Выбрать главу

Ociekający potem Steven wrócił o drugiej, zadowolony ze zwycięstwa. Bez trudu pokonał Harveya.

– Jest tłusty i w złej kondycji. Po drugim secie przyznał się, że nie rzucił palenia. Biedak miał szczęście, że nie dostał ataku serca na korcie.

– Mam nadzieję, że łagodnie go potraktowałeś – rzekła zajęta robieniem lemoniady Adriana, choć oboje wiedzieli, że było odwrotnie.

– Nie zasługiwał na to. Kawał głupca z niego.

Adriana postawiła na stole lemoniadę i wcześniej przygotowaną sałatę. Powiedziała, że musi iść do pracy przed przyjęciem, lecz Stevenowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Nie miał nawet nic przeciwko temu, że Adriana będzie musiała wcześniej wyjść.

– Dobrze. Ktoś mnie odwiezie do domu, a ty weźmiesz mój samochód.

– Mogę wrócić po ciebie. – Adriana spojrzała na męża przepraszająco. – Naprawdę bardzo mi przykro. Gdyby było więcej ludzi, gdyby producent nie był chory…

– Nie ma sprawy. Wszystko w porządku, jeśli uda ci się przyjść choć na krótko.

– Dlaczego to przyjęcie jest dla ciebie takie ważne, kochany? – zapytała. – Czy jest coś, o czym nie wiem?

Przez chwilę Steven tajemniczo milczał, potem uśmiechnął się do żony.

– Jeśli dziś wieczorem wszystko pójdzie dobrze, może uda mi się pozyskać dla nas IMFAC, a przynajmniej zrobię dobry początek. W zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że nie są zadowoleni ze swojej agencji reklamowej i rozglądają się za nową. Zadzwoniłem do nich, co Mike’owi bardzo się spodobało. Może nawet pozwoli mi w poniedziałek polecieć do Chicago, żeby się z nimi zobaczyć.

– Mój Boże, to naprawdę wielka sprawa – rzekła Adriana. Nawet na Stevenie firma robiła wrażenie. IMFAC był dla agencji reklamowej jednym z najpoważniejszych klientów w kraju. – Prawdopodobnie nie będzie mnie cały tydzień, ale chyba zgodzisz się, że warto.

– Pewnie, że tak.

Adriana usiadła na krześle i spojrzała na męża. W wieku trzydziestu czterech lat nie zamierzał spocząć na laurach, lecz piąć się dalej, by zdobyć wszystko, co sobie zaplanował. Budził podziw, szczególnie gdy wziąć pod uwagę środowisko, z jakiego wyszedł. Adriana usiłowała zwrócić na to uwagę swych rodziców, bez powodzenia jednak. Z uporem ignorowali wszystkie dobre cechy zięcia, koncentrując się tylko na negatywnych skutkach jego ambicji. Jakby pragnienie sukcesu było zbrodnią. Adriana tak nie uważała. Przecież każdy ma prawo zdobyć to, czego pragnie, prawda? A Steven pragnął zwycięstw. Dążył do tego z taką siłą, że czasami było go jej żal. Porażka, nawet w sporcie, raniła go niemal fizycznie.

Po południu znowu grał w tenisa. Nie było go w domu, gdy Adriana wychodziła do pracy. Umówili się, że wróci o siódmej i razem pojadą na przyjęcie. Wieczorem czekał na nią w nowej marynarce, białych spodniach i czerwonym krawacie, który mu kupiła. Na uwagę, że wspaniale się prezentuje, odwzajemnił się komplementem. Adriana wyglądała ślicznie w jedwabnej sukni w kolorze szmaragdu i takichże butach, a jej świeżo umyte włosy lśniły niczym onyks. Wsiadając do porsche’a zauważyła, że Steven jest zdenerwowany i roztargniony. Nic dziwnego, przy kliencie formatu IMFAC-u taki nastrój był zupełnie usprawiedliwiony. Kiedy jechali do Beverly Hills, Adriana mówiła o nieistotnych sprawach.

Dom gospodarzy zrobił na niej wielkie wrażenie. Mike James był szefem Stevena, jego żona zaś jedną z najdroższych dekoratorek. Od miesięcy Adriana słyszała o pochłaniających wiele pieniędzy przeróbkach w domu, które wreszcie dobiegły końca, swoim wynikiem zapierając dech w piersiach. Z tej okazji Jamesowie urządzili przyjęcie. W tłumie liczącym przynajmniej dwieście osób Adriana zaraz straciła męża z oczu, samotnie wędrowała zatem od bufetu do bufetu. W uszy wpadały jej strzępki toczonych wkoło rozmów o dzieciach, małżeństwach, pracy, podróżach, domach.

Parę osób zagadało do niej, lecz nikogo nie znała i przy żadnej z grupek nie zatrzymała się na dłużej. Kilkakrotnie zauważyła, nie po raz pierwszy zresztą, że rozmówcy widząc na jej palcu obrączkę, zawsze pytają, czy ma dzieci. Bywało, że odpowiedź przecząca wprawiała ją w dziwny nastrój, jakby to, że jest bezdzietna, równało się porażce. Nie liczyło się, że ma poważną pracę, że skończyła dopiero trzydzieści jeden lat. Kobiety, które urodziły dzieci, sprawiały wrażenie dumnych z siebie. Adriana zastanawiała się niekiedy, czy przez swą decyzję nie pozbawili się ze Stevenem czegoś naprawdę ważnego, choć przecież nie wyryli jej w kamieniu i w każdej chwili mogli zmienić zdanie. Z drugiej strony wszakże zdawała sobie sprawę, jak jednoznacznie i stanowczo podchodzi Steven do problemu potomstwa, dlatego ogarniała ją panika, ilekroć przypomniała sobie, że wciąż nie ma okresu. A z każdym dniem to opóźnienie rosło.

Tego popołudnia zastanawiała się, czy nie kupić testu ciążowego, ale wydało jej się to trochę przedwczesne. Nie ma potrzeby przesadzać z powodu kilku dni… A jeśli okaże się, że jest w ciąży?… Stała sama, wpatrzona w rozciągający się przed nią widok. Jakiś mężczyzna zagadnął ją, proponując kieliszek szampana, lecz nie miała ochoty na rozmowę. Kiedy odszedł, zamyśliła się. W głowie kłębiły jej się pytania. Co powie Stevenowi, jeśli naprawdę jest w ciąży? I jak on zareaguje? Czy to będzie aż tak straszne? A może wspaniałe? Może Steven niesłusznie jest negatywnie nastawiony do dzieci i w końcu uda jej się na niego wpłynąć? A co będzie z nią? Czy dziecko przeszkodzi jej w pracy? Na zawsze przerwie jej karierę czy też będzie mogła po urlopie macierzyńskim wrócić do swego zajęcia? Inne kobiety tak robią. Dziecko dla innych ludzi nie oznacza końca świata. Kobiety rodzą dzieci i pracują, w końcu to chyba nie jest aż tak tragiczne? Adriana nie była pewna.

– Zrobione – odezwał się nagle koło niej Steven.

– Ta umowa? – Zaskoczył ją i przestraszył swym nieoczekiwanym pojawieniem, tak bardzo była zadumana. Ogarnęła ją obawa, że odgadnie jej myśli.

– Nie, umowa jeszcze nie jest załatwiona, ale Mike chce, żebym w poniedziałek poleciał z nim do Chicago. Na miejscu przeprowadzimy kilka cichych konferencji, na których omówimy nasze i ich sposoby działania. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, o czym zresztą jestem przekonany, złożę im jeszcze jedną wizytę i zaprezentuję naszą ofertę.

– Steven, to wspaniale!

Jego mina, gdy Adriana go całowała, nie pozostawiała wątpliwości, że też tak uważa. Odprowadzając ją do samochodu, którym miała pojechać do telewizji, cały promieniał. Powiedział, że zabierze się z kimś do domu i że Adriana nie musi przyjeżdżać po pracy na przyjęcie, bo on i tak nie zamierza zostać długo. Pomachał jej na pożegnanie i wrócił do przerwanej rozmowy z gospodarzem. Dla niego był to cudowny wieczór.

Adriana nie podzielała jego entuzjazmu. Nagle uświadomiła sobie, że mimo niewiarygodnej szansy, jaką ma przed sobą Steven, ona potrafi myśleć tylko o tym, czy jest w ciąży. Pytanie to dręczyło ją przez cały wieczór i nie opuściło w drodze do domu. Wreszcie podjęła decyzję: zatrzymała samochód przed nocną apteką. Przecież nie musi Stevenowi o tym mówić… Jednakże naraz zapragnęła się upewnić – jeśli nie tej nocy, to w najbliższych dniach. Mając test pod ręką, może go zrobić, kiedy znajdzie w sobie dość odwagi. A przez cały nadchodzący tydzień będzie w domu sama.

Poprosiła aptekarza, by zapakował test w brązowy papier. Wrzuciła pakunek na dno swej torby, po czym wsiadła do porsche’a i ruszyła w kierunku domu.

Steven już był. Spał głęboko, a na jego twarzy malowało się szczęście. Najpewniej śnił, że jest w drodze do Chicago, gdzie czeka go kontrakt życia.