają problem.

– To groźny zawodnik. Będzie szalał, mając teraz na głowie dziecko bez matki. Lepiej jak najszybciej zorganizujmy spotkanie.

Benny był nadal sceptyczny. Prychnął z dezaprobatą.

– Pieprzyć go, przecież nic nie zrobiliśmy.

Garry odwrócił się do bratanka i wycedził:

– Kenny Smith jest jednym z niewielu ludzi, z którymi się liczę. To ci powinno wystarczyć, traktuj go z respektem. Całkiem porządny gość, dopóki się nie wkurzy – wtedy wpada w szał. Tego faceta cenią jako mediatora, gdy pojawiają się kłopoty. Tym się zajmuje. Jest szanowany i lubiany. To jego zamierzaliśmy prosić, żeby był łącznikiem między nami i Joliffem. Tylko że teraz jesteśmy na liście dziesięciu jego największych wrogów, z numerem pierwszym, i będziemy musieli poszukać kogoś innego do tej roboty.

Maura przetarła oczy wewnętrzną stroną dłoni, widoczny znak, że jest zdenerwowana.

– Musimy się dowiedzieć, kto nas wrabia. Nie wykluczam, że Kenny nam pomoże, jeśli spróbuję delikatnej perswazji. Garry, Roy i Lee… chcę was zabrać jako asekurację, ale ja sama będę z nim gadać.

Garry skinął głową. Benny nie został wzięty w rachubę, ale otwarcie nie zaprotestował.

– A co ja mam robić, gdy wy będziecie się wałęsać po nocy? – zapytał tylko.

Maura spojrzała na niego surowo.

– Będziesz miał się czym zająć, Ben. Objedziesz nasz personel, tych wszystkich z drugiego szeregu, i napędzisz im porządnego stracha. Sprawdź, czy zdołasz się czego dowiedzieć. Ale, proszę, nie sklejaj nikomu powiek. To źle wpływa na interesy.

Benny był najwyraźniej podekscytowany perspektywą dobrej zabawy, ale Maura popatrzyła na niego z niesmakiem.

Choć przypominał jej brata Michaela wyglądem i temperamentem, w przeciwieństwie do najstarszego Ryana, który miał wyjątkową głowę do interesów, Benny był przydatny jedynie jako brutalny żołnierz. Siał postrach, gdy wpadał w szał – jak Michael – i właśnie jego złą sławę chciała wykorzystać do swoich celów. Jeśli ktokolwiek coś wiedział, najprędzej wyzna to Benowi Ryanowi. Kochała go, ale z trudem znosiła jego dzikość, zwłaszcza teraz, kiedy mieli tyle innych zmartwień.

Wiedziała, że go obraziła, lecz się tym nie przejęła. Nie miała zamiaru przykładać plastrów na jego zranioną dumę. Niech się nauczy radzić sobie w życiu, jak każdy z nich. Wiedziała, że ojciec Bena podziela jej punkt widzenia, i tylko to się dla niej liczyło.

– Maura, kontaktowałem się już z kilkoma osobami w mieście, żeby sprawdzić, czy dostanę jakiś cynk na temat tych morderstw – powiedział Lee. – Dam ci znać, jak tylko się czegoś dowiem.

Tu wtrącił się Garry, obcesowo pytając Maurę:

– A co z glinami? Co mówili o Terrym?

Maura spodziewała się tego pytania i spodziewała się, że to właśnie Garry je zada. Nikt inny nie miałby odwagi zapytać ją o to wprost. Napięcie w pokoju było prawie nie do zniesienia, gdy mu odpowiadała.

– Na razie ich spławiłam. Spotkam się oczywiście z naszym kumplem Caldwellem, zanim zacznę się zastanawiać, czy pogadać jeszcze z kimś innym.

Garry kiwnął głową usatysfakcjonowany.

– Był jednym z nich, więc będą zainteresowani nie mniej niż my, mam rację?

Głos Bena zabrzmiał prowokacyjnie i Maura miała ochotę schwytać bratanka za gardło i udusić. Zamiast tego powiedziała chłodno:

– Wiesz co, Ben? Pewnego dnia przez swoją jadaczkę ściągniesz na siebie nie lada kłopoty, a pierwszych doczekasz się z mojej strony. Cokolwiek myślisz o Terrym Pethericku, a szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi, należał poprzez mnie do tej rodziny. Ostrzegam cię, Benny… – powoli rozejrzała się po pokoju -…ostrzegam was wszystkich, jakiekolwiek żywicie urazy do Terry’ego, zostawcie je za progiem. Musimy teraz pracować razem i nie mam zamiaru tłumaczyć się nikomu ani wam, ani glinom. Zrozumieliście, co powiedziałam?

Jej niebieskie oczy były zimne jak lód, a twarz z perfekcyjnym makijażem kamienna. Po raz pierwszy Benny widział ciotkę w takim wydaniu, skądinąd znanym jej braciom, i dało mu to do myślenia. Zdał sobie sprawę, że w takim nastroju bez mrugnięcia okiem kazałaby skrócić go o głowę, gdyby to miało ułatwić jej polowanie na wroga. Nie, nie przeraziła go tym razem, lecz wzbudziła podziw. Strach był kluczem w ich biznesie, a ona należała do nielicznych kobiet, które potrafiły się nim posługiwać. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Maura działa pod silną presją. Ani też, że dba o to, by trzymali się razem i tworzyli wspólny front w przestępczym podziemiu.

Maura zdawała sobie sprawę, że był za młody i zbyt niedoświadczony, by rozumieć, co się dzieje. Fatalnie skończy, jeśli nie będzie ostrożny. Nigdy jeszcze nie był w centrum wojny gangów, a wiedziała, że nim minie tydzień, Benny przejdzie chrzest ogniowy. Będzie miała na niego oko, pomoże mu, jeśli zajdzie potrzeba, ale dzisiaj nie miała zamiaru go niańczyć. Niech pozna swoje miejsce w szeregu, im szybciej, tym lepiej dla niego. Przyjdzie dzień, kiedy przez niewyparzoną gębę i butę jej bratanek wpadnie w poważne tarapaty i należało mu to uświadomić.

Obecni w pokoju mężczyźni mierzyli go wzrokiem i Benny poczuł się nieswojo. Dotarło wreszcie do niego, że musi mieć się na baczności. Nawet ojciec nie zamierzał bronić go przed Wspaniałą Maura.

Nigdy przedtem jej tak ostrej nie widział. Przekonał się nareszcie, że wszystko, co o niej słyszał, było prawdą. Rozpierała go duma, że jest częścią tej rodziny. Cieszyło go poczucie przynależności. Zyskiwał we własnych oczach, bo czuł się im równy.

Uśmiechnął się jednym z tych swoich szerokich, rozbrajających uśmiechów, które przyciągały do niego zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Maura, patrząc na bratanka, miała wrażenie, że widzi śmiejącego się do niej zmarłego Michaela, pierwszego mężczyznę, którego podziwiała i kochała.

Szczerząc zęby, Benny rozejrzał się po pokoju i rzekł z szelmowską miną:

– Teraz wiem, gdzie jest moje pieprzone miejsce, co?

Maura nie mogła mu się oprzeć. Uścisnęła go mocno.

– Jesteś zarozumiałym skurczybykiem, Ben – rzekła.

Garry ziewnął głośno i rzucił w przestrzeń:

– Co prawda, to prawda, Maws. No, ale już najwyższy czas ruszać w drogę. Musimy przemówić Smithy’emu do rozumu, zanim zrobi się ciemno.