Выбрать главу

Eleonora przytakiwała wszystkiemu, nie uważała bowiem, by zasługiwał na komplement rzeczowego sprzeciwu.

John Dashwood nie większą znajdował przyjemność w muzyce niż jego siostra, toteż myśli jego mogły błąkać się swobodnie. W ten sposób przyszedł mu do głowy pomysł, z którym wystąpił po powrocie do domu, prosząc żonę o aprobatę. Zastanowiwszy się nad pomyłką popełnioną przez panią Dennison, która wzięła panny Dashwood za ich gości, doszedł do wniosku, że byłoby stosowne, zaprosić siostry do nich na okres, w którym zajęcia nie pozwalają pani Jennings zająć się nimi. Wydatek będzie żaden, a niewygody również znikome. Wrażliwe sumienie mówiło mu, że ten dowód atencji dla sióstr jest niezbędny dla zdobycia całkowitej pewności, iż spełnił daną ojcu obietnicę. Fanny była zaskoczona propozycją.

– Nie widzę, jak by to można było zrobić – powiedziała – nie obrażając lady Middleton, boć przecież całe dnie spędzają u niej. Inaczej chętnie bym na to przystała. Wiesz, żem zawsze gotowa okazywać im wszelkie możliwe względy, czego dowodem, że zabrałam je dziś wieczór. Ale są przecież gośćmi lady Middleton. Jakże ja mogę prosić, żeby stamtąd poszły?

Mąż jej zauważył uniżenie, że te zastrzeżenia nie wydają mu się istotne. – Spędziły już tam cały tydzień i lady Middleton nie może mieć im za złe, jeśli tyle samo czasu spędzą u bliskiej rodziny.

Fanny zastanowiła się chwilę, po czym podjęła ze świeżą siłą:

– Moje serce, zaprosiłabym je najchętniej, gdyby to było w mojej mocy. Ale właśnie podjęłam decyzję, że zaproszę do nas na kilka dni panny Steele. To dobrze wychowane, miłe dziewczęta, sądzę, że należą im się pewne względy, jako że ich wuj tak się Edwardowi zasłużył. Możemy zaprosić twoje siostry innego roku, ale panny Steele, być może, nigdy już nie przyjadą do Londynu. Na pewno je polubisz, a właściwie lubisz je już teraz, mamusia tak samo, a nasz Harry wprost przepada za nimi!

Pan Dashwood dał się przekonać. Dostrzegł konieczność natychmiastowego zaproszenia panien Steele, a sumienie uspokoił postanowieniem, że zaprosi siostry w przyszłym roku; podejrzewał też sprytnie, że w przyszłym roku zaproszenie będzie zbędne, gdyż Eleonora przyjedzie do Londynu jako żona pułkownika Brandona, a Marianna jako ich gość.

Fanny ucieszona, że jej się udało wybrnąć z kłopotu, i dumna, że szybka orientacja podsunęła jej wyjście, napisała następnego dnia do Lucy, zapraszając ją wraz z siostrą na kilka dni na Harley Street, kiedy tylko lady Middleton będzie się mogła z nimi rozstać. To wystarczyło; Lucy miała teraz rzetelne i uzasadnione podstawy do radości. Doprawdy, można by sądzić, że sama pani Dashwood robi wszystko, by jej pomóc; karmi jej nadzieję, sprzyja jej zamiarom! Sposobność przebywania z Edwardem i jego rodziną była dla interesów Lucy wprost decydująca, a nadto cóż to dla niej za satysfakcja otrzymać podobne zaproszenie! Żadna wdzięczność nie może być za to zbyt wielka, żaden pośpiech nie wystarczy. Okazało się natychmiast, że pobyt u lady Middleton, którego długość nie była dotychczas określona, miał od początku trwać tylko dwa dni.

Zobaczywszy liścik bratowej, który został jej pokazany w dziesięć minut po przyjściu, Eleonora zaczęła po raz pierwszy podzielać w pewnym stopniu nadzieje Lucy. Takie świadectwo niebywałych względów, złożone po tak krótkiej znajomości, dowodziło, że życzliwość dla niej wyrosła z czegoś więcej niż tylko z niechęci do Eleonory, i że czas i odpowiednia układność mogą jeszcze doprowadzić Lucy do celu. Podbiła już swymi pochlebstwami dumną lady Middleton i wkradła się w serce pani Dashwood, a takie osiągnięcia rokowały wielkie dokonania.

Panny Steele przeniosły się na Harley Street, a wszystko, co dochodziło uszu Eleonory, świadczyło o ich rosnącym wpływie i kazało oczekiwać wielkiego ewenementu. Sir John, który kilka razy je odwiedzał, opowiadał, że okazywane im względy zwracają uwagę każdego. Pani Dashwood powiada, że jeszcze żadne młode panny tak bardzo jej się nie podobały, ofiarowała każdej po igielniczce, zrobionej przez jakąś emigrantkę, zwracała się do Lucy po imieniu i nie wiedziała, doprawdy, czy będzie się mogła kiedykolwiek z nimi rozstać.

ROZDZIAŁ XXXVII

Pod koniec drugiego tygodnia pani Palmer czuła się tak dobrze, że matka nie uważała za konieczne poświęcać jej całego swego czasu. Zadowoliła się jedną czy dwoma wizytami u córki w ciągu dnia i powróciła do własnego domu i własnego trybu życia, w którym panny Dashwood gotowe były natychmiast wziąć, jak poprzednio, udział.

Trzeciego czy czwartego dnia po tym powrocie do dawnego porządku pani Jennings, wracając ze zwykłej porannej wizyty u pani Palmer, wpadła do salonu, a wyraz jej twarzy świadczył, że ma do powiedzenia coś doniosłego i niezwykłego; nim Eleonora, która tam siedziała sama, zdążyła się otrząsnąć z oszołomienia, zacna dama usprawiedliwiła całkowicie wstrząs, jaki wywołała swoim wejściem.

– Wielki Boże, czyś już słyszała nowiny, moja droga?

– Nie, proszę pani. A co się stało?

– Coś strasznie dziwnego! Ale opowiem ci wszystko. Kiedy przyszłam do Palmerów, zastałam Charlottę w panice, była pewna, że dziecko jest chore. Mały płakał, marudził, był cały w pryszczach. Spojrzałam tylko na niego i zaraz powiedziałam: „Moja droga, to nic innego, jak zwykła wysypka niemowlęca”. Pielęgniarka powiedziała to samo, ale Charlotta wciąż się niepokoiła, posłano więc po doktora Donavana. Na szczęście właśnie wychodził z Harley Street i mógł przyjść natychmiast. Zaraz obejrzał małego i stwierdził, że to nic innego, jak niemowlęca wysypka, więc Charlotta się uspokoiła. Ale kiedy już się wybierał w drogę, przyszło mi do głowy, sama nie wiem skąd, żeby go spytać, czy nie ma jakichś świeżych nowinek. Na to on zaczął się głupio uśmiechać i robić miny, potem spoważniał, no, jednym słowem wyglądał, jakby coś wiedział. Wreszcie wydusił szeptem: „Ponieważ obawiam się, że do uszu młodych dam, będących pod pani opieką, mogą dojść przykre wiadomości o zasłabnięciu ich bratowej, uważam za wskazane poinformować panią, iż nie ma poważnych powodów do obaw. Mam nadzieję, że pani Dashwood szybko wróci do zdrowia”.