Выбрать главу

– Jest bezpieczna, nie martw się. Moi dwaj najlepsi chłopcy pilnują jej i matki Vica. Za kilka minut będzie już w drodze, w porządku?

Lee wyraźnie się rozluźnił, jednak towarzyszący mu do tej pory straszliwy lęk, że ktoś mógł skrzywdzić Sheilę, nie minął mu do końca. I nie minie, dopóki nie zobaczy jej na własne oczy. Wściekły ruszył do ataku na Vica, ale zatrzymali go Garry i Tony.

– Pamiętaj, nie może być na nim żadnych śladów.

Lee kiwnął głową, jednak i tak został wypchnięty na zewnątrz.

Do środka weszła Maura, a za nią dyskretnie trzymający się z tyłu Kenny. Vic utkwił w niej wzrok. Miała zaciętą twarz, zaciśnięte usta.

– Cześć, Vic.

Wykrzywił się do niej, czerwony ze złości, łysa czaszka świeciła mu od potu po kokainie i wysiłku.

– Jakbyś wygrała kumulację na loterii, co, Maura?

Potrząsnęła głową.

– Nie chcieliśmy tego, Vic, ale jak widzisz, gdy przyszło co do czego, wszyscy zainteresowani chcieli być z nami, bo jesteśmy najlepsi. Stanęło za nami całe podziemie, każdy, kto się liczy w tym kraju.

– Mam nadzieję, że dzięki temu czujesz się bezpieczniejsza.

Pokręciła głową nad jego głupotą.

– Sam tego chciałeś. Próbowałeś mnie wykończyć i zabiłeś żonę Roya. Powinieneś wiedzieć, że nigdy w życiu nie tknęlibyśmy Sandry, nigdy. Ty zacząłeś wciągać w to rodziny, nie my.

– To nigdy nie był mój styl, Maura. Zgoda, twój też nie, jednak dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę. Trochę za późno, ale żeby moja biedna Sandra tak umierała… czasem trudno mi pozbierać myśli, wiesz?

Zwłaszcza po dobrej działce lub dwóch, pomyślała Maura, widząc jego trzęsące się ręce, co na pewno nie było objawem strachu. Nawet teraz, otoczony przez armię rodziny Ryanów, wcale się nie bał. To jej odpowiadało. Powinien być spokojny i chętny do rozmowy, jeżeli miała poznać całą prawdę.

– Chciałabym usłyszeć twoją wersję, Vic. Różne sprawy przestały nam się układać już sześć lat temu. Gliny zaczęły przymykać ludzi i podejrzewano, że to my sypiemy kumpli na potęgę.

– Bo sypaliście w pewnym sensie – powiedział łagodnie.

Maura zrobiła krok do tyłu, jakby ktoś uderzył ją w twarz.

– Ty bezczelny draniu! Ja i moi bracia dyktujemy glinom, co mają robić. Nie musimy węszyć i wyświadczać im przysług.

Vic odchylił głowę do tyłu i śmiał się szczerze, jakby nie otaczały go groźne twarze i wymierzone w niego lufy.

– Powiedziałem: w pewnym sensie. Nie wy osobiście, ale mieliście na wszystkich swoich spotkaniach niejakiego Abula Haseema, przydomek „Długie Ucho”, prawda?

– Ty cholerny dwulicowy dupku! – wybuchł Garry. – Już wiemy, że był w zmowie z Rifkindem, ale…

Vic pokręcił smutno głową.

– Nie udało się wam dojść do kłębka. To cud, że tak długo przetrwaliście.

Maura posłała bratu ostrzegawcze spojrzenie. Normalnie nie przepuściłby czegoś takiego, ale dzisiaj nic nie było normalne i musieli przełknąć obelgi Vica, żeby odkryć całą prawdę.

– Układ z Tommym to późniejsza sprawa. Abul już w tym siedział, zanim jeszcze w oku Rifkinda pojawił się błysk chciwości. Siedział w tym po szyję. A wiecie, kto go zwerbował do tej całej kampanii brudnych chwytów przeciwko wam? Rebekka Kowolski. Albo inaczej Rebekka Goldbaum. A ona miała do was uzasadnione żale, prawda, Maura?

– Powinnam była sama na to wpaść. Trzeba kobiety, żeby wymyślić taki misterny plan… najpierw zepsuć nam reputację, a potem wkroczyć i zabrać, co nasze. Ale czy Rebekka naprawdę sądziła, że potrafi prowadzić nasze biznesy?

– Ona i Joe mieli się zająć narkotykowym hurtem. Abul miał wziąć pozostałe interesy i dystrybucję na południowym wschodzie. Od lat budował własną organizację wśród kolorowych. Oni zawsze szukają okazji, żeby się zaczepić. Tylko że wy byliście zbyt tępi, żeby to zauważyć.

Garry ruszył na Vica z pięściami.

– Dajcie mi tego dupka. Dość już usłyszałem. Chcę…

– Zostaw go – rozkazała Maura. – To już nie potrwa długo, Gal, ale musimy wszystko usłyszeć. Cały czas nie mogę uwierzyć, że dwoje takich nieudaczników jak Rebekka i Joe porwało się na przejęcie naszych narkotykowych operacji.

– Otóż to. Dlatego mieliśmy wkroczyć my, pozostali. Bardzo szybko zorientowali się, że potrzebują bankiera: Jacka, tworzącego swój fundusz emerytalny. A także dystrybutorów na południowym wschodzie, czyli naszych przyjaciół z Liverpoolu, oraz twardego faceta do prowadzenia rozmów z dostawcami… zgadnijcie kogo, nagród nie będzie. Wszyscy zgodziliśmy się w to wejść, pod warunkiem że przedtem zdołają was obalić. No i siedzieliśmy z założonymi rękami i przyglądaliśmy się, jak obrywacie. To była cholerna frajda! Porwali się na Ryanów i wygrywali, wykorzystując tylko donosy i szeptaną propagandę. Bomba! Tommy mówił, że to była taka frajda, jakby przeżywać wszystkie bożonarodzeniowe święta w jednym.

Maura nie zareagowała na to, spokojnie słuchała chełpliwej relacji Vica.

– A potem gliniarze dorwali mnie za jakąś starą zadymę, o której zapomniałem, a ponieważ była krwawa, wylądowałem w Belmarsh. Co zresztą wcale nie było takie złe. Zaprzyjaźniłem się z Irlandczykami, blatowałem klawiszy. Mógłbym stamtąd ciągnąć swoją część roboty, potrzebowałem tylko czasu, żeby wszystko ustawić. Ale ten pieprzony Abul nie chciał czekać, chociaż mógł. Uznał, że wszystko dzieje się za wolno, i przekonał Toma Rifkinda, że mogą to pchać beze mnie. Kombinował, żebyśmy ty i ja skoczyli sobie do gardeł albo żeby przynajmniej na to wyglądało. Podłożył ci bombę w samochodzie… nie mógł uwierzyć, że zamiast ciebie wysadził byłego glinę. Rozszyfrowałem go i wiem, że załatwił Sandrę i żonę Roya, a potem wysłał Tommy’ego B do Lany Smith i twojej mamy. Kenny to facet powszechnie lubiany, więc Abul kombinował, że to wzbudzi jeszcze większą nienawiść do Ryanów. Tommy B zrobił, co mu kazano, bo jego ojciec prowadził interesy z Abulem, ale nie chciał zabijać starej kobiety i zamiast tego tylko ją trochę poturbował.

Potem dotarli do mnie do więzienia. Z martwego mieliby więcej pożytku… byłbym kolejną pozycją w statystyce gangsterskich rozrachunków klanu Ryanów. A Rebekka nieraz dawała im popalić. Była mądrą babą, ale pyskatą, a na twoim punkcie, Maura, miała zajoba. Zaczęła grać Abulowi na nerwach. Zabijając ją w taki sposób, jak to zrobił, jakby zostawił waszą wizytówkę.

Maurę zalewała żółć. Trudno jej było to wszystko strawić – zdrada i oszustwo ze strony przyjaciela i kochanka, sięgające tyle lat wstecz. Przynajmniej jeden znajdował się w jej rękach i wkrótce wyrówna z nim rachunki. Ale drugi był poza jej zasięgiem.

– Gdzie jest Tommy? – zapytała.

– Co się stało, Maura, kochanie? Brakuje ci go?

Tym razem to Kenny nie wytrzymał. Po jego potężnym ciosie w szczękę Vic zakołysał się na piętach. Omal nie stracił równowagi, lecz po chwili nonszalancko wzruszył ramionami.

– Powiedzmy, że tę tajemnicę wezmę ze sobą do grobu, zgoda? Został rozliczony, Maura. Był szumowiną. Wykorzystał twoją bratanicę, sprowadził jej syna do mojej orkiestry, a co najgorsze, wykołował także mnie. Tommy Rifkind nie znał słowa lojalność. Mógł uratować tyłek swojego chłopaka, gdyby się odezwał. Ja czy ty zrobilibyśmy to bez chwili zastanowienia, Maura, bo dla nas rodzina naprawdę się liczy. O to Joss miał do niego pretensję, właśnie o to.

Potrząsał z ubolewaniem głową, widząc, że nie mogą się pozbierać, usłyszawszy o draństwach Rifkinda. Uznał to za dobry moment, żeby wypowiedzieć swoje ostatnie życzenie.

– A teraz karty na stół. Wiem, że nie mam najmniejszej szansy z tego wyjść. Proszę tylko, żebyście zostawili w spokoju moją matkę i Justina. Tak będzie fair, poszedłem na współpracę, może nie?