Koło północy odprowadził ją do domu. Stojąc pod jej drzwiami, jak nastolatek marzył, by wziąć ją w objęcia, instynkt jednak podpowiadał mu, że nie powinien, że jeszcze za wcześnie. Zdawał sobie sprawę, że podczas pobytu nad Tahoe jego modlitwy także nie zostaną wysłuchane, nie odważyłby się bowiem nawiązać z nią bliższych stosunków, mając obok synów. Muszą oboje poczekać, przynajmniej on musi. Nie wiedział nawet, czy pociąga Adrianę, a bał się zbyt wcześnie odkryć prawdę. Poza tym zawsze istniało niebezpieczeństwo, że ją przestraszy.
Adriana, wdzięczna za to, że Bill nie jest natarczywy, na pożegnanie pocałowała go po siostrzanemu w policzek. Bill wolnym krokiem wrócił do siebie, czując, jak pożądanie doprowadza go niemal do szaleństwa.
Następnego dnia, w niedzielę, zabrał ją na przejażdżkę. Po lunchu, który zjedli w hotelu Ritz-Carlton nad laguną Niguel, wrócili do domu, Bill bowiem musiał pojechać do telewizji. Praca jak zwykle pomogła mu zwalczyć złe samopoczucie wynikające z osamotnienia. Sylvia wyjechała już dość dawno temu, a odkąd w jego życie wkroczyła Adriana, nie chciał innej kobiety, tyle że sny o niej zaczęły go poważnie dręczyć.
W poniedziałek tuż przed dwunastą Adriana pojawiła się w jego studiu z szerokim uśmiechem i zwycięskim wyrazem twarzy. Bill zajęty był dokonywaniem ostatnich poprawek w scenariuszu.
– Mogę jechać! Dostałam dwa tygodnie wolnego! – z radością oznajmiła scenicznym szeptem, który dotarł do uszu wszystkich obecnych. Dwie aktorki zachichotały, Bill zaś obrzucił ją pełnym podziwu wzrokiem i poprosił, żeby poczekała, aż upora się ze zmianami, które musi wprowadzić, zanim wejdą na antenę. Kiedy skończył, z reżyserki wspólnie obserwowali grę aktorów.
W tym odcinku wydarzenia szybko po sobie następowały: Helen przyznała się, że jest w ciąży, lecz nikomu nie chciała powiedzieć z kim; John siedział w więzieniu, oczekując na bliską już rozprawę; widzowie zobaczyli, jak Helen dzwoni do jakiegoś mężczyzny, grożąc samobójstwem, jeśli komuś zdradzi, że ona nosi jego dziecko. Kwestie aktorów zawierały wielki ładunek emocjonalny. W roli Helen występowała wspaniała aktorka. Grała w serialu od lat, stanowiąc jeden z jego filarów, tym razem wszakże Bill nie patrzył na nią. Odwrócił się ku Adrianie, z radością widząc zachwyt w jej oczach. Bardzo lubiła przebywać na planie i podobało jej się wszystko, co miało związek z jego serialem.
– To naprawdę świetny film – rzekła.
Jej pochwała była dla niego bardzo cenna. Nie przestając rozmawiać o serialu, po emisji opuścili reżyserkę. Bill przedstawił jej aktorów, których jeszcze nie znała. Adriana skomplementowała „Helen” za wspaniałą grę, po czym wróciła do swojej pracy.
Miała teraz w perspektywie wyjazd i spotkanie z synami Billa. Ledwo mogła się tego doczekać. Wracając do biura, myślała z niepokojem, czy do początku sierpnia uda jej się zmieścić w dżinsy.
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Chłopcy przyjechali w środę po południu. Bill zaproponował, żeby Adriana pojechała z nim na lotnisko, lecz odmówiła, nie chcąc przeszkadzać przy powitaniu. Chłopcy nic o niej nie wiedzieli, poza tym nie byli u ojca od Wielkanocy, zresztą i tak nie mogła, ponieważ tego dnia szła do lekarza. Wizyta okazała się dla niej wielkim wydarzeniem: po raz pierwszy usłyszała bicie serca swego dziecka. Lekarz przystawił jej do uszu stetoskop zakończony z drugiej strony czymś w rodzaju maleńkiego mikrofonu. Kiedy przesuwał nim po jej brzuchu, najpierw usłyszała bicie swojego serca, a dokładniej pulsowanie łożyska pompującego krew, potem zaś rozróżniła inny dźwięk, cichszy i szybszy. To biło serce jej dziecka. Pod powiekami wezbrały jej łzy szczęścia.
– Wszystko w porządku – oznajmił lekarz.
Ciśnienie krwi miała dobre, wagę w normie, choć przybyło jej kilka kilogramów. Nie ulegało wątpliwości, że w jej ciele zachodzą zmiany. Kiedy z profilu oglądała się w lustrze, widziała lekkie zaokrąglenie w talii. Zaczęła nosić obszerniejsze suknie, ale na razie nikt, kto nie wiedział, nie zgadłby, że jest w czwartym miesiącu ciąży.
– Ma pani jakieś dolegliwości? – zapytał lekarz. Ostatnio była u niego przed miesiącem, na krótko przedtem, zanim Steven odszedł, zabierając całe wyposażenie mieszkania.
– Niczego nie zauważyłam – odparła spokojnie. – Czuję się całkiem normalnie.
Rzeczywiście na nic nie mogła się skarżyć, chyba że miała za sobą długi dzień pracy lub nocny dyżur. Wtedy czuła śmiertelne zmęczenie.
– A co z mężem? Zmienił nastawienie do dziecka? – spytał lekarz, myjąc ręce. Był przekonany, że w Stevenie dokonał się przełom, tyle że nie miał pojęcia o tym, co zaszło od ich rozmowy, Adriana zaś nie chciała mu o niczym mówić. Od odejścia męża ciągle nie opuszczało jej przytłaczające poczucie klęski. W pracy nie zwierzyła się nikomu poza Zeldą, na której wymogła obietnicę dochowania tajemnicy. Zelda uważała, że Adriana postępuje niemądrze ukrywając wszystko przed otoczeniem. W końcu nic złego nie zrobiła, to Steven, nie ona, powinien czuć się zakłopotany. Mimo to Adriana dalej udawała, że nic się nie stało, i powtarzała historyjkę o podróżach służbowych męża. Częstowała nią także matkę, gdy od czasu do czasu do siebie dzwoniły. Zelda była jedyną osobą, która wiedziała o dziecku.
– Wszystko się ułożyło – odparła niewinnie lekarzowi. – Wyjechał akurat służbowo.
Po skończonym badaniu Adriana wstała i ubrała się. W czasie comiesięcznych wizyt lekarz jedynie ważył ją, mierzył ciśnienie i szukał tętna dziecka. To ostatnie dopiero tym razem się udało.
– Wybiera się pani na wakacje w tym roku? – zapytał przyjacielsko.
Adriana poczuła wyrzuty sumienia, że go okłamuje co do Stevena.
– Za kilka dni wyjeżdżamy pod namioty nad Tahoe.
– Ooo, piękna okolica!… Proszę nie przemęczać się w górach. Jeśli pojedzie pani samochodem, co kilka godzin proszę zrobić postój i pospacerować. To pani dobrze zrobi.
Po wizycie wróciła do biura, gdzie jak zwykle czekała na nią góra pracy. Ponieważ Bill do niej nie dzwonił, zakładała, że chłopcy bezpiecznie dojechali. Zobaczyła go dopiero późnym wieczorem, tuż przed wydaniem wiadomości o jedenastej. Głosem zarazem szczęśliwym i wyczerpanym oznajmił, że chłopcy są już w łóżkach.
– Jakby tajfun przeszedł przez mieszkanie – westchnął, chociaż oboje wiedzieli, że jest uszczęśliwiony.
– Na pewno się cieszą, że są z tobą.
– Mam nadzieję, bo ja bardzo się cieszę. Jutro zabieram ich do pracy. Długo nie wytrzymają i chyba zdemolują całe studio. Adama fascynuje film, chce zostać reżyserem, ale Tommy szybko zaczyna się nudzić. Pomyślałem, że może byśmy wpadli i przywitali się z tobą albo zabrali cię na lunch, jeśli będziesz wolna. Wszystko zależy od twojego planu zajęć. Chłopcy bardzo chcą cię poznać.
– Już nie mogę się doczekać, kiedy ich wreszcie zobaczę – uśmiechnęła się Adriana, lecz na dnie duszy czuła lekki niepokój.
Zdając sobie doskonale sprawę ze stosunku Billa do synów, martwiła się, że może nie przypaść im do gustu. Oczywiście nie łączyło jej z Billem głębokie uczucie, ale bardzo go lubiła i była pewna, że on także ją lubi. Liczyła, że to zapowiedź prawdziwej przyjaźni, jeśli nawet nie czegoś więcej. Nie uszły jej uwagi półtony świadczące o „czymś”, jednakże sytuację rodzinną miała dość skomplikowaną, przez co żadne z nich nie wiedziało, jak sprawą pokierować. Adriana, zajęta z jednej strony dzieckiem, z drugiej zaś rozwodem, nie była jeszcze gotowa do angażowania się w nowy związek, mimo to Bill stawał jej się coraz bliższy. Łapała się na tym, że potrzebuje go w zupełnie nieoczekiwanych momentach, równocześnie zaś ogarniał ją lęk, nie chciała bowiem uzależnić się od niego w takim stopniu, w jakim by mogła, gdyby przestała się pilnować.