Выбрать главу

– Tworzycie z Cyceronem niezły zespół. – Pokręciłem z podziwem głową. – Po cóż miecze, kiedy słowa są bronią.

– Jesteśmy razem od bardzo dawna, Gordianusie. Pomagałem Cyceronowi pisać każdą z mów, które kiedykolwiek wygłosił. Przepisywałem jego traktaty, redagowałem komentarze. Często wiem, co powie, zanim on sam na to wpadnie. Stworzenie naszego niewidzialnego języka nie było dla nas trudne. Każdy teraz może przeczytać słowa, ale ukrytą w nich treść widzimy tylko my dwaj.

Zapatrzyłem się w mroczny przeciwległy róg sali.

– Ciekawe, czy Meto i Cezar też są tak sobie bliscy – mruknąłem.

Tiro jakby nie zauważył mojego smętnego tonu.

– Niewykluczone. Wielcy ludzie, jak Cycero, a nawet Cezar, jak sądzę, potrzebują dodatkowych głów, by pomieścić swój intelekt.

– Wolność cię nie zmieniła, Tironie. Wciąż nie doceniasz siebie i przeceniasz swego byłego pana.

– Kto wie?

Kiedy składał list i chował go z powrotem do mieszka, doznałem nagłego olśnienia.

– To Cycero, prawda?

– O co ci chodzi, Gordianusie?

– To Cycero napisał ten poufny raport dla Pompejusza. O mnie i mojej rodzinie.

– Jaki raport? – Tiro się zawahał.

– Wiesz, o czym mówię.

– Wiem?

– Tironie, możesz się chować za słowami, ale nie za swoją twarzą, w każdym razie nie przede mną. Widzę, że wiesz, co mam na myśli.

– Może…

– Wszystko by się zgadzało. Jeśli Pompejusz potrzebował informacji o różnych ludziach w Rzymie i to szybko, a przy tym z zaufanego źródła… któż lepiej by się do tego nadawał od Cycerona, który widzi upiory w każdym kącie od czasu, kiedy wywęszył tak zwany spisek Katyliny. Moje akta musiał trzymać od lat! Ta uwaga o moim nieposzanowaniu „rzymskich wartości”, przytyk na temat mojego „zwyczaju adoptowania niewolników”… o tak, to Cycero patrzący na mnie z góry, jak zwykle. A któż lepiej zamieniłby jego raport w zaszyfrowany tekst niż ty sam, Tironie? Jego zaufany sekretarz, wynalazca stenografii, druga połowa jego mózgu? Byłeś w mieście tamtego dnia, prawda? Wtedy, kiedy zginął Numeriusz. Wpadłeś mi przelotnie w oko, kiedy wyszedłem od Cycerona. Czy to była jego ostatnia przysługa dla Wielkiego… odebranie tajnej listy lojalnych?

Tiro rzucił mi bystre spojrzenie.

– Jeżeli taki raport w ogóle istniał… to kopia, którą Cycero dał Numeriuszowi, zaginęła. Pompejusz nigdy jej nie odnalazł, chociaż porozcinał wszystkie szwy w ubraniu zabitego i rozdarł je na skrawki. Doszedł do wniosku, że ktokolwiek zamordował Numeriusza, musiał też zabrać ten raport. Jak to się stało, Gordianusie, że ty o nim wiesz?

– Przeczytałem go. Przynajmniej część dotyczącą mnie. Znalazłem go przy zwłokach w schowku w podeszwie buta.

– W bucie! – Tiro się roześmiał. – To coś nowego. Ale co z nim zrobiłeś? Masz go jeszcze?

– Spaliłem go.

– Powiedziałeś, że odczytałeś tylko to, co dotyczyło ciebie. I spaliłeś resztę, nie czytając? Szyfr nie był aż tak skomplikowany.

– Pompejusz przyszedł do mnie niespodziewanie. Nie miałem już czasu, by podłożyć raport z powrotem do schowka w bucie. Gdyby zaś znalazł go w moim gabinecie…

– Rozumiem. No cóż, zagadka rozwiązana. Zastanawialiśmy się z Cyceronem, do kogo te notatki trafiły.

– Pisząc do niego o naszym spotkaniu… co niewątpliwie uczynisz… będziesz musiał pewnie wspomnieć o „różowym świcie”, czy co tam wymyśliliście na przekazanie wiadomości, że „tajny raport poszedł z dymem”.

– Użyję pewnego cytatu z Sofoklesa. Jak myślisz, czy Numeriusz zginął, bo ktoś wiedział o przenoszonej przezeń „liście lojalnych” Cycerona, jak to nazwałeś?

Zawahałem się.

– Mogły istnieć inne powody, aby ktoś pragnął jego śmierci.

– Mianowicie?

– Jego matka chyba jest zdania, że Numeriusz wiódł podwójne życie. Może był czyimś szpiegiem.

– Dla kogoś innego niż Pompejusz? – Tiro zmarszczył brwi.

– Tak. Wstydziła się takiej ewentualności, ale mimo to podzieliła się ze mną podejrzeniami. Biedaczka desperacko chce poznać prawdę o śmierci syna.

– Miałem okazję poznać Mecję. – Tiro skinął głową. – Nadzwyczajna kobieta. Wynajęła cię, abyś przeprowadził dochodzenie?

– Nie ona, lecz Pompejusz. A raczej rozkazał mi je przeprowadzić.

– Rozkazał? Przecież nie jest… na razie… dyktatorem.

– Niemniej potrafi użyć przekonujących argumentów. Siłą wcielił mego zięcia do swej armii, wbrew jego woli, ale zgodnie z prawem. Wyraził się jasno: nie zwolni Dawusa, dopóki nie odkryję tożsamości mordercy jego krewnego. Moja córka rozpacza, bo Dawus może wylądować w Grecji, w Hiszpanii czy nawet w Egipcie. A kiedy Pompejusz straci cierpliwość… – Pokręciłem głową. – Wodzowie wyznaczają nielubianych podwładnych do niebezpiecznych zadań. Dawus jest na jego łasce i niełasce.

Tiro patrzył w zamyśleniu na swój kubek, przesuwając palcem po wyszczerbionym brzegu.

– Byłeś ze mną szczery, Gordianusie.

– I ty ze mną, Tironie.

– Nigdy nie byliśmy sobie wrogami.

– Mam nadzieję, że nigdy nimi nie zostaniemy.

– Powierzę ci sekret, Gordianusie, choć pewnie nie powinienem. – Tiro ściszył głos tak, że musiałem dobrze wytężać słuch, by wyławiać jego słowa z ogólnego gwaru, śmiechu i grzechotu kości na stolikach do gry. – Spotkałem się z Numeriuszem zaledwie kilka dni przed jego śmiercią. Mieliśmy przekazać sobie wiadomości, ja od Cycerona, on od Pompejusza. Spotkanie odbyło się tutaj, w „Tawernie rozpusty”, a nawet na tej samej ławie. Nazwał to „swoim kątem”. Miałem wrażenie, że załatwiał sporo interesów tu, gdzie teraz siedzisz.

Zadrżałem na myśl o tym, że lemur zabitego może dzielić ze mną ławę.

– Jakich interesów?

– O ile mi wiadomo, Numeriusz był lojalny wobec Pompejusza – odrzekł Tiro z wahaniem. – Nigdy nie miałem podstaw, by sądzić inaczej. Ale ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy, twierdził, że wie o pewnych interesujących rzeczach. Niebezpiecznych.

– Mów dalej, Tironie. Zamieniłem się w słuch.

– Numeriusz pił więcej, niż powinien, co rozwiązało mu język. Był bardzo podekscytowany.

– Czym?

– Pewnymi zdobytymi przez siebie dokumentami. „Siedzę na czymś wprost niewiarygodnym”, powiedział, uśmiechając się chytrze. „To coś tak wielkiego, że może mnie zabić, jeśli piśniesz komukolwiek choć słówko”.

– Co to było, Tironie?

– Podobno dotyczyło planu zabicia Cezara.

– Uknutego przez Pompejusza? – Udało mi się ponuro zaśmiać.

– Nie! Chodziło o spisek w samym obozie Cezara, w który zamieszani są ludzie z jego najbliższego otoczenia. Skąd Numeriusz mógł o nim wiedzieć i jakie dokumenty wpadły mu w ręce, nie mam pojęcia. Powtarzam tylko jego własne słowa.

– A kiedy to rzekome zabójstwo miałoby nastąpić?

– Zaraz po przekroczeniu przez Cezara Rubikonu, w chwili, kiedy najechał zbrojnie ojczyznę i ujawnił swoje prawdziwe oblicze. Z niewiadomych powodów plan spełzł na niczym. Ale Numeriusz uważał, że jeszcze może do tego dojść.

– Pobożne życzenia – prychnąłem wzgardliwie.

– Być może. On jednak twierdził, że ma dowody na piśmie. – Tiro nachylił się bliżej ku mnie. – Ty o tym nic nie wiesz, co, Gordianusie?

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Mówiłeś, że znalazłeś raport Cycerona w bucie Numeriusza. Co jeszcze tam było? Bądź ze mną szczery, Gordianusie! Ja się przed tobą otworzyłem.

Wziąłem głęboki oddech.