Выбрать главу

– Odpowiada mi.

Jej odpowiedź bardzo go zdziwiła.

– A cena?

Chwilę milczała, w myślach bowiem żegnała się ze Stevenem i mieszkaniem.

– Też mi odpowiada.

– Akceptuje ją pani?

– Tak. – I pomyślała: Chryste! niech to się wreszcie skończy.

– Po południu dostanie pani dokumenty. Kiedy je pani podpisze, odeślę je do adwokata pani męża.

– Doskonale.

– Natychmiast je wysyłam.

Na widok podpisu Stevena Adrianę ogarnęło dziwne uczucie. Od miesięcy nie widziała nic, co miałoby z nim związek, teraz więc, gdy patrzyła na jego pismo, wróciła do niej gwałtownie przeszłość. Do dokumentów nie dołączono żadnego listu ani wiadomości. Steven usunął się z jej życia i bez względu na okoliczności nie zamierzał tego zmienić. Jakby Adriana budziła w nim strach. Tego właśnie nie potrafiła pojąć. Jego zachowanie wydawało się pozbawione wszelkich logicznych podstaw, choć teraz to i tak nie było już ważne.

Wieczorem pokazała dokumenty Billowi, który stwierdził, że są w porządku, oraz udzielił jej kilku pożytecznych rad dotyczących pełnomocnictwa na konta i depozytów. Powiedział, by omówiła te sprawy z adwokatem. Dodał także, że powinna dopilnować sprawiedliwego podziału pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży mieszkania. Na koniec zapytał o sprawę, nad którą od jakiegoś czasu się zastanawiał, aczkolwiek do tej pory o niej nie wspominał, nie chcąc denerwować Adriany.

– A co z alimentami na ciebie i dziecko? Steven coś ci proponował?

– Nic od niego nie potrzebuję – odparła spokojnie. – Mam swoją pensję. Już mi zapowiedział, że nie będzie płacił na dziecko. Przed porodem zrzekł się praw rodzicielskich, mówiłam ci przecież. – Rozmowa wyraźnie ją przygnębiła. – Nic od niego nie chcę.

Skoro odrzucił ją i dziecko, ona nie będzie prosić go o pieniądze. Bill uważał taką postawę za szlachetną i zarazem niemądrą.

– A jeśli zachorujesz? Jeśli coś ci się przytrafi? – zapytał łagodnie.

– Jestem ubezpieczona – odparła, wzruszając ramionami.

– Dlaczego pozwalasz temu facetowi tak łatwo odejść, Adriano? – zapytał z gniewem Bill. – Czyżbyś go jeszcze kochała? On cię porzucił. Jest coś winien tobie i dziecku. – Miał wrażenie, że serce mu pęka, gdy zobaczył, jak Adriana potrząsa głową i ujmuje go za rękę.

– Wiesz dobrze, że go nie kocham. Ale byliśmy małżeństwem, był moim mężem… formalnie nie przestał nim jeszcze być i… przerwała. Po tym wszystkim, co Bill dla niej zrobił, słowa z trudem przechodziły jej przez gardło, lecz przecież to była prawda. – I jest ojcem dziecka. – Nie chciała go zranić, ale fakt pozostawał faktem i wiele dla niej znaczył, z czego Bill zdawał sobie sprawę.

– To dla ciebie ważne, prawda?

Spuściła wzrok na swoje dłonie, po chwili spojrzała mu prosto w oczy.

– Tak, choć nie najważniejsze. To jego dziecko. A jeśli któregoś dnia wróci mu rozsądek? Ma prawo do dziecka… Nie mogę zamykać przed nim wszystkich drzwi, gdyby kiedyś zechciał z tego prawa skorzystać.

– Nie sądzę, żeby zechciał – odparł równie spokojnie Bill. Nie zamierzał z nią walczyć, a słuchając jej, zadał sobie pytanie, czy jest sens walczyć ze Stevenem. Nie życzył sobie kolejnego wielkiego rozczarowania, ale nie chciał także, by ktoś odebrał mu Adrianę i dziecko. – Śnisz na jawie, jeśli myślisz, że on wróci. Według mnie jasno określił swoją postawę.

– Może zmienić zdanie.

– A chciałabyś, żeby je zmienił, Adriano?… Chciałabyś, żeby do ciebie wrócił?… – Patrzył jej prosto w oczy i uwierzył, gdy przecząco potrząsnęła głową. Wtedy wziął ją w ramiona. – Umrę, jeśli kiedyś cię stracę.

Adriana wiedziała, że Bill mówi prawdę. Ona także nie wyobrażała sobie życia bez niego, lecz widmo Stevena wciąż unosiło się nad nimi.

– Ja też nie chcę cię stracić.

– Nie stracisz – uśmiechnął się. Tuląc ją do siebie, poczuł kopnięcie dziecka.

– Dziękuję, że jesteś dla mnie taki dobry.

– Nie bądź niemądra – pocałował ją.

Jeszcze długo siedzieli, przytuleni do siebie. Ta rozmowa zmartwiła jednak Billa, który zdawał sobie sprawę, jak silne jest u Adriany poczucie lojalności. Mimo że go kochała, nadal liczyła się z tym, że ojcem dziecka jest Steven. Bill wiedział, że nic nie może zrobić, by samego siebie ochronić. Pozostało mu tylko kochać ją i wierzyć w szczęście.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

Sprzedaż mieszkania odbyła się szybko i bez problemów. W pierwszym tygodniu listopada, gdy transakcja została zawarta, Adriana i Bill spakowali wszystkie jej rzeczy i przenieśli do jego mieszkania. Wszystko przebiegło gładko i z mniejszymi emocjami, niż obawiała się Adriana. Teraz już nie miała nic, co by mogła z sentymentem wspominać. Pięć miesięcy wcześniej Steven zabrał nawet album z ich ślubnymi zdjęciami. Zastanawiała się, co z nim zrobił, i doszła do wniosku, że najprawdopodobniej wyrzucił. Jakież to było dziwne: cała przeszłość odeszła, jakby nigdy nie istniała. Adriana próbowała wytłumaczyć swoje odczucia Billowi, układając resztę swoich rzeczy w jego pokoju gościnnym.

– Wydaje mi się, jakbyśmy w ogóle nie byli małżeństwem, jakbym go nigdy nie znała.

– Bo może go faktycznie nie znałaś. Są tacy ludzie.

Ucieszyło go, że w jej głosie nie słyszy przygnębienia. Była już w siódmym miesiącu ciąży, szybko więc się męczyła, ale w dalszym ciągu na nic nie narzekała. Oboje z Billem nie mogli się doczekać przyjazdu chłopców, od którego dzieliły ich dwa tygodnie, wcześniej jednak Adriana musiała pójść do lekarza. Tym razem Bill jej towarzyszył. Już dawno zamierzał to uczynić, lecz wizyty zawsze wypadały akurat wtedy, gdy w serialu następował kryzys lub odbywało się zebranie dyrekcji stacji. Teraz Bill oświadczył sekretarce, że wychodzi na dwie godziny i nie dba o to, co się w tym czasie stanie, po czym zawiózł Adrianę do lekarza.

Niedługo po poznaniu Billa Adriana zmieniła starego lekarza na kobietę, którą poleciły jej koleżanki. Bill spotkawszy ją, zrozumiał, dlaczego Adriana tak ją polubiła. Jane Bergman była inteligentna, bezpośrednia i traktowała ciążę jako proces naturalny i normalny. Zapewniła ich, że poród odbędzie się bez komplikacji i siłami natury, ma bowiem wszelkie podstawy, by tak sądzić. Nie obchodziło jej, że Bill i Adriana nie są małżeństwem. Adriana z poprzedniego lekarza zrezygnowała między innymi dlatego, że wiedział o Stevenie i obawiała się, iż będzie zadawał za wiele pytań. Ta kobieta natomiast nie miała pojęcia, że ojcem dziecka nie jest Bill. Podczas badania pozwoliła mu posłuchać bicia serca płodu, co ogromnie przeżył.

– Przypomina chomika – rzekł poważnie.

– Miły jesteś, nie ma co – roześmiała się Adriana.

Billa wzruszyło bicie małego serduszka i bezbronność Adriany, gdy tak leżała z odsłoniętym wydętym brzuchem. Lekarka stwierdziła, że wielkość płodu jest prawidłowa, i poradziła, by wzięli udział w zajęciach szkoły rodzenia. Oboje wiedzieli, o czym mówi, choć Adriana nie znała szczegółów, Bill zaś niewiele pamiętał, gdyż minęło prawie osiem lat od czasu, gdy towarzyszył Leslie.

– To może bardzo pomóc – rzekła lekarka. Była w wieku Billa i sprawiała wrażenie osoby kompetentnej i fachowej. W drodze powrotnej oznajmił Adrianie, że jest zadowolony z tej wizyty.

– Szkoda, że nie mogę załatwić tego w domu – odezwała się tęsknie Adriana, patrząc przez okno.

– Chryste!… – jęknął Bill. – Nawet o tym nie myśl.

– Dlaczego? – posmutniała zawiedziona niczym dziecko, co odrobinę Billa zirytowało. – Tak by było o wiele przyjemniej.

– I o wiele niebezpieczniej. Bądź grzeczna i słuchaj doktor Bergman. Po wyjeździe chłopców zaczniemy chodzić do szkoły rodzenia.