Przeżyła straszny tydzień. Do rozpaczy doprowadzało ją powracające ciągle pytanie, jak zachowa się Steven. Ilekroć dzwonił z coraz bardziej podniecającymi wieściami na temat spotkań z IMFAC, Adriana sprawiała wrażenie coraz bardziej zagubionej, roztargnionej, obojętnej, aż wreszcie w czwartek wieczorem zwróciło to jego uwagę. Odpowiadała nie na temat i nie miał wątpliwości, że w ogóle go nie słuchała.
– Czujesz się dobrze, Adriano? – zapytał.
– Dlaczego pytasz? – Świat na moment przestał się kręcić. O co mu chodzi? Czyżby wiedział? Lecz skąd?
– Nie wiem. Zrobiłaś się jakaś dziwna. Nic ci nie jest?
– Nie… Chociaż prawdę mówiąc, mam okropne bóle głowy. To chyba stres… i praca.
Kilka razy zrobiło jej się słabo, sądziła jednak, że to tylko sprawa jej wyobraźni – w przeciwieństwie do ciąży, której była teraz pewna, ponieważ powtórzyła test. Słuchając Stevena czuła, jak pod powiekami wzbierają jej łzy. Żałowała, że nie ma go w domu, że nie może mu natychmiast o wszystkim powiedzieć. Chciała mieć to za sobą, pragnęła usłyszeć, że wszystko jest w porządku, nie musi się więcej martwić i może urodzić dziecko… Dziecko… W ciągu kilku dni w jej życiu dokonał się diametralny zwrot. Teraz wszystkie jej myśli dotyczyły wyłącznie dziecka. Niegdyś uważała, że dla Stevena może zrezygnować z macierzyństwa, a teraz nagle dla tej malutkiej istoty gotowa była na wszystko. Godziła się na zmianę mieszkania, stylu życia, pracy, jeśli będzie trzeba, na poświęcenie spokojnych nocy, niezależności i swobody, chociaż ta myśl trochę ją przerażała. Wyobrażała sobie, jak to będzie, gdy zostanie matką, pełna obaw, że może nie podołać tej roli, mimo to gotowa spróbować.
W piątek wieczorem chciała pojechać po Stevena na lotnisko, lecz okazało się, że musi pracować, zobaczyła go więc dopiero w nocy. Rozpakowywał walizki nucąc pod nosem, w kuchni głośno grało stereo. Całe mieszkanie ożyło po jego powrocie. Na widok Adriany uśmiechnął się.
– Cześć. Gdzie byłaś?
– W pracy, jak zwykle.
Adriana z nerwowym uśmiechem wolno podeszła do męża. Gdy ją objął, przylgnęła do niego kurczowo, jakby w obawie, że utonie, jeśli choć na sekundę oderwie się od niego.
– Kochanie, co się dzieje?
Przez cały tydzień Steven podejrzewał, że coś jest nie w porządku, lecz nie wiedział, o co chodzi. Adriana wyglądała dobrze. Nagle ze strachem pomyślał, czy przypadkiem nie wyrzucono jej z pracy i nie wie, jak mu o tym powiedzieć. Może się boi, szczególnie że jego sprawy zawodowe tak świetnie się układają. Miała doskonałą posadę i bardzo by jej współczuł, gdyby ją straciła.
– Czy chodzi o pracę? Czy…
Przerwał, widząc wyraz jej oczu. Nie ulegało wątpliwości, że sprawa jest poważna. Pociągnął Adrianę za sobą na łóżko i mocno do siebie przytulił, by wiedziała, że może na niego liczyć. Teraz było go na to stać. Jego kariera wspaniale się rozwijała, a Mike już mu powiedział, że dostanie awans, jeśli IMFAC zostanie klientem agencji.
– O co chodzi?
Adriana spojrzała na męża oczyma pełnymi łez. Przez chwilę nie była w stanie wydusić z siebie słowa. To powinien być najszczęśliwszy moment w ich małżeńskim życiu, a poglądy Stevena zamieniły go w koszmar.
– Wyrzucili cię z pracy?
Roześmiała się przez łzy, potrząsając przecząco głową.
– Nie, niestety, nie. Czasem wydaje mi się, że to by było niezłe wyjście.
Nie potraktował jej słów poważnie. Wiedział, jak bardzo lubi swoje zajęcie, i uważał, że trudno o lepsze.
– Jesteś chora?
Adriana zaprzeczyła powolnym ruchem głowy. Spojrzała mu prosto w oczy z niemą desperacją.
– Nie… – Wzięła głęboki oddech i pomodliła się krótko, by zaakcentować to, co ma mu do powiedzenia. – Jestem w ciąży.
W pokoju na długą chwilę zapadła cisza. Adriana słyszała bicie swego serca i oddech Stevena, który nagle wypuścił ją z objęć i wstał. Na jego twarzy malowała się rozpacz.
– Nie mówisz poważnie, prawda?
– Mówię jak najpoważniej. – Wiedziała, że ta wiadomość będzie dla niego szokiem.
– To znaczy, że mnie oszukałaś, tak?
– Nie – zdecydowanie potrząsnęła głową. – Po prostu tak wyszło.
– To niedobrze. – Rysy jego twarzy stwardniały i Adrianę ogarnął strach. – Jesteś pewna?
– Całkowicie.
– To źle – powiedział spokojnie, choć na jego twarzy malowało się rozczarowanie. – Przykro mi, Adriano. To pech.
– Tak bym tego nie określiła. Mieliśmy w tym udział.
Steven przytaknął ruchem głowy, współczując sobie i jej.
– Będziesz musiała się tym zająć w przyszłym tygodniu.
Jego słowa zmroziły Adrianę. Dla niego było to takie proste: „Zająć się tym”. Ona jednak nie podzielała już jego zdania.
– Co to znaczy?
– Wiesz dobrze. Na litość boską, nie możemy mieć dziecka.
– Dlaczego nie? Nic nie wiem o żadnej dziedzicznej chorobie czy czymś takim… A może planujemy podróż na Księżyc? Czy jest jakiś powód, dla którego nie możemy mieć dzieci?
– Tak, i to bardzo poważny.
Steven sprawiał wrażenie nieugiętego. Mierzyli się wzrokiem przez szerokość sypialni.
– Dawno temu zgodziliśmy się, że nie chcemy mieć dzieci. Sądziłem, że oboje mówimy serio.
– Ale dlaczego nie? Nie ma żadnego istotnego powodu – spojrzała na niego błagalnie. – Mamy dobrą pracę, ułożone życie. Z naszych zarobków bez trudności utrzymamy dziecko.
– Czy wiesz, ile to kosztuje? Wykształcenie, ubrania, lekarstwa. Poza tym to nie w porządku dawać życie nie chcianemu dziecku. Nie, Adriano, to nie w porządku.
Steven był przerażony, a jego przerażenie wzrosło, kiedy się zorientował, że jej nie przekonał. Adriana zdawała sobie sprawę, że jego skrajny pogląd na kwestię potomstwa wynika z biedy, której zaznał w dzieciństwie, lecz przecież ich życie było inne.
– Pieniądze to nie wszystko. Mamy czas, miłość, przyjemny dom i siebie. Czego jeszcze trzeba?
– Trzeba pragnąć dzieci – odpowiedział spokojnie – a ja nie chcę dziecka, Adriano. Nigdy nie chciałem i nie będę chciał. Powiedziałem ci o tym, zanim się pobraliśmy, a jeśli teraz zaczniesz się upierać, nie będę spokojnie na to patrzył. Musisz pozbyć się… – zawahał się na ułamek sekundy -…tej ciąży.
Słowo „dziecko” nie przeszło mu przez gardło.
– A jeśli tego nie zrobię?
– To popełnisz głupstwo. Przed tobą wielka kariera, Adriano, jeśli skoncentrujesz się na pracy, a sama wiesz, że twojego zajęcia nie da się pogodzić z dzieckiem.
– Mogę wziąć półroczny urlop macierzyński, a potem wrócić do pracy. Wiele kobiet tak robi.
– Tak, tylko że potem rezygnują z kariery zawodowej, rodzą kolejne dzieci, zamieniają się w kury domowe. Efekt jest taki, że w końcu zaczynają nienawidzić siebie i dzieci.
Steven ubrał w słowa najgorsze obawy Adriany, mimo to uważała, że warto zaryzykować. Nie chciała rezygnować z dziecka tylko dlatego, że łatwiej go nie mieć. Co z tego, że nie byli milionerami? Dlaczego wszystko musi być tak cholernie doskonałe? I dlaczego mąż nie potrafi zrozumieć jej odczuć?
– Chyba powinniśmy się zastanowić, zanim podejmiemy decyzję, bo potem możemy jej żałować. – Adriana miała przyjaciółki, które po przerwaniu ciąży czuły do siebie wstręt, choć znała też kobiety, na których psychice zabieg nie pozostawił żadnego śladu.
– Uwierz mi, Adriano – odezwał się łagodnym tonem Steven, robiąc krok w jej kierunku – nie będziesz żałować. Kiedy później się zastanowisz, odczujesz ulgę. Ta sprawa może poważnie zagrozić naszemu małżeństwu.