– To naszego tatusia? – zapytał, na co Adam kopnął go w kostkę.
– Nie – odparła, gdy popijali już gorącą czekoladę w wygodnej kuchni Billa. – Ojcem jest mój mąż. Ale i tak się rozwodzimy. Prawdę mówiąc – dodała otwarcie – opuścił mnie właśnie dlatego, że nie chciał dziecka. Bierzemy więc rozwód, a on zrzeka się praw rodzicielskich.
Jej proste słowa wstrząsnęły chłopcami, szczególnie Adamem.
– To okropne!
– Nieprawda – odezwał się Tommy. – Gdyby się nie rozwodziła, nie byłaby z tatą i nie uratowałaby mnie nad Tahoe.
– Masz rację – roześmiała się Adriana. Tommy bardzo praktycznie patrzył na tę sprawę.
– Kiedy się urodzi? – zapytał Adam.
– W styczniu. Za jakieś siedem tygodni.
– To całkiem niedługo – stwierdził ze współczuciem. – Gdzie będziesz mieszkać? W swoim mieszkaniu?
– Nie, tutaj, z nami… ze mną – odpowiedział za nią Bill. – Pokój gościnny chcemy przeznaczyć dla dziecka.
– Ożenicie się? – zapytał z nadzieją Tommy, a po minie Adama także było widać, że byłby rad z takiego rozwiązania.
– Tak – odrzekł Bill – ale jeszcze nie teraz. Musimy uporządkować pewne sprawy.
– Kapitalnie!
Radość Tommy’ego biła w oczy, Adam serdecznie objął Adrianę. Ogromnie go poruszyło to, że mąż ją porzucił. Powiedział później ojcu, że powinien się z nią ożenić, zanim dziecko przyjdzie na świat.
– Będę o tym pamiętał, synu – obiecał żartobliwie Bill, po czym poważnie wyjaśnił: – Chciałbym, ale najpierw musi zostać przeprowadzony rozwód.
– Kiedy to będzie?
– Już niedługo. Damy wam znać.
Chociaż chłopcy zastali zupełnie nową sytuację, następnego ranka wszystko wróciło do normy. Telewizor grał, na każdym meblu wisiały ubrania, a Bill przygotowywał śniadanie. Tommy głośno wyraził nadzieję, że urodzi się chłopiec, bo dziewczyny są nudne, Adam zaś tylko się uśmiechnął i oświadczył, że bez względu na płeć i tak będą je kochać. Na te słowa Adriana aż się rozpłakała. Kiedy chłopcy wyszli na spacer, posprzątała mieszkanie. Po powrocie wręczyli jej wielki bukiet kwiatów.
Razem z Billem przygotowali świąteczną kolację, stanowiącą wspaniałe zakończenie wspaniałego dnia, którego doskonałość późnym wieczorem, gdy chłopcy już spali, zmąciła jedynie rozmowa Adriany z matką.
– Jasne, że wszystko w porządku. Musiał pojechać do Londynu – rzekła do słuchawki Adriana i w tym momencie zauważyła wyraz twarzy Billa, który po skończonej rozmowie zatrzymał ją w kuchni.
– Co to ma znaczyć?
Pytanie było retoryczne, doskonale bowiem wiedział, że okłamała matkę co do Stevena.
– Nie ma sensu jej niepokoić. W mojej rodzinie nie było dotąd rozwodów, a poza tym, na litość boską, są święta.
– Adriano, on odszedł pół roku temu. Miałaś sporo czasu, żeby jej powiedzieć. – Nagle przez myśl przeszło mu pewne podejrzenie. – A powiedziałaś jej o dziecku? – Gdy przecząco potrząsnęła głową, usiadł na krześle, nie spuszczając z niej wzroku. – W co ty grasz? Dlaczego go ochraniasz?
– Nie ochraniam… – W jej oczach znowu pojawiły się łzy. – Po prostu nie chcę z nią o tym rozmawiać. Nie powiedziałam jej na początku, bo myślałam, że Steven wróci, a teraz sytuacja zrobiła się niezręczna. Nie chcę, żeby na mnie naciskali. Zawsze mają do mnie pretensje. Powiem jej później. – Nie potrafiła mu wytłumaczyć, że jej stosunki z rodziną nie układają się najlepiej.
– Kiedy? Po urodzeniu trzeciego dziecka?… Albo jak to skończy szkołę?… Może powinnaś jakoś ją przygotować, zanim do tego dojdzie?
– Co według ciebie mam powiedzieć? Nigdy nie byłam z nią blisko. Nie mam ochoty o tym z nią rozmawiać.
– Możesz powiedzieć, że spodziewasz się dziecka.
– Dlaczego? – Adriana zdawała sobie sprawę, że to bardzo głupie pytanie.
– Na co ty czekasz? – Patrzył jej prosto w oczy nieruchomym wzrokiem i Adrianę po raz pierwszy ogarnął strach. Bill wyglądał na dotkniętego, ale też rozgniewanego. – Czekasz, aż on wróci, żeby wszystko znowu ładnie wyglądało? – Trafił w czuły punkt.
– Może tak było na początku… A teraz to wszystko jest tak cholernie skomplikowane!… Od czego mam zacząć?
– Kiedyś będziesz musiała… – zauważył Bill, w myślach dodając: Chyba że Steven wróci. Nie miał ochoty zaczynać wszystkiego od początku. – Słuchaj, to jest twoje życie, twoi rodzice, ale nie potrafię cię zrozumieć.
– Czasami ja siebie też nie rozumiem – wyznała. – Przykro mi, Bill. Po jego odejściu wszystko tak się poplątało… Nikomu o tym nie mówiłam, bo najpierw się wstydziłam, potem było za późno, a teraz sytuacja zrobiła się dziwaczna. Do diabła, połowa ludzi u mnie w pracy myśli, że zdradzam męża.
Uśmiechnęła się. Bill przyciągnął ją do siebie.
– Czasami doprowadzasz mnie do szaleństwa, ale może dlatego tak cię kocham.
– I dlatego Harry kocha Helen, która była najlepszą przyjaciółką… – wybuchnęła śmiechem, a Bill trzepnął ją ścierką do naczyń.
– Przestań! To zaczyna przypominać Biblię.
– Tak mi przykro, Bill. Czasami zamieniam swoje życie w kompletny chaos.
– Wcześniej czy później wszystko uporządkujemy – oświadczył Bill z przekonaniem, wierząc, że istotnie kiedyś to nastąpi.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
Świąteczny weekend minął im za szybko. Teraz, gdy chłopcy wiedzieli już, że Adriana zamieszkała z Billem i spodziewa się dziecka, nie brakowało im tematów do rozmowy. Zwłaszcza Adama fascynował jej stan. Chcąc sprawdzić, czy dziecko się rusza, położył kiedyś dłoń na jej brzuchu, a poczuwszy kopnięcia, zwrócił na nią oczy szeroko otwarte z zachwytu.
– Miłe, prawda? – Bill uśmiechnął się do obojga, jego bowiem w takich razach także ogarniał podobny zachwyt.
Potem poszli do parku pograć w piłkę z chłopcami, których przed wyjściem z domu bardzo rozbawiło, że Adriana pomimo usilnych starań nie potrafi zawiązać sobie tenisówek.
– Wydaje mi się, że jestem oparta o piłkę plażową.
– Ja też – szepnął Bill, klękając, by jej pomóc. Ciągle jeszcze kochali się, gdy mieli czas i dość energii. Z tego samego powodu, który uniemożliwiał jej zawiązanie butów, naraz ich miłosne zmagania stały się dla obojga wyzwaniem. – Wiesz? Coś takiego mogło się tylko mnie przytrafić.
Skończył wiązać sznurowadła i usiadł na podłodze, śmiejąc się głośno. Adriana patrzyła nań znad swego olbrzymiego brzucha.
– Co mianowicie?
– Że zakochałem się w kobiecie, która jest w ósmym miesiącu ciąży.
Zachichotała, także dostrzegając komizm sytuacji. Z całą pewnością ich zaloty należały do raczej wyjątkowych.
– Powinieneś to wykorzystać w serialu. Może Harry porzuci Helen, a ona znajdzie sobie kogoś innego? – zaproponowała wesoło, wkładając jeden z jego swetrów.
– Nikt by w to nie uwierzył – wyszczerzył się Bill.
Następnego dnia chłopcy odjechali i dom znowu wydawał się bez nich pusty i cichy. Jednakże ani Adriana, ani Bill nie mieli wiele czasu na tęsknotę. W redakcji wiadomości atmosfera stawała się coraz bardziej gorączkowa, obsada serialu zaś przed Bożym Narodzeniem wpadała zwykle w większe niż normalnie podniecenie, najwyraźniej nie potrafiąc sobie poradzić ze stresami we własnym życiu, na które nakładały się filmowe tragedie. Adriana ponadto przygotowywała pokój dziecinny. Wieczorami, pomiędzy jednym a drugim wydaniem wiadomości, szyła firanki do łóżeczka lub zastanawiała się, jak zawiesić zasłony.
– Daj, ja to zrobię! – przeganiał ją z drabiny Bill, sam też zmagał się ze złożeniem łóżeczka. W takich razach spojrzawszy sobie w oczy, wybuchali śmiechem, coraz bardziej podnieceni przygotowaniami.