Выбрать главу

– Jak to? Naprawdę chcesz mieć swoje mieszkanie? – zapytał z nieszczęśliwą miną.

– Nie, to by była głupota. Po prostu sprzedaż mieszkania niespecjalnie mnie cieszy. Miło było je mieć.

– Ile Steven chce? – Usłyszawszy cenę, zagwizdał. – To strasznie dużo, ale rozumiem, że dostaniesz połowę, jeśli się uda. Chyba lepiej mieć pieniądze w banku niż mieszkanie, którego nie używasz.

– Pewnie masz rację – westchnęła. – Nic wielkiego się nie dzieje. Muszę się tylko przyzwyczaić do tej myśli. – Jak do wielu innych od czerwca. A także do wielu cudownych zmian.

– Czy on chce z tobą rozmawiać? – zapytał spokojnie Bill, wjeżdżając na parking. W odpowiedzi potrząsnęła przecząco głową.

Następnego ranka to ona zadzwoniła do Stevena do pracy. Rozpoznała głos sekretarki i uprzejmie zapytała, czy może rozmawiać z mężem.

– Przykro mi, pan Townsend jest bardzo zajęty. Ma spotkanie.

– Proszę mu powiedzieć, że dzwonię – nalegała Adriana.

– Nie jestem pewna, czy mogę mu przeszkodzić.

– Proszę spróbować – upierała się Adriana, coraz bardziej poirytowana.

Najwyraźniej Steven poinstruował sekretarkę, by nie łączyła go, jeśli zadzwoni żona, a na to przecież niczym sobie nie zasłużyła. Sekretarka odezwała się po dwóch minutach. Oczywiście udawała, w tak krótkim czasie nie zdążyłaby nikomu niczego przekazać.

– Bardzo mi przykro, ale pan Townsend będzie zajęty przez cały dzień. Proszę zostawić wiadomość.

Przekaż mu, żeby się powiesił, już miała powiedzieć Adriana, ale się powstrzymała. Inne uwagi również zatrzymała dla siebie.

– Proszę mu powiedzieć, że dzwonię w sprawie mieszkania… – zaczęła, po czym postanowiła zrobić mu niespodziankę.- I dziecka – dodała. W słuchawce panowała cisza. – Bardzo pani dziękuję.

– Zaraz mu przekażę – rzekła sekretarka z pośpiechem, jakby Steven jeszcze o tym nie wiedział.

Adriana nie miała wątpliwości, że nie ucieszy go ta wiadomość. Skoro jego sekretarka się dowiedziała, wcześniej czy później zaczną się plotki.

Nie zadzwonił, natomiast po półgodzinie odezwał się jego adwokat. Steven skontaktował się z nim w ciągu siedmiu minut od jej telefonu. Adwokat próbował porozumieć się z jej adwokatem, lecz go nie zastał, zadzwonił więc do Adriany, by jak najszybciej uspokoić swego ogarniętego paniką klienta.

– Czy ma pani jakieś problemy, pani Townsend? Rozumiem, że nie bez powodu dzwoniła pani do… do mojego klienta.

– Tak. Chciałam z nim porozmawiać.

Przez tę krótką chwilę, kiedy do niego telefonowała, miała chęć raz jeszcze zapytać, dlaczego tak z nią postąpił, dlaczego zabrał wszystkie rzeczy z mieszkania i dlaczego nie chce ich dziecka. Teraz, gdy się poruszało, było żywe, gdy je czuła i widziała zmiany w swoim ciele, tym trudniej było jej zrozumieć, jak mógł ich oboje tak po prostu odtrącić. Było to bez sensu, pragnęła zatem o tym porozmawiać. Miłość do Billa nie miała z tym nic wspólnego, Steven bowiem nie przestał być ojcem dziecka.

– Czy mogłaby pani mnie powiedzieć, jaki był powód pani telefonu? – Adwokat starał się być uprzejmy. Steven dał mu jasne instrukcje.

– Niestety, nie. To sprawa osobista.

– Przepraszam. – Zamilkł. Adriana po raz kolejny uświadomiła sobie, o co naprawdę chodzi.

– Steven nie zamierza ze mną rozmawiać?

Adwokat nie kwapił się do odpowiedzi, jego milczenie jednak było wystarczająco wymowne.

– Mój klient uważa – rzekł wreszcie – że dla obojga państwa byłoby to trudne, wziąwszy pod uwagę okoliczności.

Steven bał się, że Adriana wpadnie w histerię i będzie chciała go zmusić do uznania dziecka. Nie wiedział, że jego eks-żona mieszka z mężczyzną, który szczerze ją kocha i pragnie jej dziecka. Nie byłby w stanie tego zrozumieć.

– Czy ma pani jakiś problem z ciążą? – indagował adwokat. – Czy to ma związek z panem Townsendem, mimo że zrzekł się praw rodzicielskich?

Adriana już chciała powiedzieć, żeby się zamknął, odrzucił na bok prawo i zaczął traktować ją jak człowieka, zreflektowała się jednak: ten człowiek w gruncie rzeczy próbował być jej życzliwy.

– Nie, wszystko w porządku. Proszę powiedzieć „swojemu klientowi” – dodała z przekąsem – że może o nas zapomnieć.

O to właśnie chodziło Stevenowi. Oświadczył adwokatowi, że nade wszystko pragnie zapomnieć o swoim małżeństwie, który naturalnie zatrzymał jego słowa dla siebie.

Tego popołudnia Adriana była jeszcze bardziej przybita niż dzień wcześniej. Bill znowu to wyczuł, pomyślał jednak, że chodzi jej o mieszkanie, co wydawało mu się dość niemądre. Nie wiedział, że usiłowała dodzwonić się do Stevena, aby z nim porozmawiać i dowiedzieć się, jakie pobudki nim kierują. Nie miała zamiaru zmuszać go do zmiany decyzji, chciała tylko zrozumieć, czemu przestał ją kochać i odrzucił ich dziecko. Musiała być jakaś przyczyna, coś więcej niż trudne dzieciństwo. Zdecydowała, że nie powie o tym Billowi, zdawała sobie bowiem sprawę, że to by zraniło jego uczucia. Milczała zatem, a kiedy wrócili do domu, zaproponowała, by zadzwonili do chłopców. Rozmowa z nimi zawsze poprawiała jej samopoczucie.

Nazajutrz odezwał się adwokat Adriany. Podał jej nazwisko agenta handlu nieruchomościami, który miał się zajmować sprzedażą ich mieszkania.

W poniedziałek poszła do pracy w doskonałym humorze. Mieszkanie przestało być ważne, bo uświadomiła sobie, że przecież nie potrzebuje własnego lokum. Z Billem czuła się bardzo szczęśliwa. Nie warto było upierać się przy mieszkaniu, które przedtem dzieliła ze Stevenem.

Weekend spędzili w Palm Beach u przyjaciół Billa. Gospodarz, aktor przed laty występujący w serialu i mający na koncie role w kilku udanych i kasowych filmach, okazał się niezwykle interesującym człowiekiem. Adriana szczególnie polubiła jego żonę, Janet, która wraz z mężem żartowała z Billa z powodu dziecka. Oboje myśleli, że to on jest ojcem. Bez zdziwienia przyjęli informację, że ich goście nie są małżeństwem, choć byli gorącymi zwolennikami tej instytucji. Janet okazała się bardzo pomocna, gdy rozmowa zeszła na ciążę. Otóż Adriana czasem się bała, że nie przeżyje porodu, to znów w ogóle zapominała o swoim stanie. Wszystko zależało od dnia, samopoczucia i tego, co się akurat wokół niej działo. Janet poradziła jej, by zawsze pamiętała, że na końcu tej drogi czeka ją nagroda nie w postaci obfitych bioder, bo te szybko wrócą do normy, lecz największego na świecie cudu: nowego życia. Do domu wrócili odświeżeni, wypoczęci i podnieceni myślą o dziecku. Bill z książek kupionych specjalnie dla Adriany na głos czytał o sprawach, które by ją przeraziły, gdyby nie była w tak doskonałym nastroju. Potem się kochali, a to zajęcie obojgu o wiele bardziej przypadło do gustu.

Rano znowu zadzwonił do pracy jej adwokat. Zaskoczył ją, gdy oznajmił, że na mieszkanie znalazł się nabywca, którego ofertę Steven zamierza przyjąć. Nabywca godził się na cenę dziesięciu tysięcy dolarów, w co Adriana nie potrafiła uwierzyć.

– Tak szybko?

– Nas też to zaskoczyło. Nabywca chce przejąć mieszkanie w ciągu trzydziestu dni, jeśli pani to odpowiada. Zdajemy sobie sprawę, że może mieć pani mało czasu.

Nagle przestało ją to obchodzić. Za miesiąc będzie już listopad, synowie Billa przyjadą na Święto Dziękczynienia. Bill powtarzał, że chce, żeby Adriana nadal z nim mieszkała, i już zaproponował, że w pokoju gościnnym urządzą pokój dla dziecka, czym bardzo ją ucieszył.

– Co pani sądzi o tym trzydziestodniowym terminie? – zapytał adwokat.